Zamach w Smoleńsku a sądy i instytucje państwa

Obrazek użytkownika Mariusz Cysewski
Kraj


Obecna prokuratura przed sądami normalnymi przegra nie 80-90 procent wszystkich spraw, jak się tego obawia, ale 50-60 i owszem. Wszak nowa normalna Polska, co pośrednio przyznał poseł Bartosz Kownacki, będzie zaczynać od sytuacji, w której prokurator zjawia się na sali sądowej nieprzygotowany. Ten katastrofalny wynik jest pożądany, przynajmniej w pierwszym okresie, bowiem w naturalny sposób wymusi zmianę modelu, działania, kadr i z czasem (w rok-dwa) wyrównanie wyników do pożądanych 30 procent, jak to wyjaśniałem (tu: ]]>http://naszeblogi.pl/55904-poklosie-konferencji-w-wannsee-czemu-30-gdy-mozna-miec-100]]> ). Warunek to normalne sądy, czyli praktycznie ławy przysięgłych. Bez normalnych sądów nie uda się nic.
 
Rozwiązań prawnych anglosaskich nie wolno kopiować bezmyślnie w całości. Oporne szczegóły są  niekompatybilne z kontekstem prawnym, politycznym, społecznym itd. Tamte państwa, o czym się nie mówi, często wykluczają sądową kontrolę władzy wykonawczej, której zastrzega się wszelkie prawa suwerennej decyzji. Przykłady czasem porażają; np. w Irlandii Północnej policja mogła kiedyś praktycznie bezkarnie zastrzelić każdego, kto wydał się jej podejrzany. Osobiście zresztą, z powodów których nie warto tu rozwijać, jestem zwolennikiem rozległych immunitetów i znacznej swobody działania władzy wykonawczej, niewiązania jej rąk w stylu brytyjskim, choć może bez tak ekstremalnych przejawów jak północnoirlandzkie. Ale praktyka często właśnie jest odwrotna: w „państwach prawa” na ogół skutecznie wymusza się na drodze sądowej konkretne zachowania władzy wykonawczej. Być może przez szybki bieg wydarzeń w 2010 r. nie udałoby się wymusić na premierze np. wyboru tej czy innej formuły prawnej śledztwa smoleńskiego; ale jestem przekonany, że przy normalnych sądach udałoby się wymusić na rządzie współpracę z sojusznikami z NATO i z pewnością komisję międzynarodową.
 
Działająca dla Rosjan prokuratura wojskowa utrudniała onegdaj rodzinom poległych Polaków wgląd w akta śledztwa. Było o tym głośno, a już w 2010 r. „Nasz Dziennik” cytował nawet mnie gdy zwróciłem uwagę, że ówczesne utrudnianie wglądu w te akta to oczywista nierównoprawność stron i dyskryminacja rodzin, czego zakazuje Art. 6 § 3 „d” EKPC; ostatnio sprawa ta jakby przycichła, ale sądzę że raczej w wyniku jakiegoś dilu wszystkich zainteresowanych, a nie dlatego, by ktoś zawracał sobie głowę, by rozwiązać ją zgodnie z prawem. Prokuratura uniemożliwiła też badanie próbek fragmentów konstrukcji samolotu na obecność materiałów wybuchowych przez biegłych niezależnych, wybranych przez rodziny poległych; podobnie uniemożliwiła udział takich biegłych, z zagranicy, we wszystkich ekshumacjach w Polsce, a należało je przeprowadzić co do zasady - wszystkie. Prawa do własnych biegłych wymaga ta sama, wyżej wspomniana zasada równoprawności stron (Art. 6 § 3 „d” EKPC) jak i szerzej – prawo poszkodowanego do efektywnego udziału w śledztwie. Zasada równoprawności stron inaczej i bardziej zawile określa się, panie i panowie lewnicy bezmózgowi PIS, jako zasadę kontradyktoryjności postępowania, tak zajadle i tak bezmyślnie zwalczaną przez frakcję stalinowską PIS na niedawnej konferencji w Wannsee.
 
Te wszystkie zasady, prawa o skomplikowanych nazwach, jak widać to nie wyłącznie, jakby się zdawało, jakieś prawnicze fiu-bździu bez przełożenia na świat realny.
 
Któżby pomyślał, prawda? Gdzie kontradyktoryjność, a gdzie trotyl… A jednak.
 
Dygresja. Zasada równości stron i postępowania kontradyktoryjnego jak mało co innego, przynajmniej w kontekście prawa i cywilizacji, przyczynia się do wypracowania zgodności poglądów na „klasyczną definicję prawdy”. O tyle jest to nieuniknione, że wbrew szerzonemu dziś w Polsce energicznie poglądowi, nie ma takich Rzesz, tysiącletnich i innych, które mogłyby być über alles kiedykolwiek i dla kogokolwiek. Wybór hitleryzmu nie jest kwestią chorego systemu wartości, czy antywartości, przynajmniej nie wyłącznie; jest też zwyczajnie fałszem. Ȕber alles nie tylko nie jest obecna Rzesza Pospolita, ale i nie mogłaby być nawet Rzeczpospolita; a by mieć w tym względzie rozsądną pewność, trzeba mieć szablę u boku, Boga i pokorę w sercu, a i w głowie to i owo. Między innymi świadomość potrzeby kontradyktoryjności nie tylko postępowania sądowego. Koniec dygresji.
 
Ławy przysięgłych nie rozwiążą problemu przejęć władzy przy pomocy trotylu czy szerzej zdrady stanu. Takie wydarzenia wymagają odpowiedzi opartej na środkach wojskowych przede wszystkim, kontrwywiadowczych, policyjnych, itd. i to najlepiej planowanych i ćwiczonych od lat i dziesięcioleci w ramach polityki gotowości, swego rodzaju permanentnej zimnej wojny z Rosją[1]. Jednak przed ławami przysięgłych nie ostałaby się ani jedna z łajdackich decyzji w interesie Rosji podjętych przez Naczelną Prokuraturę Wojskową i prokuratury powszechne, zajmujące się wyłącznie zacieraniem śladów i zapewnianiem bezkarności zamachowcom. W kraju ław przysięgłych rząd zamachowców zapewne nie mógłby sobie pozwolić na większość poczynań prawnych, jakimi dziś legitymizuje swą zdradę. Nie cieszmy się – pewnie tak czy siak robiłby swoje; tyle że nie miałby do dyspozycji obecnych narzędzi legitymizacji, propagandy, dezinformacji.
 
Brak tych narzędzi nie byłby dlań zbyt straszny; tyle że rząd taki siłą rzeczy byłby mniej trwały.  
 
Widzieliśmy wszyscy, jak Zespół Parlamentarny ministra Macierewicza okazał się w wymiarze prawnym i politycznym praktycznie jedyną deską ratunku dla Polski w związku z zamachem PO-PSL i Rosji na prezydenta.
 
A gdyby dyktatura miała stanąć wobec perspektywy, by tak to nazwać, 10 tysięcy „zespołów parlamentarnych”?
 
Nie czarujmy się: zdrajcy w historii Polski byli zawsze i gdyby nawet Polska miała normalne instytucje, to przed zdradą nie mogłoby nas to uchronić. Ale ci zdrajcy, z którymi dziś mamy do czynienia, to w mojej ocenie ludzie głupi, mali, tchórzliwi. Pewnie właśnie dlatego zdradzili: nie mogąc odrzucić rosyjskiej oferty nie do odrzucenia.
 
Ale tchórze cofają się też wobec perspektywy energicznego i licznego oporu, czy nawet sprzeciwu. I normalnych instytucji państwa.
 
Brak takich instytucji tylko ich zachęca. Zachęca i koncentracja władzy w ręku 2-3 osób i kadłubowość sejmu. Wszystko to ściąga na Polskę cios nie gorzej, niż uczyniła to konfederacja targowicka.
 
 
Umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie malezyjskiego Boeinga to naturalny wynik wytworzonego przez dziesięciolecia i stulecia ustroju prawnego Holandii tak samo jak Anodina, Miller i Tusk to nieunikniony skutek ustroju Rosji z jej polską prowincją.
 
Zamach w Smoleńsku to nie „wypadek”. Nie tragedia jednorazowa, która stała się udziałem Polski na zasadzie dopustu Bożego. To rezultat mechanizmów widocznych od 23 sierpnia 1939 do dziś. W tym również mechanizmów prawnych, które teraz PIS chce utrwalać, bezmyślnie ściągając na Polskę kolejne ciosy.
 
 
Mariusz Cysewski
 
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com
]]>https://www.facebook.com/groups/517163485099279]]>
]]>https://twitter.com/MariuszCysewsk]]>
]]>https://sites.google.com/site/wolnyczyn]]>
]]>http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn]]>  
]]>http://mariuszcysewski.blogspot.com]]>  
]]>http://www.facebook.com/cysewski1

]]>

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 2.2 (4 głosy)

Komentarze

jest śmieszna, bo zakłada, że Rosja, którą macie za sprawcę zamachu, będzie grzeczna i nie będzie bruździła... a ma do tego kilka narzędzi:
- prawo weta
- prawo własnego terytorium
- prawo nagiej siły... skoro jesteście tacy pewni siebie to spróbujcie sobie ten wrak wziąć

Ponadto uważam, że trzeba zrobić śledztwo w sprawie układu minusującego.

Vote up!
2
Vote down!
-3
#1488575