Roosevelt Churchill pomagali Hitlerowi kontrolować Holokaust
Michał Tyrpa „Na rok przed masowymi transportami Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy do komór gazowych Birkenau, Brytyjczycy i Amerykanie znali prawdę o „planecie Auschwitz”. 18 marca 1941 r. dotarł do Londynu pierwszy raport Witolda Pileckiego. „...”Od stycznia 2008 r. Fundacja Paradis Judaeorum prowadzi akcję społeczną pod hasłem „Przypomnijmy o Rotmistrzu” („Let’s Reminisce About Witold Pilecki”). W grudniu 2012 r., z okazji pięciolecia inicjatywy, został ogłoszony plan dwudziestu „przypominających o Rotmistrzu” wydarzeń, jakie od stycznia do grudnia b.r. tworzą „Kalendarium Rotmistrzowskie 2013”(link is external) .
Czwarta z dat w tych ramach, przypada dziś, 18 marca 2013 r. Oto opis facebookowego wydarzenia pt. „Aliantom o Auschwitz”:
72. rocznica dotarcia I. raportu rtm.Pileckiego do Londynu
W marcu 1942 r. do KL Auschwitz zaczęły docierać pierwsze transporty RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy) i rozpoczęło się masowe mordowanie Żydów z całej Europy.
Tymczasem ROK WCZEŚNIEJ, dokładnie 18 marca 1941 r. pierwszy raport rtm.Pileckiego z „planety Auschwitz” dotarł do londyńskiej siedziby Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie.
Władze polskie niezwłocznie przekazały informacje pozyskane od konspiratorów Związku Organizacji Wojskowej, brytyjskim i amerykańskim aliantom.
Wbrew sugestiom polskich bohaterów ZOW i polskiego rządu, Brytyjczycy i Amerykanie nie uczynili nic, by zatrzymać horror Auschwitz...
Siedemdziesiąt lat później to Polacy obciążani są odpowiedzialnością za niemieckie zbrodnie i za bezczynność Brytyjczyków, Amerykanów, a także wpływowych w latach 40. XX w. środowisk żydowskich.”...(źródło )(link is external)
Syjoniści z Palestyny nie mieli wielkiego zrozumienia dla Holocaustu, bo tak naprawdę niewiele o nim wiedzieli. W czasie wojny tamtejsza prasa o Zagładzie pisała niewiele, obawiając się wystąpień przeciwko rządzącym wtedy Palestyną Anglikom, którzy nawet po wybuchu wojny z Hitlerem zawracali statki z uchodźcami z Europy. W efekcie istniejący do dziś dziennik "Haarec" relację naocznego świadka o masakrze Żydów w Charkowie uznał za mniej ważną od artykułu o zwycięstwie żydowskiej drużyny piłkarskiej w towarzyskim meczu w Damaszku. Kierująca osadnictwem żydowskim w Palestynie Agencja Żydowska też traktowała ten temat po macoszemu. Szef Agencji David Ben Gurion w ogóle nie pojawił się na prezentacji raportu o sytuacji Żydów w Europie. Reszta obecnych szefów Agencji po zapoznaniu się z dowodami na istnienie komór gazowych i pieców krematoryjnych w Auschwitz powołała komitet do opracowania oświadczenia w tej sprawie. Potem wszyscy przeszli do kolejnego punktu obrad. Omawiano związkowy spór o warunki pracy w fabryce konserw Assis w Tel Awiwie.
– To klęska. Nie twierdzę, że nic nie zrobili, ale niewystarczająco o tej sprawie myśleli. Ratowanie Żydów nie było ich priorytetem. Dla nich najważniejsze było powstanie państwa – tak reakcję jiszuwu na eksterminację Żydów w Europie skomentował izraelski historyk Saul Friedlander. Ben Gurion przyznał to jeszcze w latach 30., uznając zwycięstwo NSDAP w Niemczech za impuls, który zachęci wreszcie europejskich Żydów do poparcia ruchu syjonistycznego i emigracji do Palestyny.
Stany Zjednoczone nie przyjęły żydowskich uchodźców z III Rzeszy
Rząd USA nie przyjął statku z 937 żydowskimi uchodźcami z III Rzeszy. Franklin Delano Roosevelt okazał się nieugięty, mimo że żydowscy uchodźcy napisali do niego wstrząsającą prośbę o łaskę. Roosevelt uznał ich za "element niepożądany". Wielu z nich trafiło później do komór gazowych.”..”Z reguły z usług HAPAG korzystali zamożni turyści, biznesmeni, aktorki, pisarze czy bonzowie NSDAP. 13 maja 1939 r. na pokład weszli jednak zupełnie inni pasażerowie. Byli to żydowscy uchodźcy. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Wielu pasażerów do hangaru 76 na hamburskim wybrzeżu trafiło prosto z obozów koncentracyjnych, do których wsadzono ich po pogromach nocy kryształowej.Był to element prowadzonej wówczas przez władze III Rzeszy kampanii "sprzątania domu". Żydom, którzy mieli pieniądze, aby się wykupić i załatwić sobie wizy wjazdowe do odległych krajów, pozwalano opuścić teren Niemiec. Aby dostać się na pokład "St. Louis", uchodźcy musieli zapłacić 800 (pierwsza klasa) lub 600 marek (druga klasa). A do tego uiścić "opłatę dodatkową" w wysokości 230 marek. Dla wielu ograbionych wcześniej przez państwo Żydów były to ostatnie oszczędności. Żydowscy uchodźcy na statku St. Louise, czekającym na wejście do portu w Hawanie fot. Wikimedia Commons
Wszyscy pasażerowie mieli - kupione po 150 dol. - zezwolenia na turystyczny pobyt na Kubie, gdzie zamierzali oczekiwać na pozwolenie wjazdu do USA. Gdy "St. Louis" odbił od nabrzeża i wypłynął w pełne morze, zostawiając za sobą terytorium III Rzeszy, pasażerowie odetchnęli z ulgą. Uważali bowiem, że właśnie zostali uratowani. Rejs nie różnił się niczym od innych wypraw "St. Louis". Kapitan Gustav Schröder poinstruował załogę, aby traktowała Żydów tak jak wszystkich innych pasażerów. Serwowano im więc drinki i wyszukane dania, dzieci pluskały się w basenie, panie opalały się na ośmiu pokładach. Wieczorami orkiestra grała rumbę i tango, a żydowska młodzież szalała na parkiecie ku zgorszeniu starszych.”..”Ponieważ Schröder był przeciwnikiem reżimu, pozwolił religijnym pasażerom nie tylko na odprawianie modłów w sali restauracyjnej, ale także na zdjęcie wiszącego na ścianie portretu Führera. Sala została w ten sposób zamieniona w prowizoryczną synagogę. Niemiecka załoga zachowywała się grzecznie, pomagała nawet starszym Żydom nosić bagaże. Według pasażerów na "St. Louis" panowała "beztroska atmosfera", ludzie czuli się jak na "luksusowej wycieczce". Pogłębiało to poczucie bezpieczeństwa, które - niestety - okazało się złudne. Żydzi nie wiedzieli bowiem, że na kilka dni przed ich wypłynięciem prezydent Kuby zmienił przepisy emigracyjne. Wszystkie turystyczne zezwolenia na wjazd zostały anulowane. Od teraz obcokrajowcy na terytorium Kuby mogli znaleźć się tylko po uzyskaniu zgody rządu oraz wpłaceniu 500 dol. Tymczasem Niemcy pozwolili Żydom wywieźć zaledwie po 10 marek na głowę, co było równowartością 4 dol. Ludzie znaleźli się w pułapce. "St. Louis" stanął na redzie portu w Hawanie wczesnym rankiem 27 maja 1939 r. "Na statku spełniał się sen pasażerów, spośród których prawie połowę stanowiły kobiety i dzieci, na które czekali ich mężowie i ojcowie przebywający już w Hawanie - pisali autorzy książki 'Rejs wyklętych' Gordon Thomas i Max Morgan-Witts. - Na pokłady wyległy tłumy ludzi usiłujących zidentyfikować obiekty na lądzie, porównując je w pamięci ze znanymi pocztówkami". Niestety, prezydent Kuby Federico Laredo Brú podtrzymał swoje stanowisko i nie zgodził się na przyjęcie uchodźców. Na nic zdała się presja ze strony zachodniej prasy, której reporterzy przybyli tłumnie do Hawany i opisywali obrazowo "Odyseję 'St. Louis'".
Jeden z pasażerów, cierpiący na schizofrenię paranoidalną Max Löwe, podciął sobie żyły i wyskoczył za burtę. Co ciekawe, został uratowany przez jednego z niemieckich marynarzy, który rzucił się za nim w fale, narażając własne życie. Sytuacja na pokładzie stawała się coraz bardziej napięta. Pasażerowie zaczęli mówić, że znaleźli się na "pływającym okręcie koncentracyjnym". Na domiar złego panował straszliwy upał, temperatura dochodziła do 40 st. C. Kubański prezydent zdania nie zmienił. Jak jednak wynika z ustaleń historyków, poważnie się wahał. Obawiał się bowiem, co powiedzą Amerykanie. Gdyby ambasador USA w Hawanie w stanowczy sposób wstawił się za żydowskimi uchodźcami, Brú najprawdopodobniej by ustąpił. Amerykański ambasador ograniczył się jednak tylko do "łagodnych sugestii".
Ostatecznie na kubańską ziemię udało się zejść jedynie 22 pasażerom, co zawdzięczali osobistej protekcji wpływowych Amerykanów. I zapewne olbrzymim łapówkom. Reszta jednak nie miała takich możliwości. W piątek 2 czerwca, ku rozpaczy zgromadzonych na pokładach Żydów, "St. Louis" podniósł kotwicę i opuścił wody terytorialne Kuby. Stało się tak na wyraźny rozkaz prezydenta Brú. Obojętność Roosevelta
W tym momencie na pierwszy plan wysunął się kpt. Gustav Schröder. Był to człowiek przyzwoity, który czuł się odpowiedzialny za swoich pasażerów. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli odwiezie ich z powrotem do III Rzeszy, to ich los będzie tragiczny. Dlatego postanowił ratować ich za wszelką cenę. Po opuszczeniu Kuby zamiast do Europy skierował się w stronę pobliskich Stanów Zjednoczonych. Miał nadzieję, że to liberalne i demokratyczne państwo - w przeciwieństwie do kubańskiej dyktatury - zlituje się nad tysiącem nieszczęsnych Żydów i wpuści ich na swoje terytorium.Niestety, czekało go rozczarowanie. U wybrzeży Florydy statek został zatrzymany przez amerykańską straż graniczną. Szare okręty z białymi numerami wymalowanymi na burtach otoczyły statek z wyciem syren. Nad "St. Louis" przeleciały wojskowe samoloty. Kapitanowi Schröderowi nakazano natychmiast zawrócić. Żydowscy historycy Ted Falcon i David Blatner napisali, że Amerykanie oddali nawet ostrzegawczą salwę w powietrze. Co ciekawe, Żydzi początkowo przywitali amerykańskie jednostki owacjami. Machali do marynarzy. Uznali bowiem, że przybyli im na pomoc i chcą eskortować niemiecki liniowiec, aby bezpiecznie zawinął do jednego z amerykańskich portów.
Rozczarowanie nastąpiło szybko i było olbrzymie. "'St. Louis' nie otrzyma zgody na cumowanie tutaj - ogłosił Walter Thomas, inspektor Wydziału ds. Imigracji w Miami - ani w żadnym innym porcie Stanów Zjednoczonych". Na nic zdały się naciski ze strony Żydów, listy i depesze od znanych Amerykanów. Tym razem nieugięty okazał się prezydent Franklin Delano Roosevelt. Mimo że żydowscy uchodźcy napisali do niego wstrząsającą prośbę o łaskę (pisali też do jego małżonki), Roosevelt uznał ich za "element niepożądany". Prezydent nigdy nie odpowiedział na list, uchodźcy otrzymali tylko suchy komunikat z Departamentu Stanu.
Mimo dramatycznej sytuacji, w jakiej znaleźli się pasażerowie "St. Louis", Waszyngton nie zamierzał odstąpić od surowych przepisów ani na jotę. Nota Departamentu Stanu była o tyle cyniczna, że po wpisaniu się na listę oczekujących na wizę, Żydzi musieliby na rozpatrzenie ich wniosków czekać kilka lat. Kluczowa okazała się obawa, że Żydzi staną się obciążeniem dla budżetu Ameryki. Byli to ludzie niemówiący po angielsku, wśród nich znajdowało się wielu starców i sporo dzieci. A więc osób, które nie mogły podjąć pracy i same się utrzymać.
Co ciekawe, Żydów w pełni sił również uznano za zagrożenie. Stwierdzono, że zabraliby Amerykanom miejsca pracy. W Stanach Zjednoczonych po wielkim kryzysie lat 30. panowało wysokie bezrobocie, bez pracy było około 30 mln ludzi. Winę za tę sytuację zrzucano na imigrantów, którzy godzili się pracować za niskie stawki. Według sondażu przeprowadzonego przez "Fortune Magazine" 83 proc. Amerykanów sprzeciwiało się liberalizacji polityki imigracyjnej. A przecież Roosevelt - jak zwykle - myślami był już przy przyszłych wyborach...Według żydowskich historyków na decyzję o niewpuszczeniu "St. Louis" do Ameryki wpłynął jeszcze jeden czynnik - antysemityzm. Przybysze z Niemiec nie pasowali do ówczesnego amerykańskiego ideału: białego anglosaksońskiego protestanta. Sprawa ta do dziś wzbudza w Ameryce olbrzymie kontrowersje.
Zagłada
Ostatnią próbę ratowania Żydów podjęto w Kanadzie. Grupa profesorów uniwersyteckich i duchownych zwróciła się o przyjęcie uchodźców do tamtejszego rządu. Odpowiedź była jednak taka sama jak na Kubie i w Ameryce - "nie". W tej sytuacji kpt. Schröder z ciężkim sercem zawrócił w stronę Niemiec. Dłuższe przebywanie u wybrzeży Ameryki groziło kryzysem humanitarnym - kończyły się zapasy jedzenia i słodkiej wody.”..(źródło)(link is external)
Konrad Kaczmarek „W grudniu 1939 roku Karski napisał pierwszy raport dotyczący sytuacji ludności żydowskiej pod okupacją niemiecką i sowiecką. „..”Holocaust
Karski pełnił w podziemiu rolę kuriera i emisariusza politycznego. Na polecenie delegata rządu polskiego w lecie 1942 roku spotkał się z przywódcami żydowskiego podziemia – Menachemem Kirszenbaumem i Leonem Feinerem zrzeszonymi w Bundzie (żydowska, lewicowa, antysyjonistyczna partia, powstała w 1897 roku), którzy reprezentowali dwa główne ugrupowania: syjonistów i socjalistów. Obaj liderzy polityczni przedstawili emisariuszowi wstrząsające fakty dotyczące eksterminacji narodu żydowskiego przez niemieckiego okupanta. Mówili o bezradności swoich współbraci i sióstr wobec machiny zagłady. Powiedzieli, że nawet polskie i żydowskie podziemie nie zdoła ocalić wszystkich Żydów. Jedynie przywódcy tacy jak Churchill i Roosevelt są w stanie zmienić ich sytuację. Jednak najpierw muszą się od niej dowiedzieć od naocznego świadka. Ponadto podsuwali naszemu bohaterowi pomysły jak Alianci mogliby zmusić Hitlera do przerwania zbrodniczej polityki względem Żydów. Przedstawili też wytyczne dla polityków żydowskich na emigracji.”..”Na prośbę przywódców żydowskiego podziemia Karski dwukrotnie, potajemnie, odwiedził getto warszawskie. Ponieważ miał pamięć fotograficzną i umysł analityczny, z łatwością zapamiętywał to co zobaczył. Podczas obu wizyt widział obrazy śmierci i cierpienia. Nie mógł nikomu pomóc. Musiał iść za przewodnikiem. W czasie jednego z wejść do getta był świadkiem wstrząsającej sceny. Razem z przewodnikiem ukryli się. Na ulicy bowiem pojawiło się dwóch chłopców w mundurach Hitlerjugend. Rozmawiali i śmiali się. Nagle jeden z nich wyciągnął pistolet, wymierzył i wystrzelił w stronę okna. Rozległ się trzask tłuczonego szkła, a zaraz potem krzyk trafionej osoby. Kolega pogratulował rówieśnikowi udanego strzału, po czym wyszli z getta. Karski był wstrząśnięty. Bundowiec i syjonista namówili emisariusza, aby na własne oczy zobaczył jak wygląda eksterminacja Żydów. W mundurze strażnika ukraińskiej policji pomocniczej SS wraz z innym funkcjonariuszem tej formacji bez przeszkód wszedł na teren obozu przejściowego w Izbicy Lubelskiej. Był świadkiem makabrycznych scen podczas załadunku jednego z kolejnych transportów do obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. „...”Raport o Zagładzie. Podróż do Londynu i Waszyngtonu
Niedługo po wizytach w getcie warszawskim i obozie przejściowym w Izbicy, Karski wraz z bratem Marianem Kozielewskim (przedwojenny oficer polskiej policji, pierwszy komendant granatowej policji w Warszawie, w czasie okupacji komendant Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa w ramach Polskiego Państwa Podziemnego) spisał raport dotyczący eksterminacji Żydów przez Niemców na okupowanych na ziemiach polskich. Karski odbył długą i ryzykowną podróż przez Berlin, Francję, Hiszpanię i Gibraltar do Londynu. W listopadzie 1942 roku jego raport trafił na biurko Rządu RP na Uchodźstwie. Stał się podstawą do informowania opinii publicznej na Zachodzie przez władze polskie o Holocauście. W oparciu o raport Karskiego Minister Spraw Zagranicznych RP hrabia Edward Raczyński sporządził notę pt. „The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland” (pol. „Masowa eksterminacja Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce”). W Londynie Jan Karski spotkał się z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthonym Edenem. Zdał mu raport z sytuacji Żydów w okupowanej Polsce. Podobnie jak innym czołowym brytyjskim politykom oraz ambasadorowi USA w Wielkiej Brytanii. Z raportem Karskiego zapoznała się też komisja ds. badania zbrodni wojennych kierowana przez sir Cecila Hursta. Karski przedstawił im też sytuację w okupowanej przez Niemców Polsce oraz strukturę i działania polskiego ruchu oporu.
2 grudnia 1942 Karski spotkał się z przywódcą Bundu na emigracji i zarazem członkiem Rady Narodowej RP – Szmulem Zygielbojmem.Przedstawił mu sytuację, jaka panowała w getcie jak i żądania przywódców żydowskiego podziemia, aby przedstawiciele Żydów na emigracji zaczęli demonstracyjną głodówkę, która miałaby skłonić przywódców zachodnich do udzielenia pomocy ginącym Żydom. Szmul gwałtownie zaprotestował. Jego zdaniem taka forma nacisku nie odniosłaby oczekiwanego skutku. O potwornościach dotykających jego rodaków wiedział od innego bundowca – Leona Feinera. Od polskiego emisariusza chciał jedynie dowiedzieć się jakie są oczekiwania przywódców żydowskiego podziemia. Na pożegnanie powiedział do Karskiego: „Zrobię co w mojej mocy. Zrobię o co mnie proszą. Jeśli tylko będę mógł…” Bezskutecznie próbował nakłonić najwyższe władze aliantów zachodnich do interwencji. Planował też podjęcie publicznej głodówki. Ostatecznie z niej zrezygnował. Nocą z 12 na 13 maja 1943 roku, gdy wiadomo było już, że powstanie w getcie warszawskim zmierzało do nieuchronnej klęski, Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo. Otruł się gazem. W liście pożegnalnym z 12 maja do Prezydenta RP Edwarda Raczkiewicza i premiera gen. Władysława Sikorskiego pisał:
„Nie mogę dłużej żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. Nie było mi sądzone zginąć tak jak oni i razem z nimi. Ale należę do nich i ich masowych mogił. Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciwko bierności, z jaką świat przygląda się i dopuszcza do zagłady ludu żydowskiego. Wiem, jak mało znaczy życie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem dokonać tego za życia, może śmiercią swą przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać, by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów polskich, jaka jeszcze żyje”.
Jednak tragiczna i dość wymowna śmierć Szmula Zygielbojma odbiła się echem jedynie w alianckiej prasie. Za to była wstrząsem dla polskiego kuriera. Karski do końca życia obwiniał siebie o przyczynienie się do śmierci Szmula Zygielbojma. „..”W maju 1943 roku Karski został wezwany do biura generała Władysława Sikorskiego – premiera Rządu RP na Uchodźstwie i Wodza Naczelnego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Polecił Karskiemu udać się do USA. Tam miał przedstawić swój raport o zagładzie Żydów. Wtedy Karski widział generała po raz ostatni. Gen. Władysław Sikorski zginął 5 lipca 1943 roku w katastrofie lotniczej w Gibraltarze, do dziś nie wyjaśnionej.
W USA, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, Jan Karski uczestniczył w rozmaitych spotkaniach, konferencjach, zebraniach, rozmowach i spotkaniach publicznych. Karskiego gościli m.in. sekretarz obrony Henry Stimson; podsekretarz stanu Adolf Berle; prokurator Francis Biddle; sędzia Sądu Najwyższego USA Felix Frankfurter (notabene Żyd z pochodzenia); arcybiskupi: Spellman, Strich i Mooney; rabini: Wise, Morris Waldman, Nahum Goldmann; a także przedstawiciele mediów i Hollywood oraz pisarze i artyści. Karski w 18 minut streszczał im swój raport o Holocauście. Większość słuchaczy albo nie dowierzała jego informacjom albo je ignorowała. Karski zyskał posłuch jedynie wśród amerykańskich rabinów.
28 lipca 1943 roku, wraz z Ambasadorem RP Janem Ciechanowskim, Karski został zaproszony do Białego Domu przez samego prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta. Opowiedział o dokonującym się na ziemiach polskich Holocauście oraz przedstawił sugestie przywódców żydowskiego podziemia, które miałyby ukrócić zagładę, a także strukturę i działalność polskiego ruchu oporu oraz o terrorze niemieckim wobec Polaków. Proponował wystosowanie ultimatum przez wielkie mocarstwa wobec III Rzeszy: jeżeli Niemcy nie zaprzestaną mordować Żydów, wówczas ich miasta zostaną zbombardowane. Po każdym nalocie miały być zrzucane ulotki informujące Niemców o Holocauście. Kolejnym rozwiązaniem byłoby bombardowanie linii kolejowych prowadzących do obozów zagłady. Inną opcją było dostarczanie broni, paszportów i pieniędzy partyzantom oraz Żydom uciekającym przed zagładą. W pewnym momencie Roosevelt przerwał raport polskiego emisariusza na temat Żydów, mówiąc: „…Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?” Prezydent USA ewidentnie zignorował wieści o Holocauście. Rabini amerykańscy zorganizowali marsz mający wywrzeć presję na Roosevelta, aby pomógł Żydom. Dotarli aż do Białego Domu. Jednak prezydent USA nie przejął się tą masową demonstracją. Wyszedł ze swojej rezydencji tylnymi drzwiami, aby zaszczycić swoją osobą jakąś uroczystość wojskową.
Państwa zachodnie, takie jak Wielka Brytania i USA, choć wiedziały o Holocauście, nie zrobiły absolutnie nic, aby pomóc ginącym Żydom.Śmierć wyznawców religii mojżeszowej była im obojętna. Podobnie zresztą jak zbrodnia katyńska. Przywódcy Zjednoczonego Królestwa i USA kierowali się cynizmem i wyrachowaniem w imię swoich partykularnych interesów. Nie uwierzyli polskiemu emisariuszowi. Ograniczyli się jedynie do potępienia zbrodni niemieckich. Jan Karski aż do śmierci uważał, że jego życiową porażką był fakt, iż przywódcy zachodni nie uwierzyli mu, a on sam nie zdołał nikogo uratować oraz przekonać Zachodu do udzielenia pomocy narodowi żydowskiemu i Polsce. Jednak nie do końca tak było. Jego zwycięstwo nie polegało na przekonywaniu do działania, lecz na tym, że zachował człowieczeństwo i miał odwagę mówić prawdę. Polski emisariusz nie był jedynym, który przekazał Zachodowi informacje o Holocauście. Alianci wiedzieli o masowej eksterminacji Żydów m.in. dzięki relacjom żydowskich uciekinierów oraz raportom rotmistrza Witolda Pileckiego. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych i zagłady żołnierze brytyjscy i amerykańscy byli zszokowani tym co zastali.”..(źródło )(link is external)
Wyzwolenie Auschwitz okazało się nie lada kłopotem dla Agencji Żydowskiej w Palestynie. Ocalone ofiary III Rzeszy psuły budowany z mozołem wizerunek niezłomnych pionierów syjonizmu, ujarzmiającego arabską pustynię.
W 1949 r. izraelskie gazety pełne były reklam Siedmiorga Karłów z Auschwitz. Rodzinna trupa taneczno-muzyczna z Rumunii była fenomenem, bo niemal nietknięta przetrwała Holocaust. Ovitzowie pochodzili spod Maramuresz, przeżyli Auschwitz, a po wojnie trafili do Izraela. Tu stali się gwiazdami wodewilu, ale nazwa ich trupy była jedynym nawiązaniem do dramatycznych przeżyć z czasów, gdy byli ulubionym obiektem eksperymentów doktora Josefa Mengele. Ich wojenne historie w Izraelu nikogo wtedy nie interesowały. Kraj, którego powstanie miało być zadośćuczynieniem za eksterminację Żydów w Europie, potrzebował opowieści o walecznych bohaterach, a nie o Zagładzie.
"MYDŁO" JEDZIE DO IZRAELA
- Wystarczy 5 tys. Żydów z Europy, żeby zrobić z Izraela dom wariatów – pisał w raporcie jeden z przedstawicieli Agencji Żydowskiej, szukający w zrujnowanej wojną Europie kandydatów do osiedlenia się w Izraelu. Ocaleni z Holocaustu nie byli idealnymi kandydatami. Według rozpowszechnionej wśród syjonistów wykładni europejscy Żydzi zginęli właśnie dlatego, że odrzucali syjonizm i budowę państwa Izrael. Nie skorzystali z okazji ucieczki, gdy była ona możliwa. Tym, którzy ocaleli, oczywiście pomagano, ale jednocześnie, według tego, co pisze Tom Segev w książce "Siódmy milion", mówiono na nich "mydło", nawiązując do popularnego mitu o masowym wytwarzaniu przez III Rzeszę mydła z ludzkiego tłuszczu. To określenie pokazywało poziom pogardy, okazywanej im za słabość i brak woli walki, jaką mieli rzekomo okazać w obliczu Zagłady. Efekty ich traumatycznych przeżyć wojennych także budziły wątpliwości.
– To ludzkie ruiny, wielka społeczność żebraków, zdegenerowana, zapóźniona i osłabiona nie tylko fizycznie i psychicznie, ale i moralnie – pisali żołnierze Brygady Żydowskiej, działającej po wojnie w Europie pod brytyjskim dowództwem. Syjoniści z Palestyny nie mieli wielkiego zrozumienia dla Holocaustu, bo tak naprawdę niewiele o nim wiedzieli. W czasie wojny tamtejsza prasa o Zagładzie pisała niewiele, obawiając się wystąpień przeciwko rządzącym wtedy Palestyną Anglikom, którzy nawet po wybuchu wojny z Hitlerem zawracali statki z uchodźcami z Europy. W efekcie istniejący do dziś dziennik "Haarec" relację naocznego świadka o masakrze Żydów w Charkowie uznał za mniej ważną od artykułu o zwycięstwie żydowskiej drużyny piłkarskiej w towarzyskim meczu w Damaszku. Kierująca osadnictwem żydowskim w Palestynie Agencja Żydowska też traktowała ten temat po macoszemu. Szef Agencji David Ben Gurion w ogóle nie pojawił się na prezentacji raportu o sytuacji Żydów w Europie. Reszta obecnych szefów Agencji po zapoznaniu się z dowodami na istnienie komór gazowych i pieców krematoryjnych w Auschwitz powołała komitet do opracowania oświadczenia w tej sprawie. Potem wszyscy przeszli do kolejnego punktu obrad. Omawiano związkowy spór o warunki pracy w fabryce konserw Assis w Tel Awiwie.
– To klęska. Nie twierdzę, że nic nie zrobili, ale niewystarczająco o tej sprawie myśleli. Ratowanie Żydów nie było ich priorytetem. Dla nich najważniejsze było powstanie państwa – tak reakcję jiszuwu na eksterminację Żydów w Europie skomentował izraelski historyk Saul Friedlander. Ben Gurion przyznał to jeszcze w latach 30., uznając zwycięstwo NSDAP w Niemczech za impuls, który zachęci wreszcie europejskich Żydów do poparcia ruchu syjonistycznego i emigracji do Palestyny.
MATERIAŁ LUDZKI JEST CORAZ GORSZY
– Na ulicach leży więcej pieniędzy, niż kiedykolwiek mogliśmy marzyć. Oto szansa, by budować i rozwijać się, jakiej nigdy wcześniej nie mieliśmy i nigdy mieć nie będziemy – pisał z Berlina Mosze Bejlinson, wysłannik jiszuwu negocjujący z III Rzeszą porozumienie o przeniesieniu tysięcy niemieckich Żydów do Palestyny. Znane pod nazwą Haawara porozumienie zawarte w 1933 r. obowiązywało aż do połowy drugiej wojny światowej, dając zmagającej się z brakiem pieniędzy i ochotników Agencji Żydowskiej w Palestynie niezbędny zastrzyk gotówki i osadników. Agencja prowadziła staranną selekcję kandydatów. Stawiano na samotnych mężczyzn i kobiety w wieku produkcyjnym, bo to oni byli idealnym materiałem do stworzenia nowego izraelskiego narodu. Nie było to jednak takie proste, bo większość chętnych do wyjazdu stanowili obciążeni rodzinami przedstawiciele niemieckiej klasy średniej. Mało przydatni w kraju planowanym jako gigantyczna rolnicza kooperatywa.
– Materiał ludzki przybywający z Niemiec jest coraz gorszy – narzekali przedstawiciele Agencji Żydowskiej po roku rządów Hitlera. Wprowadzono staranną selekcję kandydatów. Doszło do tego, że Agencja miała wątpliwości, czy przyjmować do Palestyny 120 więźniów obozu w Dachau, których zwolnienie w 1937 r. wynegocjowali Żydzi amerykańscy, bo większość z nich nie była związana z ruchem syjonistycznym. – Ziemia Izraela istnieje dziś jedynie dla wybranej klasy, to młodzi ludzie w kolorze czerwonym, socjalistyczni robotnicy – narzekał w 1939 r. lider prawicowych syjonistów, Zeew Żabotyński, oskarżając kontrolującą Agencję lewicę o utrudnianie imigracji Żydom o innych niż lewicowe poglądach. – Moglibyśmy uratować setki tysięcy ludzi więcej – stwierdził po wojnie Jochanan Bader, bliski współpracownik Menachema Begina, szefa działającej w Polsce prawicowej organizacji Betar.
IZRAEL NAS NIE SZUKAŁ
Antek Cukierman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim, po zakończeniu wojny czekał całe osiem miesięcy na pojawienie się w Polsce przedstawicieli Agencji Żydowskiej z Palestyny. – Izrael nas nie szukał, czuliśmy się porzuceni – skarżył się potem.
W Europie Środkowej trwała wówczas bricha, czyli ucieczka ocalałych Żydów na Zachód. Podobnie jak przed dojściem Hitlera do władzy większość z nich nie wybierała się do Palestyny. Celem brichy były głównie Stany Zjednoczone z przystankiem w wolnej od komunistów Europie. Agencja Żydowska w Palestynie dosyć późno zorientowała się, że szukając pionierów idealnych, może stracić szansę na jakichkolwiek osadników, a przez to i sposobność do przekonania świata, że bezpieczeństwo ocalonych z Zagłady zależy od powstania państwa Izrael. Sposobnością do propagandowej ofensywy stała się epopeja statku "Exodus", wiozącego nielegalnych imigrantów żydowskich z Europy do Palestyny. Spacyfikowany na Morzu Śródziemnym przez Brytyjczyków, odesłany na Cypr, a stamtąd do Francji "Exodus” stał się symbolem powojennej tragedii europejskich Żydów. Po trzech tygodniach prasa w Europie pisała o pływającym Auschwitz, a David Ben Gurion tak sterował całą sprawą, żeby zmusić Brytyjczyków do odesłania nieszczęśników tam, skąd uciekli, czyli do obozu przejściowego w Niemczech. Dwumiesięczna tułaczka skończyła się traumą kilkuset byłych więźniów obozów zagłady, ale z propagandowego punktu widzenia była zwycięstwem syjonistów. Opinia publiczna całego świata była przekonana, że naród żydowski potrzebuje własnego państwa. Tyle że ludzie, których wojenne przejścia umożliwiły tę zmianę, wcale nie byli w Izraelu mile widziani.
DWIE LEKCJE Z HOLOCAUSTU
– Mamy w Izraelu dwie rasy: rasę bogów, przybyłych przed wojną lub tam urodzonych, i tych gorszych, brzydkich, godnych pogardy Żydów, którzy przybyli po wojnie – twierdziła urodzona w Warszawie pisarka izraelska Judith Hendel. Przedstawiciele tej gorszej rasy byli uważani za zamkniętych w sobie melancholików, którzy słabo znają hebrajski. Oficerowie polityczni izraelskiej armii, w której co trzeci żołnierz był ocalałym z Zagłady Europejczykiem, twierdzili wręcz, że trzeba ich uczyć ludzkiej moralności.
Ich przeszłością nikt się głębiej nie interesował, chyba że chodziło o sprzedanie biletów na kolejny występ Siedmiorga Karłów z Auschwitz. Opowieści ludzi takich jak Joel Brand, działacz Agencji Żydowskiej z Budapesztu, który zaangażowany był w próbę ratowania setek tysięcy węgierskich Żydów, nie przebijały się do opinii publicznej. Brand był emisariuszem wiozącym do Palestyny propozycję Adolfa Eichmanna, gotowego negocjować wywiezienie do Auschwitz Żydów z Węgier. Zignorowany przez Agencję Żydowską i aresztowany w Aleppo przez Brytyjczyków Brand nic nie wskórał. Zadręczał się potem wyrzutami sumienia, w końcu napisał książkę, której wydanie w Izraelu próbowało zablokować kierownictwo rządzącej Partii Pracy. David Ben Gurion domagał się wtedy międzynarodowej pomocy w zamian za przyjęcie ocalałych z Zagłady. Publikowanie książek o tym, że nie zrobiono wszystkiego, by ich ratować w czasie wojny, nie było nikomu na rękę. Brand, podobnie jak inni ocaleni, długo czekał na swój czas. O tym, co stało się z Żydami w Europie, zaczęto mówić w izraelskich szkołach dopiero osiem lat po wojnie. Program przewidywał na Holocaust dwie lekcje w semestrze. Na poszerzenie programu nauczania trzeba było czekać kolejne dziesięć lat, a kto wie, czy nie trwałoby to dłużej, gdyby nie proces przywiezionego z Argentyny do Izraela Adolfa Eichmanna. Wielki medialny show, jaki urządzono przy tej okazji, przypomniał światu o Zagładzie.
CZTERY MARKI ZA DZIEŃ W AUSCHWITZ
– Gaz przeciwko Żydom! – ten okrzyk Jochanana Badera, deputowanego partii Cherut, przebił się przez odgłosy zamieszek dobiegających z ulic przylegających do budynku Knesetu. Demonstranci, zagrzewani do boju przez lidera Cherutu, Menachema Begina, rzucali kamieniami, policja odpowiadała gazem łzwiącym. Wiatr szybko przeniósł chmury gazu w kierunku parlamentu. Był 7 stycznia 1952 r. – deputowani dyskutowali nad umową o reparacjach wojennych, które miał wypłacić Izraelowi Konrad Adenauer. Pomysł reparacji nie był nowy. Po raz pierwszy pojawił się w 1940 r., gdy większość europejskich Żydów jeszcze żyła. Pierwsze firmy prawnicze oferujące pisanie pozwów o odszkodowania od Niemiec pojawiły się w Tel Awiwie tuż po konferencji w Wansee, na której zatwierdzono plan ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.
Menachem Begin, wykształcony w Warszawie prawnik, lider Betaru, żołnierz armii Andersa i weteran antybrytyjskiej partyzantki żydowskiej w Palestynie, doskonale o tym wiedział. Dla niego porozumienie o roszczeniach było upokarzającym błędem, przekreślającym syjonistyczne ideały. – Z marzenia Żydów o własnym domu Izrael zmieniał się w państwo żyjące z przyjmowania uchodźców – mówił Begin. Jednak rządzący wówczas w Izraelu David Ben Gurion widział w umowie z Adenaurem szansę na wyrwanie młodego państwa z gospodarczej zapaści, tak samo jak w latach 30. potraktował porozumienie Haawara, podpisane z III Rzeszą. Wynegocjowane w zgiełku zamieszek szczegóły umowy z Niemcami najlepiej pokazują stosunek ówczesnych władz Izraela do Zagłady. Ustalono np., że za każdy dzień pobytu w Auschwitz będzie można dostać pięć marek. Niemieckie urzędy sprawdzały wszystko skrupulatnie i odpowiadały z iście pruską precyzją. W archiwach izraelskich zachowała się m.in. taka korespondencja: "Zarejestrowaliśmy pana zeznanie, że po przybyciu do obozu powiedział pan, że jest starszy, żeby uniknąć eksterminacji jako dziecko. Ale pański życiorys faktycznie wskazuje, że był pan 18 miesięcy starszy – nie rozumiemy więc, dlaczego podał pan fałszywą datę podczas rejestracji w obozie". Upokorzenie tysięcy ofiar III Rzeszy było ceną, jaką lewica Ben Guriona gotowa była zapłacić za współpracę z powojennymi Niemcami. W ostatecznym rozrachunku zwyciężył jednak Menachem Begin i jego podejście do Zagłady.
IZRAEL NA WIECZNEJ WOJNIE Z HITLEREM
W 1980 r. armia izraelska znów toczyła wojnę z "nowym Hitlerem", próbując zapobiec "nowemu Holocaustowi”. Hitler rezydował w Bejrucie i na całym świecie znany był jako Jaser Arafat. – Czułem się, jakbym wysyłał wojska do Berlina, żeby zniszczyły Hitlera w jego bunkrze – wspominał po latach Menachem Begin moment, w którym jako premier Izraela wysłał armię na podbój Libanu. W latach 70. rosnący w siłę Begin uczynił z Zagłady temat polityczny. Był pierwszym, który uznał Holocaust za centralne wydarzenie w dziejach Izraela. Begin odwoływał się do Zagłady, podpisując pokój z Egiptem, uzasadniając atak lotniczy na irackie instalacje nuklearne i inwazję na Liban.
Gdy po masakrze Palestyńczyków w libańskich obozach Sabra i Szatila Izrael znalazł się na cenzurowanym, Begin grzmiał, że po Auschwitz nikt nie ma prawa uczyć Żydów moralności. Była to niebezpieczna retoryka. Po wybuchu pierwszej palestyńskiej intifady armia zawiesiła obowiązkowe dla żołnierzy wizyty w Jad Waszem, bo okazało się, że okropności Zagłady inspirują żołnierzy do brutalnych zachowań wobec Palestyńczyków. W prasie pojawiły się szokujące doniesienia o jednostkach nazywanych plutonami Auschwitz czy plutonami Demianiuków, które bezwzględnie obchodziły się z arabskimi cywilami. Chyba niezupełnie tak wyobrażał sobie rolę Jad Waszem jego pomysłodawca, Mordechaj Szenhabi. "Można by za pewną sumę sadzić drzewka dla upamiętnienia bliskich" – pisał Szenhabi w 1942 r., gdy eksterminacja dopiero się zaczynała. Do 1953 r. posadzono jednak tylko pół miliona drzewek, a sponsorzy skarżyli się, że naród żydowski nie chce pamiętać. Szenhabiemu udało się za to coś innego – stworzony przez niego Jad Waszem stał się centralnym miejscem upamiętnienia Zagłady. Izraelski MSZ zadał sobie nawet trud storpedowania inicjatywy Żydów z diaspory, którzy chcieli stworzyć konkurencyjny ośrodek w Paryżu.
Kulminacyjnym punktem zmiany nastawienia Izraela do ofiar Zagłady był pomysł pośmiertnego nadania im wszystkim izraelskiego obywatelstwa. Pojawiły się jednak wątpliwości, kogo z zamordowanych uważać za potencjalnych obywateli? Przecież wielu z nich zginęło właśnie dlatego, że nie interesowali się syjonizmem i wyjazdem do Palestyny, kiedy to jeszcze było możliwe. Ostatecznie przeważył problem prawny – nie można było nadać obywatelstwa komuś, kto był martwy w chwili powstania państwa, które jednocześnie nie istniało, gdy kandydaci do obywatelstwa byli jeszcze przy życiu. Stanęło więc na obywatelstwie honorowym. Stosowny certyfikat można za 12 dolarów kupić w Jad Waszem. W ten sposób ofiary Auschwitz doczekały się uznania w kraju, który przeszedł długą drogę od braku zainteresowania poprzez wstyd i pogardę aż do sankcjonowanego przez państwo kultu Zagłady. Nic dziwnego, że mało kto pamięta dziś, co powiedział David Ben Gurion, zapytany, czy zadał sobie trud, by zrozumieć Holocaust. Odpowiedź ojca założyciela Izraela nie spodobałaby się współczesnym: – A co tu rozumieć? Umarli i tyle.
CYTATY W TEKŚCIE POCHODZĄ Z KSIĄŻKI TOMA SEGEVA "SIÓDMY MILION” PWN 2012
Izraelski Gross
Tom Segev, izraelski historyk, który jako pierwszy opisał kontrowersje związane z początkami państwa Izrael i instrumentalnym – jego zdaniem – traktowaniem Holocaustu przez polityków tego kraju, wywołał w Izraelu liczne dyskusje i spory. Częściowo można je porównać do tych, które w Polsce wybuchają po publikacjach Jana Tomasza Grossa. Z czasem, gdy emocje opadły, zaczęto jednak doceniać jego publikacje oraz debaty, które wywołują. Książkę Segeva "Siódmy milion”, która dwa lata temu ukazała się na rynku polskim, życzliwie przyjęły też polskie środowiska żydowskie. „Jego oceny nie są z pewnością przyjemne i mogą burzyć pewne syjonistyczne mity. Z całą pewnością są jednak potrzebne, abyśmy mogli spojrzeć na te sprawy znacznie szerzej niż dotychczas” – ocenił portal społeczności żydowskiej Jewish.org.pl. (źródło )(link is external)
W Hamburgu rodzina Warburgów miała bank, który odegrał znaczącą rolę po zjednoczeniu Niemiec (1871 r.). Max Warburg został włączony do budowy niemieckiej floty, która miała stać się przeciwwagą dla floty brytyjskiej w międzynarodowym handlu. I w jakimś stopniu to się udało, bo Hamburg przed I wojną światową był już drugim po Nowym Jorku portem przeładunkowym. Wynalezienie przez Niemca, Gottlieba Daimlera, silnika benzynowego dodatkowo wzmogło rywalizację między Niemcami a Wielką Brytanią o dostęp do źródeł ropy naftowej. Niemcy myślały o linii kolejowej Berlin – Bagdad, a bank Warburga zaczął zbierać środki na jej budowę.”...”Niemiecką hipeinflację z lat 1922-23 przedstawia jako instrument obalenia słabej Republiki Weimarskiej i budowy na jej gruzach silnego państwa niemieckiego, naturalnego rywala Wielkiej Brytanii. Pierwszym krokiem tego planu było oddanie Reichsbanku, banku centralnego, w ręce prywatne (1922 r), kolejnym - akcja międzynarodowych bankierów na rzecz obniżki kursu marki. Oliwy do ognia dolewały banki niemieckie – Reichsbank, który drukował ogromne ilości pieniędzy oraz banki komercyjne, które udzielały tanich kredytów. W wyniku hiperinflacji majątek Niemiec został zrabowany, klasa średnia stała się klasą biedaków, a międzynarodowi bankierzy zarobili krocie. Stabilizacja nastąpiła w 1924 r., gdy reformą systemu pieniężnego zajął się doświadczony bankier Hjalmar Schacht. Okresowo wstrzymał on udzielanie pożyczek przez Reichsbank i podniósł stopy kredytów krótkoterminowych, które służyły spekulacji. Teraz Niemcy mogły już zaciągać na Wall Street kredyty na odbudowę gospodarki.
W latach 1924-31 otrzymały 18,6 mld marek kredytów i spłaciły 10,5 mld marek odszkodowań wojennych. Lokowaniem niemieckich papierów wartościowych zajmowali się Rockefellerowie, Morganowie i Warburgowie. W 1924 r. rozpoczęła się też realizacja planu Dawesa (późniejszy wiceprezydent USA), polegającego na redukcji niemieckich zobowiązań ze 132 do 37 mld marek. Dzięki amerykańskim pożyczkom niemiecki przemysł odzyskał wigor. Następnie bankierzy oraz amerykańscy politycy zaczęli rozglądać się za rzutkim liderem politycznym. Ich uwagę przykuł Adof Hitler. Wysłali nawet do Berlina jednego z braci Warburgów, bankiera z Wall Street. Nie przewidzieli jednak, że Hitler ma swój plan. „...”Nowy ład Hitlera, jak pisze Hongbing, był bardziej efektywny niż New Deal Rosevelta. W ciągu pięciu lat stan niemieckiej gospodarki szybko się poprawił (produkcja wzrosła 4-krotnie, PKB o 100 proc., a bezrobocie spadło do 1,3 proc.), tymczasem w USA w 1937 r. znów doszło do załamania, a wyjście z depresji nastąpiło dopiero w 1941 r., po przystąpieniu kraju do wojny (więcej )
Po przegranej I wojnie światowej, były przyczyną ogromnej frustracji społecznej. Przerażeni perspektywą powtórki wydarzeń z Rosji niemieccy przemysłowcy dążyli do redukcji długu i rozłożenia go na raty, a także uzyskania amerykańskich kredytów na rozwój niemieckiej gospodarki. „...”Do negocjacji na ten temat w ramach tzw. planu Dawesa i planu Younga zostały zaproszone trzy koncerny, w których największe udziały miały amerykańskie korporacje: AEG (General Electric), Vereinigte Stahlwerke (United Steelworks) oraz IG Farben (IG Chemical). W ciągu kilku lat otrzymały one z amerykańskich banków ponad 135 mln dolarów kredytów, a także uzyskały wiele amerykańskich patentów, umożliwiających rozwój nowoczesnej produkcji zbrojeniowej na niespotykaną dotąd skalę. Wszystkie te cele pokrywały się z programem politycznym Hitlera, na konto Rudolfa Hessa wpływały więc miliony marek od zaprzyjaźnionych firm, przeznaczone na kampanię wyborczą NSDAP. Kiedy naziści doszli do władzy, IG Farben, VS i AEG stały się trzonem grupy przemysłowej, na której oparli oni swój program gospodarczy i zbrojeniowy. „...”W przededniu II wojny światowej trzy koncerny wytwarzały 93 proc. materiałów wybuchowych dla niemieckiej armii. Dzięki amerykańskim technologiom wodorowania węgla oraz produkcji tetraetylu IG Farben stała się również monopolistą w dostarczaniu benzyny syntetycznej oraz paliw lotniczych, niezbędnych do prowadzenia nowoczesnej wojny – Niemcy nie posiadały własnych złóż ropy naftowej. Na dobre warunki do inwestowania mógł też liczyć osobisty przyjaciel Hitlera, amerykański przemysłowiec Henry Ford. Ten zajadły antysemita miał zwyczaj dawać führerowi w charakterze urodzinowych prezentów czeki na 100 tysięcy marek. Na rzecz niemieckiego koncernu zbrojeniowego Thyssena pracował również w czasie II wojny światowej Prescott Bush, ojciec i dziadek dwóch prezydentów USA. „...”Ani Ford, ani żaden z amerykańskich przemysłowców i finansistów nie ponieśli odpowiedzialności za wspieranie nazistów. Jak ustalił Antony C. Sutton, nawet w czasie wielkich nalotów bombowych na ośrodki przemysłowe III Rzeszy fabryki należące do koncernów sponsorujących Hitlera nie zostały zniszczone: po prostu ktoś w alianckich sztabach wykreślał je z listy celów. W ten sam sposób ocalała też fabryka Forda w Kolonii, chociaż samo miasto zostało zrównane z ziemią. „...”Historia lubi się powtarzać
Rządy różnych krajów (nierzadko demokratycznych) oraz wielkie korporacje nie wahają się finansować reżimów i dyktatur, jeżeli mogą na tym skorzystać.”..(więcej )(link is external)
Mikołaj Strikow Amerykanie finansowali Hitlera, nazistów, niemiecki cud gospodarczy i II wojnę światową”..”Kluczowymi strukturami powojennej strategii Zachodu były centralne instytucje finansowe USA i Wielkiej Brytanii – Bank Anglii i System Rezerwy Federalnej – które w połączeniu z finansowo-przemysłowymi organizacjami miały ustanowić pełną kontrolę nad systemem finansowym w Niemczech, aby zarządzać polityką Europy Środkowej. Na realizację tej strategii składały się następujące etapy:
1) Lata 1919-1924 – Przygotowanie gruntu pod potężne amerykańskie inwestycje finansowe w niemiecką gospodarkę
2) Lata 1924-1929 – Ustanowienie kontroli nad systemem finansowym i sfinansowanie ruchu narodowo-socjalistycznego
3) Lata 1929-1933 – Sprowokowanie i rozpętanie głębokiego kryzysu gospodarczego, i zagwarantowanie w ten sposób dojścia do władzy nazistów.
4) Lata 1933-1939 – Współpraca finansowa z rządem nazistowskim i wsparcie dla jego ekspansjonistycznej polityki zagranicznej w celu przygotowania i rozpętania nowej wojny światowej.
Na pierwszym etapie głównym czynnikiem, który pozwolił na przenikanie amerykańskiego kapitału do Europy, były długi wojenne i ściśle z nimi związana kwestia niemieckich reparacji. Po formalnym przystąpieniu do I wojny światowej Stany Zjednoczone udzieliły swoim sojusznikom (głównie Anglii i Francji) pożyczki w wysokości 8,8 miliarda dolarów. Łączna kwota długu należnego Stanom Zjednoczonym z tytułu wojny, łącznie z pożyczkami udzielonymi w latach 1919-1921, wynosiła 11 miliardów dolarów. Aby rozwiązać swoje problemy finansowe, zadłużone kraje wzięły się za Niemcy, zmuszając je do zapłaty astronomicznej kwoty reparacji na ekstremalnie trudnych warunkach. Wynikła z tego ucieczka kapitału niemieckiego za granicę i odmowa płacenia podatków przez firmy spowodowały taki deficyt państwa, że rządowi pozostała jedynie opcja masowej produkcji marek niemieckich, nie mających żadnego pokrycia. W rezultacie niemiecka waluta upadła. Podczas hiperinflacji w 1923 roku inflacja osiągnęła 578512%, a jeden dolar był wart 4,2 biliona niemieckich marek. Niemieccy przemysłowcy zaczęli otwarcie sabotować wszystkie próby zapłaty reparacji, co ostatecznie doprowadziło do słynnego „kryzysu Zagłębia Ruhry” – czyli jego francusko-belgijskiej okupacji w 1923 roku.
Dokładnie na to czekały brytyjskie i amerykańskie elity rządzące. Najpierw pozwoliły Francji ugrzęznąć w przygodach w Ruhrlandzie i wykazały jej niezdolność do rozwiązania problemu, a następnie wzięły sprawy w swoje ręce. Sekretarz Stanu USA Charles Evans Hughes powiedział: „Musimy czekać, aż Europa dojrzeje do przyjęcia amerykańskiej propozycji”.
Na polecenie Montagu’a Normana, szefa Banku Anglii, w trzewiach JP Morgan i spółki opracowano nowy projekt. Punktem centralnym projektu były propozycje przedstawiciela Dresdner Bank, Hjalmara Schachta, sformułowane w marcu 1922 roku na wniosek Johna Fostera Dullesa, przyszłego sekretarza stanu za Eisenhowera i doradcy prawnego prezydenta Woodrowa Wilsona na paryskiej konferencji pokojowej.
Komentarz SOTT: Brothers in Armchairs [link], John Foster Dulles i Allen Dulles (dyrektor CIA w latach 1953-1961).
Dulles przekazał propozycje głównemu powiernikowi JP Morgan & Co., a ten następnie dał zalecenia Schachtowi, Normanowi i – w końcu – weimarskim urzędnikom. W grudniu 1923 roku Schacht został dyrektorem Reichsbanku i odegrał znaczącą rolę w zbliżeniu anglo-amerykańskich i niemieckich kręgów finansowych.
Latem 1924 roku projekt, znany jako „Plan Dawesa” (nazwa pochodzi od nazwiska Charlesa G. Dawesa, amerykańskiego dyrektora jednego z banków Morgana, który przewodniczył komisji ekspertów przygotowujących propozycje), został przyjęty na Konferencji w Londynie. Dawes domagał się zmniejszenia reparacji o połowę oraz wskazywał sposób ich spłaty przez Niemcy. Jednak głównym celem planu było zapewnienie korzystnych warunków dla amerykańskich inwestycji, a to było możliwe jedynie w drodze stabilizacji marki niemieckiej.
Tak więc Niemcy otrzymały kredyty o wartości 200 milionów dolarów, z czego połowę dostarczyły banki Morgana. W ten sposób anglo-amerykańskie banki przejęły kontrolę nie tylko nad płatnościami Niemiec, ale także nad ich budżetem, systemem monetarnym i, w dużym stopniu, ich systemem kredytowym. W sierpniu 1924 roku stara niemiecka marka została stworzona od nowa, sytuacja finansowa w Niemczech ustabilizowała się i, jak napisał G. G. Preparata, Republika Weimarska była przygotowana do „najbardziej porażającej pomocy gospodarczej w historii, po której nadeszły najbardziej gorzkie żniwa w historii świata. […] Do trzonu niemieckich finansów wtargnął niekontrolowany potok amerykańskiej krwi”.
Konsekwencje szybko dały się zauważyć.Po pierwsze, w wyniku tego, że roczne spłaty reparacji miały pokryć całkowite zadłużenie aliantów, powstał tak zwany „absurdalny cykl weimarski”. Złoto, którym Niemcy spłacały reparacje wojenne, było gromadzone i sprzedawane Stanom Zjednoczonym, gdzie znikało. Z USA, zgodnie z planem, złoto szło do Niemiec w formie „pomocy”, która następnie była spłacana Anglii i Francji, które z kolei wysłały je z powrotem do Stanów Zjednoczonych, by spłacić swoje długi wojenne. Wtedy USA obciążały złoto wysoką stopą procentową i wysłały je z powrotem do Niemiec. W ostatecznym rozrachunku, Niemcy żyły z długu i było jasne, że jeśli Wall Street wycofa swoje pożyczki, kraj zostanie dotknięty kompletną zapaścią.
Po drugie, mimo że pożyczki były oficjalnie udzielone Niemcom, żeby zapewnić spłatę odszkodowań, w rzeczywistości miały odbudować potencjał militarno-przemysłowy kraju. Niemcy spłacały pożyczki akcjami spółek niemieckich, dzięki czemu kapitał amerykański aktywnie wniknął do niemieckiej gospodarki. Łączna kwota inwestycji zagranicznych w przemyśle niemieckim w latach 1924-1929 wynosiła prawie 63 miliardów marek w złocie (z czego 30 mld stanowiły kredyty), a spłaconych zostało 10 miliardów marek reparacji. Amerykańscy bankierzy – przede wszystkim JP Morgan – dostarczyli siedemdziesiąt procent przychodów finansowych Niemiec. W efekcie już w 1929 roku niemiecki przemysł plasował się na drugiej pozycji na świecie, aczkolwiek w dużej mierze był w rękach wiodących amerykańskich grup finansowo-przemysłowych.
I tak w momencie, kiedy IG Farben – spółka, która stała się kluczowym elementem niemieckiej machiny wojennej – finansował 45 procent kampanii wyborczej Hitlera w roku 1930, był on kontrolowany przez Standard Oil, koncern naftowy Rockefellera.
JP Morgan, za pośrednictwem General Electric, kontrolował niemieckie radio i przemysł elektrotechniczny zdominowany przez AEG i Siemensa (w 1933 roku General Electric był już właścicielem 30 procent udziałów w AEG). Poprzez firmę telekomunikacyjną ITT kontrolował 40 procent sieci telefonicznej w Niemczech i 30 procent producenta samolotów Focke-Wulf.
Opel został przejęty przez General Motors, należący do rodziny DuPont. Henry Ford miał 100 procent udziałów w Volkswagenie. W 1926 roku, przy udziale banku Rockefellera, Dillon, Read & Co., pojawił się drugi co do wielkości monopol przemysłowy – zakłady metalurgiczne Vereinigte Stahlwerke Thyssena, Flicka, Wolfa, Feglera, etc.
Amerykańska współpraca z niemieckim kompleksem wojskowo-przemysłowym stała się tak intensywna i wszechobecna, że w 1933 roku kapitał amerykański dotarł do kluczowych sektorów niemieckiego przemysłu, a nawet dużych banków, takich jak Deutsche Bank, Dresdner Bank, Donat Bank, itd.
Komentarz SOTT: Niemcy stanowiły niesamowitą okazję inwestycyjną. Dobrze wykształcona, zmotywowana ludność w kluczowej lokalizacji geograficznej, dostępna za grosze. Może niektórych inwestorów nie obchodziły inne sprawy.
Jednocześnie finansowana była też siła polityczna, która miała odegrać kluczową rolę w anglo-amerykańskich planach – NSDAP i sam Adolf Hitler.
Kanclerz Rzeszy Heinrich Brüning napisał w swoich pamiętnikach, że począwszy od 1923 roku Hitler otrzymywał duże sumy pieniędzy z zagranicy – skąd dokładnie, nie wiadomo, ale pieniądze przechodziły przez szwajcarskie i szwedzkie banki. Wiadomo również, że w 1922 roku Hitler spotkał się w Monachium z amerykańskim attaché wojskowym, kapitanem Trumanem Smithem. Smith szczegółowo zrelacjonował to spotkanie swoim przełożonym w Waszyngtonie (w Biurze Wywiadu Wojskowego), wyrażając duże poważanie dla Hitlera.
To dzięki kręgowi znajomych Smitha Hitler wszedł w kontakt z „Putzim” (Ernstem Franzem Sedgwickiem Hanfstaenglem), absolwentem Uniwersytetu Harvarda, który odegrał ważną rolę w kształtowaniu Hitlera na skutecznego polityka, zapewniając mu znaczne wsparcie finansowe i powiązania wśród prominentnych brytyjskich osobistości.
Komentarz SOTT: Ernst Hanfstaengl – cicha acz wpływowa postać z niezwykłymi powiązaniami [link]
Hanfstaengl był synem znanej marszandki i miał podwójne, amerykańsko-niemieckie obywatelstwo. Urodził się w Bawarii i ukończył studia na Uniwersytecie Harvarda w 1909 roku. Ten pół-Niemiec spokojnie spędził całą I wojnę światową w Ameryce. Nie tylko nie był tam (jako Niemiec) aresztowany – nawet po wypowiedzeniu przez Stany Zjednoczone wojny Niemcom – ale zupełnie zostawiono go w spokoju, kiedy obiecał, że „nie będzie się angażował w żadne działania antyamerykańskie”. Czemu? Ponieważ jego adwokatem był sekretarz stanu USA Theodore Roosevelt!
… Ernst miał wśród nazistów przydomek „Putzi”, co oznacza „bobas” (też „milusi”, „fajny”). Pod tą ksywką zapisał się w historii niemieckiego ruchu nazistowskiego. Historycy nic nie pamiętają i malują Hanfstaengla jako żartownisia, zapominając, że jest to najwygodniejsza rola dla działającego zza kulis wpływowego reżysera wydarzeń.
… wciąż nie w pełni doceniane jest prawdziwe znaczenie Putziego dla ukształtowania ruchu nazistowskiego w partię i Hitlera na jej przywódcę.
… Putzi Hanfstaengl był bogaty i mógł pozwolić sobie na pomoc początkującemu politykowi – na sterowanie nim i naprowadzenie na właściwe tory.
… w 1923 roku Hanfstaengl przeprowadził z Hitlerem szereg rozmów na temat geopolityki, oświecając przyszłego Führera i rozszerzając jego horyzonty. I już w 1924 roku „student” pisze własną książkę, słowo w słowo powtarzając tezy swojego przyjaciela. Kto więc jest prawdziwym autorem Mein Kampf? Okazuje się, że jest nim amerykański szpieg.
… Latem 1932 roku przybył złożyć osobistą wizytę pewien niezwykle wpływowy brytyjski polityk, Winston Churchill. … [Hitler] nawet nie przyszedł na spotkanie z Churchillem, mimo usilnych namów ze strony Ernsta Hanfstaengla!
… W lutym 1934 roku [Hanfstaengl] wyjechał bez zgody Führera na spotkanie z… Benito Mussolinim. Misją skromnego sekretarza prasowego było nakłonienie El Duce do normalizacji stosunków.
Misja zakończona:
[Hanfstaengl] opuścił Niemcy w marcu 1937 r. A dokładniej – wymknął się, podobno po wejściu w konflikt z niektórymi ludźmi z kręgu Hitlera, kiedy czuł, że jego życie jest zagrożone.
… W czasie II wojny światowej Hanfstaengl będzie pracować… jako doradca prezydenta Roosevelta!
Więcej informacji o Hanfstaenglu tutaj.
Hitler przygotowywał się do wielkiej polityki, ale póki w Niemczech utrzymywała się koniunktura, jego partia pozostawała na marginesie życia publicznego. Sytuacja zmieniła się dramatycznie z początkiem kryzysu.
Kiedy jesienią 1929 roku amerykańska Rezerwa Federalna zorganizowała krach na giełdzie, rozpoczął się trzeci etap anglo-amerykańskiej strategii.
Decyzja Fed i JP Morgan o zaprzestaniu udzielania kredytów Niemcom pociągnęła za sobą kryzys bankowy i depresję gospodarczą w Europie Środkowej. We wrześniu 1931 roku Anglia porzuciła standard złota, świadomie niszcząc międzynarodowy system płatności i całkowicie odcinając finansowy tlen Republice Weimarskiej.
Jednak partia nazistowska przeżywała cudowny boom: we wrześniu 1930 roku, dzięki dużym darowiznom od Thyssena, IG Farben i Kirdorfa partia zebrała 6,4 mln głosów – zdobywając drugie miejsce w Reichstagu. Wkrótce potem pojawił się obfity zastrzyk funduszy z zagranicy. Hjalmar Schacht stał się kluczowym ogniwem między głównymi niemieckimi przemysłowcami i zagranicznymi finansistami.
4 stycznia 1932 roku, podczas spotkania Adolfa Hitlera, przyszłego kanclerza Niemiec Franza von Papena oraz Montagu’a Normana zawarto tajne porozumienie zapewniające środki finansowe dla partii nazistowskiej. Na spotkaniu był obecny również amerykański polityk Dulles – o czym jego biografowie jednak niechętnie wspominają. 14 stycznia 1933 roku Hitler spotkał się z Kurtem von Schröderem, sympatyzującym z nazistami bankierem von Papenem i Wilhelmem Keplerem, kiedy to został w pełni zatwierdzony program Hitlera. To tutaj została wytyczona ostateczna droga dojścia nazistów do władzy, a 30 stycznia Hitler został kanclerzem.
Rozpoczął się czwarty etap strategii.
Relacje pomiędzy nowym rządem i anglo-amerykańskimi kręgami rządzących stały się niezwykle życzliwe. Kiedy Hitler odmówił dalszego spłacania odszkodowań, co w naturalny sposób podniosło kwestię spłaty długów wojennych, ani Wielka Brytania, ani Francja nie naciskały. Co więcej, po podróży szefa Banku Rzeszy, Hjalmara Schachta, do Stanów Zjednoczonych w maju 1933 roku na spotkanie z prezydentem i najważniejszymi bankierami z Wall Street, Ameryka zapewniła Niemcom nowe kredyty na łączną kwotę 1 miliarda dolarów. W czerwcu, podczas wizyty u Normana w Londynie, Schacht poprosił o dodatkowe 2 miliardy dolarów kredytów, a także o redukcję, a ostatecznie anulowanie spłat starych kredytów. Tym samym naziści uzyskali coś, czego nie udało się uzyskać poprzedniemu rządowi.
Latem 1934 roku Wielka Brytania podpisała z Niemcami umowę transferową (Anglo-German Transfer Agrement, 4 lipca 1934, Londyn), która stała się jednym z fundamentów brytyjskiej polityki wobec III Rzeszy, a pod koniec lat 30. Niemcy były już głównym partnerem handlowym Wielkiej Brytanii. Bank Schrödera stał się głównym agentem Niemiec i Wielkiej Brytanii, a w 1936 roku jego nowojorski oddział połączył się z holdingiem Rockefellera, żeby stworzyć bank inwestycyjny „Schröder, Rockefeller &Co”, przedstawiony przez New York Times jako „gospodarczo-propagandowa oś Berlin-Rzym”. Jako że dla Hitlera – jak sam przyznawał – zagraniczny kredyt miał stanowić podstawę finansową jego planu czteroletniego, cała ta sprawa nie wzbudziła najmniejszych podejrzeń.
W sierpniu 1934 roku amerykański gigant naftowy Standard Oil nabył w Niemczech 300 tysięcy hektarów i zbudował duże rafinerie ropy naftowej, które zaopatrywały nazistów w ropę. W tym samym czasie Stany Zjednoczone po cichu dostarczały do Niemiec najnowocześniejszy sprzęt dla fabryk samolotów, które wkrótce zaczęły produkować niemieckie samoloty. Od amerykańskich firm Pratt and Whitney, Douglas i Bendix Corporation Niemcy otrzymały dużą liczbę patentów, a bombowiec nurkujący „Junkers-87”był zbudowany przy użyciu wyłącznie amerykańskiej technologii. W 1941 roku, kiedy II wojna światowa toczyła się na pełną skalę, amerykańskie inwestycje w gospodarce niemieckiej wynosiły 475 milionów dolarów, sam tylko Standard Oil zainwestował już 120 milionów dolarów, General Motors – 35 mln, ITT – 30 mln, a Ford – 17,5 mln.
Konfidencjonalna zmowa finansowa i gospodarcza pomiędzy anglo-amerykańskimi i nazistowskimi przedsiębiorcami stanowi kontekst, w którym toczona była polityka ustępstw wobec agresora – prowadząc bezpośrednio do II wojny światowej.
Dzisiaj, kiedy globalna elita finansowa rozpoczęła wdrażanie programu „Wielkiej Depresji, część II”, z przejściem do „nowego porządku świata” na horyzoncie, rozpoznanie jej kluczowej roli w organizowaniu w przeszłości zbrodni przeciwko ludzkości staje się koniecznością.”..(źródło )(link is external)
Od Hitlera do Angeli Merkel — „IG Farben było Hitlerem i Hitler był IG Farben”(link is external) Amerykański Senator Homer T. Bone — do Komisji Senatorów do Spraw Wojskowych 4 czerwca 1943 r.
Dla I.G. Farben pracowało wielu niemieckich naukowców, — m.in. chemik i przedsiębiorca Fritz Termeer(link is external) , — czy też posiadacz patentu na cyklon B(link is external) ( Skany z akt w Norymberdze(link is external) ) i oficer operacyjny I.G. Farben — Carl Wurster(link is external) .
Carl Wurster(link is external) , podczas II Wojny Światowej szef firmy chemicznej produkującej gaz Cyklon B(link is external) do Auschwitz, oraz oskarżony w Norymberdze przed Trybunałem ds. Zbrodni Wojennych, — już w 1952(link is external) został szefem firmy BASF.
Funkcję tę pełnił przez wiele lat. — W latach 1960(link is external) –1972(link is external) sprawował urząd wiceprezydenta Towarzystwa Maxa Plancka(link is external) . — Wśród wielu intratnych posad jakie zajmował należy wymienić stanowisko członka zarządu Deutsche Bank(link is external) .
Fritz ter Meer(link is external) , skazany w Norymberdze za ludobójstwo(link is external) i zmuszanie do pracy niewolniczej w związku ze zbrodniami w Auschwitz, — w 1956(link is external) objął na ponad 10 lat, — stanowisko prezesa firmy Bayer(link is external) .[1](link is external)
a Europy w Orwellowską wizję policyjnego miasta, celem utrzymania kartelu u władzy.
Zarówno Merkel jak i Schaeuble kontynuują realizację zadań kartelu chemiczno-farmaceutycznego.
Carl Wurster (1900-1974)
- Członek komitetu wykonawczego IG FARBEN w latach 1938-1945, dyrektor BG Upper Rhine, członek zarządu DEGESCH.
- Zwierzchnik gospodarki zbrojeniowej i członek komisji doradczej Rzeszy w Izbie Gospodarki.
- 1945 – Krzyż Rycerski za Zasługi Wojenne.
- W Norymberdze uznany za “niewinnego” w stosunku do wszystkich zarzutów.
- 1952 – prezes zarządu „nowego” BASF, prezes zarządu Duisburger Kupferhuette oraz Robert Bosch AG, członek zarządu Augusts Viktoria, Buna-Werke Huels GmbH, Süddeutschen Bank, Deutschen Bank, Vereinigten Glanzstoff, BBC, Allianz i Degussa.
- 1965 – przechodzi na emeryturę jako prezes zarządu BASF.
- 1952 – profesor honorowy Uniwersytetu w Heidelbergu, doktor honorowy Uniwersytetu w Tybindze.
- 1953 – Dr. Ing. E.h. TH Munich.
- 1955 – Order Zasługi Federalnej Republiki Niemiec, order zasługi Bayer.
- 1960 – Doktorat honorowy Uniwerystetu w Mannheim, senator honorowy Uniwersytetów w Mainz, Karlsruhe i Tybindze, honorowy obywatel Uniwersytetu w Sztuttgarcie, honorowy obywatel miasta Ludwigshafen,
- 1967 – Nagroda Schillera od miasta Mannheim, prezes fundacji przemysłu chemicznego, zastępca przewodniczącego Niemieckiego Stowarzyszenia Chemików im. Maxa-Plancka.
Ukrywana historia przez 60 lat.
Z powodu nadrzędnej roli IG Farben w finansowaniu powstawania nazistów i przygotowywaniu drugiej wojny światowej, jako podboju światowych rynków, — udokumentowany na tej stronie internetowej proces przeciwko IG Farben jest najważniejszym spośród wszystkich trzynastu procesów, jakie odbyły się w ramach Trybunału do Ścigania Zbrodni Wojennych w Norymberdze.
Amerykańscy oskarżyciele podczas obrad Trybunału do Ścigania Zbrodni Wojennych w Norymberdze wyraźnie dali do zrozumienia,
— że ani powstanie nazistów, ani druga wojna światowa, ani holokaust nie byłyby możliwe bez finansowego i logistycznego wsparcia ze strony IG Farben.
Dzisiaj, — ponad 60 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, — ludzkość nadal stoi przed zagadką:
— jak doszło do tego, że żadna organizacja międzynarodowa, która postanowiła ocalić pamięć o wojnie i holokauście, nie wskazała tych faktów historycznych?
Po dziś dzień organizacje te nie opublikowały ani ważnych sprawozdań z kluczowych procesów norymberskich przeciwko IG Farben, ani dziesiątków tysięcy stron dowodów sądowych łączących kartel chemiczno-farmaceutyczny ze zbrodniami przeciwko ludzkości.
Archiwa Narodowe Stanów Zjednoczonych
Archiwa Narodowe Stanów Zjednoczonych (United States National Archives), ci „strażnicy pamięci” o wydarzeniach historycznych, — zapewniają obszerny dostęp internetowy do danych o niemal każdym ważnym wydarzeniu historycznym.
Jednak w niewytłumaczalny sposób dokumenty dotyczące ostatecznej odpowiedzialności za drugą wojnę światową – najbardziej nieludzkiej tragedii współczesnej historii, która pochłonęła życie ponad 60 milionów osób – nie są opublikowane w Internecie.
— Na żadnej spośród milionów stron internetowych Archiwów Narodowych Stanów Zjednoczonych (www.archives.gov(link is external) ) — te ważne dokumenty historyczne nie zostały udostępnione światu.
Pytamy: dlaczego do tego doszło?
Czy ujawnienie roli kartelu chemiczno-farmaceutycznego stojącego za drugą wojną światową,
— zagroziłoby dziś bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych lub ujawniło jakieś szczególne zbiorowe interesy związane z obecną administracją Stanów Zjednoczonych?
Muzeum Upamiętniania Holokaustu
To samo dotyczy strony internetowej Amerykańskiego Muzeum Pamięci Holokaustu (United States Holocaust Memorial Museum – www.ushmm.org(link is external) ) – internetowego centrum zasobów uznawanego na całym świecie muzeum holokaustu z siedzibą w Waszyngtonie.
Nie publikuje ono żadnej z dziesiątek tysięcy stron ważnych dokumentów związanych z procesem IG Farben przed Trybunałem w Norymberdze.
Co ciekawe, część pozostałych 12 procesów Trybunału do Ścigania Zbrodni Wojennych w Norymberdze jest udokumentowana na tej stronie internetowej, — m.in. tzw. „proces lekarzy”
– ale nie proces, który ustala ostateczną odpowiedzialność za drugą wojnę światową.
Musimy zapytać: dlaczego tak się dzieje?
Co mają do stracenia kustosze Amerykańskiego Muzeum Pamięci Holokaustu, — że nie uczą faktów historycznych o najważniejszych potęgach gospodarczych stojących za drugą wojną światową?
Strona internetowa Instytutu Yad Vashem
Podobnie strona internetowa głównej instytucji pamięci o holokauście w Izraelu, — Instytutu Yad Vashem (www.yadvashem.org.il(link is external) ) — nie dokumentuje procesu instytucji gospodarczych, które pomogły w finansowaniu holokaustu i czerpały z niego największe korzyści ekonomiczne
– BAYER, BASF, HOECHST i innych korporacji kartelu IG Farben.
Ponownie musimy zapytać: dlaczego tak się dzieje?
Czy mówienie o tych przedsiębiorstwach jest politycznie niepoprawne, bo powojenny rząd Niemiec oraz następcy IG Farben zapłacili miliardy dolarów pomocy finansowej?
Największa gafa: Uniwersytet Harvarda
Gdy na tak wielką skalę odbywa się tuszowanie, — zawsze istnieje wskazówka, która pomaga odpowiedzieć na tak ważne pytania.
Wskazówki tej dostarczył Uniwersytet Harvarda.
W 2003 r. – 60 lat po zakończeniu II wojny światowej – rektorzy Uniwersytetu Harvarda postanowili przekształcić swoją uczelnię w instytucję, która zacznie odkrywać i publikować, na stronie internetowej Harvard Law School,
— dla całego świata faktów historycznych o Trybunale do Ścigania Zbrodni Wojennych w Norymberdze – łącznie z procesem przeciwko IG Farben.
Uniwersytet Harvarda ogłaszał ten projekt w prasie z wielkim rozmachem:
http://www.news.harvard.edu/gazette/daily/0308/06-nuremberg.html(link is external)
http://www.thecrimson.com/article.aspx?ref=348579(link is external)
http://www.usatoday.com/tech/webguide/internetlife/2003-08-01-harvard-nuremberg_x.htm(link is external)
Zaraz potem cały projekt wstrzymano – bez podania jakiegokolwiek wiarygodnego powodu.
Uniwersytet Harvarda przez kolejne sześć lat nie zadał sobie nawet trudu uprzątnięcia strony internetowej po tym projekcie.
Strona rozreklamowanego projektu nadal wygląda na znajdującą się w trakcie tworzenia: — http://nuremberg.law.harvard.edu/php/docs_swi.php?DI=1&text=overview(link is external)
U dołu strony znajduje się wymowny napis:
— “Ta strona została ostatnio zmodyfikowana w lipcu 2003 r.”
Innymi słowy, ktoś z Uniwersytetu Harvarda upewnił się, że cały świat otrzyma jasny przekaz:
— Praca nad tą ważną stroną internetową została wstrzymana w momencie, gdy projekt ogłoszono w prasie!
Pytamy Uniwersytet Harvarda:
— kto przeszkodził w publikacji projektu dotyczącego Trybunału do Ścigania Zbrodni Wojennych w Norymberdze przeciwko IG Farben, który już wcześniej Uniwersytet publicznie ogłosił?
Czy był to Rockefeller Trust, — jeden z następców imperium IG Farben po drugiej wojnie światowej – a który jest dziś zarazem jednym z głównych fundatorów Uniwersytetu Harvarda?”..(źródło )(link is external)
- „ Przez większość stulecia wmawiano nam, że II wojna światowa (1939-1945) została wywołana przez Adolfa Hitlera i jego nazistów. Fakty dowodzą, że była ona wywołana przez potężny kartel chemiczno naftowy i farmaceutyczny dla objęcia kontrolą miliardowych rynków dla towarów, które można było opatentować. Także I wojna światowa (1914-1918) była próbą podbicia świata przez korporacyjne interesy. Wspierały ją trzy koncerny niemieckie: Bayer, BASF i Hoechst. Te firmy kontrolowały ponad tysiąc patentów na świecie. W 1925 roku utworzyły one razem kartel IG Farben.Polacy nie mogą nie pamiętać działalności IG Farben bo miała ona także miejsce na terenie Polski. Ten potężny kartel za miliard marek wybudował w Oświęcimiu na 24 km2 największy w tym czasie przemysłowy kompleks chemiczny na świecie. Miał on produkować syntetyczny kauczuk , benzynę i inne związki chemiczne potrzebne do podboju Rosji (http://www.relay-of(link is external)(link is external)(link is external) –life.org/pl/introduction/index.html). W pobliżu wybudowano obóz koncentracyjny. Stał się on największym na świecie obozem niewolniczej pracy i równocześnie obozem zagłady. Prowadzono tam śmiertelne eksperymenty medyczne z wykorzystaniem patentowanych leków firmy Bayer i Hoechst oraz innych należących do IG Farben. „...”PO II wojnie światowej wiele patentów Firmy BAYER/IG Farben znalazły się pod kontrolą rynku farmaceutycznego takich firm jak Rockefeller (USA), Rotschild (W. Brytania, Francja).Zmieniając atom siarki cząsteczki gazu musztardowego na atom azotu stworzono pierwszą strukturę do chemioterapii raka. Modyfikacje tej struktury chronione prawem napędzały wielomilionowy przemysł tak wspaniale prosperujący dzięki epidemii raka. Zbrodniarze wojenni z firm BAYER, BASF, HOECHST zostali wkrótce wypuszczeni na wolność.
Fritz Ter Meer członek NSDAP, zbrodniarz wojenny odpowiedzialny za IG Auschwitz, skazany w Norymberdze na 7 lat, został w 1956 roku ponownie prezesem firmy BAYER,
Carl Wurster członek rządu nazistowskich Niemiec, nadzorca Cyklonu B został wybrany w 1952 roku ponownie prezesem firmy BASF.
Friedrich Jahne członek nazistowskiej partii skazany za zbrodnie wojenne został w 1955 roku ponownie prezesem firmy HOECHST ( obecnie Sanofi). Dokumenty Kongresu USA i Norymberskich Trybunałów jednoznacznie dowodzą, że II wojna światowa była wspierana przez niemiecki kartel naftowo farmaceutyczny IG Farben. Dokumenty te dowodzą, że bez IG Farben II wojna światowa nie miałaby miejsca. W czasie tych wojen zabito ponad milion wojskowych i cywilów nie licząc zabitych w komorach gazowych.. „...”Głównym architektem Unii Europejskiej był Walter Hallstein. Był on profesorem prawa i ekonomii we Frankfurcie głównej siedzibie IG Farben i nazistowskich finansistów. Był jednym z 12 sygnatariuszy traktatów, dzięki którym powstała Unia Europejska. Objął też stanowisko pierwszego prezydenta Komisji U. E. i rządził Europą przez 10 lat za pomocą kilku tysięcy wybranych w interesie kartelu biurokratów”...(więcej )
Bogusław Wołoszański Wiedzeni wizją bajecznych zysków uruchomili procesy, które później umożliwiły Führerowi zbudowanie militarnej machiny, tak potężnej, że mogła rzucić wyzwanie całemu światu. Byli to Hjalmar Schacht i... John Foster Dulles. Los zetknął ich przypadkowo. Schacht, 43-letni ekonomista, był członkiem zarządu Dresdner Banku. Miał już międzynarodową renomę, gdyż w 1905 roku, gdy przyjechał do USA w składzie delegacji banku, przyjął go prezydent Theodore Roosevelt. O ciemnych interesach Schachta z czasów wojny, gdy w okupowanej Belgii rabował aktywa tamtejszych banków, nie wypadało mówić. „..”Młodszy o 11 lat John Foster Dulles mógł zaoferować Niemcowi tylko rodzinne koneksje, dzięki którym robił błyskotliwą karierę. Jego dziad John W. Foster w końcu XIX wieku był sekretarzem stanu, a wuj, Robert Lansing, sprawował ten urząd od 1915 roku. To wystarczyło, aby młodego Dullesa wysłano na konferencję w Wersalu, a następnie pozostawiono w Europie jako urzędnika Komitetu Reparacji Wojennych (War Reparations Committee). Równie duże znaczenie dla późniejszego rozwoju wydarzeń miała jego kariera prawnicza, gdyż przed przyjazdem do Europy pracował w wielkiej i wpływowej nowojorskiej kancelarii Sullivan & Cromwell, obsługującej m.in. koncerny General Electric i United States Steel Corporation. „..”Z pierwszego spotkania Schachta i Dullesa w 1920 roku nie wynikło nic ważnego, ale dwa lata później Niemiec wysłał list do Amerykanina, przedstawiając pomysł spłacenia przez Niemcy gigantycznych odszkodowań wojennych nałożonych w Wersalu. „...”John Foster Dulles zorientował się, jak zyskowne posunięcie proponuje Schacht, i uruchomił łańcuch powiązań z ludźmi, którzy mogli zrealizować ten zamysł ku obopólnej korzyści. Przesłał jego list do Thomasa W. Lamonta, partnera J.P. Morgana, właściciela banku, geniusza amerykańskiej gospodarki, który doprowadził do utworzenia w 1892 roku przemysłowego giganta General Electric, a później do powstania United States Steel Corporation, której huty produkowały dwie trzecie amerykańskiej stali. „...”Lamont od razu wyczuł złoty interes. Przemysł niemiecki, choć w fatalnym stanie z powodu braku surowców, zachował przedwojenną siłę. Żaden z zakładów nie został zniszczony, a rządowe zamówienia dla wojska umożliwiły rozwój najnowocześniejszych gałęzi gospodarki. Tak rozwinął się przemysł lotniczy i chemiczny. Rozkwitły stare firmy, takie jak Rheinische Metallwaren und Maschinenfabrik, z której wyłonił się Rheinmetall-Borsig (później jeden z głównych producentów broni i pojazdów opancerzonych dla Wehrmachtu). „...”Jednak z punktu widzenia amerykańskich inwestorów najważniejsze było to, że przemysł niemiecki dysponował dobrami o strategicznym znaczeniu. Szczególnie interesujący wydawał się patent Friedricha Bergiusa, który w 1912 roku we własnym laboratorium w Hanowerze opracował metodę otrzymywania benzyny syntetycznej z węgla. Państwom uzależnionym od importu ropy naftowej dawała ona szansę przetrwania najtrudniejszego czasu blokady ekonomicznej. „..”Z propozycją Schachta wiązał się jeszcze jeden element, który być może przesądził o sukcesie: 1 listopada 1923 roku został on prezesem Reichsbanku, instytucji centralnej dla niemieckiej gospodarki. Nominacja nie przebiegła łatwo, gdyż pamiętano mu szwindle z Belgii, choć nieznane siły sprawiły, że przeszkoda została usunięta.
Już w połowie listopada ogłosił wprowadzenie waluty, która okazała się ratunkiem dla gospodarki Niemiec pogrążonej w hiperinflacji. Bezwartościowe Papiermarki zastąpił Rentenmarkami, w przeliczeniu bilion papierowych marek za jedną nową, nazwaną Reichsmarką.
W tym czasie Dulles działał na swoim poletku. Stany Zjednoczone uruchomiły pomoc gospodarczą dla Niemiec, co było o tyle dziwne, że po zakończeniu I wojny światowej demonstracyjnie odcinały się od europejskich spraw.
Amerykańskie pożyczki
Idea planu pomocy wyszła od Komitetu Reparacji Wojennych, zaś jej wykonanie polecono jednemu z członków tej organizacji, Charlesowi G. Dawesowi. Jego doświadczenie polityczne nie było zbyt duże, bardziej był znany jako kompozytor i pianista samouk. Można uznać, że o nowej roli Dawesa przesądziła przynależność podczas I wojny światowej do bractwa Delta Upsilon założonego w 1834 r. albo jego przyjaźń z generałem Johnem J. Pershingiem, dowódcą wojsk amerykańskich w Europie. W zespole Dawesa był Owen Young, prezes… General Electric, koncernu J.P. Morgana, a także członek bractwa Delta Kappa Epsilon działającego na Uniwersytecie Yale. Kilka lat później miał stać się autorem kolejnego planu pomocy dla Niemiec.
Realizując plan Dawesa, wielkie syndykaty bankierskie z USA przekazały do Niemiec w ciągu dwóch lat (do 1926 roku) 975 milionów dolarów. Niemiecki minister finansów zanotował: „W 1925 i 1926 roku nie było tygodnia, aby przedstawiciele grup amerykańskich banków nie przychodzili zobaczyć się ze mną w sprawie udzielenia pożyczek”.
Ważne było, na co przeznaczono kredyty. Z 975 milionów dolarów 826 milionów popłynęło do wielkiego przemysłu. Umożliwiły zrealizowanie pomysłu Schachta, z którym dwa lata wcześniej zwrócił się do Dullesa: założenie wielkich karteli. W 1925 r. z połączenia sześciu największych niemieckich firm chemicznych powstał Interessen-Gemeinschaft Farbenindustrie AG (Wspólnota Interesów Przemysłu Farbiarskiego), w skrócie IG Farben. Dwa lata później do gry włączył się amerykański Standard Oil, zainteresowany patentem Friedricha Bergiusa, kupionym przez IG Farben. Ze współpracy zaczął się wyłaniać międzynarodowy kartel, do którego weszły, obok IG Farben i Standard Oil, brytyjskie Imperial Chemical Industries (ICI) i Shell Oil of Britain oraz DuPont of America. IG Farben stał się czwartą korporacją świata za amerykańskimi gigantami. Związki Niemiec z gospodarczym mocarstwem zza oceanu się zacieśniały. Zakłady Kruppa pożyczały w amerykańskich bankach ogromne kwoty. Amerykańskie firmy zakładały przedsiębiorstwa w Niemczech. Ford Motor Company wybudował fabryki w Berlinie i Kolonii, General Motors wykupił zakłady samochodowe Opla w Rüsselsheim. Banki niemieckie brały zagraniczne kredyty, aby inwestować w gospodarkę. W tym czasie John Foster Dulles (wraz z bratem Allenem, którego wciągnął do interesu) zajął strategiczną pozycję na styku wielkiego biznesu i wielkiej polityki. Powrócił do kancelarii Sullivan & Cromwell, jednak cały czas bacznie obserwował rozwój sytuacji w Niemczech. Dostrzegał, że niemieccy przemysłowcy i bankierzy z sympatią patrzyli na Hitlera, choć obawiano się, że gdyby został przywódcą państwa, to jego rząd mógłby wprowadzić socjalistyczne zmiany w gospodarce. Dlatego gwarantem dobrego kierunku zmian miał być dla nich Schacht, który zajął miejsce u boku Hitlera ponownie jako prezes Reichsbanku (1933 r.) i minister gospodarki (1934 r.). „..(źródło )(link is external)
Agnieszka Brzostek „Amerykanie pomagają Hitlerowi zdobyć władzę
Najpierw jednak naziści musieli dojść do władzy i nie udałoby im się to, gdyby nie zdobyli odpowiedniego zaplecza finansowego. I chodzi nie tylko o wsparcie i środki pochodzące ze składek członków partii, ale o pieniądze, jakie płynęły od wielkich firm... z USA.
Już w latach 20. Heinrich Himmler uważał Henry'ego Forda, twórcę imperium motoryzacyjnego, za "jednego z najbardziej wartościowych bojowników naszej sprawy". Chodziło o antysemickie poglądy amerykańskiego przedsiębiorcy, który wydawał tygodnik "The Dearborn Independent", służący mu do krytyki nacjonalizmu żydowskiego - na jego łamach opublikowano między innymi serię artykułów pt. „Międzynarodowy Żyd, najważniejszy problem świata”, podobno autorstwa Forda.
Teksty były przedrukowywane jako pamflety na całym świecie i w ten sposób poglądy Forda poznali naziści i sam Hitler, który uważał magnata za "inspirację". Sam Ford także pozytywnie odnosił się do działań przyszłego Führera i potajemnie finansował NSDAP w latach 20. Po dojściu nazistów do władzy panowie zostali przyjaciółmi - Ford miał w zwyczaju na urodziny dawać Hitlerowi prezent w postaci czeku na 100 tysięcy marek. Niemiecki dyktator zrewanżował się Amerykaninowi rok przed wybuchem wojny, odznaczając go Orderem Orła Niemieckiego, najbardziej prestiżowym odznaczeniem, jakie Trzecia Rzesza mogła przyznać cudzoziemcowi.
Przyjaźń została prawdopodobnie zerwana podczas wojny, gdy niemieckie zakłady amerykańskiej firmy, Ford-Werke, formalnie nie zostały wprawdzie znacjonalizowane, ale dostały się pod kontrolę nazistowskich władz. Produkowały wtedy ciężarówki dla armii oraz części do pocisków V-2, jednak centrala firmy prawdopodobnie nie brała w tym udziału.
Wall Street pomaga NSDAP
Z kolei w latach 30. w finansowaniu NSDAP wspomogła Forda kolejna amerykańska firma - General Electric. Na niemieckim rynku pojawiła się na długo przed II wojną światową, kiedy zdobyła znaczne udziały w koncernie elektrotechnicznym AEG oraz oświetleniowym OSRAM. Doceniła też szybko potencjał polityczny Adolfa Hitlera i od jesieni 1932 roku do wiosny 1933 roku, w okresie decydującym o dojściu NSDAP do władzy, dotowała fundusz wyborczy nazistów - na ich konta wpłynęło wtedy ponad 2 mln marek.
General Electric weszła też w zmowę cenową z zakładami stalowymi Kruppa, czyli jednym z flagowych przedsiębiorstw nazistowskich Niemiec. Celem była reglamentacja wolframu, między innymi poprzez ustawianie cen tego surowca, istotnego dla produkcji wojennej. Amerykańskie władze w 1946 roku nałożyły za to na korporacje karę, miała ona jednak wymiar raczej symboliczny.
O wspieranie partii Hitlera były oskarżane także inne firmy z Wall Street, w tym International Telephone and Telegraph (ITT), kontrolujący większość spraw związanych z telefonami i telegrafami w Niemczech oraz powiązany z Rockefellerami Standard Oil, który dostarczał Niemcom ropę niezbędną do prowadzenia nowoczesnej, opartej o sprzęt zmotoryzowany wojny. Standard Oil przekazywał też nazistom patenty i metody ulepszania technologii produkcji syntetycznej benzyny czy kauczuku oraz zajmował się projektowaniem i budową nowych fabryk produkcji paliwa w Niemczech.
Hitler stawia na niemieckie kartele
Standard Oil musiał jednak podzielić się rynkiem ropy i kauczuku z niemieckim trustem I.G. Farben. Nazizm pierwotnie postulował nacjonalizację trustów, jednak z czasem Hitler dogadał się z wielkim kapitałem i zbudował cały system państwowych monopoli stworzonych na potrzeby gospodarki wojennej Niemiec, kontrolowanych oczywiście przez nazistów.
W efekcie rząd Stanów Zjednoczonych, który w 1946 roku badał przyczyny dojścia nazistów do władzy w Niemczech i powody wybuchu II wojny światowej, doszedł do wniosku, że bez wsparcia finansowego jednego z koncernów Hitler nie zdobyłby władzy, a wojna nie trwałaby tak długo i nie byłaby tak wyniszczająca.
Chodziło właśnie o I.G. Farben, kartel założony w 1925 roku, w którego skład weszło sześć wielkich firm z branży chemicznej, w tym znane do dziś Bayer i BASF. Firma dostarczała niemieckiej armii między innymi materiały niezbędne na froncie, w tym syntetyczny kauczuk, paliwo do samolotów, proch i materiały wybuchowe. W przypadku niektórych materiałów I.G. Farben zaspokajała nawet stu procentowe zapotrzebowanie wojska na dany produkt - koncern dostarczał między innymi większość gazów bojowych, w tym Cyklon B wykorzystywany w komorach gazowych obozów koncentracyjnych.
Szefowie I.G. Farben po wojnie stanęli przed Trybunałem Norymberskim, jednak zostali uniewinnieni z większości zarzutów i część z nich wróciła potem do pracy w odrodzonych firmach wchodzących wcześniej w skład koncernu. Tak zrobił między innymi Fritz ter Meer, związany z I.G. Farben przez całe 20 lat istnienia koncernu. Podczas wojny Meer projektował podobozy Auschwitz w Monowicach i Bunie, a w Norymberdze skazano go za udział w eksperymentach pseudomedycznych w Oświęcimiu (wykonywanych za zlecenie I.G. Farben). Odsiedział zaledwie dwa z siedmiu zasądzonych lat i w 1956 roku dołączył do rady nadzorczej Bayera.
Wielkie firmy budują obozy koncentracyjne
W zaopatrzeniu obozów koncentracyjnych oprócz I.G. Farben pomogły nazistom inne niemieckie firmy, w tym Siemens AG, który w latach 30. stał się jednym z wielkich nazistowskich monopoli przemysłowych. Kontrolował blisko jedną trzecią niemieckiego rynku elektrotechnicznego i zatrudniał prawie 200 tys. ludzi, a podczas wojny jeszcze się rozwinął. Większość produkcji koncernu została wtedy skierowana na potrzeby armii i obejmowała między innymi produkcję pocisków V-1 i V-2, których części elektryczne wytwarzały więźniarki z podobozów skupionych wokół Ravensbrück.
Siemens zatrudniał zresztą więźniów w kilku zakładach zlokalizowanych w pobliżu obozów koncentracyjnych, w tym Siemens und Halske AG położony przy obozie koncentracyjnym Groß-Rosen. Niedaleko Auschwitz-Birkenau z kolei powstał zakład urządzeń silnoprądowych Siemens Schuckertwerke GmbH. Więźniowie z podobozu w Bobrku wytwarzali przełączniki elektryczne do niemieckich samolotów i okrętów podwodnych.
Koncern nie tylko wykorzystywał pracę więźniów, jeńców wojennych oraz wywiezionych do Niemiec robotników przymusowych, uczestniczył także w grabieży przemysłowej krajów okupowanych (w tym Polski i ZSRR). W efekcie w 1941 roku kapitał akcyjny firmy wzrósł do 400 mln reichsmarek.
To wreszcie Siemens opracował projekty krematoriów w obozie Auschwitz-Birkenau oraz zamontował w nich urządzenia gazowe.
Dobrze mieć znajomości na szczycie władzy
Jednak dostęp do bezpłatnej siły roboczej w niemal nieograniczonej ilości i do dużych zamówień państwowych wymagał znajomości na szczytach władzy, jakimi dysponował między innymi Allianz.
Historia tej spółki sięga końca XIX wieku i już w czasie, gdy naziści doszli do władzy, była to największa firma ubezpieczeniowa w Niemczech. Wcześniej Allianz w trudnych dla partii nazistowskiej czasach udzielał jej pożyczek, a Hermann Göring bywał na obiadach z szefami firmy.
Ścisłe związki, także personalne, pomiędzy nazistami a firmą utrzymywały się zresztą do końca wojny - prezes zarządu Allianz Kurt Schmitt, który zaoferował nazistom dotację 10 tys. marek na kampanię wyborczą, w latach 1933-35 był ministrem gospodarki Rzeszy. Był też honorowym członkiem SS, a Himmlera regularnymi dotacjami wspierał nawet po odejściu z rządu(link is external) , kiedy został szefem rady nadzorczej koncernu AEG.
Dzięki takim związkom hitlerowcy uzyskali od dyrektora generalnego Allianz, także związanego z najbliższym otoczeniem Hitlera, decyzję blokady wypłat świadczeń ubezpieczeniowych na rzecz Żydów poszkodowanych podczas Nocy kryształowej (zorganizowanego przez nazistów pogromu, podczas którego między innymi zniszczono tysiące sklepów i setki domów(link is external) żydowskich), a należne im odszkodowania przejęło państwo.
Jeszcze bardziej jednak firmę obciąża fakt, że Allianz ubezpieczał mienie i personel obozów koncentracyjnych, w tym Auschwitz czy Dachau. Inspektorzy Allianz w celu oceny ryzyka ubezpieczeniowego nawet osobiście odwiedzali te obozy.
Potęga BMW powstała dzięki nazistom
Także rodzina Quandt, która od 1959 roku jest w posiadaniu kontrolnego pakietu akcji Bayerische Motoren Werke AG (BMW), miała świetne układy na szczytach władzy w czasach rządów nazistów. Ogromny kapitał, jakim dziś dysponuje jedna z najpotężniejszych dynastii niemieckich przedsiębiorców, został zgromadzony między innymi dzięki przejmowaniu firm, których właścicielami byli przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia. Niedawno Gabriel Quandt, potomek Günthera Quandta, i jego syn Herbert zostali zmuszeni do przyznania, że firmy należące do rodziny, stosowały dyskryminację wobec ludności żydowskiej i zatrudniały ponad 50 tys. przymusowych robotników, spośród których tysiące było więźniami obozów koncentracyjnych.
Ówczesny nestor rodu Günther Quandt wstąpił do partii nazistowskiej 1 maja 1933 roku, kiedy Adolf Hitler zaledwie od miesiąca był kanclerzem Rzeszy. Günther wykorzystywał potem swoje członkostwo w partii oraz znajomości w Wermachcie, by zdobywać lukratywne kontrakty dla swojej firmy. Zapewne pomogła mu w tym także jego była żona (rozwiedli się w 1929 roku) - pozostawał z nią w przyjacielskich stosunkach, a kobieta została życiową partnerką mistrza propagandy, Josefa Goebbelsa.
W 1937 r. Günther został mianowany przez samego Hitlera na Wehrwirtschaftsführera - stał się w ten sposób odpowiedzialny za całą gospodarkę wojenną Rzeszy, co dało mu nieograniczony dostęp do siły roboczej z nazistowskich obozów koncentracyjnych oraz jenieckich. W fabrykach Quandtów więźniowie pracowali przy produkcji amunicji, broni palnej, artyleryjskiej oraz baterii do łodzi podwodnych.
Warunki pracy w tych zakładach były tragiczne. "Byliśmy traktowani bardzo źle, a wodę mogliśmy pić jedynie z toalet. Gdyby tego było mało byliśmy bici, a wielu z nas zginęło" - powiedział brytyjskiemu dziennikowi "Daily Mail" Takis Mylopoulos, były pracownik Quandtów. W Hanowerze, na terenie jednej z fabryk należących do rodziny, odnaleziono też plac do przeprowadzania egzekucji.
Historycy dowodzą, że zarówno Günter, jak i jego syn Herbert doskonale zdawali sobie sprawę, co dzieje się w ich fabrykach i sprawnie rozdzielali robotników pomiędzy różne zakłady swojego koncernu. Herbert zatrudniał także ukraińskich jeńców na swojej posiadłości poza stolicą Rzeszy.
W 1946 r. Günter Quandt był sądzony za swoją działalność w czasie wojny, jednak nie jako czynny uczestnik zbrodni wojennych, a jedynie jako "Mitlaufer", czyli osoba, która akceptowała nazistowską ideologię. Po dwóch latach wyszedł na wolność i potem zasiadał w zarządzie wielu niemieckich firm, m.in. w Deutsche Bank.
Sam koncern BMW w czasie II wojny światowej zajmował się produkcją silników dla Luftwaffe, a także wyposażonych w doczepiany kosz motocykli. Do 1940 roku produkowano także wojskowe samochody. Bawarskie zakłady, aby podołać zapotrzebowaniu nazistów na sprzęt, zatrudniały w swoich fabrykach więźniów z obozów koncentracyjnych oraz pracowników przymusowych.
Volkswagen - "dziecko" epoki nazizmu
Za współpracę z nazistami musiał przeprosić również inny motoryzacyjny niemiecki gigant - Volkswagen, marka stworzona przez samych hitlerowców. Pomysł na "samochód dla ludu" podrzucił Ferdinandowi Porsche sam Führer, podsunął też inżynierowi "żukowaty" kształt auta, na bazie którego potem oparto słynnego "Garbusa".
KdF-wageny były wytwarzane od 1938 roku, ale podczas wojny do głównych zadań realizowanych przez ówczesny koncern należała produkcja sprzętu dla niemieckiej armii - głównie samochodów (w tym Kübelwagena, hitlerowskiego wojskowego jeepa) oraz amfibii.
W 1998 roku firma przyznała, że dla jej potrzeb pracowało wtedy 15 tys. robotników przymusowych – wielu spośród nich na specjalne żądanie fabryki. Stanowili oni zdecydowaną większość siły roboczej w fabryce znajdującej się w dzisiejszym Wolfsburgu. Wielu z nich wywodziło się z obozów koncentracyjnych. Pod koniec wojny blisko 80 proc. robotników Volkswagena stanowili więźniowie.
Diabeł ubierał się u Bossa
Jednak reżim hitlerowski pozwalał zarobić nie tylko na dostawach dla armii. Krawca Hugo Bossa, właściciela zadłużonej fabryki odziedziczonej po rodzicach, przed bankructwem uratowało szycie mundurów dla policjantów i listonoszy. W 1931 roku kariera Bossa nabrała jednak rozpędu - został wtedy członkiem partii nazistowskiej (po wojnie tłumaczył, że dlatego, by ratować firmę od bankructwa).
Dla SS, SA i Hitlerjugend Boss przygotował między innymi pierwowzory uniformów tych organizacji. Współpraca z nazistami bardzo mu się opłaciła, przed dojściem nazistów do władzy projektant zarabiał ponad 30 tys. marek rocznie, a w pierwszym roku wojny niemiecko-sowieckiej jego dochody były ponad stokrotnie wyższe (3,3 mln marek).
O przeszłości firmy zrobiło się głośno dopiero w latach 90. Wtedy też wyszło na jaw, że Boss także korzystał podczas wojny z pracy przymusowej – w sumie kilkudziesięciu jeńców wojennych i ok. 150 robotników z krajów podbitych przez Rzeszę szyło ubrania dla tej marki.
IBM pomógł policzyć Żydów
Lista firm i instytucji oskarżanych o ukrywanie swych powiązań z III Rzeszą jest bardzo długa. Znajdują się na niej rządy różnych krajów, Watykan, szwajcarskie banki, Bank Anglii i szereg firm wyżej nie wymienionych, w tym Nestle (wykorzystywanie więźniów do pracy) oraz korporacje amerykańskie, takie jak Coca-Cola (Fanta powstała pierwotnie jako napój przeznaczony specjalnie dla nazistów).
Najgłośniej było jednak o amerykańskim IBM-ie, który pomógł Trzeciej Rzeszy identyfikować i rejestrować osoby pochodzenia żydowskiego. Koncern dostarczył bowiem nazistom maszyny sortujące, wyposażone w karty perforowane - do III Rzeszy trafiły ich ponad dwa tysiące, a kolejnych kilka tysięcy znalazło się potem w państwach okupowanych.
Zbieranie danych za pomocą kart perforowanych i maszyn sortujących najpierw było pomocne nazistom przy akcji sterylizacji osób upośledzonych, a potem ich eutanazji. Potem urządzenia i technologie IBM znalazły też zastosowanie w obozach koncentracyjnych.
Pozornie miały one być wprawdzie wykorzystywane przy spisie ludności, jednak zarząd IBM był najprawdopodobniej świadomy, do czego Niemcy używają tych technologii. IBM zobowiązało się zresztą do regularnego serwisowania urządzeń i szkolenia personelu, który miał je obsługiwać. Na czele IBM stał wówczas przedsiębiorca sympatyzujący z nazistami: Thomas J. Watson.
Niemcy nie chcą pamiętać
Po wojnie Niemcy sądzili wprawdzie zbrodniarzy wojennych i osoby współpracujące z nazistami, jednak większość z nich uniknęła kary. A nawet ci, którzy zostali skazani, wrócili potem do życia publicznego. Zniszczona po klęsce 1945 roku niemiecka gospodarka potrzebowała bowiem specjalistów, nawet takich, którzy podczas wojny wykazali się wątpliwą postawą moralną.
Przez lata Niemcy, budujący państwo dobrobytu, woleli nie pamiętać o swojej nazistowskiej przeszłości. Dopiero nowe pokolenia zaczęły wyciągać na światło dzienne niewygodne fakty i zażądały co najmniej przeprosin za dawne działania. A ponieważ ten proces wciąż trwa, rodzina Oetkerów nie będzie zapewne ostatnią niemiecką dynastią zmuszoną do rozliczenia się ze współpracy ich przodków z nazistami.”..(źródło)(link is external)
Jean-Claude VALLA: Ręka w ręke z Hitlerem
Na dwa miesiace przed mianowaniem Hitlera kanclerzem, egzekutywa Agencji zydowskiej [Agencja zydowska zostala stworzona w celu zapewnienia kontaktow miedzynarodowej spolecznosci zydowskiej z wladzami brytyjskim sprawujacymi mandat w Palestynie oraz Zydami osiedlajacymi sie w Palestynie od konca XIX wieku. Palestyna, oderwana od Turcji na mocy Traktatu Wersalskiego z 1918 r. zostala powierzona przez spolecznosc miedzynarodowa Brytyjczykom, ktorzy 2 listopada 1917 r. (Deklaracja Balfoura) przyznali Zydom prawo do utworzenia „siedziby narodowej”. W rzeczywistosci Agencja Zydowska pelnila najprawdopodobniej funkcje rzadu tworzacego sie panstwa izraelskiego.] wyslala do niego telegram z Jerozolimy w celu zapewnienia go, ze „yishow” (wspolnota pionierow, to znaczy Zydow z Palestyny) nie ma zamiaru przylaczac sie do bojkotu Niemiec. 21 czerwca 1933 r., w kilka tygodni po dojsciu Hitlera do wladzy Zionistische Vereinigung fur Deutschland (ZVfD) – prezna organizacja syjonistow niemieckich stala sie nieoczekiwana podpora NSDAP (partii nazistowskiej): Wierzymy, ze to wlasnie nowe Niemcy moga, dzieki swej zdecydowanej woli, rozwiazac problem zydowski, znalezc rozwiazanie problemu, ktory w istocie rzeczy powinien byc rozwiazany przez wszystkie narody europejskie […] Wdziecznosc narodu zydowskiego staje sie podstawa szczerej przyjazni z narodem niemieckim wraz z jego realiami narodowymi i rasowymi. […] My rowniez jestesmy przeciwni mieszanym malzenstwom i pragniemy utrzymac czystosc zydowskiej grupy etnicznej. […] Aby osiagnac te praktyczne cele, syjonizm ma nadzieje, ze bedzie zdolny do wspolpracy z rzadem nawet zasadniczo wrogim Zydom… [wedlug cytatu w „Les guerriers d’Israel”; E. Ratier, wyd. Facta 1995]. W tym samym czasie przywodca NSDAP, baron Leopold Itz von Mildenstein, poprzednik Eichmanna na stanowisku kierownika Biura ds. zydowskich przy SS zostaje zaproszony przez syjonistow do Palestyny. Po zwiedzeniu tego kraju wzdluz i wszerz (…) i zwroceniu szczegolnej uwagi na problem kibucow, specjalny wyslannik, ktoremu towarzyszyl Kurt Tuchler, dzialacz syjonistyczny z Berlina, publikuje serie dytyrambicznych artykulow w dzienniku Jozefa Goebbelsa „Der Angriff” [„Ein Nazi fahrt nach Palastina”, „Der Angriff” 26 wrzesnia-9 pazdziernika 1934 r.(…)]. Ten kaze z tej okazji wybic pamiatkowy medal, na ktorego jednej stronie widnieje swastyka, a na drugiej – gwiazda Dawida.Z funtami i markami do Ziemi Obiecanej
W czasie, gdy Mildenstein zwiedzal brzegi Jordanu, Arthur Ruppin, pruski Zyd osiadly od 25 lat w Palestynie, wyslany zostal przez Agencje Zydowska do Niemiec [Ruppin, ktory prowadzil badania nad pochodzeniem rasy zydowskiej, a szczegolnie nad podobienstwem fizycznym i profilem myslowym Zydow, wykorzystal te podroz w celu spotkania sie w Jenie z niemieckim antropologiem Hansem F. K. Guntherem, znanym ze swych prac poswieconych rasom.(…)], gdzie na czele delegacji syjonistycznej mial negocjowac z ministrem finansow porozumienie w sprawie „haavara” (po hebrajsku: przewozu). Porozumienie podpisane 7 sierpnia 1933 r. umozliwialo wszystkim niemieckim Zydom, posiadajacym swiadectwo imigracyjne Agencji Zydowskiej, wyjazd i osiedlenie w Ziemi Obiecanej, a takze wywoz 1 000 funtow szterlingow w walucie obcej [byla to znaczna kwota. W tym okresie czteroosobowa rodzina mogla dostatnio przezyc rok za 300 funtow szterlingow] oraz towarow na laczna sume 20 000 marek. (…)Lewicy Agencji, a zwlaszcza Dawidowi Ben Gurionowi, dawnemu marksiscie, mianowanemu w 1935 r. przewodniczacym egzekutywy Agencji Zydowskiej i przyszlemu premierowi Izraela [wielu przyszlych premierow Izraela, takich jak Moshe Sharett, Levi Eshkol czy Golda Meir, przyjmowalo to porozumienie i publicznie go bronilo] chodzilo o wykorzystanie antysemityzmu narodowych socjalistow (…) aby zachecic jak najwieksza ilosc Zydow do wyjazdu i osiedlenia sie w Palestynie. Jako dobrzy syjonisci, potepiali polityke asymilacji przewazajaca we wspolnocie zydowskiej w Niemczech, a takze antynazistowska krucjate prowadzona przez Zydow ze Stanow Zjednoczonych. Tygodnik partii Mapai „Hapoel Hatsair” posuwal sie nawet dalej, twierdzac, ze pierwsze kroki podjete przeciw Zydom ze strony III Rzeszy sa „kara”, jaka ponosza ci Zydzi, ktorzy probowali zintegrowac sie z niemieckim spoleczenstwem, zamiast wyjechac do Palestyny.
„Nowy czlowiek” w Palestynie
Syjonisci z partii pracy, ktorzy kontrolowali Agencje, pisze izraelski dziennikarz Tom Segev [w „Le septieme million – Les Israeliens et le genocide” (Siodmy milion – Izraelici a ludobojstwo). Wyd. Liana Levi, 1993],uwazali, ze nalezy stworzyc nowe spoleczenstwo, ktorego zycie rozniloby sie calkowicie od tego, jakie cechowalo Zydow na wygnaniu. Chcieli, by narod zydowski mogl powrocic do pracy na roli. Ich zdaniem zycie w miescie bylo symbolem degeneracji spolecznej i moralnej; powrot do ziemi zrodzilby „nowego czlowieka”, ktorego mieli nadzieje uksztaltowac w Palestynie. Stad preferencje przyznawane mlodym i zdrowym Zydom, ktorzy mogliby sie stac dobrymi „haloutzim” (pionierami). Porozumienie przyjete w sierpniu 1933 r. przez Kongres syjonistyczny w Pradze nie zostalo bynajmniej zatwierdzone jednoglosnie przez syjonistow. W paradoksalny sposob najbardziej zagorzalymi jego przeciwnikami okazali sie „rewizjonisci” [syjonistami „rewizjonistami” okreslano te osoby, ktore pragnely „rewizji” polityki prowadzonej przez Agencje zydowska wobec Brytyjczykow, uznajac ja za zbyt pojednawcza], a szczegolnie ich lider Wlodzimierz (zwany Zeev) Zabotynski*, ktory dal sie poznac we wrzesniu 1921 r. jako sygnatariusz porozumienia z rzadem ukrainskim na wychodzstwie w sprawie powolania zandarmerii zydowskiej, mimo ze szef rzadu ukrainskiego – Siemion Petlura byl znanym antysemita, oskarzonym o organizowanie pogromow na tysiacach Zydow. W podobny sposob Zabotynski nie okazal zadnych skrupulow, kiedy w 1934 r. zasiadl do negocjacji z faszystowskimi wladzami Wloch w kwestii szkolenia jednego z oddzialow Betaru [Betar zostal zalozony przez Zabotynskiego w Rydze (Lotwa) w 1923 r. W przededniu II wojny swiatowej liczyl okolo 100 000 czlonkow w 26 roznych krajach] w prowadzonej przez „czarne koszule” Szkole Morskiej w Civitavecchia. Jeden z glownych wspolpracownikow Zabotynskiego, Wolfgang von Weisl, wybitna postac ruchu „rewizjonistycznego” w Palestynie, wyrazal publiczne zadowolenie ze zwyciestwa faszystowskich Wloch w Abisynii, upatrujac w nim triumf rasy bialej nad czarna. Z kolei Mussolini nie okazywal zadnej wrogosci wobec Zydow i wielokrotnie przyjmowal przywodcow syjonistycznych, zarowno Chaima Weizmana,przyszlego pierwszego prezydenta Izraela, w styczniu 1923 r. i we wrzesniu 1926 r., jak i Nahuma Goldmana, przewodniczacego Swiatowej Organizacji Zydow w pazdzierniku 1927 r.Sprzeciw Zabotynskiego wobec „haavara” – pisal on, ze porozumienie jest nikczemne, haniebne i godne pogardy – jest tym bardziej zdumiewajacy, ze przywodca „rewizjonistow” usprawiedliwial w jakis sposob antysemityzm, przyznajac, ze byla to odpowiedz obrzydliwa, chociaz naturalna na anomalie zydowska i ze otwarcie wyznawal poglady rasistowskie:
Nie moze byc mowy o asymilacji. Nie pozwolimy na takie rzeczy jak mieszane malzenstwa, poniewaz zachowanie integralnosci naszego narodu jest mozliwe tylko poprzez utrzymanie czystosci rasy […]. Z krwi czlowieka wyplywa zrodlo uczucia narodowego […], znajduje sie ono w typie fizyczno-rasowym.Mozna zrozumiec, ze Zabotynski, mimo ze dostapil inicjacji w lozy Wielkiego Wschodu we Francji w 1931 lub 1932 r.[zostal z niej jakoby wykluczony w 1936 r. z powodu swych faszystowskich pogladow], byl nieustannie oskarzany przez swych syjonistycznych rywali o sympatie do ustrojow totalitarnych [w tygodniku „Mapai”, poczawszy od 1932 r., Chaim Weizmann nie waha sie uwazac „rewizjonistow” za „dzieci igrajace z zydowska swastyka”]. W 1931 r. w Gdansku Zabotynski, ktorego Ben Gurion nazwal „Wlodzimierzem Hitlerem”, dal sie wybrac na najwyzszego wodza Betaru („Rosh Betar”) wraz z wszelkimi pelnomocnictwami („shilton”), wzorujac sie w oczywisty sposob na „Fuhrerprinzip”. Bojownicy Betaru, nasladujac S.A., nosza brunatne koszule. (…)
Pod ochrona Gestapo
(…) W Niemczech dzialacze Betaru odnosza sie z najwiekszym uznaniem do rezimu hitlerowskiego. Od 1932 r. kierownictwo ruchu zada od swych czlonkow, by okazywali nazistom uprzejmosc i nigdy nie wypowiadali sie w sposob, ktory moglby zostac uznany za obelge wobec narodu niemieckiego, jego instytucji lub panujacej ideologii [Informacja powielona 29 czerwca 1932 r. znajdujaca sie w Archiwum Zabotynskiego (cyt. przez Toma Segeva, op.cit.). Poniewaz taka postawa spowodowala wykluczenie Betaru niemieckiego ze Swiatowej organizacji syjonistycznej w maju 1933 r., przybiera on nowa nazwe: Nazional Jugend Herzlia. Po dojsciu Hitlera do wladzy czlonkowie Betaru przez kilka nastepnych miesiecy paraduja w mundurach po ulicach Berlina. W grudniu 1934 r., kiedy ruchy mlodziezy zydowskiej otrzymuja zakaz noszenia mundurow, Herzlia Betar, jako jedyne stowarzyszenie ma ten zakaz na kilka miesiecy uchylony, a czlonkowie moga jeszcze wystepowac w mundurach na spotkaniach prywatnych, wycieczkach i letnich obozach. Pewnego dnia, opowiada Tom Segev, grupa SS zaatakowala letni oboz Betaru. Wtedy szef ruchu zlozyl skarge w Gestapo i w kilka dni pozniej tajna policja oswiadczyla, ze winni esesmani zostali ukarani. Zapytano na Gestapo, jaki rodzaj zadoscuczynienia bylby dla Betaru najbardziej odpowiedni. Wtedy ruch poprosil, by uchylono wprowadzony ostatnio zakaz noszenia brunatnych koszul i prosba ta zostala spelniona. Rozporzadzenie to bedzie uchylone az do 1939 r., kiedy powolanieReichsvereinigung des Juden in Deutschland (Powszechnego Zwiazku Zydow w Niemczech)spowoduje rozwiazanie ruchu.
O bezkonfliktowa koegzystencje
Jeden z przywodcow Herzlia-Betar, Georg Kareski zalozyl w 1926 r. Judisches Volkspartei, ktorej celem bylo zwalczanie zjawiska malzenstw mieszanych i ochrona Zydow przed jakimikolwiek wplywami z zewnatrz. W 1932 r. prowadzil wielokrotnie rozmowy z Georgiem Strasserem, jednym z przywodcow NSDAP. W opublikowanym 23 grudnia 1935 r. wywiadzie dla jednego z „Der Angriff”, dziennika Goebbelsa (…) potwierdza rasistowskie ustawy norymberskie, przyznajac, ze calkowita segregacja kultury dwoch narodow (narodu niemieckiego i narodu zydowskiego) jest wstepnym warunkiem bezkonfliktowej koegzystencji.[Ustawy Norymberskie zakazujace malzenstw i zwiazkow seksualnych miedzy Zydami i Niemcami byly rowniez aprobowane przez „Judische Rundschau”, organ prasowy kontrolowany przez Zionistische Vereinigung fur Deutschland (ZVfD)].
Niemcy szkolili emigrantow zydowskich
W okresie od 1933 do 1939 r. blisko 60 000 Zydow niemieckich, to znaczy prawie 10 proc. ich wspolnoty, osiedlilo sie w Palestynie dzieki porozumieniu haavara. (…) Swiatowa Organizacja Syjonistyczna otrzymala pozwolenie na utworzenie na terytorium Niemiec okolo czterdziestu osrodkow szkolenia zawodowego i rolniczego dla przyszlych emigrantow. Wladze nazistowskie udostepnily im gospodarstwa rolne. Ci z emigrantow, ktorzy zostali zwolnieni ze swoich zakladow pracy, mieli w dalszym ciagu otrzymywac w Palestynie zasilki dla bezrobotnych, skrupulatnie przelewane przez skarb Rzeszy. SD [Sicherheitsdienst: sluzba bezpieczenstwa i informacji SS], ktory z bliska obserwuje cala sprawe, nawiazal w Palestynie kontakty z Feiblem Folkesem, zastepca kierownika Haganah [Zydowska milicja obronna zalozona w 1920 r.], ktory wyrazil swe zadowolenie z radykalnej polityki Niemiec, dzieki ktorej do tego stopnia wzrosnie liczba ludnosci zydowskiej w Palestynie, ze w najblizszej przyszlosci przewyzszy liczbe Arabow (…).
Porozumienie haavara dzialalo az do wybuchu Drugiej Wojny Swiatowej, mimo wzrastajacych zastrzezen ze strony syjonistow wobec niemieckich Zydow, ktorzy okazali sie malo przydatni do pracy na roli [od 1934 r. Agencja Zydowska uskarzala sie, ze material ludzki przybywajacy z Niemiec (jest) coraz gorszy. Nie maja ani ochoty, ani zdolnosci do pracy. Swiadectwa emigracyjne zostana cofniete Zydom powyzej 35 roku zycia, ktorzy oddaja sie handlowi lub innej podobnej dzialalnosci]. Rosnie rowniez sprzeciw ze strony pewnych frakcji w III Rzeszy, mianowicie w Auslandorganisation (AOO przy NSDAP. Zalozona w 1930 r., w celu zorganizowania komorek narodowo-socjalistycznych w spolecznosciach niemieckich za granica, organizacja czuwala nad losem 2000 Niemcow rasy aryjskiej osiedlonych w Palestynie od XIX wieku. Ci kolonisci, ktorzy zyja z owocow swoich gospodarstw rolnych, niechetnie patrza na Zydow przybylych z Niemiec, a z chwila gdy zostaje podpisane+321 porozumienie haavara, uskarzaja sie, ze mimo iz nie sa Zydami, musza wszelkie swoje transakcje ze starym krajem przeprowadzac przez Havaara Trust i Transfert Office.
Zydzi chca walczyc u boku Niemiec
Ginsburg i Zimels beda musieli opuscic Niemcy po wypowiedzeniu wojny, ale wspolpraca miedzy SD a tajnymi sluzbami syjonistycznymi bedzie sie ciagnela do 1941 r.[w marcu 1942 r. w Neuendorf ciagle byl czynny kibuc szkoleniowy dla kandydatow na emigracje]. W styczniu tegoz roku, kiedy Afrykanski Korpus Rommla usiluje wkroczyc do Egiptu, wyslannik z grupy Stern [od nazwiska zalozyciela Abrahama Sterna, ktory zostanie zgladzony przez Anglikow w lutym 1942 r., jednak jej prawdziwa nazwa brzmiala: Lehi (skrot od „Lohamei Herut Yisrael”: Bojownicy o wolnosc Izraela). Grupa, ktora zrodzila partie Herout miala swoj dziennik zatytulowany po prostu „Terroryzm”] Naftalski Lubenczyk przybywa do Bejrutu (wowczas pod kontrola rzadu Vichy), by spotkac sie z Otto von Hentigiem i przekazac mu tekst memorandum, w ktorym stwierdza sie, ze ustanowienie Panstwa zydowskiego na gruncie narodowym i totalitarnym, sprzymierzonego traktatem z Rzesza Niemiecka przyczyniloby sie do utrzymania i wzmocnienia obecnosci Niemiec na Bliskim Wschodzie. Po wygloszeniu tej zasady przywodcy grupy Stern wysuwaja propozycje wziecia czynnego udzialu w wojnie u boku Niemiec!
Memorandum zostaje przeslane do Berlina 11 stycznia 1941 r. i jest przedmiotem dyskusji z Franzem von Papenem, wowczas ambasadorem Rzeszy w Ankarze. Nigdy nie spotka sie z odpowiedzia. Otto von Hentig przestrzega swojego rozmowce: istnieje w Niemczech nurt, ktory jest przychylny utworzeniu panstwa zydowskiego w Palestynie, ale OKW, naczelne dowodztwo Wermachtu, podjelo juz decyzje zapewnienia sobie w walce z Anglia poparcia Arabow, ktorzy sa nieporownanie liczniejsi od Zydow (…).
Dzisiaj wiemy z cala pewnoscia, ze jednym z sygnatariuszy memorandum byl Izaak Shamir (prawdziwe nazwisko – Jeziernicki), przyszly premier Izraela. Bedzie nawet osobiscie odpowiadac za opoznienia wynikajace z finansowania podrozy Naftalskiego Lubenczyka do Bejrutu [na prozno Shamir bedzie staral sie zanegowac swa role w tej sprawie. W Izraelu zostala ona ujawniona przez Davida Yisraeli („The Palestine Problem in German Politics, 1889-1945”, University Bar Ilan, Ramat-Gan, 1974), a w Anglii przez Leni Brennera („The Iron Wall. Zionist Revisionnism from Yabotinsky to Shamir”, Zed Books, Londyn, 1984)]. ( źródło) (link is external)
----------
Mój komentarz
Opowieści o tym, że Roosevelt i Churchill nie wierzyli Karskiemu i Pileckiemu i nie wiedzieli o zbrodniach Holokaustu uwłaczają inteligencji ucznia szkoły podstawowej. Roosevelt i Churchill to zwykli szmalcownicy, wspólnicy Hitlera w Holokauście. Nie tylko oni . Wspólnikami Hitlera są wszyscy, którzy wiedzieli o co mordowaniu Żydów przez Niemców, narodu psychopatów, wszyscy którzy doskonale byli zorientowani o niewyobrażalnym bestialstwie narodu niemieckiego. I nic nie robili.
Tylko osoba upośledzona umysłowo uwierzy w to że Roosevelt i Churchill nie mieli informacjo wywiadu o tym co się dzieje na kolei w Europie. Miliony ludzi były doprowadzane na stacje , ładowne do pociągów , docierały do małych miasteczek typu Oświęcim i ...znikały w powietrzu
USA i Wielka Brytania,. Churchill i Roosevelt wspólnie z Hitlerem zacierali ślady jego zbrodni. Pilnowali by nic nie dotarło do prasy, filmu, radia , mediów o Holokauście. Celem było umożliwienie Hitlerowi nie zakłóconą eksterminacje Żydów.
Dlatego nie jest pytaniem, czy Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wiedziały o Holokauście, tylko dlaczego pomagały Hitlerowi od samego początku tuszując i zacierając w mediach i przestrzeni publicznej wszelkie ślady masowych, przemysłowych mordach nardu niemieckiego na Żydach. I nie tylko na Żydach. Na Polakach również. Ręce Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii spływają krwią milionów Żydów i Polaków. Gdyby nie pomoc USA i Wielkiej Brytanii Hitlerowi w tuszowaniu jego zbrodni, w zacieraniu śladów, skrupulatnym ukrywaniu przed społeczeństwami Zachodu dowodów masowych mordów Hitler zaczęto by bombardować linie kolejowe i obozy. Hitler nie wymordowałby tylu ludzi.
Nadszedł czas, aby Polacy zwrócili się do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii o odszkodowania za współudział w zbrodniach Hitlera na Polakach i Żydach.
Ponowię pytanie. Dlaczego Stany Zjednoczone i Wielka Brytania , dlaczego otoczenie Roosevelta i Churchilla pomagały Hitlerowi w eksterminacji Żydów i Polaków ?
film Kolaboranci Trzeciej Rzeszy. Żydzi, którzy walczyli dla Hitlera
film Organizacje Żydowskie do Aliantów, Roosevelta, Churchilla 1942
Film Kolaboranci Trzeciej Rzeszy - Chaim Rumkowski (LEKTOR PL)
Marek Mojsiewicz
Powieść Pas Kuipera jest gotowa i można ją kupić Cena 35 złotych Wpłaty proszę kierować na konto Kasa Stefczyka , Marek Mojsiewicz , numer konta 87 7999 9995 0651 6233 3004 0001 wraz z e-mailem na którym ma być wysłana na ksiazka@paskuipera.pl(link sends e-mail)
Więcej na stronie internetowej powieści http://paskuipera.pl(link is external)
Marek Mojsiewicz
Subskrypcja bloga https://www.facebook.com/Marek-Mojsiewicz-133715660024501/((link is external)
Strona powieści Pas Kuipera na Facebooku https://www.facebook.com/PasKuipera(link is external)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1638 odsłon
Komentarze
@ Marek Mojsiewicz
11 Lutego, 2018 - 13:22
Uważam Michała Tyrpę za szkodnika (nie tylko ja!). Szkodził jak mógł, wysyłając agresywne materiały po całym świecie. Jego i wlokącą się za nim "siłaczkę" goniono i nadal się goni z wszystkich patriotycznych portali. Zamieszczony materiał pochodzi z 2013 roku.