Obama to zwykły cham. Obiecuje upokorzyć Kaczyńskiego
Obama i Kerry przycisną PiS na szczycie NATO. Bo boją się o polską demokrację”...”Sekretarz stanu John Kerry i prezydent Barack Obama liczą na dialog z nowymi polskimi władzami w wielu kwestiach, zarówno na szerokim forum, jak i w rozmowach dwustronnych. Myślę, że będzie to dotyczyć również naszych obaw o jakość polskiej demokracji - stwierdził w rozmowie z korespondentem „Faktów” TVN w Waszyngtonie Mike Toner, rzecznik Departamentu Stanu. „...”resztą to nie pierwsza wysłuchana przez PiS krytyka płynąca z Waszyngtonu. O problemach polskiej demokracji mówił już Sekretarz Stanu USA John Kerry, który zmagania Warszawy z Komisją Europejską i Komisją Wenecką nazwał „wewnętrznymi wyzwaniami Polski”. „...”Pod koniec grudnia 2015 roku wspomniany już Mike Toner krytycznie odniósł się do zagrożenia trójpodziału władzy nad Wisłą. - Zdajemy sobie sprawę, podobnie jak wiele osób w Polsce, że każda demokracja potrzebuje silnego systemu kontroli i równowagi, że potrzebuje niezależności sędziów. To są krytyczne i kluczowe elementy demokracji konstytucyjnej oraz stanowienia rządów prawa - przekonywał rzecznik Departamentu Stanu.”...”Na tego rodzaju uwagi emocjonalnie zareagował swego czasu szef MON Antoni Macierewicz. Po którejś z kolei reprymendzie ze strony Stanów Zjednoczonych, stwierdził: - Państwom, które powstawały w XVIII wieku, a dzisiaj nas pouczają, czym jest demokracja warto przypomnieć, że Polska podstawowe zasady demokracji tworzyła w XVI i XV wieku „...(źródło )
Bill Clinton „Polska i Węgry zdecydowały, że demokracja jest zbyt kłopotliwa, wolą przywództwo w stylu putinowskim „ ..(więcej )
Orban: Bruksela nigdy nie wygra tej bitwy z Polakami „....”Węgrzy i Polacy mają prawo oczekiwać więcej szacunku od byłych i obecnych przywódców Stanów Zjednoczonych – oświadczył w piątek premier Węgier Viktor Orban w Radiu Kossuth, odnosząc się do słów Billa Clintona. Orban powtórzył też, że Bruksela traktuje Polaków niesprawiedliwie i obraźliwie. Bill Clinton tydzień temu w wystąpieniu w New Jersey ocenił, że Polska i Węgry, które "nie byłyby wolne" bez udziału USA, uznały, że "z demokracją jest za dużo kłopotu". - Chcą przywództwa w stylu Putina - oznajmił były prezydent USA."...”Orban powiedział w Radiu Kossuth, że podoba mu się, co na ten temat powiedział przywódca Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński – oznajmił on, że jeżeli ktoś twierdzi, że dzisiaj w Polsce nie ma demokracji, to znaczy, że jest w stanie, który by trzeba zbadać metodami medycznymi. Orban atakuje Brukselę Węgierski premier powtórzył, że Bruksela traktuje Polaków niesprawiedliwie i obraźliwie. - W Brukseli mogą się uważać za nie wiadomo jak dużych chłopców, ale Bruksela nigdy nie wygra tej bitwy z Polakami – oświadczył. „...”„O Sorosu Orban ocenił też, że negatywne uwagi na temat Węgier, Polski i generalnie Europy Środkowej, jakie się mnożą od czasu kryzysu związanego z napływem imigrantów, nie są przypadkowe. - Za przywódcami Partii Demokratycznej powinniśmy dostrzegać George’a Sorosa – oznajmił Orban, zarzucając Sorosowi, że według niego co roku należy wpuścić do Europy przynajmniej milion muzułmanów. Ocenił, że Węgry stwarzają przeszkodę dla tego rodzaju amerykańskich planów, i zapewnił, że „nie zostaną one tutaj zrealizowane, dopóki na Węgrzech jest rząd narodowy”. - Usta Clintona, ale głos George’a Sorosa – oświadczył węgierski premier. O tym, że za słowami Clintona stoi Soros, mówili wcześniej minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto i szef kancelarii Orbana, Janos Lazar. Soros jest krytycznie nastawiony do obecnego rządu węgierskiego. Zarzucał Orbanowi oraz obecnemu rządowi Polski m.in., że wykorzystują etniczny i wyznaniowy nacjonalizm, by utrwalić swoją władzę. ...(więcej )
Kaczyński o słowach Clintona: "Jeśli ktoś twierdzi, że w Polsce nie ma demokracji, to należałoby go zbadać metodami medycznymi"...”podczas konferencji prasowej w Sejmie Jarosław Kaczyński został zapytany przez dziennikarzy o ostre słowa Billa Clintona - przypomnijmy, były prezydent USA stwierdził, że Polska i Węgry zmierzają do putinizacji swoich systemów politycznych.Mogę powiedzieć tylko jedną rzecz. Że media, różne czynniki na świecie tworzą sytuację gigantycznego nieporozumienia i być może to wpływa na świadomość ex prezydenta USA.Szef PiS odparł, że takie opinie mogą być wynikiem niedoinformowania.Jeśli ktoś twierdzi, że w Polsce nie ma demokracji, to należałoby go zbadać metodami medycznymi'. (więcej )
Jacek Skrzypacz „Edycja genów pozwoli na usuwanie całych gatunków
„...”okrewna GMO technologia pozwoli na usuwanie populacji przez „napęd genowy”. Sprawą interesują się m. in. firmy paliwowe i Bill Gates.
Przy wykorzystaniu technologii Crispr-Cas9 Kevin Esvelt, George Church, Andrea Smidler i Flaminia Catteruccia chcą modelowania ekosystemów. „Napęd genowy” jest to kontrolowanie rozprzestrzeniania się genów. Naukowcy oceniają, że tym sposobem będą zwalczali choroby zakaźne, pozbywali się szkodników i chwastów.
Przed opracowaniem Crispr-Cas9 inżynieria genami była utrudniona. Redaktor Sarah Zhang z Wired podała, że planuje się wykorzystanie szczurów GMO na Galapagos.
„Napęd genowy” jest fragmentem DNA. Rozpowszechnia się szybciej w populacji niż gen bez edycji by mógł. Były dyrektor Wildlife Conservation Society Institute Kent Redford w 2013 uznała, że GMO pozwoli na ocalenie wymierających gatunków. Redford razem z Williamem Adamsem i Georginą Mace chce włączenia modyfikacji genetycznych do konserwacji środowiska.
W 2010 o wsparcie dla biologii syntetycznej zwróciła się profesor politologii Amy Gutmann do Baracka Obamy w ramach prezydenckiej komisji do kwestii bioetycznych. Obawy przed operowaniem na materiale genetycznym m. in. ludzi są tu redukowane do procesów chemicznych. Wśród zaleceń rekomenduje ona wspieranie eksperymentów genetycznych oraz monitorowanie tzw. „samobójczych genów”, czyli metod ograniczających długość życia.”..”Pojawiają się obawy, że biologia syntetyczna może być przekształcona w ukierunkowaną broń np. w rolnictwie. Doktor Gregory E. Kaebnick w Nature zauważył, że: „może bardziej niż inna jakakolwiek technologia – zmienić relacje ludzi do ‚naturalnego’ świata w moralnie niepożądany sposób”.
Motorem napędowym dla biologii syntetycznej są OECD i firmy takie jak Shell, BP, Exxon, Cargill, ADM, Du Pont, BASF, czy Weyerhaeuser. Promują one „zieloną ekonomię” (inaczej „zielony węgiel”), czyli odejście od węgla i ropy. ETC Group wskazuje, że działania w tym sektorze popiera ONZ jako walkę z globalnym ociepleniem.
Redaktor Amy Harmon z New York Times podaje, że 8 maja 2016 National Academies of Sciences, Engineering and Medicine zachęcała rząd USA do udziału w badaniach biologii syntetycznej. W ramach komisji ds. edycji genów Elizabeth Heitman mówiła: „Potencjalna redukcja ludzkiego cierpienia i zniszczeń ekologicznych wymaga uwagi naukowców. Napęd genowy jest fascynującą dziedziną nauki dająca nadzieję, o ile będzie studiowany właściwie”....”Komisja Heitman badała, jak modyfikacja genów wpływa na myszy na wyspach, ptaki z Hawajów zarażane malarią przez komary i chwast szarłat Palmera.
Modyfikowaniem DNA zainteresowała się też Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Zamiast użycia DDT chcą wykorzystania biologii syntetycznej. Rodzi się tu pytanie, czy na pozbyciu się malarii się zakończy. Redaktor Matthew Herper z Forbes cytuje Melindę Gates: „Jeśli matka i ojciec wiedzą, że ich dzieci dożyją do dorosłości, zaczynają w naturalny sposób redukować swoją płodność”. Bill Gates inwestował już w projekty aborcyjne.”...(źródło )
Jan Bodakowski „ B’nai B’rith
Żydowską lożę masońską B’nai B’rith założyli w Nowym Jorku w 1843 roku Żydzi-masoni z Niemiec. Bardzo szybko zaczęła się ona rozwijać w USA i w krajach Europy Środkowej. Celem B’nai B’rith stała się walka z antysemityzmem (jawnym lub utajonym, a realnie urojonym), podtrzymywanie tradycji i kultury żydowskiej, działalność wśród młodzieży. B’nai B’rith widzi więc swoja rolę w byciu pasterzami ludzkości. B’nai B’rith liczyć ma 600 tysięcy członków w 58 krajach, jest akredytowana przy ONZ i Radzie Europy (gdzie ma głos doradczy), miała bardzo bliskie kontakty z Watykanem, dyktuje warunki na amerykańskiej scenie politycznej. Instrumentem B’nai B’rith jest Anti-Defamation League (Liga Przeciw Zniesławieniu). ADL zbiera dane o działaniach, które uznaje za antysemickie, antysyjonistyczne i stanowiących przeszkodę w realizacji polityki B’nai B’rith. Działalność ta skutecznie zakneblowała usta krytykom polityki Izraela. Działania ADL prócz monitoringu przeciwników obejmowały propagandę, edukacje, kontakty z władzami i establishmentem.”...(źródło )
2010 rok Robert Kagan „Barack Obama, czyli kontrolowany upadek USA”...”Pogorszenie stosunków amerykańsko-polskich to logiczne następstwo dzisiejszej strategii Waszyngtonu w polityce zagranicznej. „...”Nowa epoka w polityce zagranicznej
W wirze kryzysów mniej uwagi zwraca się na szerszą zmianę w amerykańskiej polityce zagranicznej, która może pociągnąć za sobą równie wielkie i bardziej długotrwałe konsekwencje. Prezydentura Obamy może wyznaczyć początek nowej epoki w amerykańskiej dyplomacji i przejść do historii jako moment, kiedy Stany Zjednoczone zrezygnowały z globalnej strategii przyjętej po II wojnie światowej i postawiły na innego rodzaju stosunki z resztą świata.
Stara strategia, która przetrwała sześć dziesięcioleci, opierała się na trzech filarach: prymacie militarnym i ekonomicznym czy też, by posłużyć się sformułowaniem strategów z czasów Harry’ego Trumana, „przewadze siły”, zwłaszcza w Europie i Azji Wschodniej; globalnym systemie oficjalnych sojuszy wojskowych i politycznych, przede wszystkim, ale nie wyłącznie, z innymi demokracjami, oraz na otwartym systemie handlowo-finansowym. Jak tłumaczył w 1947 roku Averell Harriman, chodziło o stworzenie „układu sił z przewagą wolnych krajów”. „...'Kraje pozostające poza porządkiem liberalnym miały być trzymane w szachu i z czasem przeobrażone, jak zaproponował George F. Kennan w swoim „długim telegramie” [analiza polityki ZSRR z 1946 r., zawierająca projekt doktryny „powstrzymywania” byłego sojusznika – przyp. red.] , a powtórzył Paul Nitze w słynnej dyrektywie strategicznej NSC-68. Prezydent Truman w 1947 roku wyraził ten sam cel następująco: wzmocnić „narody miłujące wolność”, a następnie „stworzyć warunki, które w końcu przyniosą wolność osobistą i szczęście całemu światu”. „...”Często słyszymy, że Bill Clinton był pierwszym prezydentem pozimnowojennym, ale prezydentura Clintona pod wieloma względami była poświęcona dokończeniu misji zarysowanej przez architektów amerykańskiej strategii powojennej. Jak zauważają Derek Chollet i James Goldgeier w książce „America Between the Wars”, w dyrektywie o strategii bezpieczeństwa narodowego z 1996 roku słowa „demokracja” i „demokratyczny” padają ponad 130 razy. Po zakończeniu drugiej kadencji Clintona amerykańska polityka zagraniczna opierała się na tych samych trzech filarach, co w czasach Trumana i Achesona: prymacie Ameryki, teraz nazywanej krajem niezastąpionym, coraz liczniejszym sojuszu państw demokratycznych i otwartym ładzie gospodarczym funkcjonującym zgodnie z „konsensusem waszyngtońskim”. „...”Obama i jego ekipa od polityki zagranicznej najwyraźniej porzucili dwa główne filary powojennej strategii. Zamiast podtrzymywać prymat Ameryki, chcą kontrolować ich zdaniem nieunikniony spadek potęgi Ameryki w stosunku do innych mocarstw. Uważają się za architektów świata „poamerykańskiego”. Chociaż nie powiedzą tego publicznie, prywatnie całkiem otwarcie mówią o swojej polityce kontrolowanego schyłku potęgi. Zwłaszcza w stosunkach z Chinami urzędnicy obecnej administracji wychodzą z założenia, że mają w tej grze rozpaczliwie słabą kartę, ale zamiast próbować odwrócić schyłkowy trend, dostosowują amerykańską politykę zagraniczną do nowej sytuacji. „...”Porzucenie tradycyjnych sojuszników
Ich zdaniem nowa strategia wymaga ustępliwości wobec zyskujących na znaczeniu mocarstw, zwłaszcza Chin i Rosji, nie zaś prób powściągania ich ambicji. Ustępliwość polega na dawaniu Chinom i Rosji tego, czego wschodzące potęgi zawsze chcą: większego szacunku dla ich ustrojów politycznych oraz większej hegemonii w ich regionach. Ustępliwość dodatkowo wymaga pewnego zdystansowania się od powojennych sojuszników. Zacieśnienie współpracy z Pekinem i Moskwą byłoby trudne lub nawet niemożliwe, gdyby Stany Zjednoczone pozostawały zaangażowane w dawne sojusze, których pierwotnym celem było przecież trzymanie w szachu Rosji – przypadek NATO – i Chin – temu służyły dwustronne sojusze z Japonią, Australią, Koreą Południową i Filipinami, a później partnerstwo strategiczne z Indiami. Mimo że z ust urzędników Obamy nie schodzi słowo „multilateralizm”, administracja nie zamierza budować polityki zagranicznej na tych sojuszach, przez część jej przedstawicieli uważanej za przeżytki zimnej wojny. Ekipa obecnego prezydenta dąży do stworzenia nowej architektury międzynarodowej z globalnym konsorcjum państw: świata G20. „..”Niektórym może to wyglądać na nową formę Realpolitik, ponieważ ustępliwość wobec rzekomo silniejszych państw to główna cecha takiej koncepcji polityki zagranicznej. Henry Kissinger uprawiał ją w czasach Wietnamu i odprężenia, kiedy Stany Zjednoczone wydawały się słabe, a Związek Radziecki silny. Ale podejście to opiera się na idealistycznej wizji funkcjonowania świata, pod którą Kissinger nigdy by się nie podpisał. Podstawowe założenie administracji Obamy, często powtarzane przez prezydenta i jego doradców, brzmi, że dzisiejsze wielkie mocarstwa mają wspólne interesy. Stosunków między nimi „nie trzeba już widzieć jako gry o sumie zerowej”, przekonywał Obama. Doktryna Obamy opiera się na zasadzie: wszyscy wygrywają, i osiąganiu porozumienia. Według sekretarz stanu Hillary Clinton nową misją Stanów Zjednoczonych jest pełnienie roli globalnego zwoływacza, który gromadzi najsilniejsze państwa w jednym miejscu, aby realizowały wspólne interesy i szukały wspólnych rozwiązań problemów świata. Na tej podstawie obecna administracja dąży do zresetowania stosunków z Rosją, prowadzi politykę budowy „strategicznego zaufania” w relacjach z Chinami i generalnie pragnie zainicjować „nową epokę zaangażowania opartego na wspólnych interesach i wartościach oraz wzajemnym szacunku”. „...”Urzędnicy administracji bagatelizują kwestię, że wielkie mocarstwa mają sprzeczne interesy, które mogą utrudniać współpracę. Zahacza to również o temat ideologii: ekipa Obamy neguje lub lekceważy możliwość, że państwa autorytarne postrzegają swoje interesy zupełnie inaczej niż demokracje. Nowa postawa amerykańska w coraz większym stopniu jest postawą neutralności. W końcu, aby być globalnym zwoływaczem, Stany Zjednoczone nie mogą nikogo faworyzować – ani sojuszników wobec wrogów, ani demokratów wobec tyranów. Nic zatem dziwnego, że silnym wątkiem pierwszego roku urzędowania obecnej administracji było postponowanie tradycyjnych sojuszników w ramach dążenia do poprawy stosunków i zacieśnienia współpracy z dawnymi i przyszłymi rywalami lub przeciwnikami. W Europie pogorszyły się relacje USA z Polską i Czechami, a pośrednio również z całą Europą Wschodnią, kiedy Biały Dom zrezygnował z programu budowy tarczy przeciwrakietowej, ulegając presji rosyjskiej. Na Bliskim Wschodzie pogorszyły się stosunki z Izraelem na skutek nacisków ekipy Obamy w kwestii osiedli, co miało służyć poprawie współpracy z Palestyńczykami i ich arabskimi przyjaciółmi. W Azji ucierpiały stosunki z Indiami, Japonią i Tajwanem z powodu ustępliwej polityki budowy „strategicznego zaufania” z Chinami. W Ameryce Łacińskiej widoczne pragnienie poprawy relacji z Wenezuelą Hugo Cháveza i Kubą Raula Castro zmniejszyło poczucie bezpieczeństwa bliskich sojuszników, takich jak Kolumbia, oraz sił antychávezowskich w Hondurasie i innych krajach. „...”USA po stronie autorytaryzmu?
Problem polega na tym, że chociaż administracja Obamy odrzuca wizję geopolityki jako gry o sumie zerowej, rzeczywistość jest taka, iż skłanianie się Ameryki ku dawnym wrogom z konieczności odbywa się kosztem przyjaciół. Jeśli znękana Rosja żąda, aby Zachód uszanował jej strefę wpływów na terenie dawnego imperium sowieckiego, nie istnieje rozwiązanie, w którym wszyscy wygrywają. Albo rosyjskie wpływy wzrosną i ucierpi niezawisłość podległych im krajów, albo rosyjska ekspansja zostanie powstrzymana i Moskwa będzie niezadowolona. W Azji zaś albo Stany Zjednoczone nadal będą grały rolę strażnika równowagi sił przeciwko chińskim ambicjom, albo pogorszą się stosunki USA z sojusznikami w regionie.
Dla Ameryki, która wobec Rosji i Chin chce stosować metodę rozwiązywania problemów, najłatwiejszym rozwiązaniem prawdopodobnie byłoby spełnianie ich życzeń, co musiałoby negatywnie wpłynąć na relacje Ameryki z sojusznikami znajdującymi się w postulowanych strefach wpływów Moskwy i Pekinu.”...”Tak się składa, że ogromna większość tych sojuszników to demokracje, a wielkie mocarstwa, którym Ameryka dziś ustępuje, to państwa autorytarne. Ewidentna rezygnacja przez ekipę Obamy z programu demokratyzacji to nie tylko kwestia porzucenia rzekomo idealistycznej wizji krzewienia demokracji w państwach upadłych bądź przechodzących transformację. Nie chodzi tylko o decyzję, czy mamy propagować demokrację w Egipcie, Pakistanie czy Afganistanie. I nie chodzi tylko o to, czy nadal będziemy naciskali Rosję i Chiny, żeby się zreformowały – co było jednym z elementów dawnej strategii powojennej, kontynuowanej również po upadku komunizmu. Nowa strategia administracji Obamy rodzi pytanie, czy Ameryka nadal będzie stawała po stronie państw demokratycznych, w tym sojuszniczych, w ich sporach z autorytarnymi mocarstwami, czy też wybierze bardziej neutralną postawę, aby „osiągnąć porozumienie” z autokracjami. Działając w nowym trybie, Stany Zjednoczone mogą się wymontować ze struktury sojuszniczej wzniesionej w ramach strategii powojennej. „...”rzestrajając strategię USA, ekipa Obamy z konieczności obniżyła znaczenie demokracji w hierarchii amerykańskich interesów. Większość komentatorów przyjęła, że jest to reakcja na wyrażane przez George’a W. Busha retoryczne poparcie dla idei propagowania demokracji, rzekomo skompromitowanej przez wojnę w Iraku. Być może częściowo wyjaśnia to sprawę, ale w zdegradowaniu programu demokratyzacji należy widzieć również bezpośredni skutek nowej strategii geopolitycznej – znamię nowej neutralności międzynarodowej Ameryki. „...”W ramach „nowej epoki zaangażowania”, jak to nazwała Clinton, Stany Zjednoczone przyjęły również bardziej zdystansowaną postawę wobec walki między autorytarnymi rządami a ich przeciwnikami politycznymi. Z całą pewnością pokazuje to przykład Iranu, gdzie administracja Obamy wychodzi z siebie, aby uniknąć jakichkolwiek słów czy gestów, które mogłyby zostać zinterpretowane jako wyraz sympatyzowania z irańską opozycją wobec autorytarnego reżimu ajatollahów. Strategia irańska Obamy wręcz spowodowała, że USA obiektywnie stoją po stronie dążenia władz do jak najszybszego przywrócenia normalności, a nie prób przedłużenia kryzysu przez opozycję. Zaangażowanie we współpracę z Teheranem oznacza skrzętne unikanie zaangażowania we współpracę z przeciwnikami reżimu. To samo dotyczy relacji z Chinami. Tylko w przypadku Rosji prezydent i jego ludzie nadal wyrażają poparcie dla niektórych postaci z opozycji, ale po pierwsze, robią to niezbyt energicznie, a po drugie – nie zamierzają dopuścić do tego, aby coraz bardziej autorytarne tendencje w Rosji stanęły na drodze do resetu. „...”Pułapka polityki dobrej woli
Wszystko to wydaje się pachnieć nowym realizmem w amerykańskiej polityce zagranicznej, ale warto powtórzyć, iż metoda Obamy opiera się na idealistycznej przesłance, że Stany Zjednoczone mogą pełnić rolę bezstronnego globalnego promotora dobra wspólnego, że ich interesy nie kolidują z interesami innych wielkich mocarstw oraz że jeśli Ameryka wykaże się dobrymi intencjami wobec innych potęg, zaowocuje to poprawą stosunków z tymi państwami. W czasach zimnej wojny, przekonują urzędnicy, Stany Zjednoczone zawsze opowiadały się po którejś ze stron, a teraz będą z wszystkimi się przyjaźniły. Polityka zagraniczna Obamy coraz wyraźniej opiera się na założeniu, że inne państwa będą się kierowały w swoich działaniach dostrzeganą przez siebie dobrą wolą, dobrymi intencjami, moralną czystością i bezstronnością Ameryki. Jeśli jakiś kraj odmawia współpracy z USA, to dlatego, że uważa Stany Zjednoczone za państwo w jakimś sensie wrogie, co oczywiście do niedawna było prawdą. Obama dąży do zmiany tej percepcji. Wyciągnięcie ręki do Iranu i świata muzułmańskiego, apel o likwidację wszystkich arsenałów atomowych, pragnienie resetu w stosunkach z Rosją – naczelne hasło dyplomacji Obamy brzmi, że Ameryka się zmieniła. Jest lepsza. Już nie opowiada się po żadnej ze stron. I dlatego nadszedł czas, aby inne kraje zaczęły z nią współpracować.
Obama uważa, że jego osobista historia jest w tym kontekście mocnym narzędziem polityki zagranicznej, że skupienie uwagi na tym, co go odróżnia nie tylko od Busha, ale także od wszystkich innych byłych prezydentów USA, każe światu spojrzeć na Stany Zjednoczone i ich politykę świeżym okiem, a to pozwoli osiągnąć nowe porozumienia dyplomatyczne. Prezydent ma nadzieję, że pokazując autentyczną chęć zmiany postępowania Waszyngtonu, zbuduje wizerunek większej czystości moralnej, co z kolei poskutkuje dyplomatycznymi triumfami, które do tej pory były poza zasięgiem Ameryki.
Ostatnim prezydentem, który szczerze posługiwał się tą metodą, był Woodrow Wilson. Wierzył on, że wykazywanie dobrej woli i pragnienia pokoju, nieskażonych niskimi pobudkami związanymi z interesem narodowym lub ambicją, zapewni mu autorytet moralny, który pozwoli wpływać na decyzje innych krajów. Jego dar przekonywania nie przyniósł jednak trwalszych rezultatów. Nie tylko państwa Europy, lecz także Stany Zjednoczone okazały się bardziej egoistyczne i mniej podatne na moralne apele, niż sądził. Zobaczymy, czy Obamie powiedzie się lepiej, ale na razie sytuacja nie wygląda obiecująco.
Patrząc, jak administracja Obamy wprowadza nową epokę zaangażowania, trudno nie zadać sobie pytania, czy ekipa prezydenta kiedykolwiek zdoła przyznać, że poniosła porażkę. A jeśli przyzna, to co dalej? Czy uświadomi sobie, że świata nie da się tak łatwo przerobić, że stare problemy nie zniknęły i że najlepsza strategia prawdopodobnie jest bardziej zbliżona do tej, którą realizowało tak wielu prezydentów o różnych przekonaniach politycznych po II wojnie światowej: strategia Ameryki jako kraju niezastąpionego? Wtedy nie będzie kwestią, jak kontrolować schyłek potęgi Ameryki, lecz jak mu zapobiec. „..przeł. Tomasz Bieroń .(źródło )
Czy demokracja w USA jest zagrożona? Obama i Republikanie walczą o miejsce w SN”...”Barack Obama nominował do amerykańskiego Sądu Najwyższego 63-letniego prawnika Merricka Garlanda. Pojawił się jednak problem. Republikanie od razu zapowiedzieli, że zablokują tę nominację, bo – według nich – prezydent USA nie powinien nominować swojego kandydata kilka miesięcy przed wyborami prezydenckimi, które mają się odbyć w Stanach Zjednoczonych 8 listopada tego roku.
– Nominowałem sędziego, który jest uznawany nie tylko za jeden z najjaśniejszych umysłów prawniczych, ale również za kogoś, kto w swojej pracy cechuje się przyzwoitością, skromnością, prawością i dbałością. Te cechy zapewniły mu szacunek liderów obu stron sceny politycznej – zachwalał swojego kandydata Obama.
I na zachwalaniu może się skończyć, ponieważ polityczni przeciwnicy Obamy, czyli Republikanie, zamierzają zablokować kandydaturę Garlanda w Senacie, który obecnie kontrolują. Ich zdaniem prezydent nie powinien nominować swego kandydata w roku wyborczym, na kilka miesięcy przed głosowaniem.Sytuacja natychmiast skojarzyła się ze sprawą Trybunału Konstytucyjnego w Polsce.
„Nie pozostaje nic innego, jak wysłać prezesa Andrzeja Rzeplińskiego do USA z misją ratowania demokracji, Sądu Najwyższego i wizerunku Ameryki” – zakpił na Twitterze publicysta Stanisław Janecki.
Z kolei naczelny „Wprost” Tomasz Wróblewski napisał:„Obama nominował swojego kandydata do SN. Republikański senat odmawia nawet wysłuchania kandydata. Czy demokracja w Ameryce się skończyła?”.Konflikt ze Stanów Zjednoczonych dowodzi, że spry polityczne wokół najwyższych organów sądowniczych zdarzają się nawet w ugruntowanych demokracjach. Ale KOD na pewno już szykuje demonstrację w Waszyngtonie... (źródło)
--------
Ważne
http://naszeblogi.pl/62093-orban-twierdzi-ze-obama-i-clinton-popychadla-sorosa
http://naszeblogi.pl/62067-kaczynski-wyslal-blazna-clintona-do-psychiatry
http://naszeblogi.pl/62043-clinton-przerazony-likwidacja-wladzy-lichwiarzy-nad-polska
Eelvin Sickler „ Jak powiedział to pewnego razuMayer Anselm Rothschild:„Pozwólcie mi tworzyć i kontrolować pieniądze państwa, a ja nie dbam o to, kto ustala jego prawa.” …..”4 czerwca 1963 roku prezydent Kennedy podpisał dokument prezydencki, zwany Dekretem Prezydenta nr 11110 (Executive Order11110), który stanowił poprawkę Dekretu Prezydenta nr10289 z dnia 19 września 1951 r.Dało to Kennedy'emu, jako prezydentowi Stanów Zjednoczonych, prawną możliwość tworzenia własnych pieniędzypotrzebnych do prowadzenia działalności państwa, pieniędzy, które należałyby do społeczeństwa i byłyby wolne od długu i odsetek.Wydrukował więc banknoty Stanów Zjednoczonych, kompletnie ignorując banknoty Rezerwy Federalnej pochodzące z prywatnych banków Rezerwy Federalnej„.....”Nasze obliczenia pokazują ,że Kennedy wyemitował 4 292 893 825 dolarów w gotówce. Było doskonale oczywiste,że Kennedy zdecydował się podważyć System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Zaledwie kilka miesięcy później, w listopadzie 1963 r światem wstrząsnęła szokująca wiadomośćo zamachu na prezydenta Kennedy'ego.”.....” Interesujące jest to, że następnego dnia po zamachu na Kennedy'ego, wszystkie banknoty Stanów Zjednoczonych, które wyemitował Kennedy, zaczęły być wycofywane z obiegu”...(więcej )
----------
Mój komentarz
Prostactwo i chamstwo Obamy. Przyjeżdża do Polski, do do kraju o wielkich demokratycznych trady. Sam Obama jest wyznawcą religii politycznej jaka jest polityczna poprawność i gender . Dąży do tego aby ta obłąkana ideologia stał się religią panującą w USA i na całym świecie. Obama fanatycznie zwalcza chrześcijaństwo
Amerykańska gadzinówka TVN i lewacka agentura ideologiczna w Polsce aż zacierają ręce . Obama zapowiada upokorzenie Kaczyńskiego. Ten prymitywny Afroamerykanin chyba się jednak przeliczy.
Zresztą te paranoiczne ataki na Polskę różnego rodzaju marionetek plutokracji amerykańskiej takich jak Obama świadczy o tym ,że mają oni coraz mniej do powiedzenie. Kaczyński w tej chwili wciąga Chiny do gry w Europie po stronie Polski. Powstaje Międzymorze .Unia się rozpada. Chrześcijanie w Polsce podnieśli głowy.
video Ameryka Od Wolności Do Faszyzmu-Film Dokumentalny Aarona Russo.
video USA - UPADEK IMPERIUM - Co tak naprawdę dzieje się w USA? Polityka, ekonomia, społeczeństwo, media
Marek Mojsiewicz
Osoby podzielające moje poglądy , lub po prostu chcące otrzymywać informację o nowych tekstach proszę o kliknięcie „lubię to „ na mojej stronie facebooka Marek Mojsiewicz i na Twitt erze
Zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału nowej powieści „ Pas Kuipera”
Rozdział drugi . Rozdział trzeci
Zapraszam do przeczytania mojej powieści „ Klechda Krakowska „
rozdziały 1„ Dobre złego początki „ 2 Na końcu którego będzie o boginiKali„ 3 „Nienależynerwosolu pić na oko 4 „ O rzeźbie NiosącegoŚwiatło 5 „Impreza u Starskiego „ 6 „Tych filmów już się oglądać nie da „ 7. „ Mutant „ 8 „ Anne Vanderbilt „ 9 „ Fenotyp rozszerzony.lamborghini„ 10. „ Spisek w służbach specjalnych „11. Marzenia ministra ołapówkach „ 12. „ Niemierz i kontakt z cybernetyką „ 13„ Piękna kobieta zawsze należy do silniejszego „ 14 ” Z ogoloną głowa, przykuty do Jej rydwanu „
Powiadomienia o publikacji kolejnych części mojej powieści . Facebook „ Klechda Krakowska
Ci z Państwa , którzy chcieliby wesprzeć finansowo moją działalność blogerską mogą to zrobić wpłacając dowolną kwotę w formie darowizny na moje konto bankowe
Nazwa banku Kasa Stefczyka , Marek Mojsiewicz , numer konta 39 7999 9995 0651 6233 3003 0001
Jestem zainteresowany współpracą z portalem informacyjnym w zakresie dokonania przeglądu prasy , w tym anglojęzycznej , ewentualnie tłumaczeń z tego języka., tworzenia serwisu informacyjnego Analiz programów i tym podobnych Zainteresowanych proszę o kontakt
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1111 odsłon