VIA CRUCIS POLONIAE
IDĄC ZA CHRYSTUSEM...
„za zbawicielem niosącym krzyż z krzyżem swoim: to jest
zasada wszech-harmonii w Chrześcijaństwie”
C. K. Norwid
BĄDŹ POZDROWIONY
W IMIENIU CHRYSTUSA
do Ciebie który pójdziesz tą drogą krzyżową
by odnaleźć sens życia trudu i cierpienia
mówię bądź pozdrowiony w imieniu Chrystusa
niech każda Stacja będzie rachunkiem sumienia
bo idąc za Chrystusem idziemy do nieba
przez płacz i łzy radości krzyki i milczenie
przez czułą przełęcz serca góry naszych trudów
przez krzyż i wolną Polskę miłość i cierpienie
bądź pozdrowiony tutaj gdzie Bóg idzie z Tobą
pochylony pod krzyżem szyderstwem i bólem
bo świat Mu wciąż nakłada ciężkie brzemię grzechu
i w bliźnim nie potrafi powitać Go czule
a On idzie i pada wstaje i przechodzi
między nami wciąż żywy w cierniowej koronie
z tylu krzyży na nas patrzysz miłosierny Boże
ilu z nas wyciągnęło Ci pomocne dłonie?
a ilu nas podbiegło w odruchu miłości
z chustą miłosierdzia do bliźnich w potrzebie?
ilu nas swym ramieniem podparło Chrystusa
oddając bliźnim ufnie małą cząstkę siebie?
bo idąc za Chrystusem idziemy do nieba
tak jak On pochyleni trudem i ranami
ale On tylko może pokazać nam drogę
dlatego ciągle idzie by być razem z nami
i to On nas podnosi tyle razy w drodze
miłością naszych bliźnich w sercu których czeka
by obudzić gdy zaśnie zmęczone sumienie
w sercu każdego na ziemi grzesznego człowieka
I
KAŻDY Z NAS JEST PIŁATEM...
Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego.
To wasza rzecz.
(Mt 27 ,24)
idę za Tobą z bólem przez swoje Beskidy
każdy ma swą Golgotę Ty wiesz o tym Panie
przywalony krzyżem świata poraniony grzechem
pozwól i nam na nasze kiedyś zmartwychwstanie
obyśmy już nigdy Jezu nie myli swych rąk
gdy trzeba będzie stanąć po właściwej stronie
i byśmy byli gotowi gdy nadejdzie czas
przyjąć koronę z cierni i na swoje skronie
i by nas nie łudziły błyskotki i pycha
choć byśmy mieli płacić za swą wierność krwawo
by prawda oraz prawość były w naszych sercach
i zawsze ponad nami stało Twoje prawo
byśmy umieli wybrać tę właściwą drogę
spośród wielu które będą kusić nas złudzeniem
oraz by Prawda w nas była mocniejsza niż lęk
by nas nie przestraszyło kłamstwo i cierpienie
każdy z nas jest Piłatem gdy stajemy w grzechu
tyle razy przed Tobą łamiąc przykazania
grzech ciężki jest wyrokiem śmierci dla Chrystusa
i my idziemy ku śmierci w imię zmartwychwstania
zaufajmy więc krzyżom które los nam wkłada
ten kto czyni wolę Boga tego On ocala
kto widzi sens cierpienia ten idzie z Chrystusem
ku wieczności co z mroku śmierci nas wyzwala
II
OBYM NIGDY NIE STCHÓRZYŁ
PRZED ZADANIEM KRZYŻA
Włożyli na Niego własne Jego szaty
i odprowadzili Go na ukrzyżowanie
(Mt 27,31)
chodźmy za naszym Panem od Stacji do Stacji
chociaż świat nami gardzi szydzi i ubliża
droga do zbawienia prowadzi pod górę
od cierpienia do cierpienia aż po bramę krzyża
bo to krzyż jest tą drogą co wiedzie do Boga
nim go doniesiesz nieraz obrzucą Cię błotem
nie ma łatwiejszej drogi aby dojść do Niego
każdy z nas go poniesie na swoją Golgotę
ile krzyży włożyłem na Twoje ramiona
gdy mi było za ciężko z kamieniem sumienia
bo mi było wygodniej nie myśleć o grzechu
zapominając Chryste Twojego cierpienia
gdy cię przygniotą grzechy tak ciężko jak krzyże
wstań! tak jak Jezus z wiarą - On Cię nie zostawi
dźwigając razem z tobą aż do bramy nieba
twój los człowieczy - póki cię nie zbawi..
pozwól mi Panie zrozumieć krzyż i mój i Twój
poprzez każde doświadczenie cierpienie i czyn
przez los mego Narodu wstającego z kolan
i miłość która jest większa niż krzyż ludzkich win
obym nigdy nie stchórzył przed zadaniem krzyża
gdy mnie Jezu będziesz w krzyżu bliźnich wołał
obym nigdy nie zasnął pokonany smutkiem
i poszedł ufnie z Tobą... i Cię naśladował...
III
PRZYGNIECIONY KRZYŻEM ŚWIATA
Zdruzgotany za nasze winy
(Iz 53, 5)
Panie jakże są piękne wokół Twoje dzieła
żywiołów wszystkich wokół niezwykła harmonia
gdy idziemy przez Beskidy skrzydlaci marzeniem
od doliny do doliny od gronia do gronia
ale Twa droga nie jest beztroskim spacerem
przygnieciony krzyżem świata – kamieniem sumienia
padasz by nam pokazać wielką siłę wiary
gdy nadludzkim wysiłkiem dźwigasz krzyż zbawienia
po raz kolejny w drodze upadliśmy Panie
z krzyżem naszej Ojczyzny wśród szyderstwa wrogów
bo dziś zawierzyliśmy mamonie i kłamstwu
bo zapomnieliśmy wiernie wytrwać w Bogu
w krwi skąpany Irak oraz Afganistan
ten sam wróg od wieków pastwi się nad nami
Ojczyzny naszej trzeba bronić tu nad Wisłą
nie mieczem karabinem czołgiem czy bombami
lecz Miłością i Dobrem Nadzieją i Wiarą
dłonią otwartą chlebem - podaną tonącym
tyle krzyży nieśliśmy poprzez nasze dzieje
więc jak Cyrenejczyk wspierajmy słabnących
ci którym się wydaje że Boga już nie ma
i znaleźli już inną drogę do mądrości
jeśli nie dziś to jutro staną wobec Niego
spotkają Go na pewno w drodze do wieczności
IV
OTO TE DWA CIERPIENIA:
MATKI ORAZ SYNA
Duszę Twoją przeniknie miecz
(Łk 2, 35)
powiedz przy ilu krzyżach co dzień Matko stajesz
w naszym dniu codziennym odartym ze znaczeń
Matko nasza i Jego wywyższona bólem
jak wtedy gdy Go wiodłaś na Kalwarię z płaczem
samotna pośród tłumu który Mu złorzeczył
z mieczem w sercu i krzykiem matczynej miłości
wzgardzona zostawiona na szyderstwo tchórzy
bo dla Matki skazańca nikt nie ma litości
oto te dwa cierpienia Matki oraz Syna
jakże przejmujące wśród szyderstwa świata
kto nie rozumie bólu drugiego człowieka
ten w nim nie zobaczy Siostry ani Brata
ze śmietników świata zbierasz niemy dzieci płacz
bo jeszcze nie przebyta Twa matczyna droga
niesiesz w chuście miłości swój bezbrzeżny żal
od poczęcia z bezbronnymi idziesz w stronę Boga
o Matko! z mieczem w sercu wbijanym przez grzechy
przez nas którym tak trudno uświęcić cierpienie
o Matko! osamotniona w progu naszych serc
Matko! tych co odeszli nie wierząc w zbawienie
bądź Matko! z nami zawsze w drodze ku wieczności
choćby świat nam złorzeczył ranił i ubliżał
tylko Ty nas zaprowadzisz przed oblicze Pana
gdy inni nas zostawią pod ciężarem krzyża
V
BYM NIGDY OBOJĘTNIE
NIE MINĄŁ CIERPIENIA
Wychodząc spotkali pewnego Człowieka z Cyreny,
imieniem Szymon, Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego
(Mt 27 32)
i mnie pozwól Jezu dźwigać z Tobą świata krzyż
daj mi jak Szymonowi łaskę serca - nie mamony
i bym miał odwagę godnie nieść publicznie wiarę
gdy idzie pod tym krzyżem wciąż Chrystus skrwawiony
bym nigdy obojętnie nie minął cierpienia
które nie jest widowiskiem dla moich wrogów
ale próbą mojego serca i współczucia
mojej miłości którą jestem winien Bogu
bym umiał dźwigać mężnie wspólny krzyż Ojczyzny
w trudnych chwilach gdy wrogów koło nas osaczy
i bym mógł bliźnim za Twoim przykładem
każdą niesprawiedliwość i krzywdę przebaczyć
złączony mocną wiarą moich Sióstr i Braci
obym się nigdy nie bał - krzyża i ofiary
weź rozpal we mnie Jezu pochodnię miłości
by w ciemności świeciła drogowskazem wiary
pragnąłbym za Tobą Jezu w stronę nieba iść
poprzez dobre uczynki i przęsło sumienia
przez pokorę i dobro - każde z Twoich praw
krzyż niech mi będzie skrzydłem - drogą do zbawienia
jesteśmy odpowiedzialni Jezu za Twój krzyż
gdy odkrywamy że ofiara sensem ceny
to w nim uczestniczymy w ocalaniu świata
uczmy się tej mądrości jak Szymon z Cyreny
VI
I NAM WCIĄŻ PODBIEGAĆ
ABY OCIERAĆ TWĄ TWARZ
Błogosławieni miłosierni, albowiem
oni miłosierdzia dostąpią
(Mt 5, 7)
bo każdy na chuście serca nosi Twoją Twarz
ten kto z czułością współczuł Jezu Twojej ranie
jak Weronika otrzyma Twój niezwykły znak
jeśli tylko podejdzie gdyś pod krzyżem Panie
odwagi nam potrzeba -miłości i wiary
by przytulić Jezusa w cierniowej koronie
gdy idzie umęczony przez Golgotę świata
zaciskając na krzyżu pokrwawione dłonie
i męstwa aby stanąć po stronie Chrystusa
gdy tylu się wokoło z Niego naigrawa
gdy nie ma miejsca w świecie dla niewinnych
gdy cywilizacja śmierci łamie boże prawa
o! jakże jestem szczęśliwy gdy widzę Twą twarz
o! Dobry Jezu! gdy zamknę w modlitwie powieki
wiem że mnie przyjąłeś Panie do swego serca
i nie opuścisz nigdy już przez wszystkie wieki
bo Ty! wciąż jesteś z nami umęczony Jezu
ta świadomość jak cierniem serca nam przenika
gdy przez codzienność trudy i golgotę życia
niejedna idzie do Ciebie z płaczem Weronika
i nam wciąż podbiegać aby ocierać Twą twarz
gdy w bliźnich Jezu idziesz drogą męczennika
i gdy biegniemy do Ciebie z chustą miłości
jak cierpieniem wzruszona kiedyś Weronika
VII
BYŚMY MOGLI ZROZUMIEĆ
CIĘŻAR TEGO ŚWIAT
On dźwigał nasze boleści
(Iz 53,4)
Chryste znowu upadłeś w swym człowieczym losie
byśmy mogli zrozumieć ciężar tego świata
ciężar co nam nakłada na ramiona krzyża
nasz bliźni co się zmienia często dla nas w kata
znowu Jezu upadłeś wśród wrogiego tłumu
przygnieciony do ziemi ludzi ciężkim grzechem
Ty byłeś wdzięczny oto za pomoc i dobroć
Ty Który mogłeś jednym świat zdmuchnąć oddechem
by wciąż nam dawać szansę ocalania świata
i nauczyć miłości której tak potrzeba
i byśmy mogli powstać gdy już upadniemy
i dźwignęli się w godności aż do progu nieba
także Naród upadnie gdy zbyt wiele grzechów
ogłuszy jego serce - otępi sumienie
także Naród upadnie pośród swoich wrogów
gdy jak głaz go przygniecie kłamliwe milczenie
Naród który zapomniał że to Bóg jest prawem
już nie odzyska siły nie odnajdzie drogi
i nie uniesie krzyża swojego narodu
nie wstanie raz kolejny na skrwawione nogi
więc biegnij Weroniko! wzruszona cierpieniem
Jezus Ci pozostawi znaki swej miłości
nie ociągaj się Szymonie! dźwigaj krzyż Chrystusa!
z Nim dojdziemy do Ojczyzny oraz do wolności!
VIII
BO NA PUSTYNI GRZECHU
DRZEWO OBUMIERA
Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną;
płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi
(Łk 23, 28)
powiedz czy już jesteśmy suchym drzewem Panie?
bo na pustyni grzechu drzewo obumiera
i się nie zazieleni...owoców nie wyda...
bez Twego miłosierdzia co źródło otwiera
źródło które jest życiem płynącym z miłości
z krzyża i przebaczenia które nas otacza
i z najwyższej ofiary złożonej na krzyżu
i z Twego miłosierdzia które nam przebacza
dzisiaj płaczemy Panie nad sobą i dziećmi
bo nie szliśmy za Tobą z miłością i wiarą
bo zabrnęli sami na pustynię grzechu
i brak Twojego prawa dzisiaj dla nas karą
pytam trwożnie o drogę dla mego Narodu
bo chciałbym aby został tym zielonym drzewem
które owocuje w Twym błogosławieństwie
i dziękuję za wolność swego serca śpiewem
i byśmy zrozumieli sens swojego życia
tę prawdę co w cierpieniu i bólu się zbliża
że to jedyny sposób by jasno zobaczyć
perspektywę wieczności pod ciężarem krzyża
krzyż więc niech nas umacnia i wyznacza drogi
tam gdzie zielonym drzewem rośnie sprawiedliwość
obyśmy byli drzewem którego owoce
to: wierność Bogu... Dobroć... Czułość oraz Miłość
IX
BYLEŚ WSTAŁ...BYLEŚ DOSZEDŁ...
AŻ DO BRAMY KRZYŻA
Kto się przejmuje Jego losem?
(Iz 53, 8)
ilu by już nie wstało? ilu by zwątpiło?
ilu by przeklinało nieludzkie cierpienie?
A Ty! Jezu powstałeś przecież po raz trzeci
aby się wypełniło Twoje przeznaczenie!
a Ty! Chryste powstałeś- poszedłeś z pokorą
chociaż tłum Cię poniżał lżył i upokarzał
Ty! wiedziałeś że musisz dźwignąć grzechy świata
aby wejść na krwawiący święty krzyż ołtarza
może być nawet siedemdziesiąt siedem razy
codziennie krok po kroku nasz koniec się zbliża
i chociażbyś upadł jeszcze wiele...wiele... razy
byleś wstał…byleś doszedł... aż do bramy krzyża
to trudne... to bolesne...to twarde warunki
tu nie ma kompromisu...tu trzeba ofiary..!
tu potrzebne wartości nie dźwięczą jak złoto
tu są jasne reguły – nagrody... i kary !
życie to nie jest giełda i umowne ceny
to nie sprawa ustroju...mody czy systemu
musisz pójść za Chrystusem... to jedyna droga
bo te same warunki stawia Bóg każdemu!
przytul mnie Panie czule gdy się w prochu tarzam
podaj mi mocną rękę gdy już wstać nie mogę
nie czekam Jezu cudu co mnie oszołomi
bo Ty w każdym człowieku przecież jesteś Bogiem!
X
PRZYJĄŁEŚ PANIE NA SIEBIE
BICZ UPOKORZENIA
Jestem biedny i nieszczęśliwy
(Ps 109, 22)
z szat Cię Jezu odarli by Ci zabrać godność
Ciebie Który ten wszechświat okryłeś cudami
lecz Ty im pozwoliłeś by Cię poniżali
tak po ludzku...bezlitośnie...niewzruszeni łzami
odebrali Ci wolność którą Ty im dałeś
by mogli z niej korzystać w prawdzie i miłości
podnieśli jednak rękę by Ci zabrać wszystko
w zamian za żółć i gorycz szyderstwa i złości
ile razy bliźnich odzieramy z nadziei
gdy szydzimy publicznie często dla zabawy?
ile razy brutalnie brudnymi rękami
obnażamy publicznie naszych bliźnich sprawy ?
przyjąłeś Panie na siebie bicz upokorzenia
otoczony przez szyderców odarty z godności
Ty! który byłeś żywą świątynią za życia
Ty! Bóg- Człowiek! - ideał Dobra i Miłości!
i ty jesteś oprawcą co rani bliźniego
jeśli nie szanujesz go przez wszystkie dni
i ty jesteś okrutny kiedy go obnażasz
gdy go odzierasz brutalnie z godności i czci
zapomnieliśmy Panie żeśmy Twoim Ciałem
i że Ciebie w ciele innych ludzi ranimy
Ty! który na nas patrzysz poprzez wszystkie wieki
wybacz nam - gdy nie wiemy Chryste!- co czynimy
XI
DWIE BELKI SKRZYŻOWANE
- OFIARA STRASZLIWA
Gdy przyszli na miejsce zwane „Czaszką”,
ukrzyżowali Go
(Łk 23, 33)
tak oto wygląda nasza droga do nieba
dwie belki skrzyżowane - ofiara straszliwa
Bóg-Człowiek przybity gwoździami do krzyża
nie ma innej łatwiejszej - tylko ta prawdziwa!
z szat Cię Jezu już odarli z godności i czci
teraz przybiją gwoździami sprawną ręką kata
i powieszą Ci nad głową kilka podłych słów
tak byś cierpiał do końca wśród szyderstwa świata
i rzucą jeszcze losy o Twoją tunikę
świat nienawidzi ubóstwa - nie rozumie wiary
ciągle krwawo się spiera o to co zostało
nie wierzy w sens miłości cierpienia i kary
i będą ciągle szydzić opętani pychą
bluźnierstwem będą w Ciebie rzucać jak kamieniem
okrutni i nieczuli wobec Matki Boga
która stoi pod krzyżem z bolesnym milczeniem
O! Dobry czuły Jezu! O! Matko Bolesna!
a świat Was przecież grzechem rani i ubliża
bo wy ciągle jesteście w samym centrum świata
złączeni jednym bólem pod szaleństwem krzyża
Ty bądź zawsze z nami Matko gdy nadejdzie śmierć
bo Ty nas przeprowadzisz poprzez próg wieczności
tą jedyną drogą co prowadzi do Boga
poprzez ból i cierpienie drogami miłości
XII
W IMIĘ OJCA...I SYNA...I DUCHA
ŚWIĘTEGO
Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą,
co czynią
(Łk 23, 34)
a Ty prosisz jeszcze Ojca aby im przebaczył
między jednym a drugim śmiertelnym oddechem
bo nie wiedzą że na Boga podnoszą rękę
nieświadomi co czynią zaślepieni grzechem
dziś będziesz ze mną w raju – szepnąłeś do łotra
by i nam wystarczyło odwrócenie głowy
gdy staniemy przed Tobą w ostatniej godzinie
pozbawieni już ciała życia oraz mowy
„Niewiasto, oto syn Twój...”w cierniowej koronie
przybity do krzyża po śmiertelnych znojach
jakże boli ten widok Jej matczyne serce
jakże nam nie pamiętać „oto Matka Twoja „
wisisz na drzewie hańby Syn Boga Żywego
i wołasz rozpaczliwie z dna ludzkiej czeluści
tym strasznym zapytaniem co stoi przed światem
o „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”
obyśmy pamiętali Twe ostatnie słowa
kiedy szeptałeś „pragnę” aby to się stało
aby Twoje cierpienie nie poszło na marne
oraz zbawienie świata by się dokonało
obyśmy mogli spokojnie powiedzieć te słowa
„Ojcze w ręce Twoje powierzam ducha mego”
gdy staniemy przed Bogiem z miłością i wiarą
w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
XIII
OWOC TWEGO ŻYWOTA
POWRÓCIŁ DO CIEBIE
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię,
aż do godziny dziewiątej
(Mt 27, 45)
krzyż jest już wolny Matko! Jezus w Twych ramionach
jeszcze tylko ten kamień na Jego pogrzebie
Twój Syn Umiłowany owinięty w boleść
owoc Twego żywota powrócił do Ciebie
dla nas krzyż też już wolny i czeka na Miłość
to ona drogowskazem co do nieba zbliża
to ona będzie stawiać nam twarde warunki
ona nas jeszcze nieraz przybije do krzyża
bo świat nam nie wybaczy prawdy i sumienia
i zmieni w oskarżenie każdą naszą datę
i pójdziemy za Chrystusem na swoją Golgotę
grzech będzie nam Piłatem szydercą i katem
lecz każdy z nas zostanie kiedyś zdjęty z krzyża
tak się zakończy każda nasza ziemska droga
i minie ból istnienia i fizycznej śmierci
kto zrozumiał cierpienie ten zrozumiał Boga
i wrócimy do Matki w Jej czułe ramiona
Ona będzie czekała cierpliwa i wierna
by nas zaprowadzić przed oblicze Boga
Ona nas nie zostawi Matka Miłosierna
a jak będzie wyglądać nasze zdjęcie z krzyża?
jak długo będzie Matka na ciało czekała
każda droga do Boga wiedzie przez cierpienie
świat ma wiele sposobów zabijania ciała...
XIV
NICZYM ZIARNO WDEPTANE
W ŻYCIODAJNĄ GLEBĘ
Złożył je w swoim grobie, który
kazał wykuć w skale
(Mt,27 60)
już Twoje ciało Jezu ułożone w grobie
niczym ziarno wdeptane w życiodajną glebę
będzie wzrastać nadzieją cudem zmartwychwstania
aby wyrosło dla nas życiodajnym chlebem
a co się stanie z ziarnem naszego Narodu?
wdeptanym znowu kłamstwem w zagon Europy
czy obumarłe teraz znowu zmartwychwstanie
z chorągwią naszej wiary z wielką tarczą cnoty?
przychodzimy tutaj Panie by ocalić sens
naszego życia w wierze i Twego cierpienia
ta góra niech prowadzi nas aż na sam szczyt
w ramiona krzyża - w łaskę zrozumienia
w Beskidy Nadziei Miłości i Wiary
co się toczą przed nami harmonią stworzenia
gdy Bóg nad nami czuwa o każdej godzinie
doświadczeniem radości troski czy cierpienia
oby się z naszej modlitwy narodziło dobro
które nas zaprowadzi przez krzyż na kolana
i by ofiara naszej pielgrzymki przez życie
była tą która będzie najmilsza dla Pana
byśmy Jezu dotarli do Stacji Nadziei
jak do szczytu góry co ją mgła przysłania
i by w skrzydłach anioła radośnie szumiała
jak chorągiew zwycięska nuta zmartwychwstania!
BĄDŹ POZDROWIONY
W IMIENIU CHRYSTUSA
do Ciebie który pójdziesz tą drogą krzyżową
by odnaleźć sens życia trudu i cierpienia
mówię bądź pozdrowiony w imieniu Chrystusa
niech każda Stacja będzie rachunkiem sumienia
bo idąc za Chrystusem - idziemy do nieba
przez płacz i łzy radości - krzyki i milczenie
przez czułą przełęcz serca - góry naszych trudów
przez krzyż i wolną Polskę - miłość i cierpienie
bądź pozdrowiony tutaj gdzie Bóg idzie z Tobą
pochylony pod krzyżem szyderstwem i bólem
bo świat Mu wciąż nakłada ciężkie brzemię grzechu
i w bliźnim nie potrafi powitać Go czule
a On idzie i pada wstaje i przechodzi
między nami wciąż żywy w cierniowej koronie
z tylu krzyży na nas patrzysz miłosierny Boże
ilu z nas wyciągnęło Ci pomocne dłonie?
a ilu nas podbiegło w odruchu miłości
z chustą miłosierdzia do bliźnich w potrzebie?
ilu nas swym ramieniem podparło Chrystusa
oddając bliźnim ufnie małą cząstkę siebie?
bo idąc za Chrystusem idziemy do nieba
tak jak On pochyleni trudem i ranami
ale On tylko może pokazać nam drogę
dlatego ciągle idzie by być razem z nami
i to On nas podnosi tyle razy w drodze
miłością naszych bliźnich w sercu których czeka
by obudzić gdy zaśnie zmęczone sumienie
w sercu każdego na ziemi grzesznego człowieka
EPILOG
BĄDŹ PANIE UWIELBIONY
W TWYCH DZIEŁACH DOKOŁA
ziemski zegar odmierza świty i wieczory
pory roku się krwawią w kalinach i głogach
Bóg obraca widnokręgiem wokół gór i dolin
jakże potężna jest ręka Najwyższego Boga!
„On, Alfa i Omega, Początek i Koniec.
On ,Który Był, Jest i Przychodzi” cudem chwili
z nami przeszedł i patrzy złączony cierpieniem
byśmy z krzyża Golgoty i wieczność zobaczyli
w Nim jest zanurzone każde ludzkie życie
przez które przechodzimy drogami wolności
przez skrzyżowanie świata między Złem i Dobrem
wybierając w Jego imię drogowskaz miłości
który nam zostawiła Jego Boska Matka
Ona – Matka Jezusa – niebo nam przybliża
pokazując nam miłość na Złe i na Dobre
będąc u Jego boku od żłóbka do krzyża
Ona z nami codziennie idzie poprzez życie
z wielkim darem miłości i z serca bandażem
i do Niej powracamy gdy nas świat porani
Ona naszego domu wiarą i ołtarzem
i przystanią w czasie burzy - obroną i celem
Ona Matka Narodu – Pani Jasnej Góry
Matka która prowadzi w trudzie codzienności
i rozprasza nad Ojczyzną wrogie losu chmury
Ona - ta bolejąca - spod krzyża Jezusa
każdemu swą miłością matczyną pomaga
czujna na każde „Zdrowaś” które do niej płynie
współczująca każdemu kto się z krzyżem zmaga
anioł szumi skrzydłami gdy wiatr boży wieje
moje serce Panie klęczy przed Tobą w pokorze
między ziemią a niebem łzą z drabiny krzyża
pukam w bramę nieba byś mnie przyjął Boże!
wędrowca strudzonego który szedł przez góry
niosąc w pamięci Radość Nadzieję i Trwogę
mgłę zdradliwą co plątała osłabione nogi
gdy gubiłem przez grzechy tyle razy drogę
uczę się Panie co dzień pokory i wiary
Twoich znaków które dajesz na ziemi i niebie
Nadziei która wstaje tyle razy z kolan
i ufności że cierpienie powadzi do Ciebie
im wyżej staję Panie na Górze Modlitwy
tym mniejsze pozostają nasze ludzkie sprawy
i to co jeszcze wczoraj przesłaniało Ciebie
teraz tylko kamieniem z incydentem krwawym
szedłem Panie do Ciebie w trudzie mego życia
przez kolejne upadki zwątpienia i wzloty
wśród bliźnich którzy jak Szymon serdecznie pomogli
lub zepchnęli aż na dno bólu i zgryzoty
bądź Panie uwielbiony w Twych dziełach dokoła
za Twą miłość bez granic którą nam odsłaniasz
bądź Panie uwielbiony we wszystkim co czynisz
by nas podnieść ku sobie w cudzie zmartwychwstania!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1266 odsłon