Cisza informacyjna

Obrazek użytkownika Łukasz Studnicki
Humor i satyra

   Choć sytuacja na świecie zmienia się jak w kalejdoskopie, politycy to gaszą, to podsycają wszczynane przez siebie pożary, sojusznicy zmieniają strony, a kryzys goni kryzys, to sceneria pozostaje niezmienna, tak jak i nasze problemy wynikające z ludzkiej obłudy, nienawiści, egoizmu i zachłanności. Myśl ta towarzyszyła mi przez ostatnie trzy miesiące kompletnego oderwania się od śledzenia bieżących wydarzeń w kraju i za jego granicą. Nie planowałem tego, początkowo uniemożliwiły mi to różnego rodzaju obowiązki, po pewnym jednak czasie pomyślałem, że poza nerwami niewiele mogę stracić, więc postanowiłem kontynuować tą informacyjną ciszę. Z czasem wystrzeganie się docierania do mnie jakichkolwiek świeżych wiadomości stało się nawykiem, którego ciężko jest się wyzbyć, gdyż - trzeba to przyznać - wpływa pozytywnie na poziom zdrowia psychicznego. Czytając w tym czasie stare książki o wielkich polskich patriotach było mi z jednej strony wstyd, że swoją działalność polityczno-publicystyczną mogę traktować jako hobby, zawieszając ją w dowolnej chwili, na dowolny okres czasu. Z drugiej strony nie chciałem być dla siebie zbyt surowy, uzmysławiając sobie, że żyję w szczególnym dla tego kraju, bardzo krótkim okresie dziejów, w którym, aby walczyć o jego przyszły kształt nie trzeba wykazywać się wielkim heroizmem i poświęceniem, jakim wykazywali się choćby jego obywatele, którzy swoje dorosłe życie przeżyli w którymkolwiek momencie XX wieku. Mogę powiedzieć, że losowi jestem za to wdzięczny, ale swoje trzeba robić dalej, aby czas ten trwał jak najdłużej.

   Gdy już wytrenowałem siebie w natychmiastowym przełączaniu stacji radiowych i telewizyjnych w momencie natrafienia na jakiekolwiek wieści ze świata, wyłączając przy okazji wszelkie możliwe powiadomienia w urządzeniach elektronicznych, unikanie informacyjnego szumu stało się o dziwo bardzo łatwe. Zmniejszyło to ilość codziennych stresów, a świadoma rezygnacja z oglądania facjat rodzimych i obcych polityków, generałów, patriarchów i różnego rodzaju autorytetów, a także słuchania wypowiadanych przez nich frazesów, płomiennych mów, kłamstw i przeinaczeń poprawiła ogólną estetykę odbieranej rzeczywistości. Nie wyglądało to oczywiście tak, że nie docierały do mnie żadne informacje, nie zaszyłem się przecież w lesie – próbowałem być głuchym na docierające do mnie echa i nie wdawałem się w dyskusje polityczne, nie da się jednak wyłączyć otoczenia. Koniec końców - patrząc na to z perspektywy człowieka strapionego losem tego kraju - ilość odbieranych przeze mnie komunikatów była wystarczająca, aby uniemożliwić obniżenie wysokości mojego progu niepewności przed jutrem poniżej pewnego nieprzekraczalnego poziomu. Wystarczy do tego wychodzić z domu.

    Mówi się, że narzekanie to nasza cecha narodowa, ale dzisiejszy pesymizm rodaków wynika chyba z czegoś innego. Wyczuwa się w rozmowach z ludźmi niespotykany poziom irytacji, umęczenia i zatroskania, coraz trudniej bowiem radzą sobie z witającą ich co dzień rzeczywistością. Odradzam im w tej sytuacji katowanie się nowinami serwowanymi przez media (gdyż zazwyczaj są to złe nowiny, lub tak się je przedstawia, mocniej się je eksponuje i częściej są tematem komentarzy politycznych niż wieści pozytywne) polecam za to sięgnięcie do książek traktujących o historii lub do niezbyt aktualnej publicystyki, z których można dowiedzieć się więcej na temat przyczyn tego co się obecnie dzieje na świecie niż z miesięcznej ramówki faktów, wydarzeń i wiadomości razem wziętych. Niestety mało kto ma dzisiaj czas na wnikliwe przeczytanie kilkustronicowego artykułu, nie mówiąc o opasłych księgach. Większość z tych, którzy uważają, że są na bieżąco z dzisiejszą polityką (około 22% Polaków - dane CBOS – luty 2021), pochłania tylko nagłówki, paski, obrazki i mało wnikliwe superszybkie relacje i raczej nie zrezygnuje z nich na rzecz naukowych publikacji, podobnie jak Ci, którzy dawno odcięli się od polityki grubą kreską i ich zainteresowanie tą dziedziną jest zerowe, nikłe lub niewielkie (około 30% Polaków – źródło jw.). Pozostaje na szczęście jeszcze ta trzecia grupa, przynajmniej teoretycznie mniej zindoktrynowana w stosunku do pierwszej i lepiej poinformowana w stosunku do drugiej grupy, nie wiem w jakim stopniu ceniąca słowo pisane, natomiast z pewnością słabiej uzależniona od medialnych środków przekazu, przez co bardziej otwarta na argumenty i skłonna do zmiany poglądów czy przyzwyczajeń. Do tej grupy najwyraźniej teraz się zaliczam.

    Bycie nieświadomym pewnych faktów ma oczywiście swoje wady. Poprawianie sobie samopoczucia wyłączaniem radia samochodowego na czas wiadomości to tylko forma uciekania przed pewnymi problemami i działa to tak samo w przypadku wszystkich, niezależnie czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie. Skutki decyzji, które zapadają nad naszymi głowami, wpłyną na nasze życie, nawet jeśli je zignorujemy. Odbieramy sobie tym samym także prawo do jakiejkolwiek reakcji, a brak wiedzy jest niewątpliwie czynnikiem utrudniającym bądź uniemożliwiającym wpływanie na bieżące wydarzenia poprzez wyrażenie swojej opinii w takiej czy innej, bardziej lub mniej skutecznej formie. Dlatego też na dłuższą metę nie zamierzam unikać serwisów informacyjnych, ale dla zachowania właściwych proporcji do bacznego ich śledzenia raczej nie wrócę. Jak już się przekonałem szkoda nerwów na utrzymywanie zbędnego wewnętrznego napięcia wywoływanego przez przerażające Breaking News, czy w kółko wałkowane w serwisach informacyjnych drażniące tematy, a zaoszczędzony czas lepiej poświęcić na wybór czegoś z całego spektrum materiałów informacyjnych, które cechuje dystans, chłodne spojrzenie i przede wszystkim dziennikarska rzetelność. https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (7 głosów)