I niech sprawiedliwości stanie się zadość.

Obrazek użytkownika Łukasz Studnicki
Kraj

Prosząc przeciętnego Polaka aby w trzech słowach opisał swoje odczucia w stosunku do polskiego wymiaru sprawiedliwości zapewne najczęściej usłyszelibyśmy niechęć, nieufność, bezradność. Nie są bynajmniej kierowane w stosunku do samej instytucji sądów będących podstawą funkcjonowania Państwa, ale do przedstawicieli tegoż ważnego aparatu. Źle na temat polskiego sądownictwa wypowiadają się nawet Ci, którzy nigdy nie przekroczyli progu sądu – ich zła sława ma swoje korzenie w historii, bierze się także z dużej ilości krążących wśród społeczeństwa opowieści oraz z doniesień medialnych - komentowane szeroko nie są wszakże sprawiedliwe wyroki i szlachetne zachowania przedstawicieli zawodów prawniczych, ale sprawy w których zapadł bezduszny czy niewspółmierny do winy wyrok lub gdy ujawnione zostają godne potępienia praktyki reprezentantów wymiaru sprawiedliwości. Coraz częściej dowody takiego postepowania możemy zobaczyć w Internecie w postaci nagrań z sali sądowych udostępnianych przez strony procesu. Co możemy tam zobaczyć? Arogancję, brak otwartości na argumenty, lekceważenie podsądnych, a także nieprzygotowanie do pracy urzędników sądowych, a to wszystko bez zapoznania się z aktami sprawy. Zdarzają się też sytuacje śmieszne (choć tragiczne) jak ta nagrana niedawno w Sądzie w Żywcu gdzie pozwany stawiając się na przesłuchanie, pomylił drzwi sali sądowej i trafił na odbywającą się w godzinach pracy sądu sporą imprezę. Nie został jednak zaproszony, a budynek opuścił w asyście Policji.

Negatywne oceny biorą się przede wszystkim z bezpośredniego kontaktu z instytucjami sądów i prokuratury, a to już bardzo źle o nich świadczy. Jakkolwiek początkowa ocena pracy sądu i werdyktu sędziowskiego dla obu stron postępowania (ze względu na osobiste emocjonalne zaangażowanie) jest zawsze subiektywna (i najczęściej różna), to jednak z czasem patrząc na chłodno jesteśmy w stanie stwierdzić czy proces był uczciwy, a wyrok sprawiedliwy dla obu stron. I właśnie w tej kwestii jest najwięcej zastrzeżeń. Prywatnie nie miałem sposobności wyrobienia sobie jednoznacznej opinii na omawiany temat do czasu błahej skądinąd sprawy, w której (będąc poszkodowanym) po blisko 3 latach od wszczęcia postępowania w sprawie kradzieży, jedyną wiążącą decyzją sądu jest zasądzenie mi (oczywiście zgodnie z prawem) 500 złotych kary za niedawne niestawienie się na kolejnym przesłuchaniu w roli świadka (mimo posiadania mojego wcześniejszego zeznania). Uwaga – na wymierzenie kary i wręczenie pisma poszkodowanemu sąd potrzebował 3 dni roboczych, choć od 3 lat nie potrafi zasądzić kary oskarżonemu. Właśnie tego rodzaju chimeryczne decyzje budzą największe uprzedzenie obywateli do wymiaru sprawiedliwości, mnie z kolei skłoniły do napisania tego tekstu. Sytuacja, która kładzie się cieniem na mojej dotychczasowej neutralnej opinii o polskim wymiarze sprawiedliwości nie miała by miejsca, gdyby nie właśnie trawiące go patologie.

Krytykowaną często opieszałość sądów, ja wolę nazywać niewydolnością, gdyż moim zdaniem jest to problem bardziej organizacyjny, niż spersonalizowany. Statystycznie w sądach rejonowych czas trwania procesu w pierwszej instancji trwa w przybliżeniu 5 miesięcy, w sądach okręgowych 8 miesięcy. Niestety jak wiemy statystyki słabo odzwierciedlają rzeczywistość – choć pierwsze wyroki zapadają zazwyczaj do 12 miesięcy od wszczęcia postępowania to na prawomocne orzeczenia trzeba często czekać latami (obecnie na wokandzie jest ponad 6 tysięcy spraw, które trwają powyżej 8 lat). Przygotowując tą analizę przejrzałem kilkadziesiąt opublikowanych wyroków spraw z jednego przypadkowo wybranego śląskiego sądu, gdzie wina wydawała się bezsporna (podkreślam, wywnioskowałem to dostępnych opisów spaw dotyczących np. prowadzenia pod wpływem alkoholu, posiadania narkotyków, przemytu alkoholu i tytoniu, urządzania nielegalnych gier, niepłacenia alimentów) mimo tego prawomocny wyrok zapadał po 2-3 latach, czyli często po okresie dłuższym niż długość zasądzonego wyroku. Ciągnące się latami sprawy to balast dla niewydajnego systemu, dodatkowe koszty (przesłuchania nie wnoszących nic do sprawy świadków, dziesiątki zbędnych ekspertyz) oraz przedłużanie traumy dla poszkodowanych (a także oskarżonych), nie mówiąc o ich komforcie życia. Nikt do sądu nie idzie przecież dla przyjemności i liczy na możliwie szybkie załatwienie sprawy. Nie rozwijając tego wątku dam tylko przykład, który mówi wszystko na ten temat. Postępowanie w sprawie zabójstwa Pawła Abramowicza. Mimo że zabójca praktycznie został złapany za rękę, blisko 3 lata trwało sformułowanie aktu oskarżenia. Ile lat będzie trzeba czekać na prawomocne skazanie przestępcy? Proces, apelacja, może kasacja - prawdopodobnie potrwa to jeszcze 3 razy tyle. Przypomnę tylko, że w podobnych okolicznościach (choć w innych realiach), gdy przed blisko stu laty zabity został Gabriel Narutowicz, akt oskarżenia sformułowano po 2 tygodniach, po kolejnych 2 tygodniach zapadł wyrok (kara śmierci) i w półtora miesiąca od dokonania zbrodni wykonano wyrok.

Same przeciągające się i niedbale prowadzone postępowania to nie jedyne słabe strony polskiego sądownictwa, kolejną jest kontrowersyjne orzecznictwo. Ryzykuję tutaj stwierdzenie (a opieram się tutaj głównie na opiniach pracowników wymiaru sprawiedliwości), że w Polsce nie można być pewnym wyniku żadnej sprawy nawet jeśli dowody są oczywiste i nie budzą wątpliwości. Wszystko zależy od lokalnych warunków, relacji między adwokatami i sędziami, kto jest stroną procesu i jakimi środkami finansowymi dysponuje. Powszechna jest stronniczość będąca wynikiem nacisków, korupcji bądź zwykłych uprzedzeń. Wiele do życzenia pozostaje jeśli chodzi o procedury i organizację sądów. Słyszy się dużo o dopasowywaniu przez pracowników sekretariatów składu orzekającego do konkretnych spraw na „prośbę” obrońców, co pozwala grać na zwłokę i ma znaczący wpływ na wynik prowadzonego postępowania. Dziurawe prawo, właściwe prowadzenie postępowania i odpowiednie opinie biegłych pozwalają uzasadnić każdą decyzję czy wyrok. Ile to razy słyszeliśmy o uniemożliwieniu prowadzenia czynności przez sądy ze względu na zły stan zdrowia oskarżonych, uniewinnienia z powodu niepoczytalności, czy umożliwianiu odpowiadania z wolnej stopy w zamian za ogromne poręczenia majątkowe (co do tej ostatniej praktyki, dziwne że urzędów skarbowych nie interesuje pochodzenie środków w przypadku przestępców, którzy w Polsce nie przepracowali uczciwie jednego dnia).

Z jednej strony zarzuty kierują sami pracownicy sądów, mówiąc o wywieranej na nich z różnych stron presji (np. sędziowie skarżą się na naciski ze strony polityków, kierownictwa sądów czy mediów w sprawie procesów, które przypadło im prowadzić). Z drugiej strony mamy dobrowolne uczestnictwo tychże urzędników w różnego rodzaju procederach przynoszących korzyści majątkowe, przypomnę tylko sprawę korupcji w krakowskim Sądzie Apelacyjnym gdzie oskarżonych jest kilkadziesiąt osób i są to pracownicy wszystkich szczebli tej jednostki. Według jednej z agencji badającej praktyki korupcyjne (Transparenty International) najbardziej skorumpowanymi grupami wymiaru sprawiedliwości w Polsce są w kolejności biegli sądowi, adwokaci, pracownicy obsługi sądowej, administracja sądu i dopiero sędziowie (nie wynika to jednak z ich nieskazitelności, a z przyczyn bardziej praktycznych - łatwiej dotrzeć i przekupić biegłego przy pojedynczej opinii, niż próbować tego samego z sędzią). Aby mieć obraz sytuacji zgodnie z raportem tejże agencji za 2020 rok w zestawieniu punktowym: 0 – brak korupcji, 100 – powszechna korupcja, Polska uzyskała 56 punktów, więc chwalić się niestety nie ma czym.

Jako obywatele mamy niewielkie możliwości do zmiany tego stanu – nie decydujemy o tym kto pracuje w sądach i jak to przekłada się na ich funkcjonowanie (gdyby tylko decydowały o tym predyspozycje i wiedza). Możemy tylko liczyć na polityków, którzy od dekad obiecują zrobić z wymiarem sprawiedliwości porządek. Nie mamy bezpośrednich narzędzi do usunięcia sędziego czy prokuratora, którego poziom kultury jest dyskusyjny, a poglądy, kręgosłup moralny czy koncepcja sprawiedliwości są naszym zdaniem spaczone (niestety sytuacja podobnie wygląda w przypadku zastrzeżeń co do pracy naszych przedstawicieli w sejmie czy senacie). Inną kwestią jest, że w Polsce sędzią można zostać przed 30-stką, a siłą rzeczy wyroki zasądzane przez ludzi z tak niewielkim doświadczeniem życiowym mogą budzić wątpliwości (nie mówiąc o takich zagrożeniach związanych z uleganiem przez nich presji czy korzystanie z okazji składanych przez przełożonych, starych praktyków czy wpływowych powodów). Mamy wszakże swoich przedstawicieli w sądach, których zadaniem jest sprawowanie społecznego nadzoru nad prowadzeniem postępowań i wydawaniem wyroków przez te instytucje. Rolę tę pełnią ławnicy, choć ich ranga systematycznie spada. Aby ławnik mógł rzetelnie wypełnić swoją funkcję powinien być do tego przygotowany, znać akta danej sprawy od podszewki, uczestniczyć we wszystkich posiedzeniach danej postępowania. Teoretycznie organ sądowniczy powinien mu to umożliwić, w praktyce przepisy te są ignorowane lub omijane. Jakby tego było mało ostania nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego umożliwiła rozpoznawanie spraw bez udziału ławników do czasu zakończenia stanu nadzwyczajnego związanego z Covid-19, oraz jeszcze rok po jego odwołaniu.

Społeczeństwo wymaga reform, z kolei rząd, który obiecał je zrealizować działa w sposób budzący wiele wątpliwości (co spotyka się z reakcją ze strony UE) bez konkretnego planu, wprowadzając głównie zmiany personalne (nie zawsze poparte merytorycznymi argumentami, co musi budzić sprzeciw). Druga kwestia to brak woli ze strony środowiska prawniczego i sędziowskiego do oczyszczenia swoich szeregów i potępiania nagannych praktyk, czego dowodem jest otwarty sprzeciw dla jakichkolwiek reform. Przebija się to w raportach wspomnianej wcześniej agencji, które negatywnie oceniają działania dyscyplinarne w stosunku do osób wykonujących zawody prawnicze (a raczej ich braku), wskazując że sprawom przekroczenia uprawnień bądź niewywiązywania się z obowiązków ukręca się łeb, bądź umniejsza ich wagi. Każdy zawód prawniczy od komornika po radcę prawnego ma swoją własną komórkę dyscyplinarną, które funkcjonują wg. Własnych standardów, tak jak ich najsłabsze ogniwa. Z kolei niejako ostatnia instancja - Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, mająca między innymi umożliwiać pociąganie do odpowiedzialności karnej sędziów i prokuratorów, dzięki wspomnianym wcześniej protestom środowiska prawniczego i będących ich następstwem decyzjom Trybunału Sprawiedliwości UE jest skutecznie paraliżowana, a jej wyroki podważane.

Oczywiście nie można odmówić ciężkiej pracy, uczciwości i kierowania się poczuciem sprawiedliwości ogromnej grupie sędziów i pozostałym pracownikom sądów – jak w każdej grupie zawodowej czarne owce mają duży wpływ na wizerunek całego środowiska, a przede wszystkim utrudniając im wykonywanie swoich zadań. Znane z życia, czy prezentowane w mediach i Internecie patologie polskiego wymiaru sprawiedliwości to zapewne nie standard, jednak takich przypadków jest zdecydowanie za dużo, aby nie zauważać problemu. Nie odkrywam w tym tekście niczego nowego, obszerne diagnozy chorób polskiego wymiaru sprawiedliwości są znane od dawna, leczenie przebiega jednak bardzo wolno. Każda kolejna władza podchodzi do tematu inaczej, jednym jest na rękę aby sprawy nie ruszać, inni uznają ją za beznadziejną, więc także nie robią nic. Od kilku kadencji słyszymy tylko wyświechtane hasło, że „polskie prawo należy napisać od nowa”. Brakuje tylko chętnych aby się podjąć tej operacji, a gdy chętni się znajdują nie mogą zgodzić się co do terapii jaką należy zastosować lub co gorsza pacjent odmawia współpracy. Poza tym wszystkim jest obywatel, który liczy na to, że prawo i jego interpretacja będzie prosta i przejrzysta jak w serialu telewizyjnym Anna Maria Wesołowska, a idąc do sądu zostanie potraktowany uczciwie i z należnym mu szacunkiem otrzymując wysokiej jakości usługę, za którą płaci. https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Te uwagi do Prezydenta. No bo co mamy robić? Ale kiedyś trzeba będzie się obudzić. Byle by nie za późno.

Vote up!
1
Vote down!
0
#1640330

Pakowanie się sędziów w lokalną politykę, układy, kumoterstwa - to ma miejsce również w USA.

Co różni USA i ogólnie Anglosasów od Polski? Nieuchronność wyroku i jego szybkie dostarczenie. Rozprawy nawet te gdzie strony się odwołują wyznaczane są bardzo szybko, jedna po drugiej. Nie za pół roku czy miesiące, ale za tydzień, często za kilka dni. Niestawienie się na rozprawę jest niewyobrażalne. Nawet niestawienie się ławnego. Sędzia wyśle po niego radiowóz policyjny. A jeśli ławny nie jest obłożnie chory w szpitalu, to przywiozą go na rozprawe a następnie będzie on sam występował jako oskarżony za... zlekceważenie wezwania sądowego. O niestaiweniu się oskarżonego nie muszę chyba mówić? To jest dla niego kolejny wyrok który się mu doda do tego głównego. I nie w zawiasach.

Coś takiego jak cyrk z Giertychem jest tak abstrakcyjny dla Anglosasa, że nawet nie ma sensu mu tego tłumaczyć. Nie zrozumie za nic w świecie. Nawet gdyby bardzo mocno chciał. Dla mnie zaś pokazuje zupełny paraliż polskiego państwa. Tylko z tej jednej przyczyny całe ministerstwo sprawiedliwości powinno być wymienione co do jednej osoby. 

Nie ma świętych. To znaczy w krajach anglosaskich nie ma równych i równiejszych. Są ludzie z pieniędzmi, tak. Mogą kupić sobie najlepszych prawników (którzy notabene wynicują ich z całego majątku). Ale nie ma "po uważaniu" i nie ma odwlekania. Przekonał się o tym Djoković który najwyraźniej przyzwyczjony jest do innego systemu. Myślał że gwiazda więcej może. A tu raz, dwa, trzy, rozprawa, werdykt i do samolotu. Złamałeś prawo - dyskusji nie ma i nie będzie. Dyskutować to można podczas tworzenia prawa. Spierać się, zmieniać go, ale jak długo obowiązuje to OBOWIĄZUJE. Każdego.

Polska pod tym względem jest zupełną przecinowścią. Tak wszystko jest przeintelektualizowane, wyobracane na wszystkie strony przez każdego - od brukowców po polityków - a na końcu ktoś zawsze musi publicznie wyrok skrytykować i potępić w czambuł... coś za co w USA poszedł by siedzieć. Tam zapada wyrok - koniec. Dyskusja się kończy, klient idzie siedzieć. Dzięki temu panuje tam porządek. Panuje tam Prawo i Sprawiedliwość. A Polska jak stała tak Nierządem stoi.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1640367