K. Karoń - analiza krytyczna
Pan Karoń, autor książki „Historia Antykultury” dokonał wielkiej rzeczy, przeniósł termin złodziejstwo z obszaru teorii spiskowych do sfery debaty publicznej. Sądząc po ilości wyświetleń poszczególnych filmów opublikowanych na portalu You Tube można założyć że kilkaset tysięcy osób zdało sobie sprawę z faktu, że złodziejstwo jako pewien problem społeczny zasługuje na naprawdę poważne traktowanie.
Jest to jego wielka zasługa i sam ten fakt czyni go wielkim prorokiem polskiej sceny politycznej.
Pan Krzysztof Karoń jest wspaniałym erudytą, zna historię marksizmu jako ideologii, wprowadzanej w życie przez grupę zawodowych rewolucjonistów i bardzo trafnie opisuje stan współczesnego społeczeństwa. Nie kończy jednak na tym, stara się postawić diagnozę.
Niestety, tutaj kończy się przydatność tez przez niego głoszonych. Mogą one wprawdzie być doskonałym materiałem propagandowym do przekonania wielkiej liczby ludzi i wygrania wyborów, nie nadają się jednak do zmniejszenia ilości ogólnego poziomu złodziejstwa w systemie społecznym.
Mimo pozorów naukowości jego opowieść o złodziejstwie opiera się głównie o czynnik emocjonalny, bardzo mocno rezonujący, jest nim bardzo silna w społeczeństwie polskim nienawiść do marksizmu. Przeciętny Polak nie jest w stanie potraktować teorii konfliktu Marksa podobnie jak teorii funkcjonalnej Parsonsa, czyli jako narzędzia analitycznego. Wynika to z faktu, że nikt nie mordował setek tysięcy ludzi i nie skazywał na obozy pracy powołując się na autorytet naukowy Talcota Parsonsa.
Cóż nam opowiada pan Karoń? W ogromnym skrócie chcąc wyartykułować jego przesłanie, opowiada o tym jak marksiści dokonywali zmian w systemie społecznym. Głównym celem tych zmian było stworzenie społeczeństwa podatnego na manipulację, którym można będzie zarządzać za pomocą promocji używek, seksu i leniuchowania sponsorowanego przez państwo. Jest to obraz mocno prawdopodobny na poziomie politologicznym, jednak bezużyteczny socjologicznie.
Aby nie być gołosłownym, pozwoliłem sobie przesłuchać jeden z początkowych wykładów pana Karonia i zrobić zapis słowny jego wypowiedzi. To link do dyskusji z panem Rolą, zamieszczony na portalu You Tube.
https://www.youtube.com/watch?v=h3dcj92qbnw
53:30
Habermas chce brać większość pod but mniejszości, co będzie możliwe jeśli pozbawi się ją zdolności do obiektywnie istniejącej rzeczywistości
Habermas z kumplem Karlem Otto Aplem opracowali koncepcję komunikacji społecznej która jest całkowicie oderwana od rzeczywistości i w której nie można używać racjonalnych argumentów i nie wolno mieć własnego zdania.
Zwrot lingwistyczny, którego wykwitem jest gender, my nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć
Nie ma obiektywnej prawdy z którą można coś porównać, są tylko punkty widzenia, racje.
Mój komentarz:
Każdy socjolog odwołuje się do dwóch rzeczy, do obserwacji rzeczywistości i do teoretycznych założeń tę rzeczywistość opisujących. Pan Karoń pomylił naukę z ideologią. Ideologia może dokonywać nadużyć, nauce nie wolno tego robić. Oczywiste jest dl każdego socjologa że nie ma obiektywnych badaczy, każdy w jakiś sposób jest albo zaangażowany albo wciągnięty w spór ideologiczny. Dlatego też każdy badacz powinien przedstawić swoje stanowisko ideologiczne i wtedy nasz odbiór tez przedstawionych przez konkretnego socjologa jest automatycznie oczyszczony z manipulacyjnych niedopowiedzeń. Jurgen Habermas jest powszechnie znany ze swoich sympatii politycznych i każdy socjolog o tym wie. Dla pana Karonia ten fakt był sporą niespodzianką, dlatego nadmiernie emocjonalnie zareagował.
57:30
… Jednym słowem, nie istnieje prawda, nie ma czegoś takiego jak prawda, są tylko i wyłącznie subiektywne interpretacje. Można powiedzieć są racje, indywidualne racje, ale nie ma obiektywnej prawdy z którą można by było te racje porównać i stwierdzić że ten się myli a ten się nie myli. Wszyscy mają rację, ponieważ nikt nie jest w stanie, patrząc ze swojego punktu widzenia nie jest w stanie zweryfikować tego co ja widzę patrząc ze swojego punktu widzenia.
Komentarz pana Roli. - No dokładnie tak, tak jest.-
Konsekwencja jest taka, że we wszystkich toczących się sporach nie ma możliwości przyjęcia jakiegokolwiek kryterium, które by, …, na podstawie którego można by określić która ze stron nie tyle ma rację, bo każdy ma swoją rację, ile której racja da się wyprowadzić z jakichś obiektywnych uwarunkowań. Takiego czegoś w ogóle nie ma. Ale z drugiej strony, jeśli chcemy w ogóle rozmawiać, to my musimy dojść do jakiegoś wniosku i musimy przyjąć jakieś kryterium. To oznacza że tę prawdę, która od pewnego momentu musi stać się podstawą naszego obrazu rzeczywistości, tę prawdę my musimy uzgodnić.
Habermas stworzył pojęcie teoria prawdy uzgodnionej, czyli teorię takiej prawdy, która jest wynikiem konsensusu. I tutaj konsensus jest zamiennikiem kompromisu. Otóż tu nie chodzi o to, że każdy z nas ma inne zdanie, ma inne stanowisko i po to żeby dokonać jakiegoś dilu, podjąć jakąś decyzję, każdy z nas, zachowując swoje stanowisko ustępuje trochę po to, żeby uzgodnić działanie na jakiś temat.
To jest kompromis, każdy po trochu ustępuje ze swoich racji, ale z nich nie rezygnuje z nich jako takich, nie rezygnuje z ich uzasadnienia. … ( barwny opis)…
Ale jakaż to jest prawda, to jest żadna prawda, nikt się z nią nie godzi. To jest doraźna taka półprawda. Tu chodzi o. Jeśli tworzymy obraz rzeczywistości to my musimy stworzyć prawdę, która jest wiążąca, czyli taką prawdę, którą każdy akceptuje. Nie to że: a godzę się, bo w jakimś tam interesie. Ja ją akceptuję. I jeśli wszystkie strony akceptują tę prawdę, może nie prawdę ile pewne stwierdzenie, pewien opis rzeczywistości, to wtedy można przyjąć że to jest prawda. No bo dlaczego nie, jeśli nie mamy żadnego innego punktu odniesienia.
Ale tu się pojawia pytanie, na jakiej zasadzie ma się odbywać ciąg dalszy? I na jakiej zasadzie … jaki musi być mechanizm ustalania tej prawdy. To jest najważniejsze, w jaki sposób dochodzi się do tego konsensusu?
Myślenie jest takie. Jeśli człowiek ma jakieś przekonania, ma jakieś stanowisko i jeśli jest o nim głęboko przekonany, o jego słuszności. I jeśli, nie daj Boże, to swoje przekonanie o słuszności stanowiska opiera na obiektywnie istniejącej rzeczywistości, na opisie faktów, to jak ma się zgodzić na jakąś prawdę, która niecałkowicie uwzględnia to, co jest jego głębokim przekonaniem.
Nie załatwia tego kompromis. Prawda konsensualna, uzgodniona, akceptowalna przez wszystkich nie może powstać, jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek, takie sztywne poglądy. Jakąkolwiek opinię, którą byłby gotów bronić za wszelką cenę i jeszcze na dodatek przywoływać argumenty z rzeczywistości, która, jak wynikało to z tego przewrotu lingwistycznego…. Który nie jest paradygmatem narzuconym, na tym polega zmiana mentalności, że w kolejnych pokoleniach nastąpiła już ta przekrętka, że ludzie rzeczywiście przyjęli do wiadomości i zaakceptowali to, że nie ma prawdy obiektywnej, w związku z tym fruwamy jak te pipy w przestrzeni, nie wiadomo w którą stronę wiatr nas tam zagna, w związku z tym musimy sobie jakoś radzić.
W związku z tym Habermas z Appelem opracowali coś, co nazwane zostało etyką dyskursu. Ta etyka dyskursu umożliwia wypracowanie powszechnie akceptowanej prawdy, która nie musi mieć się nijak do czegokolwiek, dzięki temu że ta etyka zmusza…zobowiązuje… ona już, jeśli zostaje przez ludzi oswojona, ona powoduje że oni, o ile akceptują samą filozofię dyskursu, to oni przystępując do niego muszą wyzbyć się wszystkich, jakichkolwiek przekonań. Oni nie mogą mieć poglądów, oni nie mogą mieć jakichkolwiek poglądów, które byłyby na tyle dla nich wiążące, że byliby skłonni na przykład o nie walczyć. Ponieważ posiadanie takich poglądów wyklucza jakby odstąpienie od nich.
- no tak. –
1:06:00
Tym bardziej że w trakcie dyskursu nie wolno posługiwać się kakimikolwiek argumentami odwołującymi się do rzeczywistości.
Ponieważ przestrzenią w której toczy się dyskurs jest tzw. intersubiektywność.
Intersubiektywność to przestrzeń w której … to jest fajnie wymyślone, jak się to czyta to aż podziw bierze że chłopcy tak mózdżyli. To jest nieprawdopodobne właśnie dlatego że po naszej stronie nikt tak nie móżdży. To jest przerażające, a przecież mózgi tu są, tylko że te mózgi zajmują się różnymi innymi rzeczami. Ale teraz pytanie, jak ich skłonić żeby zaczęli móżdżyć na temat.
Mój komentarz:
Intersubiektywność to pojęcie z ogólnej metodologii nauki. Głównym kryterium uznania jest absolutnie najbardziej możliwe odniesienie do rzeczywistości oparte o badania empiryczne. Istniejące różnice mogą wynikać albo z braku precyzji, albo z powodu przyjęcia nieadekwatnych założeń teoretycznych.
Ale wracam do tej intersubiektywności. Intersubiektywność to jest taka przestrzeń dyskursu w której nie obowiązuje subiektywizm. Nie liczą się jakiekolwiek indywidualne oglądy problemu. Z tego względu o którym mówiłem. No bo gdyby ktoś miał jakiś ugruntowany tam indywidualny pogląd no to by było sprzeczne z intencją przystąpienia do konsensusu, kiedy wszyscy mają się zgodzić na jakąś wspólnie zrobioną kupę. Bo to się do tego sprowadza. Wszyscy mają zrobić wspólnie zrobioną kupę i powiedzieć że ona im pachnie. To jest bardzo istotne i wbrew pozorom na tych filozoficznych wyżynach to jest konflikt trochę tak, jak między katolicyzmem a protestantyzmem, jeśli chodzi o te ideologiczne impenderabilia, ponieważ taki skrajny subiektywizm jest z pewnego punktu widzenia podstawą wszystkich tych modnych ideologii, możesz myśleć co chcesz, co chlapniesz to jest ok. Twoja prawda jest prawdą dla ciebie obowiązującą i nikomu nic do tego. A tu okazuje się że nie, prywatnie może pan sobie myśleć co pan chce, ale jeśli wchodzi pan w przestrzeń dyskursu to wchodzi pan w przestrzeń intersubiektywną, który nie jest.. nie ma pan tam prawa do własnego zdania, bo w gruncie rzeczy ten subiektywizm sprowadza się do własnego zdania.
Ponieważ nie istnieje żadna obiektywnie istniejąca rzeczywistość do której można się odwołać. Czyli mamy przestrzeń która jest kompletnie pusta. Myślę ze takiej próżni nie można uzyskać nawet w najlepszej pompie próżniowej. Tam nie ma nic i człowiek, który wchodzi w taką przestrzeń nie ma żadnych, absolutnie żadnych argumentów. I teraz dochodzimy do najważniejszej rzeczy, bo pojawia się pytanie, jak w takiej przestrzeni, w której nikt nie ma własnego poglądu, nikt nie jest w stanie odwołać się do rzeczywistości, nie liczy się jakakolwiek wiedza, wiedzę można sobie wsadzić.
Ale również mimo że nikt nie ma prawa do własnego zdania, każdy ma prawo do wypowiedzi i każda wypowiedź w ramach tej etyki jest równo cenna.
1:12:06
Roszczenie ważności. Kto dowodzi że zdanie jest prawdziwe zgłasza roszczenie prawdziwości tego zdania a staje się ono prawdziwe, gdy zostanie uznane za prawdziwe przez wszystkich. Czyli o prawdziwości zdania nie decyduje jego treść, tylko sam fakt, że wszyscy je akceptują. Ale o tym które zdanie, czyje zdanie zostanie zaakceptowane jako prawda, ta uzgodniona to decyduje pańskie własne domaganie się prawa… domaganie się racji. Jeśli pan powie ja mam rację.
- i koniec –
I jeśli ktoś to uzna za argument, to to jest argument ostateczny.
Mój komentarz:
Roszczenie ważności dotyczy metodologii nauki i polega tak naprawdę na wyznaczaniu kierunków, które nauka powinna badać. Czasami może okazać się że skierowaliśmy całą uwagę na problem pozorny, przez co nie mamy wystarczających zasobów do badania problemów rzeczywiście ważnych. Pan Karoń pomylił więc środki z celami.
Ciąg dalszy wypowiedzi pana Karonia:
I teraz znowu, bo ja tak po kolei do kolejnych coraz ważniejszych elementów. I teraz dochodzę do przetłumaczenia tego na język praktyczny i już będziemy kończyć.
1:13:30
Jak wygląda w praktyce i jak skonstruować sytuację, bo zaznaczam, to nie jest tak, że jakiś tam Bóg Ojciec czy ktoś tam z nieba zesłał tablice kamienne z projektem teorii dyskursu. Nie, to wymyślił marksista Habermas po to żeby osiągnąć pewien efekt, a co on tam sprzedaje tym cymbałom, mówię cymbałom po drugiej stronie, tu chodzi o to żeby zaorać drugą stronę. No ale jak zaorać drugą stronę? Amo tak, że druga strona dobrowolnie poda się temu że my mówimy że tak ma być a druga strona no jednakowoż azaliż no tak ma być.
Co powoduje że druga strona się tak poddaje? Stygmatyzacja. Coś co zostało już przewidziane w teorii krytycznej. Poniżanie, upokarzanie, opluwanie przeciwnika tak długotrwałe, aż spowoduje ono u niego poczucie niższej wartości, kompleks niższości. I wynikiem tego, już w zasadzie półwiecznego prania mózgów są takie zbitki pojęciowe jak wy katole odpowiadacie za inkwizycję, która paliła na stosie, wy dogadaliście się z Hitlerem i wybiliście Żydów. A Polacy…. Pan Gross wytłumaczył. A na dodatek jeśli w tych Polakach gdzieś tam kołacze pojęcie sumienia i winy to wtedy można im cisnąć…
Mój komentarz:
Marksista Habermas nie wymyślił dyskursu ani intersubiektywności. Tak naprawdę to dokonanie socjologów, całej masy socjologów, którzy prowadzili badania, obliczali wyniki i podejmowali próby teoretycznych interpretacji wyników. Co więcej. Głównym wielkim oponentem Habermasa był Niklas Luhmann, który, gdyby pan Karoń zechciał zapoznać się z jego teorią, byłby doskonałym rozwinięciem nauki o cywilizacjach Konecznego i jego wielkich polskich kontynuatorów; Mazura i Kosseckiego. Niestety, pan Karoń tworząc swój obraz świata wpadł w pierwszą standardową pułapkę metodologiczną. Stworzył ze słomy i sznurka manekina, który ma tę zaletę, że przy jego pomocy można łatwo wzbudzić zainteresowanie. Można mieć nadzieję że trafienie kamieniem w głowę kukły spowoduje że świat stanie się lepszy a problem rozwiązany. Z przykrością muszę stwierdzić że to niemożliwe. Pan Karoń jako receptę na całe zło świata wskazuje katolicyzm. W pewien sposób sympatyzuję z tym poglądem. Problem polega na tym, że empiryczne dane nie dają podstaw do takiego optymizmu. Katolik jest w stanie dokonać kradzieży tak samo jak ateista, zwłaszcza że nie ma żadnych kryteriów, które pozwolą nam zweryfikować prawdziwość deklarowanego katolicyzmu.
Kilka dni temu we Wrocławiu pan Karoń wygłosił trzyczęściowy wykład połączony z dyskusją. Uważam jego wystąpienia za niezwykle cenne, ale istnieje sporo błędów, które popełnia. Nazywając swoją misję programem wiedzy społecznej powinien tych błędów unikać, zwłaszcza ze są one banalne dla każdego socjologa. Mam zamiar odnieść się do tego i przedstawić moje uwagi.
Pozwalam sobie na publiczną krytykę tez pana Karonia, ponieważ proponowałem mu dyskusję, ale nie był zainteresowany. Ponieważ jednak przedstawia publicznie swoje teorie, musi liczyć się z publicznie ogłoszonymi głosami krytycznymi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1644 odsłony
Komentarze
karonizm to sekta, jesli nie
28 Lutego, 2019 - 07:24
karonizm to sekta, jesli nie chioroba umysłowa.
jego liczne błędy, całe przeslanie, założenia, nowomowe, no wszystko- juz dawno zjechano.
przeciez facet nadaje nowe znaczenia pojęciom, by mu podpasowało do historyjek a zarazem gada o odklamywaniu pojęć.
takich kwiatków jest masa!
i to żaden prorok ani genialny odkrywca, skompilował znane rzeczy na swoj sposob, dopuszczając sie wielu manipulacji i fałszu.
za to ma swoich fanatycznych wyznawców, o niebo gorszych, niz dawne kuce korwina. i to wcale nie katole. ostatnio rają nawet prawicowego geja.
„Od rewolucji światowej dzieli nas tylko Chrystus” J. Stalin
"Karoń jako receptę na całe zło świata wskazuje katolicyzm"
4 Marca, 2019 - 16:34
" Pan Karoń jako receptę na całe zło świata wskazuje katolicyzm."
I ma rację.
"W pewien sposób sympatyzuję z tym poglądem."
Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
"Problem polega na tym, że empiryczne dane nie dają podstaw do takiego optymizmu. Katolik jest w stanie dokonać kradzieży tak samo jak ateista, zwłaszcza że nie ma żadnych kryteriów, które pozwolą nam zweryfikować prawdziwość deklarowanego katolicyzmu."
Myli się Pan i to bardzo, gdyż nie rozumie czym jest katolicyzm, stosując ogólny kwantyfikator.
Pozdrawiam.
Hoyt