W cieniu grubej kreski

Obrazek użytkownika Leopold
Blog

"Gruba kreska" , którą premier Mazowiecki w 1989 roku odkreślił PRL od III RP jest symbolem tolerancji i wielkoduszności Polaków. Mimo krzywd wyrządzonych narodowi polskiemu przez 45 lat rządów komunistów, nowa ekipa u władzy nie przeprowadziła dekomunizacji, czyli pozbawienia wpływów na życie publiczne dawnych funkcjonariuszy reżimu, nie odbierała majątków i nie wyrzucała z pracy. Mogło to dawać nadzieję na harmonijne współżycie w przyszłości podzielonego przez Stalina narodu - katów i ich ofiar. Zagraniczni obserwatorzy byli pod wrażeniem wielkoduszności Polaków i zachwycali się faktem jak to "Polak porozumiał się z Polakiem", Michnik z Urbanem, Geremek z Kwaśniewskim...

Wówczas porozumienie było stosunkowo łatwe, bo główni aktorzy sceny dziejowej wywodzili się z tej samej wspólnoty ideowo- towarzyskiej, a często i etnicznej.
Dziś sytuacja jest diametralnie inna – strona pokonana w wyborach 15 października ma perspektywę "Norymbergii" i nie może liczyć na osławioną tolerancję lewicowej "liberalnej demokracji"...
Przemiany 1989 roku są chyba najbardziej zafałszowanym fragmentem polskiej najnowszej historii, dlatego w poznańskim środowisku patriotycznym powstał pomysł wydania edukacyjnej broszury odkłamującej wtłaczaną nam przez 30 lat narrację.
Istotę transformacji ustrojowej 1989 roku najtrafniej podsumował Wojciech Jaruzelski pisząc w liście do I Sekretarza Komunistycznej Partii NRD – Egona Krenza: "Oddaliśmy władzę, ale zachowaliśmy pakiet kontrolny akcji". I taka była istota "pierestrojki", czyli przemiany ustroju sowieckiego w system przypominający demokrację, ale z zachowaniem ciągłości władzy komunistycznej.

Brytyjski sowietolog Christopher Story szczegółowo analizował przemiany ustrojowe bloku sowieckiego i doszedł do wniosku, że po "pierestrojce" ("przebudowie") komunizm przybrał nową, bardziej zakamuflowaną formę, którą nazwał "demokratyzmem". Był to system przypominający demokrację, ale z jedną podstawową różnicą: obojętnie, która partia wygra wybory - zawsze wygra KGB, bo wszystkie partie są kontrolowane przez KGB. Obojętnie, kto zostanie wybrany prezydentem – zawsze wygra nominat KGB, bo wszyscy rywale są wytypowani przez KGB. Widzieliśmy to w Polsce, mając w 1995 roku do wyboru: czy wolimy prezydenta TW "Olka", czy TW "Bolka". Udawanie prawdziwej demokracji było oszustwem mającym na celu przekonanie ludzi na Zachodzie, że są już bezpieczni, bo komunizm właśnie upadł, a Związek Radziecki nie istnieje. Przy okazji odrzucono bzdurny gorset ideologiczny marksizmu – leninizmu i niewydolną gospodarkę planową. Komuniści przygotowywali się do swego "upadku" wiele lat. Już w latach 70 ub. wieku w ramach przygotowań do przemian, z inicjatywy KGB zorganizowano w Helsinkach Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy KBWE, na której Związek Radziecki i kraje bloku sowieckiego zobowiązały się przestrzegać "praw człowieka". Stworzono warunki do istnienia - niezbędnej w demokracji- legalnej opozycji. Ponieważ nieliczni prawdziwi opozycjoniści byli już rozstrzelani, lub siedzieli w łagrach, zaistniała potrzeba wytworzenia nowej opozycji, ale tylko „konstruktywnej” i „przewidywalnej”, czy nawet zadaniowanej. Takim „opozycjonistom” (zwanym „dysydentami”) zamierzano wkrótce "przekazać władzę". O finezji sowieckich służb świadczy fakt, że przezornie KGB zagwarantowała sobie wgląd w proces kontroli przestrzegania praw człowieka.
Według Wikipedii: "Komitet Helsiński w Polsce – niezależna inicjatywa obywatelska, powołana jesienią 1982 roku w Moskwie do kontroli przestrzegania praw człowieka i wolności gwarantowanych w przyjętych przez PRL umowach międzynarodowych w podpisanym w 1975 w Helsinkach akcie końcowym KBWE."

W tym czasie zjechali się do Moskwy (!) dysydenci z krajów bloku sowieckiego i założono tam 20 takich komitetów, które następnie połączyły się we Wiedniu w Międzynarodową Helsińską Federację Praw Człowieka (IHF). Celem federacji było kontrolowanie respektowania praw człowieka przez państwa - sygnatariuszy Aktu Końcowego KBWE. W 2008 roku austriacki sąd wydał wyrok skazujący byłego dyrektora finansowego IHF Rainera Tannenbergera za sprzeniewierzenie 1,2 miliona euro. Mimo kompromitacji, ruch helsiński jest postrzegany pozytywnie i służy często jako trampolina do karier politycznych (np. Adam Bodnar). W tym "cyrku KGB" udzielało się nieświadomie wielu zacnych (i mniej zacnych) ludzi i nie sposób odmówić im zasług i pewnych osiągnięć. Dziś ruch zajmuje się głównie prawami nielegalnych imigrantów szturmujących polskie granice, ale – pewnie z braku czasu ;) – nie dostrzega więźniów politycznych i ich traktowania w Polsce.

Jaruzelski wspomniał kiedyś, że mogą sprawić, że "aureole pospadają". Była to wyraźna sugestia posiadania „kompromatów”, co jest typowe dla sowieckiej polityki kadrowej – awansują ci, co mają jakąś skazę w życiorysie, co zwiększa szansę na wspomaganą karierę. Właściciele "wspaniałych życiorysów opozycyjnych", "autorytety moralne", naczelni redaktorzy i znaczące postaci życia politycznego dostały sygnał z sugestią, że muszą zachowywać się "przewidywalnie".

Wiele wiadomości we wspomnianej broszurze pochodzi z praktycznie nieznanych w Polsce prac amerykańskich sowietologów - akurat tych, co wcale nie uważali, że „wygraliśmy zimną wojnę”.

Ich teksty pozwalają zrozumieć międzynarodowe uwarunkowania procesu transformacji (np. dlaczego narzucono nam prezydenta Jaruzelskiego, dlaczego przewidziano dla nas mniejszy zakres suwerenności niż w innych krajach bloku sowieckiego, dlaczego pozostawiono cały aparat represji łącznie z sądami do dyspozycji „pokonanych” komunistów). Warto o tym wiedzieć, aby nie dziwić się widząc dwuznaczną postawę USA (i całego Zachodu) wobec zbrodni smoleńskiej.
„Zostawcie tych agentów, zostawcie tych szpiegów, wszyscy jak mieli być odwróceni, to zostali odwróceni, pracują na rzecz nowego układu. Zostawcie to w świętym spokoju. Wszystkie wasze pomysły są pomysłami idealistów, którzy nie rozumieją układu. Tak ma być”. Taka była odpowiedź szefa CIA na skargę polskiego polityka, że nie da się w Polsce przeprowadzić lustracji. To wszystko są konsekwencje „małej Jałty”, czyli porozumienia Reagan/Gorbaczow w Reykjaviku (1986).W zamian za zjednoczenie Niemiec, zgodę na wyjazd Żydów z ZSRR, wycofanie wojsk rosyjskich z Europy Wschodniej, musieliśmy zapłacić likwidacją przemysłu i armii, a także brakiem możliwości samodzielnego prowadzenia polityki zagranicznej.

Autorzy „resetu” z Rosją - Tusk i Sikorski, konsekwentnie wspomagali realizację budowy EUROAZJI – koncepcji geostrategicznej Aleksandra Dugina, choć wiedzieli, że wiąże się to z likwidacją polskiej państwowości (A. Dugin: „Polska nie jest nam potrzebna w żadnej formie”), a wstępem był "trójkąt kaliningradzki" i mały ruch graniczny na obszarze dawnych Prus Wschodnich.

Istnieje opinia, że proces wychodzenia z komunizmu zajmie tyle czasu, ile trwała okupacja komunistyczna. Minęło już 30 lat, osiągnęliśmy wiele, ale nasz proces "wybijania się na niepodległość" daleki jest od zakończenia. Wręcz przeciwnie – obecnie jesteśmy świadkami rekomunizacji. Odtwarzanie państwowości polskiej od zera w 1918 roku przebiegało znacznie szybciej, niż odzyskiwanie państwa, które komuniści przekazali "w dobre ręce".


Broszura „W cieniu grubej kreski” o treści maksymalnie skondensowanej (czyta się ok. 20 ') jest dostępna do pobrania w Internecie:
]]>https://drive.google.com/drive/folders/1iWSkPxqjQ1gsRo_up97dMDlFPaDCFeDE]]>
Czytelnicy Niepoprawnych mogą już znać część tego tekstu, ale obecna poszerzona wersja wprowadza nowe istotne treści z uwzględnieniem sytuacji politycznej po wyborach 15 października 2023 roku.
Są tam 2 wersje tego samego tekstu:
– jedna do czytania i ew. druku na drukarce komputerowej – 11 kartek w formacie A4
- druga gotowa do druku w formacie A5 (36 stron) ze znacznikami dla drukarzy.
Autorzy zaznaczyli, że „kopiowanie i rozpowszechnianie ZALECANE”.
Broszura nie jest przeznaczona do sprzedaży.

Brak głosów