Dziunia od Wentzla

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz
Blog

Motto: ]]>https://www.youtube.com/watch?v=Sv8KUOABArE]]>

Wiele już napisano o aferze związanej z prostackim przyjęciem prezydenta Dudy w krakowskim hotelu Wentzl sprowokowanej przez nader zapalczywą bojowniczkę walecznych szwadronów „Komitetu Obrony Demokracji” niejaką K. Kukieła, więc się ograniczę tylko do krótkiej charakterystyki gatunku reprezentowanego przez rzeczoną, który na prywatny użytek nazywam przemiennie „wiecznie rozgadanym towarzystwem wzajemnego zachwytu nad samymi sobą”, bądź „nowofalowym salonem podwawelskiego Krakówka”, - mam na myśli te wszystkie turbo-babcie i towarzyszących im dziarskich leśnych dziadków pokracznie podskakujących na protestach KOD-u, ku uciesze młodych Polek i Polaków, którzy sobie z nich jaja robią. 

Sorry, ale rzucająca się w oczy cofka umysłowa tej postępowej „elity” stoi w ewidentnej sprzeczności z teorią rozwoju osobniczego gatunków Karola Darwina, która zakładała, że ewolucja postępuje zawsze w trendzie rozwojowym, a nieznane dotąd nauce odwrócenie tego trendu wynika w tym przypadku z ślepej uległości wobec ciśnienia mutacyjnego zwanego "salonową poprawnością polityczną". Ów egzotyczny gatunek odnalazł w niegdyś Królewskim Mieście Krakowie nad wyraz mu przyjazne środowisko by w tej ekologicznej niszy totalnego zidiocenia lokalnych „elit” poczuć się na tyle swojsko, iż zaczął z niepojętym dla nauki powodzeniem ewoluować do tyłu, mówiąc jaśniej od form mózgu resztkowego do bliskiej debilnego absolutu postaci całkowicie odmóżdżonej.

Ta tragikomiczna inwolucja w pierwszym rzucie ogarnęła egzotyczną menażerię pań profesorowych, ministrowych, mecenasowych, doktorowych... et consortes, zaś w okresie transformacji objęła również nad wyraz pod Wawelem liczną populację kurzomózgich flam nadwiślańskich biznesmenów.

To prze-pocieszne i bynajmniej nie różańcowe bractwo żywi się przeświadczeniem o własnej doskonałości, bezgranicznym uwielbieniem „demokracji w wydaniu brukselsko-weneckim”, polityką miłości, tańcami na lodzie i „Szkłem Kontaktowym” nazywanym pieszczotliwie  „szkiełkiem” oraz  wynaturzoną nienawiścią do PIS-u i Jarosława Kaczyńskiego, gdyż członkowie tej załganej sekty doskonale wiedzą, że ten kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką jest w stanie zdemaskować ich rzeczywiste rodowody.

Modelowa dziunia salonu podwawelskiego Krakówka ubiera się wyłącznie w najdroższych butikach, co zwykle skutkuje wrażeniem jakby nie miała lustra w domu - vide modelowe egzemplum fotograficzne nad notką.

Od czasu do czasu podwawelscy salonowcy ze swymi dziuniami zbierają się na tarle w miejscach „elitarnych”, najchętniej w Centrum Biznesowym w Pałacu Pugetów i hotelu Wenzla na krakowskim Rynku, gdzie się chełpią ilością hotelowych gwiazdek na wyspach skąd właśnie wrócili, obfitością kafelków Versace w domowej łazience i mocą silników świeżo zakupionych audic i beemek. W modzie są również ekskluzywne „babskie party”, czyli spędy, co znaczniejszych snobek w mieście, gdzie w straszliwym harmidrze i aurze spowitej gęstym dymem z drogich papierosów, wszystkie dziunie od Petru i Schetyny mówią na raz wzajemnie się przekrzykując ilością zer na kontach bankowych.

Przynajmniej raz w roku podwawelskie dziunie salonowe ze swymi dobroczyńcami bywają na wystawnych balach nazywanych dla zmyły charytatywnymi, gdzie z bombastycznym rozmachem rzucają na tacę stówę przeświadczeni, że się raz na zawsze wyzbyli wyrzutów sumienia. Są zawsze obecni na organizowanych dla podobnych im bufonów galach i festiwalach, gdzie wciśniętci w niechcące na nich za cholerę leżeć stroje wieczorowe skrycie marzą, że może ich złapie kamera, bądź przynajmniej o nich wspomni w VIVIE na ostatniej stronie świeżo zwerbowany jawny współpracownik „Szkła Kontaktowego”, nieco wypłowiały salonowiec nad salonowcami, niejaki Jerzy Iwaszkiewicz.

Logo gatunkowe tej pociesznej menażerii to dziunia w futrze tym lepszym im droższym i towarzyszący jej przebrany w gang od Armatniego butny kretyn z markowym cygarem w zębach i drogim zegarkiem na ręku, nieodróżniający aromatu Cohiby od swądu skisłego ogórka. Nie mniej charakterystyczny jest zakodowany w genach tej „elity” deficyt wszelakiej wrażliwości, poczucia estetyki oraz słuchu muzycznego, co im jednak wcale nie przeszkadza bywać na wszystkich bez wyjątku koncertach galowych i premierach w filharmonii i operze. Symptomatyczne jest również obwieszanie się podwawelskich dziuń salonowych brylantami i złotem w najtęższe upały.

Co ciekawsze okazy można sobie obejrzeć wczesnym popołudniem u Wentzla, gdzie w trosce o fryzurę i kosztowne efekty chirurgii plastycznej salonowe dziunie tkwią w żółwim bezruchu, co turyści często biorą za lokalną ekspozycję gabinetu figur woskowych.

Najzabawniejsze i najsmutniejsze zarazem jest jednak, że te wszystkie dziunie ze swoimi fagasami tkwią w najświętszym przekonaniu, iż rzeczywiście tworzą podwawelski salon, na co nabrała się niestety Kancelaria Prezydenta Dudy, a także reprezentujący prezydenta Obamę Konsulat Generalny USA w Krakowie.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki spod Wawelu)

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (16 głosów)

Komentarze

Brawo panie Krzysztofie.

Przez chwilę miałem wrażenie, że czytam felieton Boya.

Ma pan rację, ta Baszkirka zgubiła swój rozumek..... albo ten organ obsunął się jej w kierunku kiszki stolcowej ! ?

serdeczności,

Marek S.

Vote up!
10
Vote down!
0
#1510405