Laska

Obrazek użytkownika brian
Humor i satyra

Nnoo!!! Szarpnięcie, pchnięcie zarazem wybiło Go z chwilowego odrętwienia. Tak, miał Swoje własne Miejsce. W szeregu, w idealnym społeczeństwie i w tej tu kolejce.
Co prawda cynk dostał dopiero około północy lecz zawsze lepszy taki niż żaden. Nareszcie!!! Jest szansa by nasycić się nie vegańską przetworzoną w kostkę trawą, nie chipsami z koników polnych. I nie jeść monotonnych przetworów, koktajli, zwykłego pieczywa czy ciastek z mącznika zbożowego.
Jajka!!! Prawdziwe, nie żaden zamiennik. Nareszcie jakieś normalne(choć bał się nawet wypowiedzieć to słowo w myślach).
Ale tak! Normalne białko! Co prawda wyłącznie dla takich jednostek jak on, sprawujących ważne funkcje. Lecz robili to nie tylko dla doskonalenia już doskonałego społeczeństwa. Czasem dawało to wymierne korzyści.
Nnoo!!! Znów, tym razem pchnięcie i jedno miejsce bliżej punktu wydawania Bonusów. Oby tylko wystarczyło. Był trzydziesty a okienko zbliżało się. Już oczami wyobraźni widział te wspaniałe skorupki, to wnętrze, to, tooo. Aż trudno było wyrazić radosne oczekiwanie. Bo spokój osobojednostek przed nim wróżył że i dla niego nie zabraknie upragnionego produktu.
Wreszcie dotarł do okienka w którym wydawano upragnione białko.
Najpierw czytnik!!!
Ach tak, czytnik. Jednostka wydająca monotonnym głosem odczytywała listę wykonanych obowiązków uprawniających do wydania bonusu.
Nnoo taak. Ten miesiąc, hmmm. Anal czynny raz, anal bierny raz, kontakt zoofilny bierny oraz czynny po dwa razy. A tutaj. tutaj... Jednostko, dłoń bliżej skanera bo sygnał powrotny trochę słaby. Aha, pedo czynny trzy razy. Kontakt obustronny qwerty dwa razy oraz bierna głęboka penetracja grubego jelita raz. To będzie w sumie, w sumieeee... dziesięć razy.
Zaprotestował słabo: przecież wychodzi dwanaście.
Jednostka wydawcza spojrzał groźnym wzrokiem: a co ja ci do usmarkanego penisa wydam dwie sztuki luzem!!!??? Wynocha bo na kopach wyniosę!!!
Odszedł ze spuszczoną głową ale mimo wszystko wewnątrz czuł że była to ogromna, ogromna niesprawiedliwość. Aż cisnąca mocno w odbycie.
Zbudził się zlany zimnym potem. Co to? Czuł wielkie łapska trzymające go mocno i głośne dyszenie wprost do ucha.
To ogromny Afro z którym dzielił pokój znów dobierał się do niego. Wrzasnął wniebogłosy wzywając pomocy. Nadaremno.
Trzy piętra niżej dwaj osobnicy w białych kitlach, grający w warcaby na nocnej zmianie spojrzeli w górę.
Większy z nich, ogromny sanitariusz o ciemnym kolorze skóry powiedział do siedzącego naprzeciw wychudzonego lekarza:
Kip kłajed, nie ma problem. To znowu pejszent tłenti fajw.
Ten z ksywą"laska"? dodał lekarz.
Taa, kiedysz podobno jakasz czymał i był bardzo ważny a teraz co trochę ma koszmary. Ta gada jednostka terapeuta. To so, mówi, sny o potendze.
I obaj zanieśli się szyderczym rechotem
.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)