SPRAWA ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA Z HAŃBĄ „GAZETY POLSKIEJ” W TLE CZ. III

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

SPRAWA ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA
Z HAŃBĄ „GAZETY POLSKIEJ” W TLE CZ. III

Protokół z objęcia rządów w Archidiecezji Warszawskiej przez Jego Ekscelencję
Arcybiskupa Stanisława Wielgusa.

(za „Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie” styczeń 2007 (1023) s. 45)

„(...) Działo się w piątek, 5 stycznia w roku Pańskim 2007, w domu arcybiskupów warszawskich, w obecności Jego Eminencji Józefa Kardynała Józefa Glempa, Prymasa Polski, dotychczasowego Arcybiskupa Metropolity Warszawskiego oraz dziesięciu  członków Kolegium Konsultorów Rady Kapłańskiej Archidiecezji Warszawskiej...zgodnie z kanonem 382, paragraf 3. Kodeksu Prawa Kanonicznego, okazał zebranym pismo Stolicy Apostolskiej, mocą którego został ustanowiony Arcybiskupem Metropolitą Warszawskim(...)”.

„(...) Od tej chwili przejąłem obowiązki ordynariusza diecezji. Ataki medialne nie ustawały...sprawę arcybiskupa Wielgusa potraktowano tak, jakby to był wybuch stanu wojennego...5 stycznia 2007 roku wydałem oświadczenie w sprawie posądzeń mnie o współpracę z SB. Zaprzeczyłem w nim większości doniesień medialnych, a także informacji zawartych w komunikacie Kościelnej Komisji Historycznej ( w składzie: WOJCIECH ŁĄCZKOWSKI, ks. JERZY MYSZOR, ZBIGNIEW CIEŚLAK, ks. JACEK URBAN, ks. BOGDAN STANASZEK), która nie zatroszczyła się o porządną, krytyczną analizę kserowanych z zachowanego mikrofilmu materiałów wywiadu i po parogodzinnym przeglądaniu papierów, wbrew wszelki zasadom naukowym i etycznym, wydała pochopny werdykt, podobnie zresztą jak i samozwańcza komisja powołana przez Rzecznika Praw Obywatelskich JANUSZA KOCHANOWSSKIEGO. W skład jej weszli: ZBIGNIEW NOSOWSKI, ANDRZEJ PACZKOWSKI oraz ks. TOMASZ WĘCŁAWSKI (profesor teologii, były rektor Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Poznaniu, który w kilka tygodni potem porzucił kapłaństwo, wyrzekł się przy świadkach w boskość Chrystusa i przyjął nazwisko swojej kobiety, z którą, jak się okazało był od dawna związany). Obydwie niby komisje po bardzo powierzchownym przejrzeniu papierów, z których żaden nie był oryginałem (wszystkie były kopiami, oryginałów nie znaleziono mimo usilnych poszukiwań) uznały mnie za byłego współpracownika Służby Bezpieczeństwa.

W odpowiedzi na to wystosowałem oświadczenie następującej treści:

OŚWIADCZENIE ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA W SPRAWIE POSĄDZEŃ
                         O  WSPÓŁPRACĘ ZE SŁUŻBĄ BEZPIECZEŃSTWA

„(...) Z przedstawionych w materiałach relacji wynika, że przypisano mi różne złe intencje i złe postawy w stosunku do Kościoła. Jest to fałsz. NIE ISTNIEJE ŻADNA DOWODZĄCA TEGO DOKUMENTACJA poza słowami funkcjonariusza, który po swojemu widział moja osobę i całą sprawę. Nigdy nie zdradziłem Chrystusa i jego Kościoła , ani w czynach, ani w słowach, ani w intencjach. Nigdy nie wyrządziłem nikomu żadnej krzywdy swoimi czynami czy słowami...Żałuję tego bardzo, że w ogóle podjąłem w tamtych trudnych czasach wyjazdy zagraniczne, które te kontakty spowodowały. Wydawało mi się jednak wówczas, że moim obowiązkiem jest prowadzenie wartościowych badań naukowych i kształcenie się dla dobra Kościoła(...)".

...Historyk, dr Tadeusz Krawczak, dyrektor Archiwum akt Nowych w latach 1994 - 2003... tak scharakteryzował wymogi, jakim podlegała dokumentacja sporządzana przez SB w odniesieniu do tajnych współpracowników:

...Każde pismo... ma sygnatury nadawane wedle określonego klucza. Rozeznanie ówczesnych struktur pozwoli zweryfikować, czy źródło jest prawdziwe, czy sygnatura teczki jest właściwa dla danego okresu..."Teczki personalne wyeliminowanych osobowych źródeł informacji ( kontakt służbowy, operacyjny, konsultanci, rezydenci, tajni współpracownicy). W skład teczki winny wchodzić następujące dokumenty:
raport na pozyskanie i fotografia, zobowiązanie do współpracy, charakterystyka, wniosek na eliminację, przynajmniej dwa dowolne wybrane doniesienia własnoręcznie napisane". Taki był wymóg resortowy podpisany przez ministra spraw wewnętrznych.

Materiały przekazane przez  IPN atakującym mnie ludziom w żadnym stopniu nie odpowiadają wymogom wyżej przytoczonej instrukcji, ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Nie chodziło bowiem o ustalenie prawdy, lecz o niedopuszczenie mnie do Warszawy.

Pomimo mojego oświadczenia, wydanego 5 stycznia 2007 roku, ataki na moją osobę nasiliły się jeszcze bardziej i stały się jeszcze bardziej bezwzględne. Wynajęci do poniewierania mojej godności dziennikarze i tzw. autorytety medialne zmieniali tylko studia telewizyjne, by pluć na mnie z krańcową nienawiścią.  Najbardziej aktywny był TOMASZ TERLIKOWSKI. Był wszędzie. W każdym z kanałów telewizyjnych, w radiu i we wszystkich gazetach. Miotał oskarżenia i obraźliwe epitety. Wiele osób, które oglądały te seanse nienawiści, stwierdzało potem, że działał jakby w szale, z oczami pełnymi nienawiści. On i jemu podobni w atakach na mnie traktowali słowa ubeków jak Ewangelię. Moim słowo nie dawali wiary. Atak trwał nieustannie. w tej sytuacji byłem całkowicie zdruzgotany... Wezwał mnie ksiądz Nuncjusz, który uznał, że dla uspokojenia atmosfery powinienem opublikować nowe oświadczenie.

Ks. arcybiskup Kowalczyk miał już gotowy, wcześniej przygotowany tekst, w którym niezgodnie z prawdą przyznawałem się do współpracy z tajnymi służbami i do tego, skrzywdziłem Kościół. Nuncjusz domagał się ode mnie, bym złożył publicznie to przygotowane przez kogoś oświadczenie. W ciężkiej sytuacji psychicznej, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co czynię, sądząc, że działanie Nuncjusza podyktowane jest życzliwością, w przeddzień ingresu, 6 stycznia, udostępniłem jakiemuś człowiekowi z KAI wręczony mi tekst, w którym nie było żadnego, pochodzącego
ode mnie słowa. Niemniej tekst poszedł w media jako moje oświadczenie i przyznanie się do winy... Już następnego dnia zrozumiałem, że popełniłem wielki błąd. Dalszy bieg wydarzeń był całkowicie wyreżyserowany.

                           ODEZWA ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA
                     METROPOLITY WARSZAWSKIEGO W PRZEDDZIEŃ INGRESU

(zob. "Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie", styczeń 2007, nr 1 (1023) s. 51 - 53).

Drodzy Bracia Kapłani, Drodzy Bracia i Siostry całej wspólnoty Kościoła
                                                Warszawskiego!

"(...) Stoję dziś przed progiem katedry warszawskiej z ciężkim dylematem sumienia, który w ostatnich dniach stał się nie tylko dla mnie, lecz i dla Was wielką próbą. Ojciec Święty  Benedykt XVI posłał mnie do Was jako zwierzchnika metropolii warszawskiej...Przedstawiłem też Ojcu Świętemu i odpowiednim  dykasteriom Stolicy Apostolskiej moją drogę życiową wraz z tą częścią mojej przeszłości, którą stanowiło uwikłanie w kontakty  z ówczesnymi służbami bezpieczeństwa działającymi w warunkach totalitarnego i wrogiego Kościołowi państwa...wszedłem w te uwikłania bez należytej roztropności, odwagi oraz zdecydowania do ich zerwania...Wyznaję dziś przed Wami ten popełniony przeze mnie przed laty błąd, tak jak wyznałem go już wcześniej Ojcu Świętemu...Samym faktem tego uwikłania skrzywdziłem jednak Kościół...Skrzywdziłem go ponownie, kiedy w ostatnich dniach w obliczu  rozgorączkowanej kampanii medialnej zaprzeczyłem faktom tej współpracy. Wystawiło to na szwank wiarygodność  wypowiedzi ludzi Kościoła.

...Jak wspomniałem wyżej, ani jedno słowo z tego oświadczenia nie pochodziło ode mnie. Po stylu tego tekstu zauważyli to natychmiast ci, który znali mnie z moich wystąpień rektorskich i biskupich, w tym niektórzy dziennikarze, nawet Ewa Czaczkowska.  Przytłoczony  jednak sytuacją podałem je opinii publicznej jako swoje...Moja osoba stała się głównym tematem w polskich mediach. Powtarzały to także media na całym świecie. Zadbano o to bardzo skrupulatnie.

Kto był autorem tego oświadczenia nie wiem. Jest prawdopodobne, ówczesny sekretariat Konferencji Episkopatu Polski. Ogólnie biorąc, niewiele wiem o szczegółach tego wszystkiego, co ze mną czyniono w tych dniach. Nikt mnie o niczym nie informował. Byłem całkowicie samotny, zamknięty w domu warszawskich biskupów jak więzień. Wszelkie intrygi snuto poza mną.

Dopiero później docierały do mnie pewne informacje na ten temat. Po wielu tygodniach dowiedziałem się, że na rozkaz (czy życzenie?) prezydenta Kaczyńskiego w nocy z 6 na 7 stycznia stawili się u niego przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup JÓZEF MICHALIK i ówczesny sekretarz Konferencji Episkopatu Polski biskup PIOTR LIBERA. Prezydent ustalił z nimi, że w czasie przewidywanej Mszy świętej ingresowej zrzeknę się urzędu arcybiskupa metropolity warszawskiego. Według relacji ks. arcybiskupa JÓZEFA MICHALIKA, on nie wyraził na to zgody i opuścił zebranie. Kilkanaście godzin wcześniej Jarosław Kaczyński wysłał Przemysława Gosiewskiego do Rzymu, by wraz z ambasadorem Polski przy Stolicy Apostolskiej Hanną Suchocką (dawną adiunkt na KUL, którą jako rektor przyjmowałem ją do pracy) uzyskali akceptację Ojca Świętego dla mojej rezygnacji, o której jeszcze nie miałem pojęcia. Z tego, co mi wiadomo, LECH KACZYŃSKI usiłował się dodzwonić do Ojca Świętego. Nie było to możliwe. Prawdopodobnie wraz z Nuncjuszem rozmawiali kardynałem Re, prefektem Kongregacji ds. Biskupów i że od niego uzyskali zgodę na przyjęcie mojej ewentualnej rezygnacji.

Ojciec Święty o niczym nie wiedział, ani też nie znał ubeckich materiałów na mój temat. Z poufnych informacji, pochodzących ze źródeł watykańskich, wiem, że był zaskoczony postawą polskich biskupów, którzy tak łatwo zaakceptowali egzekucję mojej osoby przeprowadzoną przez układ obejmujący rządzących, IPN oraz określone media.. W nocy z 6 na 7 stycznia liczni ludzie, w tym niektórzy biskupi, wiedzieli już o tym, że ingresu nie będzie. Tymczasem ja przygotowywałem się do wystąpienia inauguracyjnego w katedrze warszawskiej. Wiele o tych intrygach, prowadzonych przez określone siły, w tym prezydenta KACZYŃSKIEGO, może powiedzieć o jego bliskim kontakcie z człowiekiem, który rozpoczął na mnie atak, tj. TOMASZEM SAKIEWICZEM  z "GAZETY POLSKIEJ".

 MASONERIA

 Redaktorom "GAZETY POLSKIEJ " nigdy nie podobało się, że ośrodki katolickie skupione wokół idei PPRYMASA WYSZYŃSKIEGO ostrzegają przed działaniem masonerii. W głośnym, wymierzonym w RADIO MARYJA artykule ELIZY MICHALIKl i PAWŁA LISIEWICZA  z 2002 roku, zadawano dramatyczne pytanie - antykomunizm czy walka z masonerią? Nerwowo reagował na ataki na masonerię poprzedni redaktor "GP" PIOTR WIERZBICKI. Uważał  to za aberrację. Pada tu cień loży "KOPERNIK" założonej w Paryżu i skupiającej tzw. patriotów - masonów ( jej członkiem był (jest) lustrator totalny, obecnie szef TVP, BRONISŁAW WILDSTEIN - patrz LUDWIK HASS , Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821 - 1999. Słownik biograficzny, Warszawa 1999). Atakujący RADIO MARYJA sugerowali nieprawdziwie, że trzon publicystów  RADIA MARYJA to byli działacze "reżimowych organizacji katolickich"(PAX, PZKS, ChSS), a w ogóle to nie wiadomo kto za RADIEM MARYJA stoi - tu pojawiał się często zarzut, że nadajniki RADIA MARYJA są na Uralu - to zaś wystarczało  obsesjonatom do stwierdzenia, że za wszystkim stoją...rosyjskie służby specjalne. To nie dziwi, wszak w zespole piszących w "GAZECIE POLSKIEJ" są takie persony jak PIOTR LISIEWICZ  znany zwolennik islamskiej republiki ICZKERIA (CZECZENIA), który zasłynął najściem na konsulat Rosji w Poznaniu (zbezczeszczono tam flagę tego państwa). Nienawiść do RADIA MARYJA sprawiła, że redaktorom "GAZETY POLSKIEJ" łatwo przyszła decyzja o bezprecedensowej akcji przeciwko duchownemu związanemu z Radiem. Od lat "GAZETA POLSKA" twierdzi, że walczy o oblicze polskiego patriotyzmu i katolicyzmu - a wrogiem nr 1 jest RADIO MARYJA. zrobiono więc wszystko, by człowieka z RADIA MARYJA na stolicę arcybiskupią  nie wpuścić...

...I jeszcze jedno - zgodnie z obowiązującymi przepisami dostęp do akt IPN mają tylko osoby piszące pracę naukową, nie dziennikarze. Pytanie brzmi: jaką pracę naukową pisze TOMASZ SAKIEWICZ? I kto jest jej promotorem? Może tytuł tej pracy to "Z dziejów kolaboracji Kościoła katolickiego w Polsce w latach 1944 - 1989"? I ciekawe jakie prace piszą TOMASZ TERLIKOWSKI czy STANISŁAW JANECKI?  SAKIEWICZ dał na czołówce swojego pisma wielki tytuł "Chrystus vincit". To jawne bluźnierstwo świadczące o braku zrozumienia tego, czym jest Kościół a także o braku chrześcijańskiej pokory i pysze piszącego. Tak, rację ma ks. prof. Czesław Bartnik - sekciarze ante  portas.

W tych upiornych dla mnie dniach ukazał się w "Naszym Dzienniku" artykuł "Bezprawna lustracja duchownych" ks. prof. Czesława Bartnika, który z charakterystyczną dla niego precyzją przedstawia motywy ataku na moją osobę:

"Sekciarze polscy, współcześni "katarowie" ("czyści"), nietykalni społecznie, wzięli się juz tym razem bardzo ostro za "oczyszczanie" Kościoła polskiego, rzucając hasło bojowe, że jest on "w kryzysie". Za nimi powtarzają to ich analogowie i pobratymcy, spaczeni i MASOŃSCY "CHRZEŚCIJANIE " na Zachodzie. Niewątpliwie w Polsce nie ma duchowego kryzysu Kościoła, trwa natomiast dalej kryzys państwa, które ciągle nie może dojrzeć jako rodzinne, normalne, ludzkie. Nie przeczę, że owe dokumenty przeciwko ks. abp. Stanisławowi Wielgusowi świadczyły o jego dawnym, jakimś połowicznym błędzie, ale to co z nim zrobiono w stolicy państwa na oczach całej Polski, to było - jak mówią niektórzy profesorowie warszawscy - rodzajem "mordu rytualnego"  zorganizowanego przez sektę "katarów", "czystych", nie wiadomo tylko na razie z czyich inspiracji... Mówią, że media i tzw. historycy IPN mają absolutną wolność i dowolność. Czegoś takiego jeszcze nie było. Dostęp do IPN mają tylko skandaliści. Ideę IPN stworzyli "nietykalni" jeszcze w roku 1985, konstruując niejako "bazę rakietową" przeciwko Kościołowi i państwu polskiemu (por. Jerzy Pelc - Piastowski). Dziś cała lustracja zwróciła się tylko przeciwko Kościołowi katolickiemu, nie przeciwko innym wyznaniom, ani nawet nie przeciwko mordercom i niszczycielom Narodu. I tak w "państwie prawa" panuje bezprawie, a Episkopat dał się zapędzić różnym rozbójnikom politycznym do narożnika. Ani prawo państwowe, ani konkordat nie działają.
                                                                c.d. n

 

3
Twoja ocena: Brak Średnia: 2.7 (9 głosów)

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Bibrus nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

dobra robota, proszę nie przejmować się niskimi ocenami, sam dałem piątkę, dla wielu prawda często bywa bolesna.

Pozdrawiam.

Vote up!
1
Vote down!
-4

"Ar­mia ba­ranów, której prze­wodzi lew, jest sil­niej­sza od ar­mii lwów pro­wadzo­nej przez barana."

#1466773