Darmozjady miejskie
Ambicje strażaków miejskich zostaną spełnione dopiero wówczas, kiedy nie będą się niczym różnić od policji: dostaną broń, utworzą sekcję antyterrorystyczną, będą mogli haltować wszystkie samochody, zakładać podsłuchy, a nawet wysyłać swoje pododdziały w misje zagraniczne do Afganistanu, Iraku czy w inne miejsce, w którym bez SM nikt sobie z niczym poradzić nie może.
W ramach zaspokajania rozdętej pychy ciecie aglomeracyjne zamówiły sobie nowe, niezbyt tanie pojazdy w ilości 37 sztuk. Zaspokajanie pychy nie ograniczyło się do multiplikowania floty samochodowej, lecz w posmarowaniu aut barwami policyjnymi:
Na widok nowych wehikułów, które sprawili sobie dozorcy grodzcy, funkcjonariusze prawdziwej policji zrobili wielkie oczy, jako że barwa srebrna ozdobiona granatowym pasem zastrzeżona jest dla ich radiowozów. Kiedy policjanci poskromili już swoje oczy, pofolgowali ustom: tak wyglądające samochody nie maja prawa wyjechać na ulice. W rezultacie nowe samochody stoją teraz bezczynnie, obok budynków straży miejskiej, gdzie czekają na lepsze czasy. Przemalowanie pojazdów na właściwe, białe barwy, jest kosztowne, ponoć może wchodzić w grę kwota nawet 700 000 PLN. Swoją drogą ciekawostka – 700 tys. podzielić na 37 to 18 900 PLN; z pewnością dla opinii publicznej byłoby rzeczą bardzo pouczającą dowiedzieć się, jakimi metodami arytmetycznymi udało się komuś wyliczyć zapotrzebowanie na taką górę forsy. Publicznej forsy.
Poprawmy Interię: SM ma tylko jednego komendanta, niejakiego Leszczyńskiego Zbigniewa. Co prawda pan Leszczyński ma aż trzech zastępców – i to ich zapewne dziennikarz miał na myśli stosując liczbę mnogą – jednak dokument przetargowy podpisała tylko jedna osoba, właśnie pan komendant. A skoro pan komendant Piłsud… przepraszam… Leszczyński osobiście sygnował ów akt („ZATWIERDZIŁ: Zbigniew Leszczyński, Komendant Straży Miejskiej m.st. Warszawy”), to on sam powinien się ze swojego postępowania wytłumaczyć. Ewentualnie publicznie wyznać, kto go zmusił do zatwierdzenia takiego oto wymogu:
Barwa samochodu.
• lakier - srebrny metalik;
• na boku pojazdu na całej długości na wysokości klamek granatowy pas szerokości 300 mm z napisem Straż Miejska – napis w kolorze białym;
• na masce pojazdu logo Straży Miejskiej;
• na tylnych błotnikach w górnej części numer telefonu interwencyjnego wraz ze znakiem graficznym przedstawiającym słuchawkę telefonu w kolorze granatowym.
Chwilowo trwają intensywne konsultacje komendantów policji i straży pod hasłem „Co z tym fantem zrobić?”. Internauci zaproponowali, aby samochody po prostu przekazać policji, trefne napisy zaklejając magnetycznymi tablicami. Mnie jednak najbardziej przypadł do gustu pomysł, aby bezużytecznie auta zaaresztować blokadami zakładanymi na koła i obciążyć SM mandatami za parkowanie na trawniku. Dzięki wpływom z mandatów podróbki policjantów uzbierają te brakujące 700 tysiaków i pomalują pojazdy na nowo. A jak zostanie trochę górką, to strażacy będą mogli dokonać bodypaintingu na twarzach a la Apacze na wojennej ścieżce. Będą groźnie wyglądać, ludzie zaczną się ich wreszcie bać – a oto przecież cieciom chodzi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1317 odsłon