Diabeł zaczaił się u Prady...
Tak mi się skojarzyło…
No więc dziś pobiegałem trochę po rynku, w pogoni za prezentem dla mojej Żony. Sklepy z biżuterią, czy perfumami, to odwiedzam raz lub dwa razy do roku. Nie mam córki, mam żonę, Gabrysię.
Przez pozostałe dni kolejnego roku walczę jak lew z zachciankami Gabrysi. To takie pasmo negocjacji.
Gdybym spasował, to nie nadążyłbym z opróżnianiem garderoby lub szafek z pustymi flakonikami.
W tym roku padło na biżuterię. Wokół rynku jest kilka sklepów jubilerskich. Zrobiłem rozpoznanie. Zależało mi na lokalu, gdzie są inni kupujący, bo nie lubię sytuacji, gdy znajdę się sam na sam z personelem i wszystkie oczy są zwrócone na mnie. Ja też nie lubię sytuacji, gdy zanim się rozejrzę, to usłyszę, „w czym panu pomóc”. Nie lubię tych sytuacji, krępujących, czy też nachalnych , wręcz odstręczających.
No więc wybrałem. Wybrałem sklep w którym rok temu też kupowałem. Było paru klientów.
Sklep, to taka galeria. Dwupoziomowy. Gabloty, mebelki, ekspozycje w wertikach, stoliczki dla klientów, wszystko delikatnie podświetlone. Jak u Prady, w filmie z Meryl Streep. No i ten brak cen na tych obiektach pożądania kobiet. Zauważyłem to już dobre kilka lat emu w Paryżu. Tam w dobrych sklepach też nie było cen. Tylko Kenzo był małostkowy, bo ceny „waliły” w oczy z witryny. Brak klasy. Po prostu brak klasy. No ale gdzie nam tam do Paryża ?
No i obchodzę te gablotki. Obchodzę i szukam, sam nie wiem czego. Chyba cen…
No i zeszła z tego piętra taka pani. Ładna ,nie za stara, nie za młoda, zgrabna i z dużym dekoltem. No i przeglądaliśmy parę chwil w milczeniu te gabloty…
Podeszła i zapytała: czy nie przeszkadza i czy nie potrzebuję pomocy, bo wie sama po sobie, że kobiety są kapryśne z definicji, czy jakoś tam. Ja nie zdębiałem, ale przez myśl mi przeszło: trzymaj portfel, bo ta diablica wyssie z ciebie soki. To pewne.
No i usiadłem za stoliczkiem, a diablica przyniosła parę szuflad z „wisiorkami”, nad każdym wdzięcznie się pochylając. No i ten dekolt! Ten filuterny uśmiech i ten a’la’ flirt. Trzymałem się dzielnie… za portfel.
W końcu poprosiła, bym jej zapiął naszyjnik . Zapiąłem. Odwróciła się. Wyglądała wspaniale.
Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu z tym naszyjnikiem, ale bez tej Pani.
Wszystko z miłości do Żony.
Diabeł czai się wszędzie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 986 odsłon
Komentarze
Re: Diabeł zaczaił się u Prady...
22 Grudnia, 2009 - 20:38
Mily,serdeczny wpis..pozdrawiam Akiko
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
Ach, te poświęcenia
22 Grudnia, 2009 - 23:03
No ale czego się nie robi dla żony.
__________________________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
Diabel zaczail sie u Prady
23 Grudnia, 2009 - 00:04
To nie brak klasy, ale brak kasy oniesmiela wiekszosc z nas w ekskluzywnych salonach jubilerskich.
Pozdrawiam