Wyzwolenie

Obrazek użytkownika Przemysław Mandela
Historia

Według doniesień z dawnych terenów Polski wschodniej sowieckie wojska są przyjmowane z entuzjazmem jako wyzwoliciele spod polskiego jarzma.

Wszędzie zrywa się flagi i tablice polskich urzędów, zawieszając naprędce z resztek materiału zszyte flagi radzieckie. Ludność, która sprawia wrażenie straszliwie biednej i wynędzniałej, odziana często jedynie w łachmany znosi jednak swe skromne zapasy żywności, aby godnie przyjąć oddziały sowieckie. Ta sytuacja gospodarcza jest straszliwym oskarżeniem polskiego rządu, który z zimną krwią skazał rozległe obszary na nędzę.

-Komunikat Agencji TASS, poniedziałek 18 września 1939 roku.

Według oficjalnych propagandy Związku Radzieckiego i Trzeciej Rzeszy Armia Czerwona przekroczyła 17 września granicę polską w celu unormowania sytuacji na wschodnich terenach byłego państwa polskiego oraz wyzwolenia uciśnionych mniejszości narodowych. Na starannie wyreżyserowanych filmach widać roześmianych ludzi, którzy ochoczo rozdzierają polskie flagi tak, by pozostał po nich jedynie czerwony materiał lub zdzierają z budynków symbole państwowych urzędów. W tle naturalnie trwa niepowstrzymany pochód czerwonoarmistów na zachód, którzy z pieśnią na ustach obsypywani są kwiatami niczym prawdziwi wyzwoliciele. Wszystko idealnie pokrywa się z oficjalnymi komunikatami radzieckich agencji informacyjnych tworząc nie obraz faktycznej wojny, lecz faktycznie pokojowej interwencji.

Ten niezbyt przekonywujący obraz sytuacji na polskich Kresach Wschodnich we wrześniu 1939 roku oraz zupełnie bezczelne i cyniczne kłamstwa znajdowały jednak swoich zwolenników na zachodzie. W artykule, który ukazał się w brytyjskiej Daily Herald24 września jednoznacznie stwierdzono, że główną przyczyną klęski Polski był charakter rządów okresu przedwojennego. W tym samym dniu na łamach Sunday Express ukazał się tekst byłego premiera Wielkiej Brytanii, Lloyda Georga, w którym autor pisał, że interwencja radziecka nastąpiła po rozpadzie państwa polskiego, a tereny, które zajęła Armia Czerwona znalazły się w polskich granicach wbrew stanowisku Aliantów.

Jest chyba jasne, – przekonywał Lloyd George – że Rosja nie mobilizowałaby 4-milionowej armii po tylko, aby umożliwić Niemcom przełamanie polskiego oporu. Jest faktem, że ta ogromna siła jest skierowana nie przeciwko Polsce, lecz przeciwko Niemcom.

W podobnym tonie wypowiedział się 1 października (proszę zwrócić uwagę na datę. To trzy dni podrugiej wizycie w Moskwie ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa i podpisaniu tzw. Drugiego Paktu Ribbentrop-Mołotow, czyli porozumienia o przyjaźni i granicach) Winson Churchill, który stwierdził, że

Dojście wojsk sowieckich do tej właśnie linii było konieczne dla zabezpieczenia Rosji w związku z niemieckim zagrożeniem.

O jakim niemieckim zagrożeniu dla Związku Radzieckiego mówił Churchill skoro kroniki propagandowe rozpowszechniały zdjęcia wspólnych negocjacji niemiecko-radzieckich nad współdziałaniem obu wojsk w Polsce, a oba państwa dopiero co podpisały traktat o przyjaźni? 

Nieco dalej posunął się amerykański sekretarz stanu Cornell Hull, który wyraził pogląd, iż

Sowiecka inwazja na Polskę nie oznacza udziału w wojnie europejskiej, a zmierza jedynie do zabezpieczenia granicy i ochrony mniejszości rosyjskiej (podkreślenie autora) we wschodniej Polsce.

Mniej więcej tak reagował świat na fakt bezprzykładnej i cynicznej agresji, zgodnej z wcześniejszymi ustaleniami niemiecko-radzieckimi zawartymi w Moskwie. 

Co zaskakujące nawet dziś po 64 latach od upadku Trzeciej Rzeszy i 20 latach od upadku Związku Radzieckiego ziarno zasianej przez nie propagandy kiełkuje w pracach naukowych współczesnych historyków, choćby w postaci głośnej niedawno wypowiedzi dla brytyjskiego Guardianaprofesora Nialla Fergusona czy także historykówz rosyjskiej komisji ds. odfałszowania historii Rosji.

Wygląda, więc na to, że najbardziej toporne i bezczelne kłamstwa propagandowe, paradoksalnie cieszą się najdłuższym życiem…

Jak w rzeczywistości wyglądało to wyzwolenieprzyniesiona nam na sowieckich bagnetach wiemy wszyscy. Niemniej jednak warto przytoczyć pewne pogrążone w cieniu zapomnienia fakty, dotyczące agresji Związku Radzieckiego we wrześniu 1939 roku. Co niezwykle ważne, agresji dużo bardziej zbrodniczej niż w przypadku Trzeciej Rzeszy.

Bronią, kosami, widłami i siekierami bij swoich odwiecznych wrogów – polskich panów!

- fragment odezwy dowódcy Frontu Ukraińskiego do żołnierzy Armii Czerwonej.

Gdy tylko ucichły obłudne okrzyki Wpieriod na Germańca, z którymi wiele jednostek radzieckich przekraczało polską granicę, kiedy biało-czerwone flagi znikły nagle z pancerzy czołgów na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej rozpętało się istne piekło. Wychowywani w nienawiści do klasowych wrogów oficerowie i żołnierze radzieccy niemal zupełnie zapomnieli o wojskowej dyscyplinie, pogrążając się w spontanicznym bezprawiu i samowoli. Większość oficerów czuła się upoważniona do wydawania rozkazów egzekucji, wskazanych przez miejscowych tzw. wrogów ludu, przeważnie przedstawicieli polskiego ziemiaństwa oraz urzędów państwowych. Konwojenci samowolnie dopuszczali się rozstrzeliwać wziętych do niewoli żołnierzy. Grabież i gwałty były na porządku dziennym.

W Grodnie, Nowogródku, Sarnach, Tarnopolu, Wołkowysku,Oszmianie, Świsłoczy, Mołodecznie, Kosowie Poleskim, Chodorowie, Złoczowie czy Stryju doszło do istnych pogromów ludności polskiej. W Rohatynie, uznanym za miejsce jednej z największych zbrodni rzeź rozpętana przez Sowietów trwała cały dzień.

Wrogami klasowymibyli przede wszystkim Polacy bez względu na poglądy polityczne. W Pińsku w chwili wejścia oddziałów Armii Czerwonej do miasta, natychmiast ku nim wyruszyła kompania młodzieży komunistycznej, której dowódca – Polak zamierzał złożyć raport jednemu z oficerów radzieckich. Ten jednak zamiast wysłuchać raportu zastrzelił go na miejscu, a na grupę młodzieży posypał się grad stali…

Niezliczona ilość zbrodni została również popełniona na polskich żołnierzach, którzy zdezorientowani sytuacją niejednokrotnie składali broń przed jednostkami radzieckimi (bardzo części w zamian za zapewnienie o wolnym przejściu do Rumunii bądź na Węgry). 

W Grodnie zamordowano przynajmniej 300 obrońców miasta (tak wojskowych jak i cywilnych, nie wyłączając gimnazjalistów), podobnie było w Wilnie. We wsi Jeziorko rozstrzelano całą zmotoryzowaną kompanię policji pod dowództwem kapitana Franciszka Orłowskiego. W Mokranach nad Bugiem zamordowano ok. 30 oficerów i podoficerów Flotylli Pińskiej oaz 2 oficerów 135 Rezerwowego Pułku Piechoty. W Mostach Wielkich rozstrzelano kadetów Szkoły Oficerów Policji. Po bitwie pod Szackiem z jednostkami grupy generała Orlik-Rückemana, żołnierze Armii Czerwonej zabili 200 żołnierzy oraz kilkudziesięciu wziętych do niewoli oficerów z podpułkownikiem Janem Ferencewiczem.

We wrześniu 1939 roku śmierć podobną do setek innych przypadków zbrodni na bezbronnych żołnierzach polskich ponieśli także generałowie Józef Olszyna-Wilczyński oraz Stanisław Sołłohub-Dowoyno.

Skala terroru i grabieży jaka zapanowała na zajmowanym przez Sowietów terytorium wydawała się niepokoić same Naczelne Dowództwo, które obawiało się, że takie rozprężenie dyscypliny może spowodować faktyczny rozkład siły armii. Świadczy o tym dobitnie kilka fragmentów raportu prokuratora wojskowego Gawriłowa, który opisywał niektóre naruszenia dyscypliny wśród żołnierzy Armii Czerwonej:

Komisarz wojskowy pułku artylerii Miniejew rozstrzelał dziesięciu oficerów. Mjr Pokorny samowolnie rozstrzeliwał uciekinierów. (...) Szer. Fłoruk z 11. Dywizji Kawalerii w m. Zelwa, znęcając się nad aresztowanymi, przeprowadził ich przesłuchanie i rozstrzelał 15 osób. St. Lejtn. Bukanow ze 143. Pułku Strzelców rozstrzelał z działa 18 jeńców, a rannych zakłuł bagnetem. W trzech przypadkach bezprawnego rozstrzelania dokonali pracownicy oddziałów specjalnych NKWD (szef OS Koberniuk, szef OS Popow). W dwóch przypadkach rozstrzeliwano za wiedzą prokuratora wojskowego Iliczewa i pomocnika prokuratora wojskowego Kogana. (…)

We wsi Mały Organ pojawiło się 60 uciekinierów powracających do domu. Miejscowi mieszkańcy wzięli ich za bandytów i zaczęli bić. Politruk Fomin, widząc to zdarzenie nie tylko nie próbował wyjaśnić co to za ‘bandyci’ i powstrzymać miejscowych, lecz otworzył do nich ogień. Zabił pięć osób, a jedną ranił. Wśród uciekinierów nie było żadnych bandytów. Fomin został oddany pod sąd.

Na nieco inne uchybienia dyscypliny wskazuje meldunek prokuratury wojskowej 2 Korpusu Kawalerii:

Ku naszemu wstydowi, w środkach transportowych oddziału całe samochody zostały załadowane różnym zagrabionym mieniem, zebranym podczas działań bojowych na terytorium Ukrainy Zachodniej. (…)

Towarzysze z Oddziału Politycznego pochłonięci całkowicie gromadzeniem dóbr, stali się ślepi na innych grabieżców. (…) W tym też korpusie pomocnik dowódcy pułku artylerii 99 Dywizji Strzeleckiej, Dorofiejew zabrał zdobyczny samochód, załadował go różnym sprzętem, porzucił działania bojowe i samowolnie wyjechał do domu w Wapniarce w okręgu winnickim, wywożąc zabrane dobra do rodziny. W czasie siedmiodniowej dezercji pomocnika dowódcy pułku do spraw zaopatrzenia jednostki miały poważne trudności z zaopatrzeniem. 

Ile mogił polskich żołnierzy i cywilów nie zostało jeszcze odnalezionych? Ile zbrodni żołnierzy Armii Czerwonych oraz pomagających jej kolaborantów nie zostało wystarczająco udokumentowanych? Dziesiątki a może nawet setki tysięcy. To co autor przedstawił powyżej to również jedynie wierzchołek góry lodowej mający na celu pokazanie jaki charakter miało wyzwolenie z 17 września 1939 roku.

Czy premier Putin w swoim pojednawczym liście opublikowanym na łamach Gazety Wyborczej wspomniał choć słowem o tych wydarzeniach? Czy nadal powinniśmy tłumaczyć nowy kurs rosyjskiej polityki historycznej jako przejaw bliżej nieokreślonej rosyjskiej wrażliwości oraz udawać, że nie stajemy w obliczu renesansu kłamstw, które dominowały w naszej historiografii w czasach słusznie minionych?

 

Brak głosów