MAMY WSPÓLNĄ PODŚWIADOMOŚĆ
iPP: Jakie są wg Pana Profesora główne przyczyny wygranej Fidesz-u w 2010 r.?
Prof. László Zichy: Nie było innej szansy dla ludzi na Węgrzech. Poprzednie socjalistyczne rządy premiera Ferenca Gyurcsány’ego (2004-2009 -przyp.red.) doprowadziły kraj do głębokiego kryzysu wewnętrznego, przede wszystkim gospodarczego, korupcja była niesamowicie wielka i wyraźnie związana z grupą rządzącą - ludzie po prostu nie mogli znowu na nich zagłosować. Dlatego cały naród stawił się za Fidesz-em.
Jakie miałby Pan Profesor rady dla polskiej opozycji, która, podobnie jak kiedyś Fidesz, przegrywa kolejne wybory i wciąż nie ma realnej szansy na wygraną?
Pod koniec lat 90. jeździłem do Polski co trzy miesiące, pracowałem w Krakowie jako psycholog. Wtedy lepiej orientowałem się w wewnętrznej sytuacji Polski. Na temat waszej obecnej polityki wewnętrznej nie mam tak szczegółowej wiedzy, jaką posiadałem wtedy. Ale dla mnie przywiązanie i szacunek do Polski nie jest szacunkiem partyjnym, ale jest to miłość do wszystkich Polaków. Ta sympatia do Polski w Węgrach jest, pomimo tego, że w czasach najpierw komunistycznych, a potem socjalistycznych była tłumiona. Ale ona była, jest i będzie, bo mamy wspólną podświadomość. Uważam, że podobnie jak Węgry, Polska też powinna przejść wielkie oczyszczenie, również w polityce. Powinna się umocnić współpraca między Polską a Węgrami. W ten sposób możemy sobie nawzajem dawać przykład.
Nie jestem zadeklarowanym zwolennikiem żadnej partii, ale uważam, że w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo wiele dobrego wydarzyło się na Węgrzech. Świadczy to o tym, że Fidesz był starannie przygotowany do przejęcia władzy. Orbán wybrał nowoczesną, nieortodoksyjną drogę polityczną, która jednak nie jest wolna od zagrożeń. To była jedyna szansa na wyciągnięcie kraju z wielkiego kryzysu gospodarczego i finansowego. Poprzednie rządy socjalistyczne Pétera Medgyessy (2002-2004 - przyp. red.), Ferenca Gyurcsány'ego, potem Gordona Bajnai (2009-2010 - przyp. red.) zadłużyły kraj wobec zagranicy. Wprowadzono programy dające szczególne przywileje partnerom zagranicznym - np. PPP - public-private partnership (partnerstwo publiczno-prywatne - przyp. red.), również zagraniczne banki były faworyzowane przez państwo. Polityka tych ośmiu lat nie była polityką w interesie narodu, ale w interesie banków i korporacji międzynarodowych. Nie możemy też zapominać, że siły, które przez te osiem lat rządziły, były kontynuacją rządów komunistycznych.
Powiedział Pan Profesor, że Fidesz był dobrze przygotowany do przejęcia władzy. Co w takim razie Fidesz zmienił w sposobie działania po przegranej w 2002 roku?
Po przegranej w 2002 roku Viktor Orbán rzucił hasło „Stwórzcie koła obywatelskie” i rzeczywiście te koła zostały stworzone - nie przez niego, zaś przez obywateli. Tak powstał Ruch Kół Obywatelskich, który zogniskował autentyczną oddolną energię społeczną i nasze dążenia patriotyczne. Koła tworzyły się lokalnie, bez udziału polityków z centrali. Moje środowisko również utworzyło koło o nazwie Węgierski Salon Historyczny. Skoncentrowaliśmy się także na działalności kulturalnej. Zaczęła się poważna praca, dająca obywatelom nadzieję. Dzięki temu poznaliśmy też prawdziwy stan narodu.
Na Węgrzech dało się zauważyć wielką chęć zmian. Panował całkowity brak zaufania do poprzedniej władzy, którą prawie znienawidzono. Jak mówią Węgrzy: "więcej się mówiło, niż czyniło". Gyurcsány często wypowiadał rzeczy kompromitujące i fałszywe, na przykład twierdził, że mężowie zasługują na więcej niż na swoje stare żony, piłkarze z Arabii Saudyjskiej to terroryści, ale genialnie opanował umiejętność reakcji na rzeczywistość - potrafił wyjść obronną ręką z każdej sytuacji. W końcu jednak ludzie poznali się na jego niekompetencji i braku wiarygodności.
Jakim człowiekiem i politykiem jest Viktor Orbán? W Polsce media mainstreamowe mówią o nim jako o władcy niemalże autorytarnym, z kolei media prawicowe widzą w nim ideał polityka. Jakie jest pańskie zdanie?
Miałem okazję obserwować go w różnych sytuacjach. Jest to człowiek niezwykle zdecydowany, otwarty na nowe pomysły. 20 lat temu bardzo go nie lubiłem. Ale minęło dużo czasu i dzisiaj mogę powiedzieć, że jest rzeczywiście najlepszą osobą do zjednoczenia społeczeństwa i umocnienia w nim węgierskości. Jest kapitanem, który potrafi uratować nawet tonący statek. Znam osobiście wielu jego ministrów. Są to świetnie przygotowani ludzie. W szczególności wysoko cenię styl László Kövér'a, przewodniczącego parlamentu, i Mihály Varga - szefa kancelarii premiera oraz pastora. To człowiek kompetentny, zdecydowany i jednocześnie bardzo skromny. Ekipa Orbána nie jest oczywiście idealna, ale mają dobre przygotowanie i weszli na nasz tonący statek z ogromną energią i wolą ratowania go.
Oczywiście dostrzegam też problemy Fidesz-u. Na poziomie miast, powiatów sytuacja wcale nie jest już tak zachęcająca, jak w stolicy. Zawsze znajdą się tacy, którzy gonią jedynie za karierą. Ale korupcja jest już dużo mniejsza - ułamek tego, co było poprzednio. Ekipa postkomunistyczna dobrze nauczyła się kraść. Stolica, wojsko – wszystko było niesamowicie skorumpowane. To zostało zatrzymane przez Orbána. Ale musimy jeszcze dużo się nauczyć i zmienić, by zbudować zdrowe i stabilne społeczeństwo obywatelskie.
W Polsce jest problem z obywatelskim zaangażowaniem młodzieży w życie publiczne. Jak Fidesz porwał za sobą młodych ludzi?
Fidesz już samą swoją nazwą - Związek Młodych Demokratów - odwołuje się do młodych (Fidesz to skrót nazwy Fiatal Demokraták Szövetsége, pol. Związek Młodych Demokratów - przyp. red.). Kiedy wchodzili do polityki, mieli po 20, 30 lat. Tak więc początki Fideszu są bardzo pozytywne, pełne energii.
Oczywiście zarówno Fidesz, jak i partia koalicyjna – Chrześcijańsko-Demokratyczna Partia Ludowa mają bardzo dobrze zorganizowane młodzieżówki, co przyczyniło się do pozyskania części młodego elektoratu w wyborach w 2010 r. Jest też kilku młodych, mądrych polityków w Fideszu. Istotnym dla młodych, szczególnie tych, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, jest fakt, że Fidesz skupia się na umacnianiu klasy średniej i stwarzaniu dobrych warunków dla przedsiębiorców. Węgry były w tak wielkim kryzysie, że wielu młodych wyjechało za pracą za granicę. Dlatego na przykład niektóre kierunki studiów lub nawet całe wydziały na uczelniach musiały zostać zlikwidowane, bo nie było chętnych. Rząd rozwiązał też problem kredytów indywidualnych zaciągniętych we frankach szwajcarskich. Potrzeba było Fidesz-owi dwóch lat, żeby ludzie zobaczyli, że działalność nowego rządu przynosi efekty.
Ale partia Orbána ma też spory problem, jeśli chodzi o dotarcie do młodzieży. Przed wyborami w 2010 roku panował na Węgrzech tak wielki kryzys, że skrajno-prawicowa partia Jobbik bardzo się umocniła. Jobbik – znaczy lepiej. Radykalizm Jobbiku pociągnął za sobą rzesze młodych ludzi. Partia celowo poruszała kontrowersyjne tematy (np. przestępczość Cyganów) i podawała radykalne rozwiązania. Ten ostentacyjny radykalizm skłania wiele osób, w tym mnie, do wniosku, że Jobbik jest inspirowany przez jakieś inne siły, niż się oficjalnie utrzymuje. Geneza kariery politycznej Jobbiku jest dosyć dziwna. To właśnie skrajna prawica była organizatorem wielkich protestów na Węgrzech w 2006 r. Byłem uczestnikiem tych wydarzeń i widziałem, że najbardziej radykalne posunięcia, np. zajęcie budynku radia, nie wyszły z tłumu - tłum nie był zorganizowany. Tuż przed wtargnięciem do radia na miejsce zostały przywiezione zorganizowane grupy ludzi, którzy rozproszyli się w tłumie i poprowadzili szturm. Byłem tam, jako patriota, ale i zawodowo, jako psycholog. I wiem, że te ekscesy nie wyszły spontanicznie z tłumu.
Czym różniła się kampania wyborcza Fideszu w 2010 r. od tej w 2002 r.? Jak był budowany wizerunek V. Orbána?
Przede wszystkim Fidesz doprowadził do zminimalizowania możliwości sfałszowania wyników wyborów. Po drugie, w kampanii Orbán postawił na proste hasła, np. „Nadszedł czas” - jest to fragment wiersza znanego węgierskiego poety XIX-wiecznego. Teraz albo nigdy - masz czas na wybranie drogi dla swojego narodu. Te proste hasła trafiały do ludzkich serc. Na jego przemówieniach zbierały się tłumy - Orbán jest porywającym mówcą. Po trzecie, została utworzona telewizja informacyjna.
Partia stworzyła tę telewizję?
To jest telewizja sympatyzująca z Fideszem, ale nie można powiedzieć, że jest partyjna. Stworzyły ją osoby, które zostały zwolnione z lewicowych telewizji. W 2006 roku, kiedy już nie wierzono mediom, ta telewizja była bardzo ważnym przekaźnikiem między rzeczywistością a obywatelami, prezentującym rzetelne informacje. Emitowała wtedy programy, które bez agresji pokazywały prawdę, demaskowały afery korupcyjne. Dzięki niej ludzie poznali ogromne obszary patologii, jakiej uległo postkomunistyczne państwo socjalistów. Telewizja ta jest równocześnie obiektywna, jak i propaństwowa. Sam też często wypowiadam się na jej antenie w kwestiach politycznych.
Na Węgrzech jest też druga bardzo dobra telewizja niezwiązana z Fideszem. Prezentuje wysoki poziom merytoryczny i pod względem technicznym nie ustępuje standardom zachodnim.
Po 2002 roku inteligencja zorientowana patriotycznie uzyskała możliwość wypowiedzi. Niezależne gazety oraz telewizje prezentowały niezafałszowany obraz rzeczywistości. Część społeczeństwa, która przedtem nie miała szans uczestniczenia w dialogu publicznym, dostała głos.
Z prof. László Zichym rozmawia Eunika Chojecka - wywiad pochodzi z aktualnego numeru miesięcznika "idź POD PRĄD"
tłum. Mirjam Molnár
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1198 odsłon