Ppłk "Janczar" żołnierz niezłomny (17)

Obrazek użytkownika Tomasz A.S.
Historia

Na zdjęciu: płk Hieronim Suszczyński „Szeliga” komendant Podokręgu „Białowieża” do dnia aresztowania w Mariance przez NKWD w dniu 6 sierpnia 1944

Lucjan Antoni Szymański, (1897-1945) kawalerzysta I wojny; wojny polsko sowieckiej 1918-21 (dowborczyk – uczestnik walk w wyprawie kijowskiej, bitwie warszawskiej i niemeńskiej) oraz II św. ; w 1939 ucieka z niewoli niemieckiej, 1940-44 inspektor obwodów ZWZ i AK; pseudonimy Kamiński i Janczar. Ostatni dowódca podokręgu AK „Białowieża” Warszawa-Wschód. Po aresztowaniu 23 grudnia 1944 i śledztwie NKWD skazany na śmierć i stracony w więzieniu praskim „Toledo” 5 marca 1945 r. na obecnej ulicy Namysłowskiej.

Aresztowanie oficerów

6 sierpnia 1944

w niedzielę, o godz. 10-tej odprawiona została Msza polowa na placu w Mariance zarządzona przez sztab obwodu dla prawie wszystkich oddziałów AK z obwodu i okolicznych mieszkańców. W tej podniosłej chwili żołnierze, niepewni swych losów, zawierzali je Bogu, podejmowali osobiste decyzje o przejściu w ręce sowieckie lub ucieczce i dalszej konspiracji lub innej drodze ratunku. Dla wielu z nich była to ostatnia Msza święta w życiu. O godz. 18-ej podjechały sowieckie samochody, zabierając oficerów. Ppłk Lucjan Szymański, tak jak postanowił, uniknął znów aresztowania.

7 sierpnia 1944

Tak opisuje przemarsz do Mieni rtm. Józef Leszczyński „Leszcz”:

„Z batalionem miałem być w Mieni na wyznaczoną godzinę, o ile pamiętam, o godz. 16.00, Oddział prowadziłem tak, by zgubić „Cyrusa” i tych 2-ch majorów NKWD, którzy nam towarzyszyli – oddział prowadziłem bezdrożami na przełaj, tak, że łazik z „Cyrusem” po drodze utknął. Maszerującym zezwoliłem i polecałem, by uciekali w drodze – bo to nic dobrego nie wróży. Na miejsce wyznaczone doprowadziłem oddział bardzo uszczuplony. Po dojściu na miejsce lunął deszcz, błyskawice i grzmoty, kazałem rozejść się i skryć pod drzewami. Po przejściu burzy zarządziłem zbiórkę i stwierdziłem dobre przerzedzenie się szeregów. W pewnej chwili zajechały 2 czołgi, a za nimi samochodem terenowym przyjechał generał(1)– po chwili zjawił się „Cyrus” z obstawą. Generał wlazł na czołg i przemawiał do nas. Podkreślił, że propaganda nasza mówiła, że „My, to ludojady - a my przyszli i nikogo nie zjedli” itp. „My bracia Słowianie pójdziemy bić wroga – na Berlin”, itd. „Jutro przyjdą maszyny i dostaniecie nowe „orużje” i pójdziemy razem na Berlin. Starszyzna wystąp!” Wystąpiłem razem z por. „Babiniczem” i lekarzem bat., którego nie pamiętam pseudonimu i nazwiska – nie wiem, jak się tam znalazł. Generał kazał mi prowadzić oddział (resztki) do zabudowań (jakieś letniskowe budynki, wiaty, należące do tramwajarzy warszawskich) Po komendzie „w prawo zwrot, i marsz” podszedłem do „Cyrusa” i oświadczyłem mu, że ja nawiewam. Otrzymałem odpowiedź, że już decyduję sam o sobie – i decyzja należy tylko do mnie. Po dojściu do zagrody nie zatrzymując się przeskoczyłem płot, i w krzaki. Po chwili znalazł się przy mnie „Babinicz”, który miał mapę i latarkę – zapadł zmierzch. W pierwszej chwili zostałem sam, bo „Babinicz” gdzieś się zagubił. Postanowiłem dojść do ostatniego miejsca postoju i tam przeczekać noc, by rano powziąć dalszą decyzję, co robić. Znalazłem się w leśniczówce (ostatnia kwatera d-cy batalionu!). Po pewnym czasie dołączyli do mnie dwaj bracia Strasburgery, którzy byli w zwiadzie konnym. Kazałem im postawić konie w stajni i przenocować, a rano wracać do domu, do majątku, gdyż uważałem, że nasza działalność została zakończona. W chwili, gdy zaczęliśmy się rozbierać, ktoś zapukał do okna. Jak się okazało, to był patrol (3 ludzi) wysłany przez „Jagienkę” w poszukiwaniu mnie. Patrol ten należał do plutonu (kompanii) Krzysztofa Chodkiewicza – przy którym już był „Lubicz”, jak również „Jagienka”. Dołączyłem do nich. Rano „Lubicz” postanowił wraz z tym oddziałem iść na odsiecz W-wie – na co ja się sprzeciwiłem tłumacząc, że mamy przed sobą front armii radzieckiej i Niemców, no i Wisłę. „Lubicz” zarządził: „Kto na W-wę – na prawo, kto nie – na lewo”. Ja przeszedłem na lewo i za mną szereg żołnierzy – tak rozstaliśmy się z „Lubiczem”. Z „Jagienką”, Małym Władkiem i moją siostrzenicą Danusią udaliśmy się do m. Borówek i tam w stodole przebyliśmy 2-3 tyg., jako uciekinierzy z palącej się W-wy.

Po kilku dniach zjawił się „Lubicz” i namawiał mnie bym objął d-ctwo oddziałów, które miały się znajdować w rej. Stanisławowa, Pustelnika – odmówiłem – twierdząc, że sam mogę ryzykować, ale ludzi narażać nie będę – tym bardziej, że zostaliśmy wszyscy zdekonspirowani. On zaczął mi wymyślać od Żymierskich itd. Po pewnym czasie powtórzył różne propozycje, ja się nie dałem namówić – twierdząc, że w tej sytuacji tworzenie nowego podzielenia z społeczeństwem, a nawet ze zbrodnią. „Lubicz” kręcił się po terenie, mając stacje nadawczą i kilku chłopców oraz dwie siostry Kossakówny – odsiecz na Warszawę okazała się niemożliwa – coś tam zaczął tworzyć nowego na północ od Mińska Mazowieckiego. Odnalazł „Młota”, który przeprowadził jakieś akcje w rej. Rembertowa – ale o tym dowiedziałem się znacznie później.(...)”(2)

8 sierpnia 1944

Pozostałych żołnierzy stacjonujących w Mieni rozbrojono i wywieziono do Lublina. Z Lublina wszystkich oficerów oraz dużą część żołnierzy wywieziono do Rosji: do obozów w Skopinie, Stalinogorsku, Riazaniu, Czerepowcu i w Griazowcu. Wśród nich znalazł się płk H. Suszczyński oraz mjr K. Sobolewski. Ten ostatni aresztowany został z szeregów LWP, gdzie mianowany był już dowódcą batalionu.

Ppłk Lucjan Szymański, najstarszy stopniem i funkcją oficer Armii Krajowej podokręgu, ponownie uniknął aresztowania. Pozostał jeszcze w terenie i przez okres ponad czterech miesięcy czuł się nadal odpowiedzialny za powierzony mu podokręg, dowodził pozostałymi oddziałami, nadal utrzymując stałą łączność i przekazując informacje zgodnie z poleceniem przełożonych. Wspierał rodziny podwładnych, na miarę swych możliwości ochraniał ludność i jej mienie oraz likwidował bandytów. Swoje postępowanie uzasadniał w swoich depeszach do przełożonych. (cdn) [w nast. odc. treść jego meldunków radiowych z września, października i listopada].

1. Popow. A. gen.lejt. wojsk panc. był dowódcą 8 Korpusu Pancernego 1 Frontu Białoruskiego

2. rtm. Józef Leszczyński „Leszcz” kierowik referatu III i z-ca komendanta obwodu Mińsk Mazowiecki (list do Kaziutka pisany w Wałczu 9 października 1980 r.) AAN JGG zesp 2134

link do następnego odcinka:
http://niepoprawni.pl/blog/5462/pplk-janczar-zolnierz-niezlomny-18

Tomasz A.S.

Brak głosów