Dryas Zamchana czyli wszystko już było

Obrazek użytkownika szczurbiurowy
Historia

Ciemna sala. Cztery szklane gabloty oświetlone punktowym ciepłym światłem, na tyle jasnym, żeby można było coś zobaczyć, ale nie za jasnym, żeby światło nie zniszczyło dokumentów. Karta grubego papieru, gdy dobrze się przyjrzeć na brzegach widać ślady cięcia. Jeśli przybliżyć się jak najbardziej, na tyle na ile pozwala szkło gabloty, można zobaczyć nierówności tego papieru – był wprawdzie gładki, ale momentami arkusz jest grubszy, cieńszy, zależnie od tego jak papiernik rozgarnął wilgotną masę papierową na sicie.
Równe rzędy pisma, charakter lekko ukośny, autor pisał szybko, ale z wprawą. To nie był człowiek, dla którego pisanie jest czymś wyjątkowym. Nie – pióro było dla niego zwykłym narzędziem codziennej pracy intelektualnej. Pióro gęsie, zapewne z prawego skrzydła. Pióra z prawych skrzydeł były droższe, bo przy pisaniu odginały się na zewnątrz, poza kartę po której się pisało. Pióra z lewych skrzydeł zaginały się w lewo, prosto w oko piszącego. Autora tego tekstu stać było na pióro z prawego skrzydła. Zatemperował je (a może zrobił to jego sługa) dwoma szybkimi cięciami ostrego noża, tak aby końcówka była dość cienka, a w przeciętej dudce, rurce pióra trzymała się gruba kropla atramentu, tak, żeby nie trzeba było co chwilę zamaczać w kałamarzu. Od długości ukośnego cięcia zależała jakość pióra. Chodziło o równowagę pomiędzy ciężarem atramentu, napięciem powierzchniowym a siłą grawitacji. Brak wprawy, to jedno nie dość dobre cięcie mogło zepsuć doskonałe pióro.
Atrament jest już mocno wyblakły. Zrobiony był zapewne ze spalonego dębu z dodatkiem gumy arabskiej i wody. Ale równie dobrze autor mógł wysłać sługę, żeby kupił atrament z kałamarnic – był droższy, ale za to szybciej wysychał. Być może dlatego do dzisiaj można odczytać te słowa na samej górze karty: DRYAS ZAMCHANA. Atrament z kałamarnic reagował z celulozą papieru, i na karcie pozostawał nie tylko ślad barwnika, ale i tej reakcji chemicznej.
Rok 1578. Król Stefan Batory był od czterech lat królem Polski. Kanclerz Jan Zamoyski zaprosił króla na polowanie do Zamchu. To wieś niedaleko Biłgoraju, wtedy otoczona lasami. Dziś stoi wśród pól, ale w pobliżu jest Puszcza Solska, a raczej to co z niej zostało. Tuż obok przebiega granica pomiędzy województwem lubelskim i podkarpackim, a granica z Ukrainą jest o 40 kilometrów na południowy - wschód. Wtedy to był środek Rzeczypospolitej. Król był na łowach 8 i 9 maja. Mieszkał zapewne w obronnym dworze i stąd pierwotna nazwa miejscowości brzmiała Zamek albo Zamech (to ostatnie kojarzy się Polakom z XXI wieku z industrialno-komunistycznym skrótowcem, nieprawdaż?).
Autor, pochylając się nad kartą gdzieś tam, w którejś z komnat dworu, przy świecach, szybko zamieniając swój zamysł, wyobrażenie, w łacińskie frazy chciał oddać ten nastrój polowania, oczekiwania nieznanego? Być może tylko uhonorować króla? A może to był tylko popis kunsztu i biegłości. Lub – co nie mniej prawdopodobne – był to jakiś przekaz od Jana Zamoyskiego do króla? Wszak dobra te były królewszczyzną i starosta tych ziem, starosta zamechski Jan Zamoyski być może ubiegał się o nadanie tych ziem na zawsze? Udało się to dopiero w 1588 roku, z rąk następnego króla, Zygmunta III Wazy.
Jak by nie było – autor pisał o spotkaniu króla Stefana z driadami i bożkiem Panem w lasach zamechskich. Bożek Pan i driady witają króla, o którym mówią, że chociaż bez korony to pierwszy rzut oka widać, że to król polski, mimo, że stroju takiego samego jak inni. Driady i Pan to gospodarze tego lasu:
Znam cię, o królu polski, choć tu, miedzy lasy,

Z dzikim źwierzem przebywam po wszytki swe czasy.

I nas o twym przyjeździe głosy dochodziły,
Król przybył na polowanie. Ale przecież driady oprócz powitania króla mają też do wygłoszenia opinię polityczną:
 
Bądź zdrów na długie czasy, królu wielowładny,

A w twoich pięknych myślach daj ci Boże snadny

Skutek widzieć! Znaczy się z początków koniecznie,

Czego już i na dalszy czas ludzie bezpiecznie

Po tobie czekać mogą: tylko prosić trzeba,

Aby Bóg dobrej radzie błogosławił z nieba.

Mnie jednej, twoję dzielność i twe słysząc sprawy,

Serce niemylnie tuszy, że cię z Bolesławy

Równo Polska kłaść będzie: a ty nie ustawaj,

Ale dobrych początków coraz dokonawaj

Jeszcze lepiej! Z królów rząd: póki Polska miała

Pany rządne, taka więc i szlachta bywała.
 
Autor pochylając się nad kartą papieru, ze swoim piórem lekko skrzypiącym, z atramentem o intensywnym, przenikliwym zapachu zapisywał swój zamysł literacki tym lekko pochyłym pismem, pałeczki liter rozszerzały się przy docisku pióra, brzuszki miały ten ślad rozlanego atramentu, gdy wysychające krople rozlewają się przekraczając kontury liter drobnymi ścieżkami, wzdłuż włókien papieru, podbarwiającego się w miarę nasycania.
Poeta miał już 48 lat. Wtedy, 434 lata temu to już była starość, albo wiek bardzo dojrzały. Stał u progu śmierci. Umrze za sześć lat. Jak każdy chrześcijanin musiał się spodziewać przejścia na drugą stronę w każdej chwili. Lecz teraz w tym wierszu jako człowiek dojrzały, sekretarz królewski i były pleban Zwolenia (mimo, że nie miał święceń był proboszczem najpierw poznańskim, a potem i równocześnie zwoleńskim) pisał królowi o tych czasach w których wypadło im żyć i czynić:
 
Krolu, możesz mi wierzyć, że za lat dawniejszych

I ludzie obyczajów byli pobożniejszych.

Nie były takie lichwy, ani waśni takie,

Rychlej mierność i cnoty kwitnęły wszelakie.

O elekcyjach sobie głowy nie zmyślali,

Żadnych praktyk i tego słowa snadź nie znali.

Ludzie z sobą uprzejmie, nie za tarczą żyli,

Starsze w leciech, także też przełożone czcili.

Ale jako panowie jęli się próznować,

Toż i poddanym zaraz poczęło smakować;

Skąd gadki niepotrzebne, skąd i wiary rózne,

I łakomstwo urosło, i utraty prózne.

Praktyk się namnożyło, nie masz uprzejmości,

Żaden nie jest uważon w swojej dostojności;

Cnoty wszytkie zagasły, mąż dobry – nowina,

Serca w ludziech oziębły, strach nas Tatarzyna.
 
Wtedy, ponad czterysta lat temu ten mężczyzna, o którym po jego śmierci pisano, że jego pamięć u ludzi wykształconych będzie trwać wiecznie, ten człowiek, pochylony przy świecy nad kartą papieru, lub może piszący to w dzień, gdzieś przy stole przystawionym do okna w porannym świetle, przy wschodzącym słońcu, albo jeszcze inaczej – w gospodzie w drodze z Zamchu do Sandomierza, gdzie często bywał, aby przywieźć gotowy wiersz do drukarza – ten człowiek wtedy też, tak jak my i jak wcześniejsi – uważał, że „za lat dawniejszych ludzie byli obyczajów pobożniejszych”. I że w jego czasach ludzie są nieuprzejmi dla siebie nawzajem. Ogólny upadek obyczajów. Wtedy.
Spoglądamy na tę kartę z grubego papieru, który zrobiono w młynach papierniczych może w jego dobrach, patrzymy na te litery, atrament wżarty w celulozę i patrzymy na otchłań czasu, która nas oddziela od autora i widzimy, że wszystko już było. Kondycja ludzka jest niezmienna bez względu na to czy piszemy gęsim piórem przy świecy, czy uderzamy w klawisze laptopa. Wszystko już było i ten człowiek z otchłani czterech stuleci mówi nam to dobitnie w tym jednym, jedynym jego ocalałym rękopisie:
 
To ty, o możny królu, łatwie wynicować

Wszytko możesz, tylko chciej jawnie pokazować,

Że jako sam przystojność i cnotę miłujesz,

Tak niewstydu i fałszu w drugich nie lubujesz[…]

Prawo – kolca twarde:

Komu je na nos włożą, powiodą i harde.
 
Wtedy, gdy Rzeczpospolita stawała się potęgą ten Poeta mówił królowi, że ma dawać przykład i egzekwować prawo. Pisał tak bo zapewne widział, że sprawy, przynajmniej niektóre, nie idą w dobrym kierunku. I to pisanie sprzed czterystu lat, tak zaskakująco aktualne, w tym wyblakłym atramencie, w tych szklanych gablotach, w tej ciemnej sali pilnowanej przez podstarzałych wartowników Biblioteki Narodowej przebija się do dzisiejszej Polski, która jest nie taka sama, a ta sama.
-----
Tekst polski Dryas Zamchana
 
Zachęcam wszystkich do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowościach i tekstach.

Brak głosów

Komentarze

Atrament dębowy był z galasu. Litery maja trzonki pionowe, a ich rozszerzenia zwiemy szryfami.
dziękuję za piękny tekst :)
odbierz emila, włącz skajpaja
pozdrawiam
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#229927

Skoro o upadku obyczajow tu mowa,

spraw, Szczurobiurowy,

zeby Twoi salonowi przyjaciele, Janke i Kozak

przestali blaznowac na czerwono i osmieszac sie  na internetowym ekranie.

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

baca.

#230081