Wysoka kultura rycerza herbu "Czereśnia"

A jednak przyszedł.
Krygował się, odgrażał ale przyszedł do tego "bagna" jak nazwała posłanka PO Mucha tvp publiczną.
Przyszedł, bo musiał przyjść.
Jego nieobecność na debacie zorganizowanej przez tvp publiczną byłaby niezrozumiała przez większość Polaków.
Przyszedł, bo to byłaby zwykła rejterada w wykonaniu BRONKU, do broni.
Zjawił się w studio, bo już liczni komentatorzy sprzyjający wyrażnie PO i Komorowskiemu krytykowali jego decyzję o nie wzięciu udziału w debacie.
Pewnie PO szybciutko zrobiła sobie swoje sondaże, które pokazały, że to błąd Bronka.
Instytucji publicznych politykom nie wolno lekceważyć ani dyskredytować a tym bardziej telewizji publicznje.

Jak zwykle Komorowski powitrał dziennikarzy tvp1 w swoim stylu, jak dla mnie chamskim.

- "Nie zamierzałem przyjść na debatę, bo ma dziwną formułę. Spotkałem sie z wieloma ludźmi. Większość mówiła: nie idź do gniazda os - TVP, która zostało zdominowana przez PiS i SLD" -.

Gospodarzami debaty byli nadzwyczaj spokojni, nieagresywni dziennikarze - Krzysztof Ziemiec i Diana Rudnik.
Nie oburzyli się na słowa marszałka, przyjęli jego nieodpowiednie słowa z godnością i humorem.
I nie padli na kolana przed jedynie słusznym kandydatem na straznika żyrandoli.
Może o to chodziło marszałkowi, kiedy mówił o "dziwnej formule".

Odpowiednią formułę znajdzie marszałek na pewno wśród przyjaciół tvn, tvn24 i Polsatu.
Tam klęczenie mają wyćwiczone przed Tuskiem.
Klęk to dla nich chleb powszedni, nakolanniki zawsze pod kolanem a pod ręką nałokietniki.

Dziennikarze pokazali klasę w tm "bagnie" a Bronek, cóż mało powiedzieć nieelegancki, to po prostu prostak.

Bronisław Komorowski zapytany na początku debaty o to, jakim chce być prezydentem znowu pojechał stałym frazesem o głowie państwa, która łączy a nie dzieli i takie tam bla, bla, bla.
Oczywiście próbował zaczepek JK ale mu nie wyszło jak zresztą wszystko czego się nie tknie.
A póżniej było coraz gorzej.
Poza atakami JK i Napieralskiego nic nie powiedział.
ZGODA BUDUJE - stąd te ataki i podjazdówki pod kontrkandydatów, zwłaszcza kiedy nie ma się nic do powiedzenia.