Urodzaj na kretynów
Latoś urodzaj na kretynów.
Istny wysyp nawiedzonych chamów uważających sie za elitę.
Oto kolejny kretyn i jednocześnie zwyczajny cham salonu IIIRP postkomunistycznej.
Tak, profesora Mikołejko uważam za skretyniałego chama, któremu parcie na szkło odebrało resztki zdrowego rozsądku i kultury.
Wczesniej atkował żałobę posmoleńską.
- "Smoleńsk to nieustannie odprawiany karnawał śmierci"
- Smoleńsk w ogóle nie został w Polsce przeżyty jako dramat, jako wyzwanie. Uciekliśmy w tanie mity i rytuały. Po co był ten krzyż, te paniki comiesięczne? – mówił prof. Zbigniew Mikołejko, filozof.
NEWSWEEK: Każda strona sporu o Smoleńsk na swój sposób mitologizuje tę tragedię?
ZBIGNIEW MIKOŁEJKO: Wszyscy uciekają w tanie mity i rytuały. Nie ma dialogu. Bo pomiędzy rytuałami nie może być dialogu, nie może być rozmowy. Rytuały to tylko wciąż te same zakrzepłe słowa i gesty. To coraz bardziej jałowe powtórzenia aż do zanudzenia nas na śmierć, aż do zupełnego emocjonalnego zużycia. Miałem nadzieję, że ta katastrofa sprowokuje rozmowę. Ale stało się coś przeciwnego. Rzecz w tym, że zasadnicza strona tej trójcy, czyli środowisko populistyczno-narodowe, PiS-owskie, nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności. Tymczasem polityczną, moralną odpowiedzialność niesie na sobie nade wszystko Jarosław Kaczyński i PiS, a zwłaszcza bezpośrednie otoczenie Kaczyńskiego.
Oczywiście, odpowiedzialność ponoszą też niesprawny system polityczny, niesprawne procedury, polski rząd oraz Rosjanie ze swoim byle jakim lotniskiem i byle jakimi procedurami. Tyle że w warunkach pokoju żadna głowa państwa ze swoją świtą nie ląduje na tego typu wojskowym lotnisku. Z góry było przecież wiadomo, że ono się nie nadaje. Nawet podczas drugiej wojny światowej nie było takich katastrof – pomijając tę w Gibraltarze, w której zginął generał Sikorski. Tamta katastrofa może służyć zresztą dzisiaj niektórym do interpretacji Smoleńska. Wtedy sprzągł się Katyń, Rosjanie, teorie spiskowe...
A więc profesor wie to, czego inni jeszcze nie wiedzą - winny katastrofie jest JK i samolot lądował, chociaż badania nie potwierdziły tego faktu.
http://spoleczenstwo.newsweek.pl/-smolensk-to-nieustannie-odprawiany-kar...
Krzyż na Krakowskim Przedmieściu jest traktowany bardziej jako "plemienny totem" niż "symbol religijny" - uważa Mikołejko. - To kwestia historii, bo w warunkach niewoli i okupacji ten symbol polskości był stosunkowo bezpieczny - mówi. Władzom państw zaborczych trudno było atakować symbol chrześcijański i tak już zostało.
Postawiony krzyż jest nacechowany sakralnie, nawet jeśli nie został wyświęcony. - Nie religijnie, bez związku z konkretnym wyznaniem, ale sakralnie właśnie. I towarzyszy mu zabobonny lęk, jak każdemu sacrum - uważa filozof. - Jeśli to zszargasz, to cię porazi, ugodzi gromem - tłumaczy obrazowo. Dlatego raz postawiony krzyż trudno usunąć. - To paradoks, ale poddaje się temu także współczesne demokratyczne państwo - dodaje.
Według niego krzyż przed Pałacem jest "krzyżem przegranych, którzy usiłują uczynić z niego narzędzie zwycięstwa". Przegranych także religijnie, bo usiłujących "uczepić się wiary widzialnej, obrzędowej, która nie wymaga myślenia, tylko emocji."
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,8238082,Krzyz_przed_Pala...
Ten salonowiec wyznaje chyba zasadę: nieważne jak, byleby o nim mówili, byle zaistnieć.
Mikołejko w swoim ostatnim felietonie sam stworzył problem, z którym zaczął walczyć. Pisze o matkach-"wózkowych", które są wojownicze, dzikie i ekspansywne.
- Dzieci to dla nich zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się - pisze filozof prof. Zbigniew Mikołejko w najnowszych "Wysokich Obcasach Extra".
Ich winy są najzupełniej oczywiste. Te nigdy niedomknięte furtki. Dzieciaki puszczone samopas, gdziekolwiek, a najlepiej na mój trawnik. To ich durne puszenie się świeżym macierzyństwem, które uczyniło z nich - przynajmniej we własnym mniemaniu - królowe balu. Patrzę więc, jak to idą i gdaczą, jak stroją fochy, uważając się za Bóg wie co. Jak pytlują nieprzytomnie, gdy tymczasem ich potomstwo obrzuca się piachem albo wyrywa sobie nawzajem włosy. Dzieci najwyraźniej potrzebne im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł. Nie chodzi o młode matki. Te są najzupełniej w porządku. Chodzi o wózkowe - wojowniczy, dziki i ekspansywny segment polskiego macierzyństwa. Macierzyństwa w natarciu, zawsze stadnego i rozwielmożnionego nad miarę. Pieszczącego w sobie poczucie wybraństwa i bezczelnie niegodzącego się na żadne ograniczenia.
Gdy domagają się dla siebie szczególnej tolerancji - a domagają się jej zawsze! - to wypychają na pierwszy plan dzieci. Że to dla tych bachorków. A któż odmówi dziecku? Okaże się tak nieczuły i paskudny? Ale dzieci to zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się (czy widzieliście kiedyś wózkową czytającą książkę?). Nawet ich rozmowy są o niczym. Magma słów bez znaczenia. Słowotoki - i tyle.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,101071,12429251,Wozkowe___n...
"Wózkowe" w tej definicji "idą i gdaczą", "stroją fochy, uważając się za Bóg wie co", "pytlują nieprzytomnie, gdy tymczasem ich potomstwo obrzuca się piachem", "rozkoszują się własnym klekotem i wrzaskiem swych pociech", a dzieci "są im potrzebne do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł" - pisze Mikołejko.
Swoje chamskie wywody powtarza w tokfm.
"Wyjeżdżają, żeby urządzić się przy pomocy dziecka"
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,12424754,_Wozkowe___Wojowniczy__dziki...
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,12424754,_Wozkowe___Wojowniczy__dziki...
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,12424754,_Wozkowe___Wojowniczy__dziki...
Zbigniew Mikołejko (ur. 24 lipca 1951 w Lidzbarku Warmińskim) – polski filozof religii, historyk religii, eseista, pedagog.
Kierownik Zakładu Badań nad Religią i profesor nadzwyczajny w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie, członek Amerykańskiej Akademii w Rzymie (1996), profesor Warszawskiej Wyższej Szkoły Humanistycznej im. Bolesława Prusa (2001–2011), wykłada również filozofię i logikę w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania, a także wstęp do wiedzy o religii na Podyplomowym Studium Wiedzy o Kulturze przy Instytucie Badań Literackich PAN.
Można być profesorem i jednocześnie chamem.
Takimi kretynami salon IIIRP postkomunistycznej stoi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3245 odsłon
Komentarze
Krysko
6 Września, 2012 - 18:14
//Można być profesorem i jednocześnie chamem.//
Można, i jest to zjawisko znane już od starożytności. W dialogach konfucjanskich występuje pojęcie "siao żen" (bodajże tak to się transliteruje) czyli dosłownie wykształcony czy też wyniesiony na świecznik cham.
Pozdrawiam.
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Współczuję
6 Września, 2012 - 18:22
studentom, których uczy.
Szpilka
kryska!, ależ POsypało! oj! POsypało tymi bęcwałami z cenzuzem
6 Września, 2012 - 18:53
Mikolajenko( cosik blisko jakby cara Mikołaja, a może i samozwańca!?), Hartmann, Sadurski, Krzemiński, Markowski Radosław znaczy, nie Patrycja i nie Grzegorz!! i tak wyliczać by tych belwederskich i nie bez końca!
I jak ich słyszę, czytam czasem, to zalatuje mi od nich nie docentami marcowymi! Nawet jednego pamiętam doc. mgr!, lecz także mjr mgr z e studium wojskowego!
Ależ menażeria!
Ależ ulęgło się tych kurwów za Tuska!
pzdr
antysalon
Ależ ulęgło się tych
6 Września, 2012 - 19:15
ulęgli się wczesniej, a teraz ujawnili
pozdro
A ja myślałem, że latoś jest urodzaj na krety...
6 Września, 2012 - 18:50
a tu masz, wysyp kretynów równie okazały.
Widać, że mama prof. Kretyna wózkowa nie była. Wszak wódz rewolucji pisarzem był raczej płodnym...
Pozdrawiam
Widać, że mama prof. Kretyna wózkowa nie była.
6 Września, 2012 - 19:14
on od razu był duży i mądry inaczej
pzdr
Nie słyszałam o tym kretynie wcześniej
6 Września, 2012 - 18:58
Z cytatów przytoczonych przez Ciebie wynika, że jest to wyjątkowo ciężki przypadek, coś a la Środa. Tylko że tamta ma już swoje stałe miejsce w salonowym panteonie kretynów, więc konsumenci medialnej papki nie traktują poważnie jej wypowiedzi. Tego gościa natomiast mało kto zna a nosi na sobie tabliczkę "WIELKI PROFESOR, SPEC OD ETYKI I RELIGII, AUTORYTET, CZAPKI Z GŁÓW". I faktycznie tego typu brednie powtarzane przez takich "ekspertów" mogą powodować nasilenie się ataków lemingozy. Całe szczęście, że wygląda jak wygląda. Powinien więc pojawiać się wyłącznie w telewizji (TVN przeważnie), żeby ludzie mogli zobaczyć, z kim mają do czynienia. Jego wygląd zaś nie zachęca, bo go traktować poważnie.
"Nasze miejsce po stronie odwagi bezbronnej" - Jan Pietrzak
"Nasze miejsce po stronie odwagi bezbronnej" - Jan Pietrzak
Tego gościa natomiast mało kto zna
6 Września, 2012 - 19:11
czesty bywalec lewackiej superstacji
tam ta kopnięta złodziejka cudzych tekstów Eliza Michalik
spija mu te idiotyzmy z usteczek
pzdr
Re: Urodzaj na kretynów
6 Września, 2012 - 19:20
Środo-wisko filozofów, zwłaszcza uniwersyteckich i PAN-owskich, a wśród nich tych bardziej wziętych, to szczególna menażeria, chyba nigdzie indziej nie spotykana. Tutaj mało co może zdziwić.
Zaczęło się za komuny, kiedy wszystko tam było ideologicznie zakłamane, może poza estetyką (chociaż nie do końca) i logiką (tez nie do końca). Powodowało to degenerację charakterologiczną i intelektualną, frustrację naukową, czasem cynizm. Często alkoholizm.
Potem mamy takie środy i mikołejki.
Re: Re: Urodzaj na kretynów
6 Września, 2012 - 19:54
Wyłączam z tego przede wszystkim nieżyjącego już prof. Tadeusza Płużańskiego, ojca Tadeusza M. Płużańskiego. Żołnierza AK i więźnia stalinowskiego.
Nie mogłam tego nie dopisać.
Nieodpowiedzialne slowa!
6 Września, 2012 - 20:59
Joe Chal
Nie lubie tekstow w ktorych uzywa sie slow obrazliwych , kasliwych czy innych tylko dlatego, ze sie mieszka poza granicami Polski.
Wszyscy! Czy to ci przy wladzy czy tez opozycji musimy szanowac prawo i wystepowac w jego ramach. Obawiam sie, ze gdyby z artykulow wyciac wszystkie obelzywe i bezprawne slowa malo kto by to czytal.
Dalej Panowie w kulturze polskiego jezyka tez jest sila.
Pozdrawiam
Joe Chal
Joe Chal
Joe Chal
6 Września, 2012 - 21:07
Ma Pan rację, zatem:
Ten facet to zapięty w ucho, alternatywnie inteligentny, prawdomówny a rebours, hiperfaryzeicznie sprawiedliwy, spłodzony polewaczką do indyka, receptywny doodbytniczo, pacjent po cerebralnej lewatywie tłuczonym szkłem i IXI i regurgitator prawd objawionych i nawiedzonych.
Lepiej?
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Lepiej?
6 Września, 2012 - 21:10
pzdr
mnie tez lepiej :)))
7 Września, 2012 - 14:32
gość z drogi
to było extra....dycha tutejsza....:)))
gość z drogi
tylko dlatego, ze sie mieszka poza granicami Polski.
6 Września, 2012 - 21:09
Kryska
6 Września, 2012 - 21:56
Tyle że w warunkach pokoju żadna głowa państwa ze swoją świtą nie ląduje na tego typu wojskowym lotnisku. Z góry było przecież wiadomo, że ono się nie nadaje.
Z góry było wiadomo? A skąd to było wiadomo?
Na jakim lotnisku lądowali trzy dni wczesniej Tusk i Putin???
Pan profesor powinien sie pochwalić skąd miał taką wiedzę, że lotnisko się nie nadaje.
Inna rzeczy pomijam. To jest już to stadium chamstwa i głupoty, na które nawet szkoda komentarza.
Re: Urodzaj na kretynów
6 Września, 2012 - 22:26
prof Rycho: No cóż profesorowie byli w..kazdych systemach, czrni i czerwoni...Pozdr
prof Rycho
Jak każdy urodzony na Warmii...
7 Września, 2012 - 06:58
przesiedleniec z akcji Wisła, jest Rusinem. Polakiem tylko z miejsca urodzenia. Obywatelem przypadkowym!. Nazwisko na pewno uładzone i spolszczone. Jak pewnego senatora platformy. Ze zmienioną pierwszą literę nazwiska, z H na G. Te same korzenie ma Schetyna. Rusini to najwierniejsza V kolumna Putina, nienawidząca Polski i Polaków. Mamy tego dziadostwa w kraju ponad cztery miliony. Pomorze zachodnie, wybrzeże, Warmia, Mazury i Dolny Śląsk to enklawy tej nacjonalistycznej bandy. Potomkowie Stefana Bandery i braci Szuchewiczów!. Antypolacy i zamaskowani wrogowie wewnętrzni!...
Droga Krysko
7 Września, 2012 - 08:00
to coś jak Środa bis. Ale porąbaniec, bo nawet nie da się tego coś nazwać filozofem chłopskim.
Pozdrawiam Niepoprawnie
krisp
Nie znam gościa
7 Września, 2012 - 14:24
Na zdjęciu wygląda jak "Dzwonnik z Notre Dame".
Musiałbym zapamiętać taki "imidż".
Pewnie to jakaś wschodząca gwiazda, coraz bardziej wypłukanego nawet dla lemingów, "ałtorytetów" lewactwa.
Sam nie sprawdzę, bo brzydzę się takimi osobnikami, ale czy oprócz reagowania na krzyż jak jakiś wampir , ma jeszcze inne problemy?
Np. ekspansja półksiężyca w Europie.
Demograficzne zwijanie się narodów starej Europy itp.
O sprawy gospodarcze nawet nie warto pytać.
Nie od dziś wiadomo że lewactwo ma tylko dwie odpowiedzi:
- jakoś to będzie
- po nas choćby potop
Ten to tylko filozof od religii.
Specjalizacja: "Jak dokopać katolikom".
To już nie urodzaj, a
7 Września, 2012 - 14:49
To już nie urodzaj, a klęska urodzaju !
Pozdrawiam .
mukuzani
Odpowiada dzika baba....
7 Września, 2012 - 14:56
Odpowiadam jako wózkowa baba i w imieniu jeszcze kilku innych bliskich mi wózkowych. Otóż być może, zamiast nas oceniać, warto zastanowić się, dlaczego matki-Polki bywają dzikie i mówią czasem ''kurwa mać''. Proszę posłuchać.
Szanowny Panie Profesorze Mikołejko! W audycji radia Tok FM wyraził Pan opinię o "segmencie macierzyństwa", jakim są Pana zdaniem "wózkowe": dzikie, wojownicze i ekspansywne, uważające się za "królowe balu" baby z wózkami. Podczas gdy inni "budują społeczeństwo równych szans i otwartości", one "bezczelnie tego nadużywają". Powołując się na tradycję, zyskują przywilej nic nie robienia. Nie rozwijają się. Gdaczą, stroją fochy, pytlują nieprzytomnie, podczas gdy ich dzieci wyrywają sobie nawzajem włosy i turkoczą ohydnymi plastikowymi "jeździkami". Zamiast rozmawiać używają emocjonalnych wykrzykników z użyciem brzydkich słów. Dzieci "wózkowym" potrzebne są, aby "coś znaczyć i kimś być".
Ja wózkowa baba
Odpowiadam jako wózkowa baba i w imieniu jeszcze kilku innych bliskich mi wózkowych. Otóż być może, zamiast nas oceniać, być może warto zastanowić się, dlaczego matki-Polki bywają dzikie i mówią czasem "Kurwa mać". Proszę posłuchać.
Gdy weszłam w dorosłość i urodziłam moje pierwsze dziecko, siłą rzeczy żyłam w świecie urządzonym w dużej mierze przez mężczyzn z pokolenia prof. Mikołejko. Rodząc w szpitalu publicznym w Warszawie czułam się, jakbym brała udział w eksperymencie więziennym Philipa Zimbardo: upokorzona, zmuszona do przybrania najgorszej z możliwych pozycji, z naciętym bez potrzeby kroczem.
Po podaniu środków na przeczyszczenie leżałam brudna z noworodkiem w łóżku. Usłyszałam "że mam nie budzić pielęgniarek, bo one oszaleją". Później pielęgniarki stanęły nad moim łóżkiem drwiąco podpytując, czy to ja tak krzyczałam podczas porodu. Inna przyszła i zabierając mi dziecko mruknęła, że "mały ma wadę serca, więc bierze go na badanie". Nie wytłumaczyła jaką ma wadę, za to zabroniła mi towarzyszyć dziecku "bo jej się spieszy, a ja nie dojdę tak szybko". Przez godzinę umierałam ze strachu, by potem dowiedzieć się, że pielęgniarka nieprecyzyjnie się wypowiedziała, dziecko jest zdrowe, a to była tylko rutynowa kontrola. Przy drugim dziecku zapłaciłam publicznemu szpitalowi ponad 3 tys. zł haraczu w postaci "usług dodatkowych", żeby nie przeżywać powtórnie tego koszmaru.
Wózek terenowy
Gdy wyszliśmy ze szpitala, szybko okazało się, że aby poruszać się z dzieckiem po stolicy, muszę kupić wózek do jazdy terenowej (progi, dziury, schody!), a najwłaściwiej byłoby wynająć na stałe tragarza (by pokonać najbardziej uczęszczane w mieście przejścia podziemne i kładki bez podjazdów).
Toaleta poza zasięgiem
Spacerując z synkiem po dwóch najbardziej chyba reprezentacyjnych parkach stolicy, Łazienkach Królewskich i Parku Ujazdowskim, nauczyłam się też, że jako "wózkowa", nie mam dostępu do toalet. W Łazienkach była jedna (czynna tylko w samo południe z bardzo wąskim korytarzem) i druga (trzeba było zejść do niej bardzo stromymi i wąskimi schodami całe piętro w dół). W Ujazdowskim też była jedna, niemal zawsze zepsuta i zamknięta. Nie ma co nawet wspominać o przewijakach, czy możliwości podmycia dziecka w ciepłej wodzie.
Szkoła bycia dziką
Rzeczywiście więc przeszłam szkołę bycia dziką. Albo więc ludzie mają toalety i są cywilizowani, albo ich nie mają i wtedy są dzicy. Skoro my ich nie mamy, zmuszona byłam nauczyć się załatwiać potrzeby fizjologiczne dzieci w ogrodzie króla Stanisława Augusta za drzewem.
Gdy pewnego dnia mój syn zwichnął rękę, w szpitalu dziecięcym w centrum Warszawy obsłużył nas kardiolog, mówiąc, ze małemu nic nie jest i nie informując o swojej specjalizacji. Łokieć nastawiłam po tygodniu, prywatnie - za 150 zł.
Praktycznie wszystkie wizyty u lekarzy specjalistów z dziećmi musiałam opłacać prywatnie, bo alternatywą jest czekanie rok w kolejce (a ty nie wiesz, czy plamka na oku to nowotwór złośliwy czy niegroźne nagromadzenie pigmentu).
Gdy szukałam zatrudnienia jako młoda mama dwójki dzieci, w Urzędzie Pracy dowiedziałam się, że jest staż jak ulał odpowiadający moim kwalifikacjom, ale pierwszeństwo mają osoby, które wyszły z kryminału, nawet jeśli ich kwalifikacje będą niższe, lub ci, co na bezrobociu są już co najmniej rok.
Praca z łaski
Gdy w końcu znalazłam pracę na własną rękę, błagałam, by ktoś przyjął moja 2,5 letnią córkę do żłobka lub przedszkola, bo mąż nas opuścił i mała musi siedzieć ze mną w pracy osiem godzin dziennie. Nie było miejsc.
Państwo zezwala mojemu pracodawcy zatrudniać mnie od ponad dwóch lat na umowę cywilnoprawną, nie mam więc możliwości legalnie wziąć zwolnienia na chore dziecko, urlopu, dnia wolnego, wszystko muszę załatwiać na gębę. Gdy tłukę się rano kolejnym autobusem, żeby zdążyć dowieźć córkę do przedszkola, żeby potem odstawić syna do szkoły, żeby zdążyć do pracy, przypominają mi się opowieści znajomych mieszkających w Starej Europie. Ich dzieci odbierane są przez szkolny autokar spod domu. Znów czuję się dzika.
Zakazuję dzieciom bycia grzecznymi
Czasem wyzwalając się z tej bieganiny przystaję o zmierzchu w jakimś parku bez toalety. Jeśli moja córka nie krzyknie akurat rozpaczliwie "kupkę!" i nie muszę głowić się, jak ją zaprowadzić za drzewo, żeby strażnik nas nie zobaczył, mam czas popaplać z jakąś druga mamą.
Czasem za cenę chwili spokoju pozwalamy, by nasze dzieci poszarpały się co nieco za włosy i pojeździły po placu szkaradnymi jeździkami z Chin. Wśród innych wózkowych, mam szansę spostrzec, że moja sytuacja wcale nie jest wyjątkowa, raczej typowa.
Nieraz zdarzyło mi się, że z błogiego chwilowego letargu pod placem zabaw wyrywa mnie skrzek baby lub dziada: - Afrykańskie zwyczaje, co za matka, bachory zachowują się jak dzikusy a pani gazetę czyta. Lepiej by pani im wierszyk opowiedziała, "Ptasie radio" Tuwima, albo "Kto ty jesteś? Polak mały", to by były grzeczne.
Więc po pierwsze: może mi się nie chcieć recytować żadnych wierszyków, mam prawo czytać gazetę i pytlować, a moje dzieci w tym czasie mogą biegać po gałęziach. Po drugie i ważniejsze: moje dzieci mają zakaz bycia grzecznymi. Grzeczne dzieci grzecznie przyjmują każdą bzdurę, którą wypowie dowolny pan profesor, a moje mają krytycznie myśleć.
Panie profesorze, wyzywam Pana!
Zwykłej babie i dziadowi, którzy w parku próbują mnie pouczać, mówię emocjonalne wykrzykniki z użyciem brzydkich słów. Panu Profesorowi zaś, bardzo grzecznie, proponuję: jeśli chce Pan zużywać energię na młode matki, to prosimy lepiej o wsparcie przy opracowaniu planu polepszenia ich sytuacji w kraju.
Problemy dałam na tacy, zastanówmy się wspólnie co zrobić, żeby nie dotyczyły kolejnych pokoleń. Proszę udowodnić, że nie należy Pan do segmentu starych dziadów pytlujących jedynie krytykancko w wygodnym fotelu.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,12429258,Dzika_wozkowa_baba_wyzywa_na_pojedynek_profesora_Mikolejko.html#ixzz25mvGTPwo
mukuzani
"mowił dziad do obrazu,a obraz...."
7 Września, 2012 - 15:28
gość z drogi
pamietasz Mukuzani tą fraszkę, ? on i tak nie zrozumie,co do niego mówisz...moze jak napiszesz,mufiwsz,to odpowie,
fe tak się nie pisze,ortografia...ot take une są te filozofy...
10
gość z drogi
Mukuzani
7 Września, 2012 - 16:05
Jako ojciec dwójki maluchów:
Za takie wypowiedzi o Matkach z dziećmi, to ci mikołejku powinni w ryj pluć (w przypadku nagłego napadu radosnego humoru, o parszywym humorze wiedzieć nie chcesz).
Założę się, że ten "facet" to bezdzietny ciotex. Tak mu przynajmniej z ryja patrzy.
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Wiem! Mikrofon w pobliżu otworu gębowego zakłóca przepływ
7 Września, 2012 - 15:45
impulsów komórek nerwowych i powoduje jednostkę chorobową znaną z prasy amerykańskiej jako skretynienie medialne!