
Aleksander Szczygło urodził się w 1963 r. w podolsztyńskich Jezioranach. Prawnik, od stycznia 2009 r. szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Był jednym z najbliższych współpracowników Lecha Kaczyńskiego. Ale bardziej pasowałoby słowo "podopieczny" lub "uczeń".
Uległ czarowi Lecha Kaczyńskiego. Związał się z nim nierozłącznie - zawdzięczając mu karierę, wykształcenie, a być może nawet samotność. Najpierw został szefem jego biura, kiedy Kaczyński był prezesem NIK. Gdy Kaczyński odchodził z Izby, zadbał o jego losy. Wysłał go na stypendium na amerykański Uniwersytet w Wisconsin. Razem z nim Elżbietę Kruk, późniejszą szefową Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, oraz Sławomira Skrzypka, późniejszego prezesa NBP. To był właśnie pomysł Lecha Kaczyńskiego na stworzenie kadry urzędników.
Po powrocie z USA Szczygło przez kilka pracuje w Głównym Inspektoracie Pracy, Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, w PKO BP. Kiedy w 2001 r. na scenie politycznej pojawia się Prawo i Sprawiedliwość, staje w pierwszym szeregu kampanii wyborczej. Poręcza dla partii kredyt. W kolejnych wyborach startuje, i to z powodzeniem. Zdobywa mandaty poselskie w 2001, 2005 i 2007 r. Bez problemu jednak rezygnuje z ław poselskich, kiedy prosi go o to prezydent Kaczyński. Zostaje sekretarzem stanu w MON, potem szefem prezydenckiej kancelarii, w końcu szefem MON, a wreszcie - BBN.
Krótko ostrzyżony mężczyzna sprawia wrażenie służbisty, pracuje po kilkanaście godzin. Za to i zwykle niewygładzony język publicznych wypowiedzi nie kocha go Warszawa, jej salony, media. Sam też ich nie lubił. - Nie zamierzam udzielać się na rautach, przyjęciach. Prawdziwe życie, prawdziwi ludzie są na prowincji - mówił. Przyznawał, że ma niewielu przyjaciół. Bez żalu.
Pracownik biura poselskiego Aleksandra, Lulewicz zapytał kiedyś Szczygłę, dlaczego nie ma żony i dzieci. - Powiedział mi wówczas tak: "ty masz wspaniałą żonę i dziecko, a ja mam swojego prezydenta. Taką drogę wybrałem i będę się jej trzymał do końca. Nie byłbym w stanie pogodzić jej z życiem rodzinnym" - opowiada. - To był wielki patriota i urzędnik z krwi i kości, który całe swoje życie poświęcił dla pracy na rzecz naszego państwa.
I faktycznie był z Panem prezydentem Kaczyńskim do końca.
Panie ministrze, część Pana Pamięci.
Ojczyzno kochana, jakże ogromna jest Twoja rana.
Minęły trzy tygodnie a ja ciągle płaczę słuchając tej melodii.
I ciągle nie wierzę, że to się wydarzyło naprawdę.
]]>http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,7754410,_Ty_masz_zone_i_dziecko...]]>
]]>http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,7764581,Aleksander_Szczyglo_w_d...]]>
Komentarze
Re: "Ty masz żonę i dziecko, a ja mam swojego prezydenta" - ws
5 Maja, 2010 - 21:05
Ech, no i tak wygląda prawdziwy facet, a nie, jak te niewydarzone lale z PO... przepraszam, wyrwało mi się. ;)
Re: Ty masz żonę...
5 Maja, 2010 - 23:10
Ja mogę tylko powiedzieć, że głosowałem na Niego od "pierwszej możliwości", jak się pokazał na listach czegoś wtedy nowego, PiS... Na moim osiedlu, w Olsztynie, za pierwszym razem 3 tysiące ileś tam głosów....
"(...) a ja mam swojego prezydenta..."
23 Maja, 2010 - 10:06
oczy się zaszkliły..
piękne to jest poświęcić swoje życie szlachetnej osobie, rezygnując z własnego szczęścia... chociaż na temat szczęścia wielu się wypowiedziało, a Jego szczęściem było to co robił i przy Kim...