Rzecznasza Urzednicza Polska

Obrazek użytkownika Shork
Kraj

W jednej z powieści Kurta Vonneguta, zamieszczone jest króciutkie opowiadanie o kosmitach, którzy nic nie produkują, bo jest to czynność dość uciążliwa i pracochłonna. W zamian za to handlują na potęgę, doprowadzając tę dziedzinę wręcz do artyzmu, aż zasoby się kończą i razem z nimi życie na planecie.
Czytając ten fragment zawsze śmiałem się z głupoty kosmitów.
Aż do czasów rządów Donalda Tuska i jego Rostowskiego.

Nam się zasoby powoli kończą, ale nasi przywódcy patrzą dalej. Są w stanie wycisnąć ze swoich wyborców jeszcze więcej przy pomocy armii, którą stworzyli.
Armii Urzędników.

Skąd się biorą urzędnicy? Kończą szkoły specjalizując się w nikomu nie przydatnych zawodach. I z trzema literkami przed nazwiskiem, zamiast ustawić się grzecznie w kolejce w PUPie, wykonują telefony do wszystkich członków rodziny osobiście, lub za pomocą nadopiekuńczego rodzica, który to groźbą, prośbą i płaczem wymusza na pociotku zatrudnienie absolwenta gdzieś w jakimś urzędzie, bo przecież po studiach jest i z prosta procedurą da sobie radę.
I tak przy dostawionym stoliku pojawia się tabliczka z nazwiskiem kolejnego referenta, czyli odpowiednika szeregowca w armii urzędniczej.
Pensja trochę wyższa od minimalnej, praca w przerwie na kawę czyli od 13 do 13:15. 16:00 do domciu telewizor, piwko i hejtowanie kaczora. Taki nowy sport dla lemingów.

Przy okazji wspomnę, że ostatnio w tak zwanych głównych mediach, ktoś zauważył, że podatki urzędników już raz zostały opodatkowane. Bo przecież pensje dostają z naszych podatków. Dla Rostowskiego, jako wyzyskiwacza to jest idealne rozwiązanie. Podatki wracają do niego wielokrotnie.

A nic nie muszą umieć, bo nie spoczywa na nich żadna odpowiedzialność. Wszystkie podania i deklarację składają petenci. Urzędnik tylko kontroluje zgodność i podpowiada gdzie poprawić. TO JEST CHORE. Powinno być tak, że petentowi wystarczy wiedzieć co chce załatwić i gdzie. A nie jak. Powinien wejść do urzędu, zasięgnąć języka w informacji, dostać się do konkretnego pokoju, przestawić ustnie sprawę, a urzędnik powinien wypełnić stosowne dokumenty, poprowadzić do komputera, poprowadzić za rączkę i wręczyć na koniec wynik zgodny z oczekiwaniami petenta.
Ale nie, bo wtedy urzędnik odpowiadałby za błędy, a teraz jak znajdzie błąd w podaniu sam dostanie nagrodę.

Ale w armii urzędników, jak w każdej armii awansować trzeba. Zyskać tytuł starszego referenta nie jest trudno, ale potem niestety pod górkę. A wykazać się trzeba, bo gienerał-minister armię trzyma krótko i co czas jakiś za pośrednictwem mediów, redukcjami szczuje. Co prawda szczucie skutek ma odwrotny, bo nepotyczni decydenci w te pędy zatrudniają rezerwistów tylko po to, żeby mieć możliwość zwolnienie podobnej liczby referentów.
Tak więc referent awansować musi. A jak to zrobić. Ot myśli taki referent... albo nie, piszmy zgodnie z prawdą. Myśli pociotek referenta, który na stołku oficerskim już siedzi i ma własną sekretarkę od parzenia kawy i klucze do kibelka "nur fur biurokraten" jakby tak pokazać, że stanowiska licznych siostrzenic, bratanków i innych aż do siódmej wody po kisielu są potrzebne.

I tu w sukurs idzie mu polskie prawodawstwo tworzone przez, jakże by inaczej, urzędników. Prawo interpretowalne, skomplikowane i pełne okazji do wystawiania mandatów, egzekwowania grzywn i gnębienia nieświadomych obywateli.

Rusza właśnie urzędnicza armia, z radością sprawdzać nasze abonamenty, mierzyć nasze mieszkania i dachy (podatek od deszczu), kontrolować prędkość, paragony, czy dzieci wychowujemy w duchu tolerancji, czy jak na Polaka przystało kajamy się swoim antysemityzmem i faszyzmem, czy potępiamy durną, pełną klęsk polską historię, czy aby kochamy naszego premiera i czy jesteśmy poprawni politycznie.

Jak sądzicie? Co się teraz dzieje w urzędach? Naczelnicy piszą prośby o możliwość zatrudnienia kolejnych pracowników, bo przecież nie dadzą rady kontrolować wszystkich. Już niedługo wszyscy będą urzędnikami, a nasz rząd nic nie chce zrobić z tą patologią, bo przecież bezrobocie by wzrosło.

Ciekawe kiedy zabraknie pieniędzy na urzędnicze pensje i skończą się żarty. Liczę że koło kwietnia.
Wtedy lemingom urosną zęby a ja będę przygotowany, żeby wskazać im kogo mają kąsać i wcale nie będzie mi ich żal. Ani jednych ani drugich.

Brak głosów

Komentarze

we Flandrii Pani Urzędniczka po załatwieniu błyskawicznie mojej sprawy, sprawy zagubionego biednego misia pierwszy dzień pod krajem, na moje podziękowania odpowiedziała z uśniechem "Not at all! I;m here to serve You!". I od wtedy zacząłem marzyć, żeby u nas, w jednym z z naszych urzędów, ktoś tak do mnie powiedział. I wyobraź sobie: doczekałem się! W styczniu 2013 młody człowiek rzekł do mnie "jestem tu, by pomagać". Może jest jeszcze nadzieja?
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
0

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#337567

Nie

Vote up!
0
Vote down!
0
#337583

gość z drogi

Szanowny Smoku,jak sam zauważyłeś był to, był Młody człowiek :) więc Nadzieja umiera ostatnia...:)

ja tam wierze,że ....:)

serd pozdr :)

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#337584

Nasi przywódcy? Tu tkwi sęk.

Pozdrawiam

______________________________________________

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

 
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#337594

  "Ciekawe kiedy zabraknie pieniędzy na urzędnicze pensje i skończą się żarty. Liczę że koło kwietnia."

Nie bez  kozery Tusk i Komorowski napieraja, aby Polska przyjela euro. Wtedy dostep do drukowanych nowych pieniedzy bez pokrycia bedzie nieograniczony, oczywiscie kosztem dalszej wyprzedazy kraju i zubozenia spoleczenstwa. Do tego stopnia, ze ci ktorzy beda mieli te urzednicze posady beda Bogu dziekowac, ze maja prace i zrobia wszystko, wykonaja kazde polecenie, aby swojej pracy nie stracic.

"Rusza właśnie urzędnicza armia, z radością sprawdzać nasze abonamenty, mierzyć nasze mieszkania i dachy (podatek od deszczu), kontrolować prędkość, paragony, czy dzieci wychowujemy w duchu tolerancji, czy jak na Polaka przystało kajamy się swoim antysemityzmem i faszyzmem, czy potępiamy durną, pełną klęsk polską historię, czy aby kochamy naszego premiera i czy jesteśmy poprawni politycznie."

Wzielam kiedys "do reki" Agende 21, tego gniota wyprodukowanego przez ONZ, ktory juz jest wprowadzany malymi kroczkami, zawsze pod pozorem dbalosci o srodowisko, zdrowie i dobrobyt obywateli. Nie trzeba sie w te agende gleboko wczytywac aby zdac sobie sprawe z tego, ze do egzekwowania tysiecy przepisow, nakazow, zakazow , zalecen i rozporzadzen potrzebne by byly armie armii urzednikow. Jesli wiec wszystko potoczy sie wedlug scenariusza, to zapotrzebowanie na urzednikow bedzie ciagle roslo.

Trzeba zdac sobie sprawe z tego, ze jestesmy w sytuacji, gdzie systematycznie i z premedytacja ogranicza sie nasza wolnosc, gdzie panstwa z systemow "wolnych" stopniowo sa przeistaczane w systemy totalitarne. Ci, ktorzy zyja bardzo dlugo, albo ci, ktorzy znaja historie, maja porownanie z procesami, ktore mialy miejsce w Niemczech za czasow Hitlera, ktore to z panstwa demokratycznego, gdzie obywatele cieszyli sie swobodami demokratycznymi przeksztalcone zostaly w  panstweo totalitarne, gdzie obywatele musieli byc calkowicie posluszni partii rzadzacej.

Panstwa totalitarne chrakteryzuja sie tym, ze ingeruja i kontroluja kazdy, nawet najmiejszy i najbardzie prywatny aspekt zycia obywateli, a do tego niezbedne sa armie urzednikow. Innymi slowy: ilosc urzednikow (i przepisow) wskazuje na to, w jakim stopniu rzad ogranicza nasza wolnosc.

Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

Vote up!
0
Vote down!
0

Lotna

 

#337622