Kaganiec i obroża

Obrazek użytkownika Shork
Kraj

Poproszono mnie kiedyś o syntezę moich przemyśleń na temat naszej dwudziestodwuletniej "wolności".

Własność. Popatrzmy jak wyglądała własność w PRL. Własności w tamtych czasach były dwa rodzaje. Typowa własność prywatna szarego człowieka. Czyli parę mebli, biżuteria w postaci obrączki, telewizor, 1/4 samochodu na rodzinę. Mieszkanie było przydziałowe, ziemia pod dom dzierżawiona. Czyje były wszystkie dobra? Czyje były drogi, fabryki, kamienice, szpitale, góry, plaże. Czyje? No nasze, wszystkich Polaków. A czy Polak mógł pójść do, powiedzmy, Komitetu Partii i powiedzieć. „Słuchajcie 1/40 000 000 tego wszystkiego jest moja, ale ja chcę wyjechać na stałe do NRD i chciałbym zabrać 1/40-stomilionową ze sobą. No w końcu jest to moja własność”?. No mógłby powiedzieć. A dostałby? Taaa dostałby. Kopa na drogę. Bo własność moi drodzy to jest takie coś, czym można zarządzać jak się właścicielowi podoba. Masz ochotę wyrzucić swoje buty do kubła – wyrzucaj. Masz ochotę palić stuzłotówkami w piecu – pal. Masz ochotę wyrzucić telewizor na śmietnik – lepiej nie wyrzucaj. Do tego telewizora jeszcze wrócę. Wniosek jest jeden. Majątek PRL był zarządzany, a więc był własnością pewnej, dość licznej grupy osób związanych z jedyną właściwą partią polityczną. Ta grupa osób, która po II wojnie korzystając z wcześniejszej pomocy Hitlera i Stalina wytłukła, wytępiła polską klasę średnią, inteligencję, aby ją zastąpić. Stała się arystokracją kloaczną. (To moja nazwa. Ale można używać. Przyzwyczaiłem się). Dlaczego kloaczna? Bo w żyłach tych „arystokratów” płynął i płynie gnój. Całe 40 lat wszystkie przepisy były poddane interesom tej właśnie grupy. Jak radzono sobie z łaknącymi sprawiedliwości? (zauważcie ten śliczny eufemizm – „radzono sobie”). Na początku bardzo prosto – kula w łeb, ciężkie więzienia, łagry. Potem Stalin umarł (na szczęście) i kary złagodzono. Ludzki pan, zabrał wszystko i wpakował do więzienia na 5 lat a mógł zabić. Niejeden mocno się zastanowił zanim cokolwiek napisał czy powiedział. Te szuje bazowały na normalnej ludzkiej miłości do rodzin. Z naszego człowieczeństwa uczynili słabość. Stawiali nas przed wyborem: albo prawda, albo dzieci. Tak dzieci. Bo szlachetny człowiek jest gotów poświęcić siebie, ale nie będzie chciał skrzywdzić niewinnego. Skrzywdzić przez mniej jedzenia, nie dostanie się na studia, do szkoły. Wyrzucenie z pracy. Nie pozwolenie na rozwój. Kradzież wynalazków. Banicja naukowa. To już później. Zgodnie z przepisami i zgodnie z prawem. Arystokracja ma swoje wzloty i upadki. Nadchodził czas odwilży i socjalizmu z ludzką twarzą. Trzeba było poprawić wizerunek i na to arystokracja kloaczna była przygotowana. Na bazie fałszywego, a właściwie rozdmuchanego do wielkości dogmatu mitu konfliktu pokoleniowego przygotowała miejsce dla swoich dzieci. Dzieci do tej pory inaczej żywionych, inaczej uczonych, inaczej wychowywanych. Po prostu dzieci arystokratów, których bunt polegał zwykle nie na przeciwstawieniu się idei swoich ojców i matek, ale żądaniu radykalizacji. To pokolenie wychowane na władców, popchnięte krwawą ręką, podjęło trud sięgnięcia nie po życie narodu ale po jego dusze. Stalinowscy oprawcy w tym układzie pełnili rolę złego smoka, którego władze ma zastąpić lepszy smok. Oczywiście ludzie słyszeli tylko słowo „zmiana”, nie przyszło im do głowy, że będzie to zmiana na gorsze. W tym miejscu pojawić się powinno kilka okrzyków typu „oszołom” zwolennik „spiskowej teorii” itp. Takie zachowanie próbujące utrzymać swoją krew przy władzy nie jest żadnym spiskiem. Jest całkowicie normalnym zachowaniem. Jest ewolucyjnym kijem. Ludzie zaczęli się cieszyć z tego, że jest prawie normalnie. Są buty, jest chleb, jest rozrywka. Nawet filmy amerykańskie puszczają. Pojawiły się silne grupy o dążeniu wolnościowym. Za silne na moment przekazywania berła. Solidarność, ta pierwsza, wbiła się klinem i prawie rozszczepiła zbrodniarzy. Coś trzeba było zrobić. Teraz do gry weszła przeszkolona druga generacja arystokracji kloacznej. Dołączyła się do pędzącej fali. Ten kto pamięta to pamięta, jak do Solidarności zapisywały się zakładowe szuje, chorągiewki, pożyteczni idioci, konformiści i tchórze rozmydlając misje i idee. Hamując. Z drugiej strony kształcona inteligencja laicka składająca się ze spolegliwych naukowców-marionetek, których osiągnięcia były ucukrowane socjalizmem i „zbuntowanych” potomków oprawców, wyparła z władz związkowych zasłużonych działaczy posuwając się do zastraszeń, prób zabójstwa, groźbie przyczepienia łatki donosiciela. Wielu dostało paszporty w jedną stronę. A masa nadstawiała dalej piersi pod kule, zbierała na bohaterstwo. I kto pamięta ich bohaterstwo teraz? Nieliczni. Ciężko było bydlakom zdobyć władze w związku, oj ciężko zaprawieni w boju bohaterowie wierzgali. Na szczęście znalazło się kilku sowietofilskich generałów (oczywiście w kręgach „arystokracji”), którzy przez 8 lat komfortowo pozwolili przygotować się swoim dzieciom do przejęcia władzy. Internowania zapewniały nie tylko likwidację zagrożenia od strony pragnących wolności i sprawiedliwości. Stworzyły też mit męczeństwa przyszłej „arystokracji”. Ci chętnie przystali na przybicie gumowymi gwoździami do pluszowego krzyża. Oczywiście nie kłamali, że było im źle. W końcu szynkę dostawali tylko 2 razy w tygodniu. I nie mogli pojechać na wczasy do Bułgarii. Za to teraz zawsze mogą z łezką wspominać swoje męczeństwo. 8 lat na obmyślenie planu prywatyzacji, przygotowanie pieniędzy (nawet przez napady bandyckie za granicą). 8 lat na przygotowanie kłamstwa które łyknie i świat, i naród. Wolne wybory i wolność. Sejm kontraktowy. Wielkie hurra i co? I nic? Media w końcu wolne w końcu bez cenzury kierowały wzrok narodu na odpowiednie osoby i odpowiednie czyny. Szykując wieniec laurowy. A co się działo w gospodarce? Wielka wyprzedaż. Ochłapy dla firm zachodnich (które kupowały zakłady poniżej ceny gruntu i rozpieprzały jako konkurencyjne) a banki dla swoich. No bo przecież kto będzie zarządzał jak nie wykształceni arystokraci? Wykształceni za zachodnich i wschodnich uniwersytetach. No przecież nie głupi robotnik. Oprawcy i ich potomkowie znowu nie docenili swoich wrogów. Powstały małe firmy prywatne. W kraju było wszystkiego mało. Jedna wielka nisza ekonomiczna. Tworzyły się podwaliny klasy średniej tak niepotrzebnej. Niepotrzebnie zadającej pytania, bogatej, wykształconej, mądrej, ale i bezkompromisowej i sprawiedliwej. I na nich znalazł się bat w postaci bandyckich kredytów, których oprocentowanie można było zmieniać. Oczywiście wszystko zgodnie z prawem. A gdzie trafiały pieniądze? Do banków. Ale była i jest grupa twardych i opornych. Takich, którzy bandyckie kredyty spłacili albo ich nie wzięli. Ci rozwijali się za dobrze. Nie wchodzili w układy. Stanowili zagrożenie. Rozwiązaniem było prawo w tym przypadku gospodarcze. Skomplikowane, niejasne, interpretowalne. Niemożliwe do zastosowania. Do tego urzędnicy głodni władzy nad człowiekiem, nagradzani za czynienie krzywdy i nigdy nie rozliczani negatywnie. Kontrola z US, urzędu celnego czy też ZUS położyła wiele przedsiębiorstw. No ale są sądy oburzą się dyżurne lemingi. Sąd sprawdzi i odda sprawiedliwość. Tak, po 10 latach, jak żona odejdzie, maszyny się zestarzeją a niszę zajmie konkurencja. O właśnie. Sąd. A właściwie wymiar sprawiedliwości. Arystokracja kloaczna ma go po swojej stronie. Nie na darmo blokuje uwolnienie zawodu, nie na darmo pieści palestrę i chwali dynastie prawnicze. A oni służą wiernie zasądzają nawet emerytury dla oprawców. A rencistów z obitymi nerkami ścigać i rentę zabierać każą. Bo wszystko musi być zgodnie z prawem i zgodnie z przepisami. A że to oni tworzą przepisy to już jest inna sprawa. Takie same przepisy dla firm kilkuosobowych jak i koncernów. Takie same obowiązki. Prawie takie same obowiązki i koszty stałe dla firmy o obrotach 10tyś / mc jak i takiej o obrotach 10 mln na miesiąc. A skomplikowane. A interpretowalne. Owszem możesz postępować zgodnie z prawem jak zatrudnisz prawnika. Inaczej klapa. Przyjdzie do ciebie kontrola i przyczepi się do źle odbitej pieczątki. Złego koloru długopisu na fakturze. Ba odpowiadasz nawet jeżeli kontrahent poda Ci fałszywe swoje dane. A może słuchasz muzyki w pracy? Nie zapomnij wyłączyć jak wejdzie klient bo przyjdą panowie z ZAIKSU albo innej firmy zabijającej muzykę i promującej umcyki i wyjce. Pilnuj się. Będziesz niewygodny odetną Cię od Internetu. Zablokują kredyt. Zabiorą dziecko bo usłużny idiota sąsiad naczytał się o pedofilach i widział jak całujesz córkę na pożegnanie. Ba wystarczy że domniema że zobaczy. Koleżanka z pracy oskarży Cię o gwałt, a zanim wycofa oskarżenie współwięźniowe w areszcie się z Tobą zabawią. Na każdego musi być bat i hak.

Wracając do własności. Minęło 20 lat od końca PRL. Większość Polaków ma kawałek samochodu. Reszta w kredycie. A jak już nie kredyt musi zapłacić obowiązkowe ubezpieczenie w wysokości ustalonej odgórnie przez urzędnika. Zapłacić w paliwie obowiązkowe podatki w wysokości większej od ceny paliwa. Ma mieszkanie w spółdzielni. Płaci tyle czynszu, że nie stać go na wiele więcej. Ma własny dom, na kredycie hipotecznym, podpisał standardową umowę, bank może ją w każdej chwili anulować z powodu zmian statusu materialnego ( no chyba że ubezpieczony) ale nabruździć bank może. Zakłady pracy wyprzedane lub upadły. Nowe przynoszą zysk wyłącznie zagranicznym właścicielom. Meble na raty. Te lepsze poza zasięgiem te gorsze rozsypują się podczas montażu. Telewizory, komputery elektronika. 30% droższe niż w USA. A zarobki? 4 razy niższe. A podatki realnie 70% (dochodowy, ZUS, VAT, akcyza). W ciągu 20 lat majątek Polski zmienił formę własności, ale właściciela nie zmienił. To ta sama grupa arystokratów kloacznych uzupełniających swoje szeregi sługusami, lizidupami i pożytecznymi idiotami. Tych ostatnich rekrutuje się z szeregu ludzi kultury wysokiej. Ograniczając im dotacje albo nominując do nagród. Kij i marchewka. Ale o SALONIE napisze może kto inny. Dalej prowadzona jest polityka tworzenia nowych durnych przepisów, żeby sfrustrowany, mały urzędnik przez chwilę poczuł, że ma władzę. Żeby wiedział, że kogoś zaboli bardziej a on jest bezkarny, bo postępuje zgodnie z przepisami. A wymiar sprawiedliwości zadowolony. Nowe przepisy, nowa praca, więcej kasy. Ich nie rozliczają ze skuteczności. Nie masz kredytu? Spróbuj wyrzucić telewizor na śmietnik. Spróbuj wyrzucić świetlówkę „energooszczędną” do której produkcji zużywa się rtęć i dużo więcej energii niż zwykłą żarówka przez całe swoje życie. Notabene dłuższe życie niż świetlówki. Nie zapłać abonamentu. Skrajnie mogą Cię zaaresztować za użycie niezgodnie z prawem muzyczki do telefonu.

Żywność. Mamy tańszą żywność! A właściwie podstawowe ceny żywności w stosunku do zarobków niewiele się zmieniły. Rzeczywiście. Ale czy to taki sam chleb? Tamten ważył 80 dag był bez polepszaczy. Był zdrowy. Ta sama szyneczka? Teraz w szynce wystarczy żeby było 30% mięsa, reszta to uzupełniacze. Woda, galareta, chemia. Ten sam serek? Na pewno? Skąd w serze tłuszcze roślinne? Przyjrzyjcie się najtańszym produktom. Zawartości masła w maśle. Czy w parówkach musi być mięso? Nie musi. Arystokracja zadbała o naszą własność. Zadbała o nasze żołądki. Musi też zadbać o nasze umysły. Po co? Żeby zapewnić kontynuację władzy dynastycznej dla swoich wnuków. Uderzenie następuje wielokierunkowo. Po pierwsze dyskredytowany jest Kościół jako źródło prawdy moralnej. Po drugie i tym się zajmę teraz. Dzieci mają być uczone i wychowywane przez Państwo. Z pominięciem rodziców. Każdy matoł ma mieć studia, żeby poczuł się lepszy. Nie musi umieć czytać ani pisać. Byleby podpisał PIT. A najważniejsze, musi się dobrze czuć w szkole. Nauczycieli należy zdusić niskimi zarobkami. A uczniom pozwolić na wszystko dając do wyboru zło albo zło. To jest nowoczesne serwowanie wolności. Pęta. Ale o tym też pisałem na swoim blogu. Kto chce poszuka. O co jeszcze musi dbać nasz kochany hodowca siły roboczej? Nasz kochany gospodarz ? O zdrówko. No i tu jak wiadomo nie za bardzo mu wychodzi. Skubie w ZUS-owskim podatku kasę i za mocno ją trwoni. Próbuje przepisami to ludzie się zaczynają oburzać. Przepraszam nie ludzie. Wyborcy i konsumenci. Wyboru mogą sobie dokonać metodą szukania żony w burdelu. System wyborczy skłania co wybory połowę uprawnionych do niepójścia do urn. Dlaczego? Bo nie mają na nic wpływu. Nasz system promuje partie, które już są u władzy. 25% z uporem głosuje na program, ale ich kandydaci nie dostają się do parlamentu. Przedstawiciele niecałej ćwiartki wyborców rządzą wszystkimi. Demokracja w nowej odmianie.

Nie wiedzieliście? To teraz już wiecie.

Brak głosów

Komentarze

Z przerażeniem doszłam do tych samych wniosków. A najbardziej przygnębiajace jest to, że nie widzę wyjscia. Na rewolucjonistkę jestem już zbyt "wiekowa".

Vote up!
0
Vote down!
0

Anka1

 

#213361