do czego prowadzi tolerancja? Czyli PUK, PUK

Obrazek użytkownika Shork
Idee

- Ktoś przyszedł!
Jonald spojrzał znacząco na Lidię, ta odwróciła się do wstającego z kanapy ojca i posadziła go siłą.
- Jonald pójdzie, tatuś niech siedzi. Wie tatuś, że nie powinien tak często chodzić, bo przeciągi są.
- Jakbyście kaloryfery odkręcili to by nie było. – Mruknął pod nosem, ale usiadł spokojnie, tym bardziej że w telewizji zaczynał się kolejny film z lat osiemdziesiątych.
Podciągnął żółto czerwony koc, który tymczasem zsunął się na rozdeptane kapcie.
Lidia stanęła w progu. Obserwowała jak partner wpuszcza najpierw do przedpokoju, a potem do kuchni, elegancko ubranego na czarno mężczyznę.
Wytrzymała w progu dwie minuty.
- Tato, ja tacie herbaty zrobię.
Zapatrzony w telewizor, może i nawet usłyszał, bo kiwnął głową. Program był zbyt ciekawy, żeby zauważył niezwykłą uprzejmość partnerki syna. W ogóle ostatnio byli dla niego jacyś uprzejmi.

W kuchni Jonald posadził gościa na krześle, sam usiadł naprzeciwko. Kiedy Lidia stanęła w drzwiach, spiorunował ją wzrokiem, nie tak się umawiali, ale pamiętając że ma już dwa ostrzeżenia z sądu partnerskiego, pozwolił jej zaproponować gościowi herbatę.

Ten tymczasem przysunął sobie krzesło, postawił na nim teczkę i wyciągnął z nich formularze, teczkę osobową, kalkulator i pióro. Wszystko ułożył równiutko na stole tak równiutko, że Lidia zakłopotana zawisła, nie wiedząc gdzie postawić kubek z herbatą. Wybawieniem okazał się głos z pokoju.

- Kto tam przyszedł?
Lidia wcisnęła Jonaldowi kubek, a sama porwawszy drugi potruchtała do “tatusia". Po chwili usłyszeli jak zgłaśnia telewizor.
- To znowu kontrola do instalacji.
- Powiedz im, żeby bardziej grzali…
- Ale to do instalacji. Przyniosę tatusiowi cukier i suchary.
- A co to za święto?
- A co to? Raz można!

Skończyła się reklama. Lidia biorąc ze stołu cukier i suchary zauważyła, że mężczyźni już zaczęli.
- Jest pan pewien, że nikt nie wie o mojej obecności tutaj.
- Na pewno. Sąsiedzi pracują na drugą zmianę, ich syn poszedł na mecz a córka w miasto.
- Bo proszę pana, konkurencja nie śpi. – Łypnął okiem znad papierów. Widocznie uznał, że konieczne będzie pouczenie, bo przerwał wertowanie i zagadnął.
- Państwo wiedzą, że takich firm jak nasze jest kilka, działamy na zasadzie koncesji rządowej, ale konkurencja jest. Wiadomo, że obywatele są największym dobrem naszego kraju. I my własnie z ramienia rządu zajmujemy się redystrybucją tego dobra.
Ekonomia przede wszystkim. Wiadomo ile kosztują państwo te wszystkie dotacje, emerytury, renty, zasiłki. Decyzja to czyn patriotyczny. Nie każdy niestety to rozumie, dlatego stawiamy na młodych. To ich przyszłość. To ich decyzje. A ponieważ ich decyzje, państwo chętnie dzieli się z nimi odzyskanymi kwotami. Oczywiście zgodnie z prawem. Zgodnie z prawem. – Powtórzył.
Jonald zareagował nerwowo.
- Tak, tak. Byliśmy oboje na obowiązkowym szkoleniu. Wiemy co i jak, a wasza firma z polecenia kolegi. Podobno punkty za to dostanie na… rozrywkę – Zawahał się, widząc skurcz na twarzy Lidii. Wściekły na to że się wygadał o dodatkowych korzyściach, odchrząknął głośno.
- Podobno wasza firma nie ma sobie równych i macie stuprocentową wykonalność, ale ja zasięgnąłem języka i też co nieco wiem. Uprzedzam lojalnie.
Urzędnik powrócił do przekładana papierów i wypełniania formularzy.
Jonald, zaczerwienił się i szykował do powtórzenia, wyuczonego wcześniej zdania, ale mężczyzna w czerni nie pozwolił mu na to.
- Rozumiem, że na początku państwo chcą znać kwotę, którą państwo otrzymają?
Lidia, nadsłuchująca w progu postanowiła się wtrącić.
- Tak, prosimy o szczegółowy kosztorys.
- Proszę mi dać kilka minut. Muszę policzyć wskaźniki. Kilka warunków jest spełnionych tylko częściowo.
- Tak spodziewamy się tego, nie za bardzo chciał współpracować.- Jonald wysilił się na dowcip.
Nikt się nie roześmiał. Urzędnik całą uwagę skupiał na pisaniu, a Lidia, słysząc zwiastun reklamy wybiegła do pokoju.
Gdy wróciła zastała partnera śledzącego poszczególne rubryczki. Człowiek w czerni popijał herbatę, widząc zastanowienia uprzejmie podsunął służbowy kalkulator.
Jonald skończył badanie porównaniem wyniku z liczbą wypisaną na jakimś pogniecionym świstku. Urzędnik był profesjonalistą, więc westchnięcie zachował dla siebie.
- Jest dobrze. Prawie dobrze. W umowie jest punkt, który mówi o zwrocie kosztów humanitarnego utajnienia sprawy przed usypianym, a ja musiałem kupić kanał w telewizji z filmami z lat osiemdziesiątych. Inaczej staruszek wisiałby nad nami teraz jak sęp.
Lidia rzuciła okiem w stronę korytarza.
- Co prawda było w promocji, ale na trzy miesiące musiałem kupić. I nie zadowolę się zwrotem części. Nie po to istnieje ministerstwo humanitaryzmu i fundacja.
- Urzędnik przyjrzał się podsuniętemu rachunkowi i spokojnie dopisał kwotę w pozostawioną roztropnie rubrykę. Wynik skreślił, wpisał właściwy.
Partnerzy pochylili się nad dokumentem, żeby złożyć podpisy, termin wykonania był pod koniec tygodnia.
Lidia uśmiechnęła się do Jonalda, po raz pierwszy od miesięcy.
Pożegnali gościa, Jonald siorbnął zimnej herbaty.
- Wiesz co? Szkoda że taka szansa zdarzyła nam się tylko raz. Ciekawe ile kosztuje taki kurs, żeby jak ten tu… Z kalkulatorem to nietrudno wyliczyć.
Myślał chwilę wsłuchując się w zwiastun reklamy.
- Ale te nazwy? Wskaźniki umieralności, stopa zwrotu emerytury, obciążalność średnia NFZ, zyski społeczne.
- A ja uważam, że to trochę bezczelność. Firma bierze od tego prowizję i to grubą, a za eutanazol nam doliczają. A podobno do końca marca była promocja.

Brak głosów

Komentarze

Oby nie stało się prawdziwe. 10.
Iranda

Vote up!
0
Vote down!
0

Iranda

#191063

ty wnuczusiu wkładasz mi ten kalendarz pod kołdrę.
A bo tatuś powiedział że jak babcia kopnie w kalendarz to kupimy samochód.

Vote up!
0
Vote down!
0
#191064