Wysadzanie "Rzeczpospolitej" trotylem

Obrazek użytkownika MD
Kraj

W państwie Tuska oficjalne przekaziory mają określone zadania. Z pewnością jest jakiś margines swobody, ale w kwestiach ważnych przypadków nie ma. W przeciwnym wypadku cała ta machina propagandowa dawno ległaby w gruzach. A zatem nie wierzę aby artykuł Cezarego Gmyza pt. "Trotyl na wraku tupolewa" ukazał się bez przyzwolenia "czynników rządzących". Przecież wystarczyłby jeden telefon od asystenta ministra Arabskiego albo innego Grasia aby redaktor Wróblewski zakazał publikowania tego czego umiłowany premier sobie nie życzy. Nie po to przecież panowie Wróblewski i Hajdarowicz obdarowali niedawno nagrodą prezydenta Adamowicza aby teraz psuć szyki Platformie. Gdy rzecz jest rzeczywiście niepożądana wówczas zanim ona nastąpi dochodzi do spektakularnego zatrzymania przez antyterrorystów albo do akcji wkracza specjalista od samobójstw. W tym przypadku pozwolono, aby ten artykuł ujrzał światło dzienne. Dopiero po jego ukazaniu się rozpętano huraganowy atak propagandy z udziałem wszelkiej maści "autorytetów" lamentując o połamaniu standardów demokracji i tym podobnych.

Zastosowanie takiego rozwiązania jest dość korzystne dla rządzącej ferajny. Przecież o różnego rodzaju przesłankach wskazujących na zamach poszukujący czytelnik może przeczytać w mediach drugiego obiegu. Z tego też względu ten drugi obieg rośnie w siłę. Artykuł Cezarego Gmyza posłużył machinie propagandowej do wyszydzenia hipotezy o wybuchu, czy też wybuchach na pokładzie TU-154M o nr 101. Przecież nie tak dawno na podstawie kopii zapisów z rejestratorów lotu eksperci Zespołu Parlamentarnego dowiedli, iż takie wybuchy miały miejsce. Powstaje zatem pytanie czy jest to walka o ujawnienie rzeczywistej przyczyny tragedii czy też jest to walka o pozorny cel, stworzony przez sprawców. Nie wiem bowiem czy na podstawie dostępnych informacji można całkowicie wykluczyć możliwość spreparowania danych z rejestratorów przez sprawców. Jeżeli eksperci Zespołu Parlamentarnego pracują na rzeczywistych zapisach z rejestratorów to bardzo zbliżyliśmy się do prawdy. W przeciwnym wypadku może to potwierdzać pośrednio teorię FYM-a i te ślady trotylu byłyby po zrobieniu tzw. "maskirowki". W zasadzie nie można na tej podstawie nic pewnego stwierdzić zwłaszcza, że i do samych "badaczy" należy mieć bardzo ograniczone zaufanie.

Ostatnia kwestia. Cezary Gmyz został dyscyplinarnie zwolniony z Rzeczpospolitej w atmosferze zwolennika pisowskich teorii spiskowych. Pozostaje nadal dziennikarzem "Uważam Rze", a więc przekaz dla nieufającym propagandzie jest taki, że ten tygodnik jest "niepokorny". Tymczasem kontroluje go ten sam Hajdarowicz. Wygląda zatem na to że "Uważam Rze" ma nadal kanalizować niezadowolenie a w wybranym momencie pójdzie w ślady "Rzeczpospolitej".

Brak głosów