Rosja, czyli „ober - szef” NATO.
Rosja wasalizuje Sojusz!
Obserwując NATOwskie konwulsje, a to przy ustalaniu nowej strategii, to znów przy wyborze nowego sekretarza generalnego, nie mogę opędzić się od myśli, iż ośrodek decyzyjny tej jednej z najważniejszych światowych struktur od jakiegoś czasu znajduje się daleko poza granicami któregokolwiek z jej państw członkowskich. Konkretnie, niemal niepostrzeżenie, choć, paradoksalnie, na naszych oczach, wywędrował na Kreml. Co więcej, stało się tak na własne życzenie czołowych przedstawicieli Sojuszu.
Doprowadziła do tego obłędna polityka „niedrażnienia” Rosji uprawiana z maniackim uporem nawet obecnie, gdy Rosja przeżywa najgorszą gospodarczą zapaść od czasów Jelcyna i fizycznie nie byłaby w stanie się przeciwstawić np. poszerzeniu NATO o Gruzję, czy Ukrainę co, jak każde ograniczenie mocarstwowych zapędów Kremla, leży w najlepiej rozumianym interesie Paktu. Niestety, zamiast długofalowej wizji, mamy do czynienia z postępującą „europeizacją” Sojuszu, rozumianą jako uprawianie doraźnej polityki „świętego spokoju” i gazowe geszefciarstwo, stawiające kluczowe kraje zachodniej Europy w sytuacji ćpuna uzależnionego od kolejnej „działki” błękitnego paliwa. (Tak, wiem, że polityka energetyczna to domena UE, ale skoro te same kraje są zarazem członkami NATO, nie może to nie wpłynąć również na sytuację Paktu).
Oczywiście, po przeżartej pacyfizmem Europie, która wysyłając z musu swych żołnierzy do Afganistanu, zabrania im zarazem walczyć (casus Niemiec), trudno byłoby spodziewać się jakiejś spektakularnej stanowczości, ale takie kwiatki, jak wybieranie sekretarza pod niemal jawne dyktando Moskwy, świadczą o zaniku elementarnego instynktu samozachowawczego. Można powiedzieć, że Pakt wręcz uprzedza życzenia Rosji, bo taki Radek Sikorski w ostatnich latach zrobił niemal wszystko, by zapomniano i wybaczono mu młodzieńcze porywy z Afganistanu, antykomunizm, czy działalność w republikańskim think - tanku. Dokonał politycznego zwrotu dosłownie o 180°, a mimo to, jako Polak, nie okazał się dla Rosji „strawny”. I szefem będzie Rasmussen.
Do pewnego momentu gwarantem, iż NATO nie rozlezie się jak dziadowskie gacie były Stany Zjednoczone i to mimo kilku błędów Busha (np. początkowe złudzenia co do Putina). Jednak to, co wyprawia Obama ze swą ekipą, przypomina najczarniejsze czasy Jimmy’ego Cartera. Postawienie na „współpracę” z Rosją już daje efekty – likwidacja amerykańskiej bazy w Kirgistanie plus rosyjska zapowiedź utworzenia bazy w Abchazji, to niewątpliwie wielce obiecujący początek. A będzie jeszcze lepiej. Zdanie się na rosyjską pomoc w rozmowach z Iranem n.t. rezygnacji z planu atomowego nosi znamiona zbrodniczej wręcz ignorancji. Rosja niewątpliwie „pomoże” - ale Iranowi, dostarczając mu, jak czyniła do tej pory, materiały i technologie. Zapowiedź konsultowania z Kremlem niemal każdego posunięcia na geopolitycznej mapie z tarczą antyrakietowa na czele (aż do rosyjskiej partycypacji w projekcie włącznie) oznacza w prostej konsekwencji, iż Sojusz i USA nie zrobią niczego wbrew woli Kremla. Innymi słowy, Rosja, która wciąż traktuje NATO jako swojego głównego wroga (ot, taka postsowiecka trauma), będzie de facto decydować o jego poczynaniach. Doprawdy, w tym kontekście, rozbrajająco brzmią zapewnienia Hillary Clinton, że „Rosja nie ma prawa do strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej”.
Napisałem, że polityka Obamy przypomina czasy Cartera? Błąd – Obama ma wszelkie dane, by Cartera przebić. Może nawet dostanie pokojowego Nobla i Rosja łaskawie nie zaprotestuje.
Na zakończenie kilka słów o Francji. Jej powrót do militarnych struktur Paktu, to gwóźdź do trumny NATO, jako efektywnej organizacji. Nikt chyba nie łudzi się, że Francja uczyniła to by wzmóc militarną siłę Paktu. Jest to z jej strony typowa „inwestycja w przyszłość”, by tym skuteczniej do spółki z europejskimi wspólnikami chwytać Stany Zjednoczone za ręce, w razie gdyby Jankesom strzeliło do głowy znów się „awanturować” i „szerzyć demokrację” wbrew woli Kremla. Znając francuską i ogólnoeuropejską, masochistyczną wręcz spolegliwość wobec Rosji mamy gwarancję paraliżu struktur Sojuszu jak w banku.
Rosja „ober - szefem” NATO? A jak, do kroćset, nazwać to inaczej?
Gadający Grzyb
P.S. A Polska się rozbraja „bo trzeba ciąć wydatki”. Szkoda gadać…
Pisał też o tym Jaku: http://www.niepoprawni.pl/blog/5/znow-musimy-prosic-moskwe
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3337 odsłon
Komentarze
niestety, zgadzam się...
26 Marca, 2009 - 08:17
obawiam się, że przy "wartościach" reprezentowanych przez europejczyków, pomoc ze strony Europy Zachodniej byłaby zblizona do tej, ktorej udzieliła nam Anglia i Francja w 1939r.
Europejczycy mieli okazję się wykazac (Siły Pokojowe ONZ w Srebrenicy) i nie wypadło to budująco.
Wycofywanie się USA z roli dotychczas pełnionej otwiera drogę Rosji do odbudowania swojej pozycji w Europie.
Niestety, nastapi to naszym kosztem.
andygo
nie jest dobrze
26 Marca, 2009 - 09:52
oszołom z Ciemnogrodu
Niestety mozna mieć obawy o "finlandyzację" Europy, co chyba było jednym z celów "pierestrojki" Gorbiego. Hasło better red than dead jest chyba na Zachodzie nadal aktualne, choć niby Rosja nie jest już czerwona. A u nas psycjatrzy robią eksperymenty na armii a niedowarzeni historycy uprawiaja polityke miłości. Żle się dzieje w państwie duńskim. Trudno mi cokolwiek powiedzieć o Rasmussenie, ale chyba lepiej, zeby Radek nie miał mozliwości szkodzić również w NATO. To buc i polityczny idiota, dobrze że się na nim Kaczory poznały i go wywaliły na zbity pysk. Była szansa załatwić tarczę z Bushem, ale Donek i Radek wykazali się albo kompletnym debilizmem, albo celowym działaniem na szkodę interesów Polski. W sumie Polakami to oni są tylko z paszportu.
oszołom z Ciemnogrodu
Re: Rosja, czyli „ober - szef” NATO.
26 Marca, 2009 - 10:11
Cieszę się, że kontynuujesz ten temat. To co się dzieje to zapewne sterowana manipulacja całym Zachodem, teraz też Stanami Zjednoczonymi. Obama robi wszystko aby zaszkodzić własnemu (czy napewno?) państwu a pomóc Kremlowi.
Oczywiście, że Kreml nie pomoże w sprawie Iranu bo, tak jak terroryści, Irańczycy to sojusznicy Rosjan.
Dziś też otrzymaliśmy porcję wspaniałych decyzji Obamy - chce wyciągnąć rękę do Talibów i z nimi negocjować. Odpowiedź taka jak zwykle - nie ma opcji.
Ten temat poruszyłem też tu:
http://www.niepoprawni.pl/blog/5/owoce-politycznej-naiwnosci-obama-politykuje
Gadający Grzyb
26 Marca, 2009 - 19:11
Jestem w tej dziedzinie ignorantką, dlatego proszę mi wybaczyć moją zmywakową teorię.Blogerom wszystko można.;)
Kiedy zakończyła się wojna w Strefie Gazy, Eli Barbur w salonie napisał dziwną notkę, którą obśmiałam i za co zostałam u niego zbanowana ;)
Npisał mianowicie, że teraz po rozgromieniu baz trrorystów przychodzi czas na politykę. Obama ma propozycje rozborjenia dla Iranu.
Rozbawił mnie tym, ale wkrótce okazało się, że rzeczywiście Obama realizuje ten plan ale przy pomocy Rosji.
I teraz ta moja nieszczęsna teoria, za którą kryje się groźba posądzenia o teorię spiskową lub antysemityzm.;)
Ale niech tam. Twierdzę, że to nie Rosja jest "ober - szefem" NATO, lecz Izrael. Obama nigdy nie zostałby prezydentem USA, gdyby nie ciche przyzwolenie Kongresu Amerykańskich Żydów czy Izraela. I teraz twierdzę - spłaca dług. A do tego jest potrzebna Rosja, która oczywiście to skrupulatnie wykorzystuje.
Pozdrawiam ;)
Katarzyna
Sprostowanie
27 Września, 2012 - 21:59
Obama już pokojowego Nobla dostał w 2009 roku, niejako "in advance". Rosja istotnie nie zaprotestowała. :) Pozdrawiam i pozostaję z poważaniem
------------------------------------------------------
"Współczesna demokracja to orgia zdrajców." Fernando Pessoa
rumjal
Sorry
27 Września, 2012 - 22:01
Umknęła mi data. Dwa dni nie spałem :)))
----------------------------------------------------------------------------
"Współczesna demokracja to orgia zdrajców." Fernando Pessoa
rumjal