Wiek emerytalny nie gra żadnej roli czyli parlamentaryzm

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Nie, nie będę się mądrzył w kwestiach skomplikowanych kalkulacji ani, tym bardziej rachunku prawdopodobieństwa. Bo tak naprawdę ile by nie liczyć czy tam szacować, wynik będzie czymś w rodzaju wróżby. I nie wynika to z nauk ścisłych ale raczej społecznych.

Wrócę więc do wydarzeń wczorajszego dnia. Jedno z nich nie ma z pozoru wiele wspólnego ze światem wielkiej polityki. Nawet tej „wielkiej” wprost z naszego podwórka.

Wybrałem się wczoraj komunikacją zbiorową w pewne absolutnie dla sprawy nieistotne miejsce w moim Miasteczku. Wracałem w podobny sposób i jakiś czas czekałem na przystanku na tramwaj (tutaj mówi się „za tramwajem :). Obok mnie dwaj młodzieńcy w wieku maksymalnie gimnazjalnym rozprawiali na tematy szkolne. Jeden z nich, wyglądający na chucherko z szóstej klasy, opowiadał o zajęciach z wychowawczynią czy tam ze szkolnym psychologiem. Uczniowie mieli odpowiedzieć na pytanie „co mnie motywuje i demotywuje w szkole i w życiu”. Chłopak oczywiście należał do klasowej „elity” więc rzecz musiał załatwić na zasadzie tak zwanej „beki”. Napisał więc, ze demotywuje go wychowawczyni (nazwana „babką”) a motywuje kasa i dżońty (wiadomo o co chodzi a niektórzy nawet wiedzą jak to poprawnie napisać). Pomyślałem wtedy… Może nie powiem. Przeczytajcie dzisiejszy felieton Mazurka z 2 strony „Rzepy” to będziecie wiedzieli.

Zasłyszana rozmowa przypomniała mi się gdy dotarłem do domu i zapoznałem się z wczorajszym dorobkiem naszej „demokracji parlamentarnej”. Przypomniała mi się uradowana twarz chłopczyny i pomyślałem ze zgrozą „oni już tam są!”

Cóż to ma wspólnego z wiekiem emerytalnym? Z pozoru nic. W rzeczywistości zaś w przyszłości to właśnie może zdecydować o „kształcie naszego systemu”.

Jak wiadomo, za sprawą uporu naszego Premiera opiera się on ciągle na dwóch powiązanych ze sobą ściśle filarach. Na zobowiązaniu państwa do wypłaty emerytur tym, od których poobiera na cel zaliczkę i na wiarygodności tegoż państwa. Kwestia demografii i długości „okresu składkowego” tak naprawdę ma znaczenie drugorzędne.

Zatem wiarygodność państwa… Myślę, że wczorajsza, nie pierwsza zresztą i jak sądzę nie ostatnia, emanacja wspomnianej „demokracji parlamentarnej” nie tylko mogła ale wręcz zachwiała przekonaniem obywateli, że mamy do czynienia z bytem poważnym a co za tym idzie wiarygodnym. W jakiejkolwiek sprawie. Nadto zważyć trzeba, że wczoraj mieliśmy do czynienia ze wstrząsem instytucji, w której większość stanowią ludzie „starego świata” polityki. Zatem awantura wywołana w Sejmie miała bez wątpienia mniejsze natężenie niż mogła mieć. Choć „siły nowego porządku” mocno się starały.

W „siłach nowego porządku”  i w zapowiadanym przez nich „nowoczesnym państwie” leży sedno i największy problem, z którym w przyszłości ja, i reszta obecnych kandydatów do pobierania od Państwa świadczeń będzie musiała się zmierzyć. Nie wiem, czy ostatecznie wspomnianą „nowoczesność” wprowadzą ludzie Pajacyka czy ktoś inny. Jednak trudno pozbyć się podejrzeń, że nawet ten „ktoś inny” będzie niewiele lepszy, jeżeli nie gorszy od tej dzisiejszej „chluby polskiego parlamentaryzmu” w rodzaju Pajacyków czy innych Rypińskich (wiem jak się ów nazywa…). Przecież będzie to pokolenie spotkane wczoraj przez mnie na tym przystanku! Pokolenie, w którym gwiazdami są ci od „beki”, kasy i dżońtów!

I jeśli na wszystko patrzą tak, jak na to co dla nich jest najważniejsze (kasa i dżońty) może się zdarzyć, że kiedy już się upomnimy o to, co się nam będzie należało, usłyszymy „Jaka kasa, jakie emerytury? Czy ja brałem od was kiedykolwiek jakieś pieniądze?”

No i co wtedy? Co im zrobimy? Przecież będziemy wtedy bandą dziadków i babć, mających nawet kłopot z dłuższym staniem nie mówiąc o bardziej wymagających formach ekspresji.

Zatem twierdzenie, że wczorajsza „chamów” była tylko dodatkiem do problemu jest złym punktem widzenia. Ona na tyle przewartościowała elementy składające się na całość zwaną „systemem emerytalnym”, że dziś to, ile lat będziemy pracować pozostaje na drugim planie. Przysłonięte tym, czy w ogóle ktoś się poczuje w obowiązku by nam płacić.

Brak głosów