Aneks 13, czyli wielka niemoc

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Ludzie zasadniczo dzielą się na tych, którzy przed konfrontacja z silniejszym zakładają możliwość wzięcia po d*** oraz na tych, którym taka możliwość przychodzi do głowy, kiedy już pod d**** wezmą. Tych drugich jest oczywiście znacznie więcej.

Nie wiem czy dla czytelników będzie jasne czemu akurat to przyszło mi do głowy podczas lektury wywiadu z prof. Markiem Żyliczem, z którym dla „Rzeczpospolitej” rozmawiał Arkadiusz Jaraszek* ale postaram się to jakoś zbornie wytłumaczyć. A może i samo wyjdzie…

Po kontrowersyjnym przecieku z wystąpienia pana Żylicza przed sejmowym zespołem doradzający rządowi ekspert zaczął bez kontrowersji. Zapewnił solennie, że konwencja chicagowska - Była to najlepsza decyzja, jaką można było podjąć w tamtym czasie. W przypadku braku jakiejkolwiek umowy to Rosjanie mieliby wszystkie i wyłączne kompetencje do badania przyczyn tej katastrofy. […]Gdyby nie było porozumienia, całkowicie bylibyśmy skazani na łaskę Rosjan i to oni decydowaliby, do jakich dowodów nas dopuścić, a do jakich nie.

Można powiedzieć, że na tym koniec optymistycznych wieści, które pan profesor ma dla czytelników. całą resztę wywiadu sprowadzić bowiem można do jego utyskiwań na to, że… Rosjanie, w trakcie badań, zdecydowali… do jakich dowodów nas dopuścić a do jakich nie. Gdyby próbować znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla tej niezbyt komfortowej dla „strony polskiej”, czyli ekipy Tuska sytuacji, w jaką zabrnęła ona w tej całej sprawie najlepiej pasowałby tu następujący fragment  Rząd polski mógł jednak oczekiwać, że wyznaczona organizacja będzie przestrzegać aneksu 13. Historia pokazała, że tak się nie stało i pod tym względem mamy do Rosji uzasadnione pretensje.”

I to „rząd polski mógł jednak oczekiwać” pozwoliłem sobie na samym początku wyrazić w sposób może mniej wyszukany. Dla wielu, nie będących nie tylko profesorami Żyliczami ale nawet osobami po jakimś szczątkowym kursie prawa międzynarodowego od początku jasnym było, że opieranie fundamentalnej dla nas sprawy na tym, że rząd „mógł oczekiwać” jest chyba największym dowodem albo na złą wole albo naiwność (czy tam nawet głupotę) osób odpowiadających za tę sprawę. W kwestii realistycznej oceny tego, jak nas potraktują oficjalne czynniki rosyjskie zainteresowani sprawą „amatorzy” na głowę pobili naszą  zawodową dyplomację. Właściwie chyba „zawodową”.

Wbrew dobrym chęciom, które skupił pan profesor na próbach pokazania naszych działań w jak najlepszym świetle żadna niemal z kwestii, poruszonych w wywiadzie nie daje naszej stronie szans obrony. Tak jest i z kwestią powierzenia badania katastrofy MAK bez żadnego wpływu z naszej strony czy wyciszonej w Polsce kwestii ewentualnego odwołania. W tej akurat sprawie wystarczyło spokojnie i ze zrozumieniem przeczytać konwencję by nie mieć wątpliwości jakie bzdury opowiadali ci, którzy z takim przekonaniem zapewniali, że od niekorzystnego dla nas raportu MAK to my się, ho ho, odwołamy. Bo odwołać to myśmy się mogli wcześniej albo i wtedy, gdy już było „po herbacie” od przyjętych procedur a nie od treści raportu.

Dość zabawną, o ile w tej sprawie można doszukać się czegokolwiek zabawnego, puentą tego, jak mogli i jak zachowywali się nasi przedstawiciele w śledztwie jest stanowcza opinia pana profesora Żylicza, który na pytanie „Czy można zatem powiedzieć, że od samego początku Polska była skazana na to, że […] będziemy mogli jedynie ich prosić o to, żeby dopuścili nas do swoich badań i dowodów? odpowiada stanowczo Nie prosić, a żądać.” Aż się chce dopisać wykrzyknik, którego pan profesor nie dodał. zabawne jest to, że wcześniej przyznał „Prawdopodobnie MAK dopuszczał nas tylko do tych dowodów, które nie były niewygodne dla strony rosyjskiej. Warto jednak zwrócić uwagę, że bez względu na to, czy byłby to MAK czy inna rosyjska organizacja, Polska mogłaby się jedynie domagać udostępnienia dokumentów i innych dowodów, ale nie moglibyśmy skutecznie wymusić realizacji tego żądania”. Jednym słowem mogliśmy nawet nie żądać ale wręcz straszyć bombardowaniem rosyjskich miast! Z takim samym skutkiem jak żądać. Czy tam prosić…

Wypadałoby jakoś to wszystko podsumować. Powiem tyle, że warto przeczytać wywiad. I to jeszcze że na jakieś inne podsumowanie brak mi słow.

* http://www.rp.pl/artykul/107684,662224.html

Brak głosów