Mordy bolszewickie w 1920 roku
Bezpośrednio po wkroczeniu w 1920 roku oddziałów Armii Czerwonej na tereny b. Królestwa Polskiego, uznawane przez władze bolszewickie za jedyne etniczne ziemie polskie, rozpoczęły się grabieże i zbrodnie na polskiej ludności cywilnej i żołnierzach.
Zbrodnie te traktowane były przez bolszewickich żołdaków jako odwet na Polakach, który był konsekwencją bolszewickiej propagandy pełnej opisów „zbrodni” żołnierzy polskich, „polskich panów” na ludności niepolskiej – Białorusinach, Ukraińcach.
Posiane ziarno odwetu, w warunkach osłabionej przez rewolucję dyscypliny wojskowej i wobec permanentnych problemów z zaopatrzeniem Armii Czerwonej w żywność, spowodowało, że rabunki, gwałty wobec ludności cywilnej oraz mordowanie jeńców przybrały masową skalę i dotknęły nie tylko „warstw posiadających”, ale wszystkich posiadających cokolwiek.
Żołnierze sowieccy grabili przede wszystkim żywność. „Gdy zabrakło żywności w Łomży, – wspominał W. Świderski – zgłodniali bolszewicy rzucili się na ogrody i sady: kapusta, brukiew, kartofle, buraki, niedojrzałe owoce i wszystko co tylko możliwe do zjedzenia – zostało zjedzone. W mieście panował głód i choroby. Dyzenteria i tyfus plamisty zaczęły gwałtownie szerzyć się wśród ludności i bolszewików. W miejscowych szpitalach i ambulatoriach oprócz rannych leżały setki chorych”.
Oprócz żywności bolszewickie wojsko grabiło wszędzie odzież, bieliznę i obuwie. Buty były nagminnie ściągane z nóg przechodniów na ulicach i jeńcom polskim wziętym do niewoli lub żołnierzom poległym w walkach. Komisarze politycznie skwapliwie rekwirowali garderobę, złoto i wszelkie cenne przedmioty.
„Gwałcenie kobiet – wspominał raport Naczelnego Dowództwa WP – chrześcijańskich było na porządku dziennym. Bolszewicy uważali to za zaszczyt względem miejscowej ludności, powtarzając, że wytwarzają nową, wyzwoloną rasę”. Szczególnie okrutnie postępowano z właścicielkami majątków ziemskich.
W aptekach szukali przed wszystkim spirytusu oraz lekarstw pomocnych przy leczeniu chorób wenerycznych, które były prawdziwą plagą w szeregach Armii Czerwonej.
Wielu ziemian zmuszonych zostało do ukrywania się w lasach. Wystarczyło bowiem oskarżenie jednego z członków folwarcznego rewkomu, aby dziedzic został skazany na śmierć.
Znaczne prześladowania dotknęły także polskie duchowieństwo. Do więzienia w Łomży został wtrącony biskup Romuald Jałbrzykowski, który przebywał w lochu aż do momentu wyzwolenia Łomży przez wojsko polskie.. Wielu księży uniknęło aresztowania lub śmierci dzięki zdecydowanej postawie i pomocy ze strony parafian. Księża podtrzymywali parafian na duchu, twierdząc, że bolszewicka niewola wkrótce się skończy. Podczas odwrotu, msząc się za doznana klęskę pod Warszawa, bolszewicy zakłuli bagnetami rektora kościoła w Ostrołęce, ks. Stanisława Pędzicha. Jego los podzieli m.in. : ks. Kołomyjski z Radziłowa, ks. Marcieli Gregorczyk z Rzekunia oraz ks. Stanisław Szulborski z Wyszyny.
Początkowy pozytywny stosunek małorolnych chłopów do bolszewików radykalnie się zmienił, gdy zaczęli oni rekwirować bydło, zboże, zmuszać chłopów do podwód. Wkraczając np. Na Mazowsze i Podlasie, oddziały Armii Czerwonej w wielu przypadkach witane były z radością prze biedotę wiejską, licząca na otrzymanie ziemi folwarcznej. Z drugiej strony w wielu miejscowościach samorzutnie powstały chłopskie oddziały partyzanckie.
Mimo, iż ludność żydowska chlebem i solą witała wkraczające oddziały sowieckie, nie uchroniło to żydowskich sklepów i domów od grabieży. W Białymstoku ”burżuazja żydowska została w najstraszniejszy sposób sterroryzowana. (..) Czerezwyczajka przystąpiła do systematycznych rewizji i aresztowań. Zostali aresztowani najważniejsi fabrykanci i kupcy”. Natomiast w Ostrołęce z inicjatywy żydowskich komunistów do sprzątania ulic w sobotę zapędzono przedstawicieli miejscowej żydowskiej gminy żydowskiej i najbardziej szanowanych chasydów.
Większość dowódców bolszewickich tolerowało lub nawet zachęcała do tych zbrodni. Komisarze polityczni dostrzegali jednak, iż takie „postępowanie wojskowych oddziałów i brak przeciwdziałania ze strony specjalnych wydziałów (..) podkopują autorytet nowopowstałej sowieckiej republiki i wywołują antysowiecki nastrój wśród mieszkańców”. Postulat powołania trybunałów do karania zbrodni wojennych nie został nigdy zrealizowany.
Podczas pobytu w Płocku bolszewicy zamordowali kilkudziesięciu chorych i rannych polskich żołnierzy, zgwałcili i zamordowali także kilkadziesiąt sanitariuszek. W Zadworzu pod Lwowem zasieczono szablami 400 młodych ochotników broniących miasta.
Znanych jest wiele przypadków, w których Sowieci wycinali w pień całe poddające się im oddziały. Szczególnym okrucieństwem wykazał się kawaleryjski korpus Gaj-Chana. Jego żołnierze wymordowali polskich jeńców w Lemanie, Chorzelach, Cichoszkach pod Kolnem i pod Mławą. Bolszewicy w bestialski sposób mordowali rannych z polowych szpitali wojskowych, których Polacy nie zdążyli ewakuować. Na przykład w Berdyczowie kawalerzyści Budionnego spalili żywcem 600 rannych Polaków wraz z opiekującymi się nimi siostrami.
Generał Lucjan Żeligowski w swych wspomnieniach tak opisał pobojowisko pod Chorzelami: „Widok pola walki robił, przykre wrażenie. Leżała na nim wielka liczba trupów. Byli to w ogromnej większości nasi żołnierze, a nie tyle ranni i zabici w czasie walki, ile pozabijani po walce. Całe długie szeregi trupów w bieliźnie tylko i bez butów, leżały wzdłuż płotów i w pobliskich krzakach. Byli pokłuci szablami i bagnetami, mieli zmasakrowane twarze i powykłuwane oczy”.
Z kolei płk. Stefan Jellenta, ówczesny dowódca 66 pp, opisując pogrzeb pomordowanych żołnierzy w Wyszynach, wspominał: „mimo siedemdziesięciu lat, jakie minęły od tego czasu, ilekroć wspomnę to zdarzenie – widzę wyraźnie ów obraz bestialstwa (…) kilkadziesiąt zwłok młodych ludzi odartych z mundurów i obuwia – nierzadko porąbanych szablami – można powiedzieć zmasakrowanych. (…) byli to żołnierze Kowieńskiego Pułku Strzelców (…) wzięci do niewoli, a następnie zamordowani i ograbieni”.
Po zakończeniu wojny w opublikowanych wspomnieniach bolszewicy dowódcy nie wspominali o tej haniebnej roli Armii Czerwonej na okupowanych czasowo terytoriach polskich. Jedynie Jewgienij Siergiejew napisał o niskiej dyscyplinie, grabieżach i nadużyciach popełnianych przez oddziały AC, tłumacząc je „niedostateczna dyscypliną oddziałów, trudne też zadanie mieli agitatorzy chcący przekonać grupy parobków, aby wzięły w swe ręce gospodarstwa obywateli ziemskich, gospodarstwa w których często pozostawiano jedynie głowy i rogi zabitego na mięso żywego inwentarza”.
J. Siergiejew – Od Dźwiny ku Wiśle
L. Żeligowski – Wojna 1920. Wspomnienia i rozważania
M. Tarczyński – Wojna 1920 a los jeńców rosyjskich
J. Szczepański – Społeczeństwo polskie w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku
Komorowskiemu i Kunertowi do sztambucha
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2633 odsłony
Komentarze
Pożoga
27 Lipca, 2011 - 07:46
Jan Bogatko
niezwykle ważne przypomnienie jednego z etapów Pożogi,
pozdrawiam,
Jan Bogatko
Jan Bogatko
27 Lipca, 2011 - 09:37
To zaledwie niewielki zarys problemu.
Nie można jednak pozwolić, aby Polacy zapomnieli o swej historii - nad czym mozolnie pracują wspólnie Moskwa, Berlin i Czerska.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba
Mordy .....
27 Lipca, 2011 - 10:30
Po raz kolejny porusza Pan bardzo wazny punkt historii do niedawna przemilczanej i zaklamywanej. Czekamy na nastepne.
Niehrabia
27 Lipca, 2011 - 14:44
Staram się. Następne tematy czekają na swoją kolej.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba
czytalem z zapartym tchem
27 Lipca, 2011 - 11:47
to sa raczej malo znane rzeczy o tamtej wojnie .
mam jedno ale.
w tekscie chyba popelniono blad.
Moze zamiast Płock powinien byc POłock?
bo Plock nad Wisla lezal tak blisko Prus, ze zostal zagarniety przez szwabow , ruskim byloby za daleko.
pozdrawiam
Emir
27 Lipca, 2011 - 14:47
Nie ma błędu - Płock. Został w części zajęty przez konnicę Gaja w sierpniu 1920 roku. Bolszewicy okrążali Warszawę od północy, chcąc zamknąć Polaków w okrążeniu.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika Adam 2 nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
192027 Lipca, 2011 - 13:12
Adam
Dziękuję za przypomnienie o najeździe tej
azjatyckiej dziczy na nasz kraj w 1920r.
W tekscie jest wspomnienie o obrońcach Lwowa
z Zadwórza . To miejsce nazwano Polskie Termopile
obok Wizny (wrzesień 1939). Gdyby podobne zdarzenia
miały miejsce w innym kraju, np: w USA do tej chwili
na pewno by napisano milion książek , i scenariuszy
do filmów i spektakli . A [w podobno wolnej Polsce]
przez ostatnie 20 lat (wyjąwszy okres prezydentury
Warszwy i Polski śp. Lecha Kaczyńskiego oraz okres
rządów PIS) zaden rząd nie prowadził plityki histo-
rycznej zgodnej z naszym interesem narodowum . Żaden
"tfurca" nie pojął tematu choćby przez zwykła wdzię
cznośc i szacunek dla bohaterskich czynów rodaków.
Nawet w przypadku , gdy w Polsce "rządzi" partia
POrypańców z płemiełem (dla , którego polskość to
nienormalność) Chyżym Rojem - Tuskiem , można i
należy np: zainteresować wydawców "Gazety Polskiej"
konkursem ogólnopolskim na scenariusz do filmu
o tych wydarzeniach ale nie tylko .
Adam
@Adam
27 Lipca, 2011 - 14:49
Wiele wydarzeń z wojny 1920 roku to gotowe sceanriusze na filmy historyczne. Aby mogły zostać zrealizowane musimy pozbawić władzy potomków KPP z Czerską na czele.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba