Teatr Radiowy TOK FM, czyli "misja polityczna".

Obrazek użytkownika Tomasz Węgielnik
Kultura

Słuchając spektaklu radiowego Beketta w PR przypomniałem sobie o dziwnym tworze nazwanym buńczucznie przez samych jego twórców „Teatrem Radia TOK FM”.

Inicjatywa to firmowana nazwiskiem samozwańczego dyrektora artystycznego TR TOK FM, smoczego języka Mikołaja Lizuta, równie szybko jak się pojawiała tak znikła. Dla niewtajemniczonych, na przełomie 2008/2009 w środku ogromnego skoordynowanego ataku na media publiczne, przeprowadzanego przez media komercyjne z zagończykami P.O na czele, wiodący ośrodek komercyjny postanowił iż pokaże że bez pieniędzy publicznych potrafi robić misję.

Doszło do emisji kilku spektakli, a jakże o godzinie 20 w poniedziałek aby jednoznacznie ćwierćinteligentom pokazać iż jest to zdroworozsądkowa alternatywa dla totalitarno- prawicowego teatru telewizji TVP. Mogliśmy więc po reklamie zagubionego Jerzego Stuhra , posłuchać o lewackich bojówkach 68 roku czy stosunkach seksualnych z własną matką itp. Itd. Na moje sugestie iż „cały ten teatr” jest elementem ataku na media publiczne mówiono mi o jakimś pisowskim zakrzywieniu.

Teraz kiedy skompromitowane media publiczne nie stanowią już zagrożenia dla wiodącej na agorze mediów firmy, nie ma mowy o istnieniu teatru z misją w mediach komercyjnych.Zapanowała cisza, a redaktor Lizut pomiędzy przegranymi procesami o pisanie nieprawdy w swoich artykułach, chichocze z zadowoleniem.

Brak głosów