A naród głupi jest, zmanipulowany, czyli odkurzanie bajek o naciskach...

Obrazek użytkownika Harpoon
Kraj

...i pomyśleć, że całe tuskomedia, eksperci, śledczy, prokuratorzy i bohaterscy politycy zrzeszeni wokół Tuska są tak wiernie podporządkowani jednemu sms-owi.

sms-owi, którego treść w kilka chwil po katastrofie rozwiała wszelkie wątpliwości światłego, zmierzającego ku nowoczesności narodu.

Najpierw w 2008 roku, mielono oburzającą cały świat kwestię nacisków Prezydenta na załogę w celu lądowania pod ostrzałem w Tibilisi.

Jaki histeryczny krzyk był, a jakie wstrząsające spazmy!

Stara dobra ubecka metoda - bez względu na istotę, mówić wciąż i głośno, a nawet plotka stanie się faktem...

Stała się. Historia z Tibilisi przydała się jak znalazł w kilka sekund po katastrofie.

Postępowy naród to łyknął, bo widział przecież, że Kaczyński był chory na władzę i ścigał się z Tuskiem do popularności...

Teraz, ci sami eksperci, politycy i cyngle, regularnie, co jakiś czas wrzucają zmodyfikowaną historyjkę o naciskach...

Przez kilka tygodni, nasi dzielni prokuratorzy, niezależni od sumienia, badali zaciekle sprawę podrzuconą im przez cyngli Michnika.

Ileż było krzyku i eksperckich debat, że proszę, o to, prawda ujrzała światło dzienne - jest film i są świadkowie kłótni Generała z Kapitanem!

Wybiórcza grzmiała, że ma świadka, standardowo - anonimowego i że film jest nakręcony na Okęciu, co jest bezposrnym dowodem na Generalskie przygotowania do samobójczego lotu.

Okazało się, że film, owszem jest, ale nia ma na WSI takiego speca, który odważyłby się udowodnić narodowi na podstawie ruchu rąk i ust, że Generał rugał Kapitana.

No za cholerę.

Zastanawiające jest również ciche i tajemnicze zniknięcie anonimowego świadka GW, który rzekomo całą awanturę widział i słyszał...

Pewnie, gdyby GP wskazała jakiegoś świadka, co to go nie ma, byłaby afera na miarę Starachowic, ale GW... Michnik może sobie na to pozwolić, bo któż przejmował się będzie brakiem świadka, kiedy i tak wszyscy wiedzą, kto zawinił... Bez przesady.

Siedziała wieć grupa robocza, złożona z polityków, ekspertów i dziennikarzy. Siedziała i myślała, jak by tu powrócić do wątku nacisków. Bo czas nagli!

A TU 154 nr 102, za cholrę nie chce się rozbić podczas prób odejścia i lądownia.

Wymyślono więc, że czas wyciągnąć z rękawa asa.

Takiego świadka z imienia i nazwiska, co to opowie, jak było naprawdę.

Wezwano więc moralny autorytet narodu w postaci szefa BOR.

Nie miało nawet znaczenia, co gość opowie, chodziło jedynie o to, aby dać medialną padlinę, którą ze smakiem rozszarpią usłużne prompterowe gwiazdy i eksperci.

Szef BOR powiedział co wiedział, bo sobie nagle biedaczysko przypomniał po roku, że widział i słyszał. Choć to pierwsze bardziej niż drugie.

Wiemy jednak, że "słyszane" nie większego znaczenia, skoro było "widziane".

A Naczelny BORowik widział gestykulację i groźne miny.

Resztę już robią eksperci od lotnictwa i psychologii, nieśmiało naprowadzani na wątek przez gnających do prawdy bohaterskich dziennikarzy.

Nie to, żeby były to rewelacje, skąd.

Te zabiegi mają jedynie utwierdzić naród w przekonaniu, które naród ma. Przecież naród doskonale zna krwiożerczość Generała Błasika, który w dążeniu do wysokich stanowisk NATO, mógłby wylądować choćby i na krzywej wieży w Pizie, gdyby zarżadał tego chory na władzę Prezydent.

Naród przecież doskonale wie, że piloci, byli niewyszkolonymi przez PiS lotnikami, z ułańską fantazją.

Naród wie do tego stopnia, że nie są mu już potrzebne dowody przeczące bzdurnym teoriom.

Pozostaje jeszcze tylko kwestia moralnego autorytetu Szefa BOR.

Swoją drogą, ma facet problem. Nie wiem, czy to za sprawą używek jakichś, czy za sprawą wieku, ale jego problemy z pamięcią są niepokojące.

Biedaczysko.

Najpierw nie pamiętał, że w Smoleńsku nie było oficerów BOR, ale przypomniał sobie o tym po kilku miesiącach, a i sami oficerowie nagle się znaleźli.

Teraz po roku - może przy goleniu, albo pod prysznicem - uświadomiło sobie chłopisko, że przecież był świadkiem zatrważających scen na Okęciu. Przed wylotem do Smoleńska.

Co prawda były to sceny kina niemego, ale od czego sztab psyhcologów, ekspertów, dziennikarzy i bohaterskich prokuratorów...

A Naród?

A naród klaszcze w łapki z zachwytu nad oderwanymi od rzeczywistości historiami.

Bo w narodzie moda jest ciekawa.

Im głośniej się klaszcze, tym władza milej głaszcze...

Brak głosów

Komentarze

Nadzieja

Po Powstaniu Styczniowym
chłopstwo głodne nagrody
dobijało samotnych powstańców.
Za żywego, martwego -
rubla brał od obcego.
Nie przeszkadzał mu bat, ani łańcuch.

Zawsze były różnice.
Nawet w dniach wielkich zwycięstw
byli tacy, co myślą o sobie.
Pokazują swe blizny,
gdy Obrońcy Ojczyzny
rozstrzelani w zbiorowym śpią grobie.

Zawsze były podziały.
Jedne dłonie strzelały,
Drugie wciąż odrzucały petardy.
Ktoś podpisał lojalkę,
gdy brat jego za walkę
wyrok w celi wysłuchiwał twardy.

Dziś na jednej ulicy
stoją dwaj przeciwnicy:
miejski strażnik i młoda dziewczyna.
Ona kleczy pod krzyżem.
On podchodzi wciąż bliżej.
Czy go może sumienie powstrzymać?

Kainowe myślenie:
Jak sprowadzić na ziemię?
Może mgłą poprzesłaniać oczy?
Jest ostatnia nadzieja,
że Ten, który świat zmieniał
wciąż potrafi tu ludzi jednoczyć!

Vote up!
0
Vote down!
0

Marek Gajowniczek

#155299