Dwie wizje potopu
Pierwsza wizja to wizja popularna: na osłabioną Rzeczpospolitą napadają silne i doświadczone wojna 30-lenią wojska szwedzkie. Częściowo słabi duchem, częściowo na skutek słabości militarne, częściowo na sktutek zdrady pod Ujściem i Kiejdanami Polacy i Litwini kapitulują. Szwedzi wchodzą do Polski jak zwycięzcy, część szlachty przechodzi na ich stronę, część jak słynny Stefan Czaniecki walczy do końca. Szwedzi, poczynają sobie w Polsce jak w okupowanym kraju, w odpowiedzi zaczyna się samorzutny opór, powstaje partyzantka, momentem przełomowym jest udana obrona słynnego (kto wie czy nie odtąd), sanktuarium i klasztoru ojców paulinów w Częstochowie.
Wkrótce prawie całe społeczeństwo staje po stronie króla Jana Kazimierza. Rozpoczyna się wojna na poważnie, w której Polacy ostatecznie wygrywają broniąc niepodleglości.
Można spojrzeć też na potop inaczej: Powstanie Chmielnickiego wplątuje Polskę najpierw w długotrwałe wojny kozackie, które przeradzaja się w wojnę z Rosją. W roku 1654 na Rzeczpospolitą rusza potężna ofensywa rosyjska, która zajmuje pół kraju. W 1655 Rosjanie zdobywają Wilno. W takiej chwili z zachodu atakuje Polskę najsłynniejsza i bodaj najsilniejsza armia ówczesnej Europy: Szewdzi. RPO staje w obliczu wojny z na dwa fronty z bardzo silnymi przeciwnikami. W odpowiedzi na to czołowi politycy RPO wysuwają nowy projekt: przekażmy polską koronę innemu niż Jan Kazimierz Waza Szwedowi, Karolowi X Gustawowi, a potem wraz z już przygotowanymi do wojny Szwedami razem zaatakujmy Rosjan. Akurat Rosja, jest wspólnym wrogiem Szwecji i Polski. Plan zaczął być realizowany tzw. kapitulacjami w Ujściu i Kiejdanach, trwały przygotownia do elekcji Karola Gustawa. Niestety armia szwedzka miała tę właściwość, że utrzymywała sie z kraju, w którym się znajdowała. Egalitarnie nastawiona polska szlachta nie wytrzymała rekwizycji i kontrybucji, niezbyt zręczna była też polityka samego Karola Gustaw. Kroplą, która przepełniła kielich była udana obrona klasztoru jasnogórskiego. Miast wspólnego ataku na Rosję (która sprytnie wstrzymała działania wojenne) doszło do wojny, która z konfliktu polsko - szwedzkiego przerodziła się w II wojnę północną. Polska zachowała niezależność, militarnie pokonała wszystkich wrogów. Wyszła jednak z wojny tak poważnie osłabiona militarnie i materialne, że już nigdy nie wróciła do świetności z XVI i I połowy XVII w.
W jednej i drugiej narracji fakty są takie same. Inny jest jedynie sposób ich przedstawienia. Patrząc w sposób zobiektywizowany na dwie postawy wobec potopu nie trudno wskazać, że bardziej racjonalną była koncepcja druga. Wystarczyło przetrwać zimę, szwedzkie rabunki i tak byłyby mniejsze niz te, które nastąpiły skutniek potopu. Ewentualne centralistyczne reformy pod szwedzkimi bagnetami też mogłyby wyjść Rzeczpospolitej na dobre. Pytanie jednak brzmi, czy ten drugi sposób, to nie była po prostu fantazja. Nie jest niestety tak, że człowiek to stworzenie logiczne. Warstwę duchową czowieka tworzy bowiem splot logiki z emocjami. I to raczej splot na sztywnych łączach, tzn. takich, ze przesunięcie środka ciężkości w kierunku logiki powoduje reakcję emocji. Boleśnie przekonał się o tym np. sztab J. Kaczyńskiego podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
W XVII w. armia polska była tak wspaniała i niemal niepokonana m.in. dlatego, że demokratyczni szlacheccy żołnierze bardzo często bili się między sobą i pojedynkowali przez co np. w starciu z rządzonymi nahajem Rosjanami byli zdecydowanie lepsi i jednocześnie mniej karni. Jak dużo rabunków, konfiskat, kontrybucji wytrzymają tacy ludzie?
Podobnie rzec można o Hitlerze. Gdyby nie zaatakował Rosji w 41 roku mógłby przejść do historii jako jeden z najwybitniejszych wodzów świata, którym zresztą był. Moim zdaniem główną podwaliną wspaniałych sukcesów dyplomatyczno - militarno - ekonomicznych Hitlera była przede wszystkim rewolucja w sposobie myślenia, której impet dała ideologia nazistowska. Ta sama ideologia, która była fundamentem klęski III Rzeszy w wojnie z ZSRR.
Właśnie dostrzeżenie tego fenomenu, fenomenu nierozerwalnej jedności różnie wyważonych logiki i emocji i wynikających stąd implikacji jest głownym celm powstania tej notki.
Cel poboczny to konstatacja, nie pierwsza już, że jakoś tak się dzieje, że największe porażki spotykają Polskę wówczas, gdy istnieją dwa podobnej siły stronnictwa, które nie potrafią w sprawach kluczowych wypracować mniej lub bardziej spójnego stanowiska. Tak było w przypadku potopu szwedzkiego. Bo i zdecydowana walka ze szwedzkim najazdem, i koronacja Karola Gustawa na króla przy uwzględnienu szwedzkich rabunków byłby lepszymi wyjściami niż oba półśrodki na raz. Podobne dylematy obserwowaliśmy np. podczas wydarzeń związanych z uchwaleniem konstytucji 3 maja.
Pytanie też brzmi, czy dziś zbliżamy się do podobnego, niebezpiecznego stanu czy nie.
Z jednej strony jest bowiem, np. depesza z wikileaks o współpracy prezydenta Kaczyńskiego ze Zdradkiem Sikorskim w kwesti gruzińskiej.
Z drugiej np. ostra reakcja PO na poparcie przez tę partię kandydata PiS na stanowisko włodarza Białej Podlaskiej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2356 odsłon
Komentarze
czy tekst ma nas przygotować do oddania się pod "opiekę" złotej
2 Grudnia, 2010 - 09:10
pani Anieli albo zimnokrwistemu pułkownikowi z CZeKA (ЧК) bo tak nakazuje rozsądek i "mniejsze zło" ?
Re: czy tekst ma nas przygotować do oddania się pod "opiekę" zło
2 Grudnia, 2010 - 13:40
skoro już pod tą opieką jesteśmy, to powinien raczej przygotowywać do jej akceptacji i cieszenia się z niej.
tekst można rozumieć różnie, tak samo jak można różnie tłumaczyć te same fakty.
Ogólnie cóż, chciałem bronić przede wszystkim siebie, ewentualnie Czytelników, przed pokusami zbyt łatwych narracji, na przykład jednej z najgłupszych jaką zam, że prawda leży pośrodku.
Re: Dwie wizje potopu
2 Grudnia, 2010 - 09:35
Jest to dość klasyczny dylemat - a także pole do niekończącej się dyskusji historyków na temat mało, powiedzmy, pragmatycznej polityki Polski w różnych kluczowych momentach...
XVII wiekiem interesowałem się już jakiś czas temu, głównie skupiłem się na postaciach Radziejowskiego i Ossolińskiego (poza oczywiście standardowymi wiadomościami, które każdy historyk - i nie tylko - powinien posiadać).
Obawiam się, że pytanie pozostaje bez odpowiedzi - co było, dla Rzeczpospolitej, lepsze.
Zbyt dużo zmiennych, zbyt dużo znaków zapytania.
Nie tylko sytuacja geopolityczna, ale również:
- odmienność religijna, polityczna i kulturowa Polski i Szwecji, dzieliły nas wtedy lata świetlne. Czu integracja był w ogóle możliwa?
- rzeczywiste szanse Polski w starciu - ciężko to ocenić; swoją drogą, pamięta Pan, że to w czasie Potopu po raz pierwszy pojawił się plan rozbioru? Z udziałem m.in Rakoczego i elektora...
Czarna legenda zdrajców, która każdy pamięta z "Trylogii" nie była tak do końca czarna - o ile Radziejowski to typowy karierowicz, o tyle na temat Radziwiłła można by wiele ciekawych rzeczy powiedzieć.
I pamiętajmy o jednym - że zdrada byłą wtedy rozumiana trochę inaczej niż dziś - zdradą było przede wszystkim sprzeniewierzenie się panującemu, w Polsce było to jeszcze bardziej skomplikowane, z uwagi na specyfikę demokracji szlacheckiej i system elekcyjny...
Dyskusja to na pewno długa, ciekawa i kształcąca oraz... - bez szans na definitywną odpowiedź :).
A pragmatycznie... pragmatycznie podszedł Sienkiewicz, malując taki, a nie inny obraz - zdecydowanie najbardziej "praktyczny" - na potrzeby polskiego patriotyzmu.
Za co powinniśmy być mu wdzięczni. :)
Re: Re: Dwie wizje potopu
2 Grudnia, 2010 - 14:23
"Dyskusja to na pewno długa, ciekawa i kształcąca oraz... - bez szans na definitywną odpowiedź :)."
To można powiedzieć o prawie każdej ważnej historycznej debacie.
Rzeczywiście pamiętałem o rozbiorze, gratulować możemy sobie tego, że Szwedzi nie zawarli sojuszu z Rosjanami, bo wówczas historia rzeczywiście mogłaby się zmienić.
Potop, rozbiory, II wojna, lata 1830, 1863, 1846, konfederacja barska, to wydarzenia, gdzie często rozum toczy boje z sercem. Zawsze kończy się ona pytaniem o priorytety. Co jest ważniejsze, dobra materialne czy wartości duchowe?
Problem w zasadzie akademicki, ale nie ma bata, by człowiek w końcu przed nim nie stanął w realnym życiu, i wtedy na prawdę siebie poznamy, weryfikując głoszone poglądy.
Jeśli chodzi jednak o życie publiczne cóż. Warto przyglądać się historii, bo o ile zmieniają się didaskalia typu wyposażenie techniczne i okoliczności, to jednak mechanizmy pozostają takie same. Moim zdaniem warto przynajmniej trochę wiedzieć, co dzieje się, czy może się dziać w otaczającym nas świecie.
Swoją drogą, ciekawe jaką powieść napisałby dziś Sienkiewicz?
Czytam trochę autorów współczesnych głównie sf i fantazy. Uderzające są różnice między sylwetkami bohaterów Sienkiewicza a współczesnych pisarzy, jeszcze bardziej jest to uderzające jeśli porówna się współczesność na przykład z Rękopisem znalezionym w Saragossie.
Sądzę, że i współcześni i ówcześni opisują realnych ludzi, których widzą i znają. Chyba tylko prawdziwe książki są pociągające.
Max
2 Grudnia, 2010 - 14:25
Autorowi dałem "dychę" by zrekompensować jego wysiłek. Niestety nie ma opcji oceniania komentarzy bo i tu ta sama ocena byłaby na miejscu.
W. red
W. red