Chiny Europy

Obrazek użytkownika platos
Blog

Zadziwia mnie czasem świat. W tym świecie zadziwia mnie najbardziej to, że ludzie patrzący na ten sam świat widzą go zupełnie inaczej. Czasem inaczej oznacza mądrzej czasem to inaczej oznacza głupio.

Trudno mi zakwalifikować ostatni post Jana Osieckiego do pierwszej kategorii. Jego wpis oparty jest na badaniach naukowych, które autor usiłuje dostosować do naszej sytuacji, myląc jednak skutki z przyczynami. Na podstawie tej mylnie pojętej i zastosowanej teorii Autor okazuje radość z masowych zwolnień i uznaje to za zjawisko pozytywne (np.; z uwagi na poprawę środowiska naturalnego sic!)  

Analiza teorii. Teoria, na którą powołuje się JO jest słuszna – a właściwie prawidłowo diagnozuje jej skutki. Nie ulega bowiem wątpliwości, że kraje najlepiej rozwinięte „wypychają” produkcję przemysłową za granicę.

Problem w tym, że JO fałszywie widzi przyczyny tego zjawiska. Nie jest tak , że zjawisko to polega wyłącznie na chęci pozbycia się „kukułczego jaja”. Zwykle jest tak, że do produkcji nie ma zasobów lub są one drogie. Może też być tak, że z uwagi na lepszą lokalizację bardziej opłaca się przenieść produkcję choćby z uwagi na lepsze położenie względem tych zasobów i rynków zbytu. (przewaga konkurencyjna, przewaga komparatywna)

Prawdą jest natomiast, że są też niechciane „brudne” branże które bogate społeczeństwa chętnie „eksportują” biednym krajom.Naprawdę trudno uznać za takie np. montażownie pralek, lodówek czy samochodów. Trudno też zaliczyć do nich centra usługowe.Motywacje przenoszenia produkcji są zarówno pozytywne jak i negatywne a  do „wypychania” przedsiębiorcy są często zmuszani brakiem zasobów.  

Analiza sytuacji Zastanówmy się więc jaka jest nasza sytuacja. Jesteśmy krajem biednym, o zapóźnionej gospodarce i nauce. Nauka oparta jest na opóźnionych organizacyjnie i badawczo uczelniach (z których najlepsza ledwie łapie się w pierwszej 500 światowych uczelni) okupowanych przez postkomunistyczne elity, konfidentów usadzonych na zasadzie wierności ideologii komunistycznej i oficerom prowadzącym. Tworzą one hermetyczną korporację i promują swoich – równie miernych. W  tym środowisku zjawisko wypychania niezależnych jest szczególnie silne - bo wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego. 

Dygresja: Ile to razy słyszałem pyszałkowate przechwałki, że polski student na 3 roku umie więcej niż architekt po studiach na zachodzie. Takie mity panujące wśród studentów i kadry naukowej, pokazują jedynie własne kompleksy i oderwanie od rzeczywistości. Jakoś nie widzę wielkich wynalazków czy pięknych projektów architektonicznych. Nie widzę kwitnącego życia studenckiego, skupionego na wspólnych zainteresowaniach naukowych. Widzę hałaśliwe juwenalia tonące w morzu browaru, kolejki do monopolowych. Trudno naprawdę mi uwierzyć, że to tylko czas zabawy przed sesją…

 

Charakterystyka zwolnień grupowych - Najważniejszą sprawą do analizy sytuacji wydaje się jednak motywacja tak drastycznych decyzji.

Można by zgodzić się z radością JO, gdyby motywy zwolnień w firmach leżały po stronie podażowej a nie popytowej. Gdyby były wynikiem procesów restrukturyzacyjnych i modernizacyjnych zwiększających wydajność, uzbrojenie pracownika. Gdyby pozostali mogli wykonać tą samą ilość dóbr. Problem polega na tym, że zwolnienia wynikają z prognozowanego spadku popytu na produkty. W tym kontekście wyrażanie radości lub dostrzeganie pozytywów naprawdę zakrawa na szaleństwo!

Cel - Naszym celem (tu jestem zgodny z JO) jest dążenie do tego by zwiększyć ilość sprzedawanych profesjonalnych wysoko opłacanych usług (a także choć tego JO już dostrzec nie chce – sprzedaż zaawansowanych technologicznie produktów przemysłowych). Pytanie zasadnicze jak to osiągnąć?

Porzućmy utopijną ideę (której zwolennikiem jest JO), że do naszej ojczyzny przyjdą pod strzechy koncerny, który w karmionym ziemniakami narodzie odkryją nieoszlifowany diament myśli naukowej i zainwestują tu w centra naukowe, parki technologiczne instytuty badawcze…. Dlaczego miałyby to robić?

Liczenie zaś na własny przemysł… Panie Osiecki proszę przeanalizować jego strukturę, dochodowości i porównać z kosztem badań. Nasz przemysł innowacji nie potrzebuje lub go po prostu nie stać. 

Droga do celu - Niestety, mając w świadomości cel, musimy iść utartą drogą – taką którą przemierzyła już Irlandia (zaraz, zaraz czy ktoś pamięta kto tą drogę rozwoju promował?). Najpierw skłonić inwestorów do postawienia tu montowni, potem fabryk a potem instytutów i współpracy z uczelniami itd.  

Jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Jesteśmy montownią Europy, rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu towarów podrzędnej jakości. Wraz ze wzrostem świadomości i emigracji zamyka się nasza przewaga kosztu pracy. Stajemy się coraz drożsi – także dlatego, że władza publiczna doi nas niemiłosiernie w postaci składek ZUS, które potem marnotrawi. Za kilka kilkanaście lat, zlokalizowane w Polsce montownie zostaną przeniesione dalej na wschód. Skończą się proste rezerwy. Czym będziemy wtedy konkurować? Nie mamy i nic nie wskazuje na to byśmy mieli rozbudowanej infrastruktury. Nie ma dróg i sieci energetycznych, nie ma niezależnych źródeł energii nie ma nowoczesnych systemów kształcenia. Nie ma nowoczesnej administracji, szybkiego i skutecznego egzekwowania prawa… Nie ma ram prawnych...

Co gorsza zostało nam niewiele czasu by wspiąć się na następny stopień rozwoju. Ostatnie informacje o wskazują, że to okres schyłkowy korzystania z tej prostej recepty na rozwój. Coraz więcej – także polskich firm wyprowadza produkcję za wschodnią granice. Zmarnowaliśmy 20 lat -  czas na unowocześnienie. Nie jesteśmy przygotowani na wejście na wyższy stopień rozwoju!!!

Tylko idiota może cieszyć się z faktu, że to koniec „Chin Europy”. Cieszyć się mogą jedynie szaleni ekologiści – chcący z naszego kraju uczynić zielony skansen. Za jakiś czas znikną nawet te montownie ale w zamian nie powstaną instytuty. Nie powstaną doliny krzemowe. Nie będziemy żyć z wysoko opłacanych usług.

 

Działania rządu - Cóż jednak zrobić gdy własny wybrany rząd, mający na usta pełne frazesów o „uwolnieniu energii Polaków” o nowoczesności i wolnym rynku gdy przychodzi do właściwych działa a los zsyła nam ‘kurę znoszącą złote jajka” w postaci EIT – woli ten projekt uwalić. Uwalić by konkurent do prezydenckiego fotela nie odnotował wymiernego sukcesu. Rząd, podobno mający świetne kontakty i wysokie notowania w UE, nie zrobił nic by lobować za tym projektem. Nie zaangażowano się, a w zamian karmi się nas propagandowymi obietnicami „miliardów na naukę”.Ciekawe kto sfinansuje te obiecane „miliardy” jeśli zacznie wzrastać bezrobocie, znikną te niechciane (ciekawe dlaczego bije się o nie tyle krajów) montownie i zakłady produkcyjne.  

 

Niestety Panie Osiecki, nie rozumie Pan, że tylko na plecach, żywotnych ziemniakami prostych ludzi, na ich ciężkiej pracy można zbudować te instytuty dla utalentowanych. Nie zrobiono tego i nie mam złudzeń, że nie robi się nic by stworzyć system, warunki swobodnego rozwoju nauki, warunki rozwoju gospodarczego tak by polskie firmy stać było na inwestowanie w badania naukowe. Nie ma przepisów i nie ma funduszy kapitału wysokiego ryzyka – inwestującego w perspektywiczne technologie.  

 

Dzisiejszy wzrost bezrobocia, spotęgowany powrotem emigrantów zarobkowych (tam bezrobocie też wzrośnie – ich powrót jest zatem równie nieuchronny i nie wynika wcale z obiecanych działań rządu np. abolicja podatkowa), w sytuacji niedorozwoju sektora publicznego, spowoduje konieczność podnoszenia podatków co tylko przyspieszy opisany powyżej proces końca "Chin Europy". Nie wiem czy jest się z czego cieszyć.

Brak głosów