ROZBIĆ KOŚCIÓŁ OD ŚRODKA CZ. III

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

ROZBIĆ KOŚCIÓŁ OD ŚRODKA CZ. III

 

 

W 1989 r. kontrolowano już całość poczynań Związku i nadal polecano "stymulować procesami wewnętrznymi Oddziału tak, by jego działalność była zgodna z aktualną polityką państwa i naszymi potrzebami operacyjnymi". Rozpoczęto również przygotowania celem wprowadzenia swojego (SB) kandydata do parlamentu po czerwcowych wyborach 1989 roku, "z którym - jak to ujmowano - można nawiązać dialog operacyjny". Jak wynika z cytowanych dokumentów, poprzez tajnych współpracowników kontrolowano inne "katolickie" środowiska, jak Stowarzyszenie Pax i Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne (ChSS).

 

Większość wymienianych środowisk rozpracowywali ci sami funkcjonariusze SB (kpt. A. Sieradzki, kpt. W. Domański, por. A. Bogusz i inni), wykorzystując niektórych TW jednocześnie w kilku sprawach. Podobnej inwigilacji nie oparło się także środowisko "Znaku", "Tygodnika Powszechnego".

 

Oprócz wspominanego rozpracowania grupowego (kryptonim "Wierni" - 1962 r.) już wcześniej, w 1955 r., założono sprawę agenturalno-grupową o kryptonimie "Pióro" na J. Turowicza, J. Szczepańskiego, A. Gołubiewa, J. Woźniakowskiego i ks. J. Piwowarczyka oraz oddzielne sprawy agencyjnego rozpracowania na poszczególnych liderów, którym jako "figurantom" nadawano także pseudonimy. Szczególnie inwigilowano Jerzego Turowicza kryptonim "Biegun" ("Romek"), Stanisława Stommę kryptonim "Pismak", Stefana Kisielewskiego kryptonim "Tulipan", Zofię Morstinową kryptonim "Agata", Jacka Woźniakowskiego kryptonim "Jacek" i innych.

 

Do ich inwigilacji użyto wielu TW, wśród nich byli m.in.: "Ares", "Targowska", "Erski", "Dionizos" (posiadający bezpośredni kontakt z figurantami), a także TW "Skotnicki", "Bogda", "Barbara", "Włodek", "Ewa", "Tadek", "Klimowski", "Relax", "Andrzej", "Piotr", "Mieczysław", "G.A", których prowadzili kadrowi oficerowie SB: kpt. Schiller (kierownik Grupy III Wydz. IV), mjr T. Mrowiec (naczelnik Wydz. B KWMO w Krakowie), mjr J. Gibski (naczelnik Wydz. III) i inni. Łącznie w sprawie SB użyła około 60 TW.

 

Niektórych figurantów czasem pozyskano jako tajnych współ-pracowników, nadając im odrębne agenturalne pseudonimy. Jednym z cenniejszych agentów bezpieki na tym odcinku był TW "Ares" - świecki pracownik (księgowy) kurii krakowskiej i dyrektor administracyjny "Tygodnika Powszechnego".

 

Współpracował on z SB w latach 1952-1983 (z kilkuletnią przerwą) - prowadził go oficer SB kpt. Józef Schiller. W odręcznej notatce z 15 marca 1963 r. zatytułowanej "Plan wykorzystania t.w. ´Ares´" stwierdzał m.in.: "T.w. ´Ares´ jest członkiem kierownictwa ´[Tygodnika] P[owszechnego]´ i ´Znaku´. Ma szereg znajomości wśród aktywu katolickiego, miejscowych kurialistów jak również wśród hierarchii kościelnej. Jako osoba świecka zaangażowana w działalności kościelnej otrzymał tytuł ´Szambelana Papieskiego´.

 

Współpraca z t.w. ´Ares´ oparta jest o jego patriotyzm". Krakowska bezpieka przy pomocy tego osobowego źródła informacji planowała uzyskać m.in. "dane o wzajemnych powiązaniach i zależnościach między zespołami redakcyjnymi ´TP´ i ´Znaku´ a Klubem Poselskim ´Znak´. W jakim zakresie w jaki sposób i w jakich kierunkach wpływają na siebie te grupy. Postawy i oceny polityczne poszczególnych działaczy katolickich środowiska. (...) Drogi i sposoby docierania hierarchii do środowiska ´Znaku´, formy stosowanych nacisków na zespół redakcyjny. Jaki nurt środowisko ´Znaku´reprezentuje w odniesieniu do kierunków katolicyzmu lansowanych na soborze powszechnym. (...)

 

Ogólne informacje dot. sytuacji w miejscowej kurii, panujących tam nastrojach i tendencjach. Sprawy finansowe tej instytucji". Jako oficer prowadzący kapitan Schiller proponował: "Celem silniejszego związania t.w. ´Ares´ z naszą służbą planuje się: a) przekazywanie mu przy różnych okazjach - święta państwowe, kościelne, uroczystości rodzinne, np. imieniny, podarków, początkowo o stosunkowo niewielkiej wartości, pozornie nie zobowiązujące do niczego, później droższe i cenniejsze. Sprawa ta obecnie jest otwarta gdyż t.w. przyjął już z okazji świąt (gwiazdka) upominek. Poza tym na spotkania przynosi mi on miesięcznik ´Znak´ oraz niektóre książki wydawane przez wydawnictwo ´Znak´, co przyjmuję aby móc się t. w. zrewanżować /aby nie mógł odmówić przyjęcia czegoś ode mnie/". Nakłady przeznaczone na TW "Aresa" nie poszły na marne.

 

Przekazywał on systematyczne sprawozdania nie tylko o sytuacji wspomnianych środowisk katolickich, ale także ze spotkań z biskupami i to nie tylko polskimi. Przykładowo, w lipcu 1970 r. złożył poufną relację z odwiedzin u metropolity Splitu ks. abp. Józefa Anerica, któremu przedstawił się jako kawaler odznaczeń papieskich. Po powrocie do kraju otrzymał od kpt. Schillera następne konkretne zadanie: "T.w. ´Ares´ w związku ze służbowym wyjazdem do Łodzi uda się do tamtejszego ordynariusza bpa Rozwadowskiego /znajomy t.w./.

 

Celem wizyty jest uzyskanie tekstów a przynajmniej informacji dot. treści przygotowywanych na posiedzeniu episkopatu w połowie czerwca br. Listów pasterskich. Szczegóły dot. zachowania i prowadzenia rozmowy z Rozwadowskim zostały z t.w. bardzo dokładnie omówione. Zalecono t.w. daleko idącą ostrożność przy realizacji zadania. W wypadku fiaska wizyty u bpa Rozwadowskiego t.w. uda się do Warszawy i odwiedzi bpa Dąbrowskiego. Tam niewątpliwie będzie miał większe szanse wykonania zadania. Z bp-em Dąbrowskim jest bowiem na b. dobrej stopie. W wypadku uzyskania interesujących służbę danych t.w. ´Ares´ zadzwoni dnia 18.07.1970 r.".

 

Z akt wynika, iż wspomniany agent miał za zadanie zbliżyć się do księdza kardynała Karola Wojtyły. Już 6 października 1969 r., w notatce spisanej ze słów "Aresa", w części "Uwagi ze spotkania" zapisano: "W czasie spotkania t.w. poinformował mnie, że złożył podanie o paszport do Włoch. Pragnąłby się tam znaleźć w tym samym czasie co kard. Wojtyła. Prosił o pomoc przyspieszenia procedury otrzymania paszportu.

 

Poinformowałem t.w., że już poczyniłem kroki aby paszport otrzymał w odpowiednim terminie. (...) T.w. będzie dążył do uzyskania możliwie najszerszej informacji od funkcjonariuszy watykańskich w sprawie perspektyw rozwiązania stosunków państwo-kościół w Polsce, oceny podróży kard. Wojtyły w Ameryce, udziału polskich dygnitarzy w działalności Synodu itp.". Już po wyborze księdza kardynała Karola Wojtyły na Papieża w 1978 r. awansowany do stopnia pułkownika J. Schiller (który pomimo służbowego przeniesienia do Nowego Sącza nadal prowadził TW "Aresa") w notatce sporządzonej na podstawie doniesienia "Aresa" z 26 października 1978 r. zapisał m.in.: "T.w. ´Ares´ był razem z innymi pielgrzymami w Rzymie na uroczystościach koronacyjnych Jana Pawła II. Brał też udział w specjalnym obiedzie w Watykanie.

 

Papież uściskał go i miał mu powiedzieć: ´Ja liczę na pana´. T.w. uważa, że ta forma upoważnia go do podjęcia starań o paszport wielokrotny, aby mógł na każde wezwanie papieża natychmiast wyjeżdżać do Rzymu. Napisze o specjalny dokument w tej sprawie do Cassarolliego. T.w. ´Ares´ liczy, że Wojtyła może skorzystać z jego doświadczenia w zakresie znajomości problemów finansowych". Dzięki tak głębokiej inwigilacji SB była nie tylko na bieżąco informowana o większości ważniejszych wydarzeń, szczegółach dotyczących życiorysów figurantów aktywnych na tym terenie, ale także o nastrojach i zamierzeniach całego środowiska.

 

Przykładowo w styczniu 1968 r. kpt. J. Schiller polecał swoim agentom m.in.: "Systematyczne śledzenie roli ´Bieguna´ [czyli Turowicza], jako kierownika ´TP´. W jakim zakresie kieruje on osobiście pismem, a na ile pozwala rozwinąć inicjatywę personelowi redakcyjnemu. [...] także powiązania ´Bieguna´ z hierarchią kościelną, szczególnie z kard. Wojtyłą. Tematy i przebieg rozmów ´Bieguna´ z kard. Wojtyłą, w czym się zgadzają, w jakich sprawach reprezentują inne zdania, w czym ta znajomość się przejawia. Szczególnie chodzi o sprawę stosunków państwo - kościół, rolę laikatu w Polsce, postawy polityczne rozmówców".

 

Rozpracowywano także stosunki rodzinne Turowicza. Z uwagą odnotowywano, iż wśród 4 rodzeństwa miał 2 braci księży, a także, że miewał kłopoty z córkami. Próbowano powiązać i wykorzystać te fakty w pracy operacyjnej. Tajną charakterystykę Turowicza z 1962 r. rozpoczynano od słów: "Turowicz wywodzi się z rodziny inteligenckiej. Jego ojciec był sędzią na terenie Krakowa.

 

Ze strony matki ma dużą domieszkę krwi semickiej, jedno z jej rodziców było narodowości żydowskiej. Podobnie jak liczne jego rodzeństwo był zaangażowany bardzo silnie od okresu studiów w działalności klerykalnej. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nie ma jednak pewności czy otrzymał magisterium. Tu zetknął się i brał udział w działalności organizacji ´Młodzież Wszechpolska´. Później zbliżył się do chrześcijańskiej demokracji, gdzie stawiał pierwsze kroki jako działacz katolicki".

 

Podobny schemat rozpracowań (pozyskiwania i analizy informacji) oraz inwigilacji środowisk katolickich obowiązywał w całym kraju. Bydgoski WUBP w "Raporcie o wszczęciu agencyjnego rozpracowania", dotyczącym działaczy SP (w latach 1948-1951), w ramach sprawy "Szaleńcy" i "Nielegalny", pod nazwiskiem Henryk Trzebiński odnotował m.in.: "adwokat, wicewojewoda, poseł na Sejm Ustawodawczy [...] wrogo ustosunkowany do grupy Widy-Wirskiego, przybiera kierunek prawicowy, wrogi stosunek do PPR, posiada skłonności do kobiet - z którymi utrzymuje stosunki, rozwiedziony z żoną".

 

O związanym ze środowiskiem SP redaktorze "Ilustrowanego Kuriera Polskiego" - Andrzeju Trelli, pisano: "lubi duże towarzystwo, skłonność do kobiet, pije chętnie, dużo pali, posiada przyjaciółkę, ma dziecko, płaci alimenty, posiada żonę i 5-cioro dzieci [zarabia 70 tys. miesięcznie]". W ich rozpracowaniu niezwykle pomocni byli TW "Bez", "Wystawa" i "Demokrata", "Kulka", "Władzia", "Ryś" (z Grudziądza), "A-25" - prezes Związku Powstańców Wielkopolskich w Grudziądzu, "Lech" - pracownik Starostwa Powiatowego w Bydgoszczy, oraz informator "Haber" - reemigrant z Niemiec, w latach 1935-1936 sekretarz ZZP i członek zarządu Narodowej Partii Robotniczej we Włocławku, po wojnie prezes SP we Włocławku - do rozłamu, zatrudniony w Zarządzie Miejskim jako referent handlowy - "zwerbowany 28. 4.1950 r. na kompr.-materiały" - pozostawał na kontakcie ppor. Piotrowskiego kier. sekcji III, a także TW "Zryw" "Maciek", "Zorza", "Kopa", "Gołowąs".

 

Na Macieja Roszaka donosił informator "Kaszub". W "Planach operacyjnych przedsięwzięć" polecano m.in.: "Poprzez posiadaną agenturę ustalić działaczy Chadecji i NPR z uwzględnieniem zajmowanych obecnie stanowisk i rozmieszczeniem ich w terenie, celem ujęcia tego elementu w rozpracowanie przez odnośne jednostki UBP". Jeśli idzie o inne środowiska katolickie i agenturę w obecnym województwie kujawsko-pomorskim, wymienić można sprawę obiektową na Caritas w Chełmnie nr 000228/48, gdzie duże usługi UB oddał TW "Regał" - prezes chóru kościelnego św. Cecylii (zwerbowany na uczucia patriotyczne 13 stycznia 1949 r.), oraz TW "Prawdzic" - zwerbowany 28 kwietnia 1949 na "kompr." (kompromitujących) materiałach - przed wojną członek Chrześcijańskiej Demokracji, "Sokoła", wiceburmistrz Chełmna, po wojnie członek rady parafialnej, prezes tamtejszej Caritas, członek SL.

 

Podobnie rozpracowywano środowisko Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - jego kadrę naukową i studentów. Już w końcu lat 50. zajęto się na poważnie agenturalnym rozpracowaniem KUL-u, a od 1961 r., w ramach lubelskiego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, wydzielono specjalną "Grupę Va", przeznaczoną wyłącznie do tego zadania. W jej skład wchodzili m.in. oficerowie: kpt. B. Tarkowski, Wach, Sobieraj, Jakobsche, Iskra i ppor. Cz. Wiejak. W ciągu kilku miesięcy sukcesem zakończyły się pozyskania nowych TW w obiekcie "Ciemnogród", później "Olimp", którym to kryptonimem określano sprawę KUL-u. Wśród pozyskanych do tajnej współpracy znaleźli się m.in. TW o pseudonimach: "Doktor", "Historyk", "Etnograf", "Docent", "Elektryk", "Henryk", "X-44", "Nuta", "Zbyszek", "Dyrektor"; ponadto zarejestrowano 15 dalszych kandydatów na TW, a w operacyjnym przygotowaniu znajdowało się już 20 następnych.

 

Były to całkiem nowe pozyskania, gdyż wcześniej, do października 1960 r., SB posiadała w KUL-u 32 źródła informacyjne (w tym 15 TW, 10 "w pozyskaniu" i 7 "kontaktów"), wśród których znajdowało się 11 pracowników naukowych i 15 księży. Już wówczas w ramach prowadzonej teczki obiektowej inwigilacją objęto 170 osób. Wczytując się w ściśle tajne notatki służbowe ludzi bezpieki, można dojść do wniosku, iż nie wszystkie osoby na KUL-u, z którymi SB nawiązywała tajny kontakt, celem pozyskania ich do współpracy, były tym działaniom niechętne. Przykładowo, po pierwszej, wstępnej rozmowie oficerów SB por. Tarkowskiego i por. M. Majewskiego z jednym z prominentnych, świeckich profesorów KUL-u, która odbyła się 26 IV 1960 r., w sporządzonych do niej wnioskach odnotowano: "Z przeprowadzonej rozmowy wynika, że kandydat należy do postępowej inteligencji katolickiej na co miał wpływ dłuższy pobyt wymienionego we Francji i obserwacja życia katolickiego oraz utrzymywanie osobistych kontaktów z działaczami KIK-u z Warszawy i sympatyzowanie z ich działalnością /wniosek sformułowany na podstawie jego słów/.

 

Stosunek wymienionego do naszych organów jest pozytywny co dało się odczuć w chętnym składaniu wyjaśnień w sprawach nas interesujących. Uważamy, że na następnym spotkaniu z w/w, które zostało umówione na dzień 6.V.1960 r. można będzie wyjść z propozycją korzystania z jego pomocy przez organy Sł.[użby] Bezp.[ieczeństwa]. Spotkanie odbędzie się na LK [Lokal Kontak-towy]. Charakterystyczne jest to, że wymieniony zobowiązał się na konspirację z rozmowy z nim prowadzonej i robił wszystko, aby ta konspiracja była zachowana w czasie rozmowy z nim prowadzonej". Jak wynika z zapisu całej konwersacji, wymieniony "kandydat" nie tylko chętnie i wyczerpująco odpowiadał na wszystkie postawione pytania, ale także znalazł z ludźmi SB wspólny punkt widzenia na zasadnicze problemy KUL-u i w ogóle Kościoła w Polsce.

 

Logiczna więc była adnotacja jego rozmówców, którzy pisali: "Wydaje się więc, że na KUL-u wśród lewicowej kadry profesorów istnieją tendencje do dokonania pewnych zmian strukturalnych i wychowawczych w kierunku dostosowania tej uczelni do potrzeb współczesnych. Warto więc zastanowić się, czy nie powinniśmy przez styk z kandydatem i z innymi osobami z kadry naukowej inspirować tych ludzi, by rozpoczęli dyskusje na temat modelu KUL-u. Byłaby to jedna z form usunięcia od wpływu na działalność KUL-u konserwacyjnego kierownictwa, byłaby to forma utorowania drogi dla lewicowych sił celem wywindowania ich na kierownicze stanowiska w KUL-u". Z upływem lat, jak wynika z zachowanych materiałów archiwalnych służb specjalnych PRL, doszło do tego, że SB pozyskała sporą grupę tajnych współpracowników na wszystkich wydziałach oraz sekcjach naukowych KUL-u.

 

Stopień infiltracji i ogromna liczba TW umożliwiała (podobnie jak w innych środowiskach katolickich) przeprowadzanie skutecznych kombinacji operacyjnych, skłócając środowisko oraz doprowadzając do pożądanych zmian personalnych, awansów itp. We wspomnianych aktach zachowały się zapisy o wielu studentach, profesorach, osobach duchownych KUL-u, którzy jako TW współpracowali z bezpieką po kilkanaście, a nawet dwadzieścia i więcej lat. Spora grupa tych osób żyje do dziś i cieszy się powszechnym poważaniem. Zrozumienie budzić więc musi ich opór przed odkrywaniem faktów z przeszłości.

 

Dyskusję dodatkowo utrudnia fakt, iż większość akademickich historyków do dziś nie zdaje sobie sprawy ze stopnia oraz zakresu infiltracji opisywanych tu (oraz innych) środowisk katolickich.

 

Wielu z nich świadomie woli pozostawać w cieniu bezpiecznej ignorancji. Okazać się bowiem może, iż to, co dotychczas niektórzy historycy określali mianem komunistycznego "ukąszenia" Narodu, w rzeczywistości było "przetrąceniem jego kręgosłupa".

 

W latach 80., szczególnie po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki, zaczęto domagać się likwidacji Departamentu IV MSW (zajmującego się Kościołem i środowiskami katolickimi) jako reliktu stalinizmu. Szef resortu gen. Czesław Kiszczak zdecydowanie odrzucał te sugestie. Tak więc władze bezpieczeństwa prowadziły działalność w omawianym zakresie nieprzerwanie do końca 1989 r.

 

Podsumowując, należy stwierdzić, iż praktycznie działalność władz bezpieczeństwa względem duchowieństwa i środowisk katolickich w Polsce po II wojnie światowej, które od początku określano jako wrogie, odbywała się według planu i metod nakreślonych w 1945 r. przez gen. NKWD Iwana Sierowa. Rozbijanie tych środowisk za pomocą pozyskanej lub nasłanej agentury do końca lat 40. nie było w opinii władz bezpieczeństwa zadowalające. Niemniej z biegiem czasu "w ogniu walki hartował się miecz rewolucji", czyli funkcjonariusze UB nabywali coraz większego doświadczenia.

 

Systematyczne i konsekwentne pozyskiwanie tajnych współpracowników, stosowanie kombinacji operacyjnych, sięganie do metod represji wobec księży i działaczy katolickich doprowadziło do niemalże całkowitej ich infiltracji, jak również w znacznej mierze do sterowania ich procesem wewnętrznym. Polityka oficjalnych władz państwowych (m.in. Urzędu ds. Wyznań) wobec wspomnianych środowisk była w zasadzie kompatybilna z działaniami podejmowanymi przez resort bezpieczeństwa, niemniej te ostatnie ze względu na tajność prowadzonych operacji nie musiały, pod osłoną taktycznych gestów pojednawczych, skrywać celu strategicznego, jakim było ich całkowite rozbicie, przejęcie, likwidacja lub wasalizacja.

 

Wydawać by się mogło, że środowiska katolickie i księża wobec działań podejmowanych przez władze bezpieczeństwa względem nich były w zasadzie bezbronne. Znalazło się jednak wiele osób, które - zwłaszcza w pierwszym powojennym dziesięcioleciu - nie uległy. Dobrą metodą na tajne zabiegi SB była niekiedy jawność, czyli rozgłaszanie wśród znajomych wiadomości o faktach mających pozostać tajemnicą.

 

Zjawisko to miało jednak charakter sporadyczny. Zadowolenie władz z dogłębnej infiltracji Kościoła potwierdzają akta KGB opublikowane przez głównego archiwistę tej instytucji - Wasilija Mitrochina.

 

Choć zamierzony przez władze bezpieczeństwa ostateczny efekt w postaci całkowitego rozbicia Kościoła i środowisk katolickich nie nastąpił, można jednak stwierdzić, że wyniki poczynań tych służb były odwrotnie proporcjonalne do efektów polityki gospodarczej kolejnych ekip rządzących, które to zadecydowały o konieczności przekazania władzy.

 

W 1990 r. rozpoczęto niszczenie akt byłej SB, w pierwszej kolejności materiałów Departamentu IV, zajmującego się środowiskami katolickimi i księżmi. Część z nich się jednak zachowała, co stwarza perspektywę dalszych możliwości badawczych w tym zakresie.

 

OPRACOWAŁ ALEKSANDER SZUMAŃSKI

 

Dokumenty, cytaty, źródła:

]]>www.naszdziennik]]>

 

Mirosław Piotrowski

Autor jest kierownikiem Katedry Historii Najnowszej KUL.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)