Wyborcze umizgi do ruskich serwerów

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Przed dwoma tygodniami w Warszawskiej Gazecie pojawił się fragment artykułu Macieja Pawlickiego zamieszczonego na portalu wPolityce.pl i przypominającego Polakom, że dane z Państwowej Komisji Wyborczej trafiają wprost z Warszawy na serwery firmy rosyjskiej. Autor postawił też retoryczne pytanie:

Czy Francja pozwoliłaby, żeby wynik jej wyborów liczyły niemieckie spółki i serwery na terenie Niemiec? Albo Grecja, by głosy Greków liczyły spółki i serwery tureckie? Czy pozwoliłby sobie na to JAKIEKOLWIEK niepodległe państwo i mający wolę istnienia naród? Jasne, że nie…

Skandal z „zatrudnieniem” rosyjskich serwerów nagłaśnialiśmy już nie jeden raz na naszych łamach i jest w tym wszystkim coś niezwykle zastanawiającego, żeby nie powiedzieć niebywałego. Chodzi mi o bierność opozycji. Trudno sobie to jakoś wytłumaczyć, że partie opozycyjne w tym ta największa nie ostrzegają, nie alarmują społeczeństwa i nie krzyczą od rana do wieczora, SKANDAL!!!

Szef rosyjskiego MSZ, Ławrow organizuje sobie w Polsce odprawy naszych ambasadorów, przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej wyjeżdżają na szkolenia do „kolebki demokracji” w Moskwie, a polskie partie opozycyjne tylko od czasu do czasu wydają coś przypominającego jedynie nieśmiałe popiskiwanie myszy. Czyżby i w szeregach opozycji przeważały opinie formułowane zwłaszcza po smoleńskiej narodowej tragedii przez zwolenników sekty pancernej brzozy, że pułkownik KGB, Władimir Putin to niesłychanie prawy i uczciwy człowiek, urodzony demokrata, którego jedynym celem jest niesienie pomocy, a nie szkodzenie Polsce i Polakom?

Oczywiście nie posiadamy bezpośrednich dowodów na fałszowanie wyników wyborów w Polsce, ale jak to się dzieje, że władza z pełną premedytacją godzi się na sytuację, w której rodzić się muszą podejrzenia i wątpliwości? Dlaczego opozycja zamiast ogłaszać ALARM właściwie milczy? Czy rzeczywiście państwo liczące niemal 40 milionów obywateli nie potrafi zorganizować aktu wyborczego tak, aby nie angażować firm zatrudniających specjalistów z doświadczeniem pracy w takich instytucjach jak WSI i KGB oraz opłacać rachmistrzów korzystających z ruskiego liczydła?

Ileż to razy słyszymy z ust decydentów, polityków i „autorytetów” o potrzebie doganiania zachodu tak w sensie cywilizacyjnym, jaki technologicznym, a tymczasem wybory, najważniejszy demokratyczny akt oraz werdykt narodu ogłaszamy na podstawie wyników przetworzonych przez serwery spadkobierców tych, którzy przybyli tu 70 lat temu w łapciach i walonkach po to by nas zniewolić i wymordować nam elity?

Wspomniałem, że nie dysponujemy dowodami na wyborcze fałszerstwa na wielką skalę. Tak to prawda, ale bacznie obserwując poczynania i aktywność niektórych politycznych ugrupowań możemy zaobserwować dziwne zjawisko. Otóż jest w Polsce spora grupa polityków, którzy zachowują się na pierwszy rzut oka idiotycznie i nieracjonalnie.

Oni w momencie, kiedy Polacy ze wzruszeniem wdzięcznością i szacunkiem przyglądają się pracom na powązkowskiej „Łączce” i przywracaniu pamięci o naszych narodowych bohaterach, głośno gardłują i walczą o pozostawienie na naszej ziemi pomników symbolizujących sowieckie zniewolenie. Najlepszym tego przykładem jest komuch Tadeusz Iwiński z SLD chwalący się znajomością 10 języków. Co z tego skoro w każdym z nich potrafi śpiewać jedynie w rosyjskim chórze? Z kolei jego partyjny szef Leszek Miller domagał się ostatnio goszczony w radiowym studio przez Monikę „Stokrotkę” Olejnik, Orderów Orła Białego dla moskiewskich pachołków, Jaruzelskiego i Kiszczaka

 Oni, że przypomnę tylko skandaliczne zachowania bandy Palikota biegają do rosyjskiej ambasady z donosami na polski naród. Oni wprost prześcigają się w próbie rehabilitacji dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych, które w Polsce były niczym innym jak narzędziem „długiego ramienia Moskwy”. Oni tak jak Miller, Michnik i Rozenek bywają na prywatnej daczy Putina w Soczi, a żaden dziennikarz nie ma odwagi zapytać się ich o cel i wyniki tej wizyty.

To wszystko nie wygląda mi na próbą przypodobania się polskiemu wyborcy, ale raczej na umizgi kierowane w kierunku ruskich serwerów. Czyżby wiedzieli, bądź wiedzieni jakimś dodatkowym zmysłem przeczuwali, kto tak naprawdę jest prawdziwym suwerenem i od kogo zależy wyborcze rozdanie w Polsce?  

Mamy więc dowód, co prawda pośredni, ale niezwykle mocny i przekonywujący. Jak bowiem wytłumaczyć, że pewne polityczne ugrupowania i ich przedstawiciele zamiast zabiegać o głosy Polaków mizdrzą się do władz obcego i wrogiego nam mocarstwa?

Czy Polska po niemal 70 latach musi tak jak Bierut i spółka korzystać z usług kremlowskich specjalistów i macherów od demokracji?

Czy Polacy znowu oddadzą liczne głosy na zdrajców, którzy swój wyborczy i polityczny sukces upatrują w łaszeniu się do kremlowskiej nogawki i to tam szukają poparcia oraz uznania?

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Tygodnik Polska Niepodległa już w kioskach

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)

Komentarze

W zasadzie do największej partii opozycyjnej ( na razie nie ma  pewności w stosunku do kogo opozycyjnej )  nie można mieć pretensji, wręcz żadnych pretensji.  PiS jest tak zapracowany i zajęty walką o wolność naszą i waszą, choć ostatnio głównie waszą, że zapomina przed wyborami poinformować społeczeństo o żywotnych dla narodu sprawach.

 

I tak, przed wyborami prezydenckimi zapomniał poinformować nas o przeszłości i pochodzeniu małżonki obecnego prezydenta.

Następnie, o liczeniu głosów oddanych w wyborach parlamentarnych przez rosyjskie liczydło, dowiedzieliśmy się też dopiero post factum.

 

O tym, kto na pytanie : Czy ten wyjazd jest bezpieczny ? Odpowiedzieć miał : "Putin się nie odważy, wybuchłby międzynarodowy skandal " -  też dowiemy się z pewnością po czasie.....czyli w odpowiednim momencie.

 

 

Vote up!
10
Vote down!
-5

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#419481

co by było, gdyby wybory nie były sfałszowane.

Pozdrawiam

Vote up!
9
Vote down!
-1

cui bono

#419490

powinno być pod kontrolą również partii opozycyjnych, przynajmniej tych największych. Skoro są mężowie zaufania w komisjach wyborczych, to równie dobrze powinien być mąż zaufania tam, gdzie się zlicza wszystkie głosy, czyli w PKW. I powinien to być specjalista informatyk, który zna się perfect na komputerach i ich oprogramowaniu. Dlaczego PiS się o to nie dopomina, trudno mi dociec. Najwidoczniej tak mu wygodnie tyle, że dla elektoratu to żadne wytłumaczenie.

Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
-1

Szpilka

#419495

Kokosie,

 

Nie do końca jest tak, jak piszesz. Te "dwa" serwery, jeden kolokowany (umieszczony) w GTS-Energis a drugi w ATM to nie są serwery zliczające głosy, ale tzw. serwery DNS. Służą one do "kierowania" ruchem z okręgowych komisji wyborczych do PKW, gdzie jest zlokalizowane centrum zliczające głosy. Przypuszczam nawet, że nie są to "fizyczne" maszyny, dedykowane do obsługi wyborów, tylko wpisy na istniejących w obu firmach serwerach DNS. Jak działa natomiast serwer DNS? Otóż jego zadaniem jest "rozwiązanie nazwy", czyli "przetłumaczenie" komputerowi jaki adres IP odpowieda serwerowi PKW (w tym przypadku).

 

Podobny mechanizm działa w przypadku każdego komputera podłączonego do internetu. Przykładowo, każdy z Niepoprawnych wpisując w pasek adresu przeglądarki jakąś stronę, jednocześnie wysyła zapytanie do serwera DNS swojego dostawcy internetu, pod jakim adresem komputer ma tą stronę znaleźć a serwer DNS odpowiada zwracając odpowiedni nr IP. I tak np. dla naszej ulubionej strony gazeta.pl otrzymamy odpowiedź z serwera DNS, że znajdziemy ją pod adresem: 80.252.0.145, o czym każdy może się przekonać wpisujące te cyferki w pasek adresu (jeśli się nie brzydzi). ;-)

 

Podejrzewam, że ATM wygrał przetarg nie tyle na obsługę serwerów PKW, ile na dostarczenie łączy do obwodowych komisji wyborczych, bądź agregację ruchu z nich, do centrali PKW. Na 100% pewien nie jestem, bo nie śledziłem tego dokładnie, ale w takim przypadku logicznym następstwem jest korzystanie z serwerów DNS dostawcy łączy (znowu - każdy może sprawdzić u siebie z jakich serwerów DNS korzysta, w 90% przypadków będą to serwery dostawcy internetu). Dobrą praktyką jest kosztanie z minimum dwóch serwerów DNS, zlokalizowanych w różnych miejscach, aby uniezależnić się od ew. awarii bądź ataku (choćby zmasowanego DDoS). Mam więc nadzieję, że właściwy serwer PKW (w zasadzie zapewne klaster serwerów) był zlokalizowany w bezpiecznym pomieszczeniu z profesjonalną ochroną informatyczną, a ruch z komisji do niego był tunelowany i szyfrowany odpowiednio silnymi algorytmami. Nie wyobrażam sobie zresztą innej możliwości.

 

So... wydawałoby się, że jest OK, a histeria "ruskich serwerów" została rozpętana przez ignorantów. Niestety nie jest to takie proste. Ponieważ serwery DNS tak naprawdę zarządzają i kierują ruchem, można go przekierować gdzie bądź, a sporych umiejętnościach i odrobinie złej woli nawet podmienić. Jak wiemy naszym wschodnim "przyjaciołom" nie brakuje tego pierwszego, a drugą cechę posiadają w sporym nadmiarze. Wniosek z tego taki, że nie znając struktury sieci i przepływu danych, oraz zastosowanych zabezpieczeń - nie można w czambuł potępić PKW, niemniej oddając zarządzanie ruchem w sieci firmie "trzeciej" otwieramy furtkę do ataku i należy o tym pamiętać. Z drugiej strony, aktualnie wszyscy dostawy internetu mogący zapewnić obsługę biur na terenie całej Polski to podmioty prywatne, nad których sieciami nie sposób sprawować kontroli. Tym większa odpowiedzialność spoczywa na służbach informatycznych podległych PKN i ABW.

 

pozdr...

/benjamin

 

PS: Istnieje jeszcze w/g mnie wręcz nieprawdopodobny wariant, że PKW kolokowała (umieściła) serwery zliczające głosy w serwerowniach GTS-Energis (bo taką usługę też ta firma świadczy i to wcale nieźle). Jeśli tak... nie, to niemożliwe.

Vote up!
7
Vote down!
-1
#419525

Czy myślący może nadzieję jakąś żywić?
Myślę że trzeba czekać do bandy upadku
By nie było okrągłostołowych przypadków
Ostatnio widać, że próbują się malować
Demokratami zostać i nas ugotować
Pozdrawiam

Vote up!
6
Vote down!
-1

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#419544