Raport Komisji Millera jak Manifest PKWN

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

 

Raport komisji pod wodzą Jerzego Millera gdyby nie trzydniowy poślizg, „pięknie” wpisałby się w haniebną tradycję kupczenia polskim interesem narodowym i wysługiwanie się Kremlowi w zamian za możliwość zarządzania nadwiślańską krainą z moskiewskiego nadania i przypominałby Manifest PKWN.

Oba dokumenty, bowiem opublikowano w lipcu. Manifest PKWN w Chełmie 22 lipca 1944 roku, rzekomo z inicjatywy kontrolowanego przez sowietów Związku Patriotów Polskich zaś raport Millera nosi datę 25 lipca 2011 i stworzył go „niezależny” zespół polskich ekspertów.

Jak dzisiaj wiadomo manifest PKWN został zatwierdzony i podpisany przez Stalina 20 lipca, a nad jego treścią czuwał on sam osobiście. Choć przez cały czas trwania PRL można było w chełmskim muzeum oglądać maszynę, na której jakoby wydrukowano ten wiekopomny dokument to prawda jest taka, że powstał on w Moskwie i tam również wyprodukowano jego pierwszą, trzyszpaltową wersję, którą rozwieszono na ulicach Chełma 22 lipca. Nie ulega wątpliwości, że po to, aby Stalin mógł czuwać nad treścią odezwy do narodu polskiego to musiał istnieć jej rosyjski pierwowzór, na który to „ojciec narodów” mógł nanosić swoje poprawki.

Jak się okazuje i raport Millera ma swój rosyjski pierwowzór gdyż jego wersja w tym właśnie języku, która jakoby miała opóźniać upublicznienie treści raportu z uwagi na trudności z tłumaczeniem, nosi datę 1 lipca 2011 roku.

Jeżeli traktować poważnie dokumenty państwowe to wynika z nich to, że wersja rosyjska była pierwszą i wyprzedziła „polski” raport o ponad trzy tygodnie.

Wszelkie późniejsze tłumaczenia się z wyjścia na jaw tej wpadki przez szefa MSWiA były tylko rozpaczliwą próbą zakrzyczenia dyskredytującej jego jak i całą komisję, prawdy.

Zapewne kiedyś historycy będą analizować i wyjaśniać tę dziwną historię z datowaniem owych wersji językowych dokumentu.

Jeżeli sobie przypomnimy słowa prezydenta Rosji wypowiedziane 6 grudnia w Warszawie, który mówił:

„Nie dopuszczam możliwości, by w sprawie katastrofy smoleńskiej śledczy polscy i rosyjscy doszli do różnych ustaleń”

To nie można wykluczyć, że tak jak w 1944 roku Stalin, tak obecnie Miedwiediew lub Putin kontrolowali na bieżąco, czy aby grudniowe słowa rosyjskiego prezydenta będące tak naprawdę rozkazem, zostały potraktowane z należytym respektem.

I w zasadzie trzeba przyznać, że Jerzy Miller spełnił wytyczne kremlowskich mocodawców, a ci wielcy łaskawcy musieli wyrazić zgodę na napisanie kilku słów krytyki na temat kontrolerów ze Smoleńska. Dzięki temu zapewne miało powstać wrażenie wyjścia z twarzą samego Millerowi i pozostałym członkom komisji.

Treść dokumentu z trudem upozorowana została na fachowy i profesjonalny tekst, lecz bardzo łatwo zorientować się, że z ową fachowością i profesjonalizmem nie ma on nic wspólnego.

I na nic zdadzą się tutaj zachwyty nad dziełem Millera wyrażone przez samego Adama Michnika.

Weźmy, jako pierwszy z brzegu przykład, słynną już tytanową brzozę. W raporcie podano, że jej grubość to 30-40cm.

Ta porażająca precyzyjność pomiaru, kluczowego według propagandzistów z obu krajów dowodu jest totalną kompromitacją.

To tak jakby w szkolnym podręczniku podano, że Polska liczy 30-40 milionów mieszkańców i zajmuje obszar 300-400 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni.

Skoro nie zmierzono dokładnie brzozy to cóż tu mówić o badaniach wraku czy czarnych skrzynek, do których dostęp był o wiele trudniejszy. Na owej brzozie jak pamiętamy fotografowany był dziennikarz Jan Osiecki. Szkoda, ze nie wspiął się na nią z centymetrem w dłoni, któryś z polskich ekspertów.

Jednym słowem dowiedzieliśmy się dokładnie tego, co podano niemal natychmiast w chwilę po tragedii z 10 kwietnia, a przez całe te 16 miesięcy odgrywano tylko polsko-rosyjski spektakl według tak precyzyjnego scenariusza, że niemożliwym wydaje się, aby powstał on dopiero po 10 kwietnia.

Wydaje się, że znał go już w 2009 roku odznaczony przez Bronisława Komorowskiego za swoje zasługi były rosyjski ambasador Rosji w Polsce, Grinin, który świetnie i profesjonalnie swoimi kłamstwami wpisał się w grę polskiej i rosyjskiej dyplomacji zmierzającą do dyskredytowania i poniżania polskiej głowy państwa.

Posłanka PiS, Elżbieta Kruk porównując wyniki pracy polskiej komisji do słynnej komisji akademika Burdenki, która zbrodnią za Katyń obarczała Niemców, naraziła się na zmasowany atak tak zwanych „wiodących” mediów i polityków partii rządzącej.

Myślę, że ową furię spowodowało to, że posłanka powiedział prawdę, a prawda w III RP już od jej zarania ma wielu zajadłych oraz wpływowych wrogów.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (33/2011)

Brak głosów

Komentarze

pisałem o tym wielokrotnie - to że oficjalna propaganda agenturalna bezczelnie łże, to takie pewnie ich zbójeckie prawo ale że ludzie to łykają często w milczeniu i z zawstydzeniem spuszczając wzrok to juz jakas głębsza aberracja umysłu.

Mówię kumplowi w pracy - "ty chcesz wierzyć w te absurdy makowsko-millerowskie bo alternatywą jest zadawanie sobie trudnych pytań i nieuchronny tok myślowy uswiadamiający popełniane na naszych oczach zbrodnie" - reakcja jak wyżej...

"Nie odzywając się w towarzystwie ryzykujesz uznanie za głupka, odzywając się rozwiejesz wszelkie wątpliwości" O. Wilde

Vote up!
0
Vote down!
0

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, a*ldd meg a Magyart

#178294

Skoro mowa o raporcie ,to dygresja mała,
Swąd panuje w rządzie,śmierdzi Polska cała.
http://www.youtube.com/user/janolsza?feature=mhee

Vote up!
0
Vote down!
0

JAN OLSZEWSKI

#178339