„Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz”

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 
Podziały i konflikty po prawej stronie sceny politycznej nie mogą cieszyć tych rodaków, dla których opcja patriotyczna i niepodległościowa to jedyny możliwy wybór. Spora część z nas uważa, że należy konsekwentnie i bezkrytycznie popierać PiS, a cnota cierpliwości i wierności temu ugrupowaniu przyniesie w końcu upragniony sukces.

Nie można jednak odsuwać na bok niepokojącego faktu, jakim jest utrata około miliona głosów w porównaniu z ostatnimi wyborami. Gdzie leży tego przyczyna?

Moim zdaniem w dużej mierze wyjaśnia ją tytuł mojego dzisiejszego artykułu zaczerpnięty ze znanego przeboju grupy „Perfect”.

Nie ma nic gorszego niż bezwarunkowe poparcie i autocenzura powstrzymująca przed krytykowaniem opozycji pod pretekstem: „wszyscy walą w PiS, więc chociaż my dajmy z tym spokój”.

A chodzi przecież o krytykę życzliwą, merytoryczną, pozwalającą na unikanie błędów lub pomocną w ich naprawianiu. Obrażanie się na taką krytykę uważam za wielki błąd. Jej brak z naszej strony najwyraźniej bardziej szkodzi niż pomaga partii Jarosława Kaczyńskiego.

Teraz do rzeczy.

W swoim życiu zwróciłem się za pomocą poczty elektronicznej cztery razy do polityków. Trzy razy dotyczyło to posłów PiS, a raz kongresmena z USA. Przykro to powiedzieć, ale odpowiedź otrzymałem tylko od tego ostatniego. I nie jest to istotne czy udzielona została przez samego kongresmena, jego sekretarkę lub wygenerowana automatycznie. Liczy się bowiem stosunek polityka do obywatela.

Druga sprawa to próba przezwyciężenia bariery jaką stanowią wrogie prawicy media. Wszyscy wiemy doskonale, że te wiodące i będące na usługach establishmentu III RP, niewygodne dla układu rządzącego sprawy przemilczają, a nagłaśniają nawet zupełnie nieistotne bzdury mogące uderzyć w Prawo i Sprawiedliwość.

Umiejętność reagowania na te przypadki ze strony ekipy Jarosława Kaczyńskiego jest żadna i powoduje to, że bardzo często opadają mi ręce.

Trudno bowiem nazwać właściwą reakcją jakieś werbalne riposty posłów Adama Hofmana czy Mariusza Błaszczaka, którym na dodatek każde wypowiadane zdanie skutecznie przerywają medialni, świetnie przeszkoleni funkcjonariusze.

W dzisiejszym świecie, czy się komuś to podoba czy nie, króluje obraz, nie słowo, a rozleniwieni parlamentarzyści z PiS zdają się tego nie rozumieć idąc na niesłychaną łatwiznę. Brną w ten rzekomy medialny pluralizm gdzie rzeczywiście obie strony politycznego sporu otrzymują te swoje pięć minut z tym, że tylko członkowie rządzącego układu mogą wypowiadać się całymi, okrągłymi zdaniami.

Co należy zrobić? Podam przykład.

Donald Tusk tuż po wyborach zapowiedział, że nowym marszałkiem sejmu będzie Ewa Kopacz, autorka najbardziej cynicznych i podłych kłamstw wypowiadanych z trybuny sejmowej i dotyczących tragedii smoleńskiej. Nie ma chyba wśród polskich posłów i posłanek osoby mniej godnej takiego stanowiska niż owa kłamczyni. Mało tego, ja uważam, że jej ponowny wybór do parlamentu to świetny przykład głupoty naszych rodaków.

Jak zareagował PiS? Można powiedzieć, że tak naprawdę w ogóle nie zareagował, nawet biorąc pod uwagę ostatnio zadawane pytania podczas wyboru marszałka sejmu VII kadencji.

Wiemy, że nawet te stronnicze media póki co nie są na tyle bezczelne by pomijać konferencje prasowe szefa największej opozycyjnej partii. Co więc trzeba było uczynić już dawno temu?

Opozycja natychmiast po ujawnieniu kłamstw minister zdrowia organizuje konferencję prasową gdzie za plecami jej przedstawicieli znajduje się duży ekran, a na nim odtworzona jest informacja prokuratury o tym, że przy sekcjach zwłok ofiar Smoleńska nie było polskich lekarzy i patomorfologów, po czym widzom pokazuje się krótki fragment sejmowego wystąpienia kłamczyni Ewy Kopacz.

Taki obraz ma wielokrotnie większą siłę oddziaływania niż potok słów starannie wyczesanego Hofmana czy nudzącego Błaszczaka.

Weźmy teraz na tapetę „sensacyjne” doniesienia spółki z nieograniczoną nieodpowiedzialnością, Stankiewicz&Śmiłowicz o rzekomej współpracy z SB, Jana Tomaszewskiego.

Co powinna zrobić natychmiast pełna wigoru i czujna opozycja?

Wyciąga przemilczaną przez media informacje o tym, że sąd lustracyjny uznał dyplomatę Tomasza Turowskiego za kłamcę lustracyjnego i na tym samym ekranie podczas konferencji prasowej ukazuje Plac św. Piotra w Watykanie podczas zamachu na Jana Pawła II informując Polaków, że Turowski był wtedy w Rzymie w habicie jezuity, a następnie przenosimy się z obrazem do Smoleńska i informujemy że w dniu katastrofy ten sam Turowski tym razem jako polski dyplomata organizujący wizytę i zatrudniony w polskiej ambasadzie w Moskwie, stał na płycie lotniska „Siewiernyj”. Dodajemy, że Turowski to protegowany Bartoszewskiego i dobry znajomy Komorowskiego.

Przy okazji, na tej samej konferencji prasowej podajemy pomijaną w mediach wieść, że mianowany przez Bronisława Komorowskiego wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Zdzisław Lachowski to tajny współpracownik SB o pseudonimie „Zelwer”.

Czymże na tym tle jest naciągana na siłę wiadomość, że Jan Tomaszewski to rzekomy konsultant SB? Przechodzimy w ten sposób do ofensywy i zmuszamy przeciwników do reakcji obronnej.

Czy słyszeli państwo o skandalu w MSZ i zatrzymaniu podwładnych Radosława Sikorskiego, pracowników ambasady w Moskwie na przemycie papierosów?

Czy PiS zorganizował na ten temat konferencję prasową zmuszając media do zajęcia się tym skandalem?

Nie ma zgody, przynajmniej dla mnie na bezkrytyczne wspieranie opozycji. Jeśli nie będziemy wymagać, naciskać i wytykać błędów to na odzyskanie Polski przyjdzie nam czekać jeszcze bardzo długo.

I teraz wrócę do rozłamu w PiS.

Żeby nie popadać w pesymizm i doszukiwać się plusów w tym co się stało to jeden z nich widzę jak na dłoni.

Monopolista po prawej stronie sceny politycznej otrzymał za karę konkurencję i nasi „prorocy z gniewnych lat” będą zmuszeni zrzucić z siebie sporo tłuszczu, w który obrośli z powodu intelektualnego lenistwa i braku prawdziwych, wywołujących spory kłopot nacisków na układ rządzący Polską.

PiS i Jarosław Kaczyński nie są już jedyną parlamentarną panną na wydaniu po prawej stronie sceny politycznej.

Panowie czas się obudzić wziąć do roboty oraz zacząć zrzucać nagromadzone kalorie by odzyskać świeżość i energię.

Trzeba sobie przypomnieć co wpędziło Platformę Obywatelską w prawdziwą wściekłość i kłopoty?

Czy aby nie pamiętna prezentacja prokuratora Engelkinga z bohaterami, Kaczmarkiem i Krauze w hotelu Marriott, albo odtworzony film z łapówkarką Beatą Sawicką?

Zapewniam, że nawet po zmasowanej medialnej akcji odwracania kota ogonem wielu ludzi do dziś to pamięta właśnie dzięki użyciu obrazu.

Nie ma sprzeczności między byciem konserwatystą hołdującym wartościom chrześcijańskim i jednocześnie tworzyć opozycyjną nowoczesną partię, która naprawdę chce wygrać wybory.

Normalny układ to będąca w stałej ofensywie opozycja i odpierający ataki układ rządzący.

Ja wiem, że establishment III RP przy pomocy zaprzyjaźnionych mediów zupełnie to odwrócił, ale trzeba przynajmniej próbować to zmienić dysponując niestety skromniejszymi środkami.

Panie prezesie czekamy no nowe otwarcie i znacznie wyższą jakość i skuteczność poczynań.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta (46/2011)

Brak głosów