Zniszczona RP. Diagnoza i recepta
ZAMIAST WSTĘPU.
nana pisze:
Ludzie, z Wami zawsze to samo! doba ma 24h i Wy je marnujecie na zajmowanie się byle czym (banksterami). Tymczasem rozwiązanie naszych problemów jest proste i co najważniejsze: osiągalne! Jeszcze Polska jest właścicielem milionów hektarów ziemi ornej. I to jest baza do wszystkiego. Człowiek musi przede wszystkim JEŚĆ. Jedzenie rodzi ziemia i tylko ziemia. A tą właśnie my mamy. Więc gdyby wymusić na rządzie rozparcelowanie ziemi państwowej pomiędzy bezrobotnych i wymusić na rządzie udzielanie kredytów na zasiedlenie, to po roku/dwóch mielibyśmy większość problemów rozwiązanych. Bo po pierwsze – ludzie mieli by co jeść, a po drugie mieli by dach nad głową i czkać mogli by na tzw. deweloperów i banksterskie banki. Mieszkać można na początek nawet w szopie drewnianej, ale NA SWOIM. I stopniowo się zagospodarowywać. Wypinając się na tak zwane PeKaBe, bo wcale nie jest bogaty ten, co mu to wyliczą, że jest, ale bogaty jest ten, co ma co do gara włożyć, ma dach nad głową i może siać i zbierać plony co roku. Jeden hektar na rodzinę to już byłoby wspaniale. Przypomnieć sobie należy, skąd brało się bogactwo tzw. osadników. Otóż – dostawali oni ziemię! ZIEMIĘ! ziemię! i na niej gospodarując byli w stanie zapewnić sobie DOSTATEK.
Na cholerę-że nam tzw. rozwój, gdy ludzie się na skutek tego uwsteczniają?!? Na swoim, to jest rozwiązanie. Mieć jedno ubranie-ale dobre, mieć mały dom- ale własny, mieć mały ogród- ale nie musieć głodować i móc być NIEZALEŻNYM.
To, co nam robi kolosalne długi to także żywność wmuszana nam przez Zachód, A po co nam serki w wymionkach? Po co nam obce jogurciki? Mleko od własnej krowy zmiksowane z porzeczkami jest o wiele bardziej zdrowe niż te zachodnie wymysły spożywcze – bo krowy u nich są chore (wymiona mają do ziemi, chodzić przez to nie mogą, leżeć też, żyją bardzo krótko ale za do tają duuuużoooo “mleka”), wszystko na Zachodzie jest pomylone albo chore. I wszystko na Zachodzie jest do kupienia, – a głównie człowiek. Na co nam to? Niechże oni samo żrą swoje żarło (ihahahahaaaa – np. koninę zamiast wołowiny, ostatnio znowu u nich skandal, bo z chciwości ładują byle co i przyklejają na to ładne etykietki i durne ludzie to kupują, bo się ładnie nazywa).
My wiemy, jak ma być. My pamiętamy, jak po wojnie dźwignęliśmy Ojczyznę z gruzów. My umiemy wiele rzeczy zrobić. Jesteśmy zdolni i pracowici. Nie musimy poddawać się zachodnim modom na byle co. Możemy zrobić własne i w dodatku o wiele lepsze.
W górę serca!!!! NIECH ŻYWI NIE TRACĄ NADZIEI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
____________________________________________________
Jak zniszczono polski przemysł, pozbawiono Polaków pracy i wygnano ich z PolskiMarzec 20, 2013 7 komentarzy SEE http://palmereldritch1984.wordpress.com/
Jako motto zamieszczam cytat ze znakomitego tekstu Konrada Rękasa. Cytat nieco przydługi jak na motto, ale nie każdą myśl da się ująć krótko, zachowując jednocześnie jej siłę rażenia.
Jarosław Kaczyński, ale niestety na swój sposób także Artur Zawisza, czy Robert Winnicki oszukują tych ludzi. Mówią im: „tak, wszystko ok, dobrze chcieliście, tylko wykonanie nie wyszło, jeszcze trochę wysiłku, jeszcze raz się sprężcie i wyjdzie”. Oszustwo, oszustwo, oszustwo.
Trzeba tym ludziom powiedzieć prawdę:
NIE, NIE MIELIŚCIE RACJI. NIE, NIE STALIŚCIE PO WŁAŚCIWEJ STRONIE. WSZYSTKO, CO SIĘ ZDARZYŁO POTEM – Z POLSKĄ, Z WAMI, Z WASZYMI ZAKŁADAMI PRACY – TO TAKŻE WASZA WINA. DALIŚCIE SIĘ WYKORZYSTAĆ, WYKONALIŚCIE ZADANIE, JAK TO SZABESGOJE. A JAK BĘDZIECIE POPIERAĆ KOLEJNYCH OSZUSTÓW, OD PONAD 30 LAT OPOWIADAJĄCYCH TE SAME GŁODNE KAWAŁKI – TO WY W KOŃCU ZDECHNIECIE Z GŁODU, WASZE WNUKI NIE BĘDĄ MIAŁY ŻADNEJ PRZYSZŁOŚCI, A URATOWAĆ POLSKĘ BĘDZIE CORAZ TRUDNIEJ. I to akurat były bardzo dobre dni, żebyście to sobie uzmysłowili. (…)
Przejście od PRL do III RP wiązało się z przekazaniem władzy ośrodkom pozbawionym więzi z interesem narodu polskiego, marzącym, by, na potrzeby realizowanej polityki, zrzucić ze swoich barków odpowiedzialność za każdą sferę życia narodu – gospodarczą, polityczną, demograficzną, kulturalną czy obyczajową. Po wstępnym zniszczeniu polskiego przemysłu i rolnictwa za pomocą zniesienia barier celnych, nadwartościowego złotego i pułapki zadłużeniowej (tzw. “plan Balcerowicza”, w rzeczywistości – plan Sachsa) włodarze masy upadłościowej po PRL i nieświadomych niczego mas polskich zdecydowali się zagonić Polaków do Unii Europejskiej, czyli niemiecko-francuskiego superpaństwa, dla polskich neokolonialnych rubieży znacznie bardziej niemieckiego niż francuskiego.
Unia Europejska uniemożliwiła, na mocy swoich “praw” i “przepisów”, niezbyt zresztą chętnym ekipom zarządzającym Polską, prowadzenie jakiejkolwiek polityki gospodarczej. W szczególności – dała pretekst do umycia rąk, gdy można było uratować przemysły motoryzacyjny, lotniczy, stoczniowy i dziesiątki innych. Doszło do zamknięcia tysięcy zakładów pracy i eliminacji milionów miejsc pracy. Zniszczono tysiące przedsiębiorstw wraz z ich zapleczem technologicznym, badawczo-rozwojowym i podwykonawcami, w taki sposób, że odtworzenie ich jest praktycznie niemożliwe. Przykład Eltry wykupionej przez Siemensa wyłącznie w celu zgruzowania i rozpędzenia załogi na cztery wiatry może być uznany za wzorcowy dla polskiej “transformacji” (patrz też np. sprawa “Zapel”-u (→)). Dramatów tysięcy społeczności małych miasteczek nikt nie opisze.
Nowoczesny przemysł stoczniowy, z którego Polska słynęła (i który był solą w oku stoczniowców niemieckich) padł niekoniecznie sam z siebie – był niszczony konsekwentnie przez całe lata. Polski rząd nie zrobił nic, bo ponoć “Unia zakazała”. Rząd niemiecki kpił sobie z “unijnych” zakazów, gdy mu to było na rękę. W polityce gospodarczej to nie leseferyzm i otwartość są najważniejsze – tylko zdolność do stosowania rozwiązań protekcjonistycznych i interwencjonistycznych tam, gdzie to jest potrzebne. Interwencjonizm i protekcjonizm stworzyły potęgę Azji Południowowschodniej, dwóch generacji “tygrysów”. Polska jest miażdżącym dowodem na totalną klęskę neoliberalnej myśli ekonomicznej (→). Mimo to wciąż trzeba Polakom wyjaśniać najprostsze sprawy. Dlaczego Polsce nie wolno przyjąć Euro? Dlaczego przystąpienie do Unii Europejskiej zaszkodziło Polsce? (→) Kto potrafi sensownie odpowiedzieć? Proponuję zapisać przemyślenia na kartce A5. A potem przeczytać linkowane tu teksty.
Dziś już nikt nie może mieć wątpliwości, że wejście do Unii Europejskiej było dla narodu polskiego katastrofą (→). Za garść paciorków, poklepywanie po plecach i puste słowa oddaliśmy (my, głupi przed szkodą i po szkodzie, póki jeszcze tylko komornik do domu nie puka [ile do tego jeszcze zostało?] naród polski) przemysł, który nabywcy w znacznej części zamknęli, generując kolosalne bezrobocie (→), a w znacznej części przerobili na plantacje bawełny zorientowane na transfer zysku i wyzysk polskich Murzynów. Trzeźwa dyskusja nad tym “skokiem cywilizacyjnym”, jakim mają być “transformacja ustrojowa” i “akcesja do UE” w Polsce jest jednak niemożliwa. Na argument, że wyprzedano za bezcen tysiące zakładów pracy wraz z całym zapleczem dostawców i podwykonawców, odpowiedzą nam wychowankowie Gazety Wyborczej, Balcerowicza i Mikkego: “ale za to w sklepach nie ma kolejek, a zamiast octu i kolejek – są banany, a każdy w nowej rzeczywistości ma to, na co sam zasłużył” (o tym, że te kolejki to efekt masowych strajków i absurdalnych żądań płacowych nie pamięta nikt, nikt nie odpowie, czym zawinili górnicy z zamkniętych [niekiedy - ledwo parę lat po uruchomieniu!] kopalń). Na argument, że Polska została pozbawiona przemysłu, odpowiedzą nam, że ten przemysł brudził i niszczył przyrodę więc tylko należy się cieszyć. Jednocześnie ze strachu przed “Ruskimi” (tym Polaka można od paru stuleci zmusić, by strzelił sobie w stopę) będą forsować najbrudniejszy i najbardziej szkodliwy dla środowiska przemysł wydobywczy – eksploatację gazu łupkowego (z eksploatacji złóż skorzysta polska populacja mniej więcej tak, jak korzystała wenezuelska zanim rządy objął Chavez – ale dodatkowo “otrzymamy” zatrucie wód gruntowych i podziemnych zbiorników wodnych – na terenach z deficytem wody już dziś – plus zanieczyszczenie gleby na terenach, które są głównymi areałami uprawnymi Polski!). Ale oczywiście trzeba przyjąć, że Polska uczyniła skok cywilizacyjny. Jaki? Mniej więcej taki sam, jak ludy afrykańskie przy spotkaniu z kolonizatorami, gdy za garść potłuczonego szkła oddawali do niewolniczej pracy swoich współziomków, tudzież jakieś zabrudzone kawałki skały, które były bryłkami złota, diamentami bądź szmaragdami.
Efekty wstąpienia do Unii Europejskiej to zniszczenie suwerenności Polski, utrata możliwości prowadzenia samodzielnej pronarodowej polityki gospodarczej, katastrofa demograficzna (→) i masowa emigracja Polaków (→).
Obecnie w ramach ostatniego etapu niszczenia polskiej suwerenności forsowane jest EURO (→), tymczasowo jako ERM-2. Innym elementem niszczenia polskiej suwerenności jest forsowany “pakt fiskalny”.
W istocie te kroki to przymiarki do ostatecznego zniszczenia, już tylko formalnych, resztek suwerenności polskiej polityki gospodarczej.
Równolegle do destrukcji polskiego przemysłu i suwerenności polskiej polityki ekonomicznej rozgrywają się małe dramaty milionów Polaków. Efektem tych dramatów, wywołanych brakiem pracy i szans na mieszkanie jest katastrofa demograficzna (→). “Genialni” “ekonomiści” prześcigają się na łamach gazet i w sieci w wymyślaniu księżycowych projektów ratunkowych. A to ulgi podatkowe (dla firm!), a to stypendia demograficzne. To istotnie pomysł arcyidiotyczny w kraju, w którym kilka(naście) milionów osób nie ma od 23 lat żadnej pracy, a liczba corocznie oddawanych do użytku mieszkań stanowi 50% tego, co rok w rok budował Jaruzelski (i 1/3 tego, co w szczytowym punkcie oddawał do użytku Gierek). O tych sprawach można poczytać tu:
Wojna demograficzna: warunki bytowe, katastrofa demograficzna i emigracja Polaków z ziem polskich (→)
Dla tych, którzy nie chcą się przebijać przez rys historyczny daję link bezpośredni do paru ciekawych wykresów:
Co wygania Polaków z III RP? (→).
Czy jałmużny i ulgi podatkowe mogą w Polsce w czymkolwiek pomóc? Proszę mnie nie rozśmieszać. To jest przekładanie z niemal pustej kieszeni do dziurawej. W III RP problemem jest brak jakiejkolwiek pracy dla milionów Polaków. Brak perspektyw na pracę – i brak szans zakupu mieszkania przez miliony nędznie opłacanych (jeszcze) pracujących. Problemem w III RP jest to, że taki stan rzeczy wymusza wielomilionową emigrację (→). Przekłada się to na zapaść ZUS (→) i jeszcze bardziaj napędza katastrofę demograficzną (→). Masowo uciekający z Polski i wymierający Polacy robią w Polsce miejsce swoim następcom. Przyroda nie znosi próżni. Kto więc przybędzie, by “czynić tą ziemię sobie poddaną”?
APPENDIX.
Zródło: Grypa666
Polska neo-kolonią – wywiad z prof. Witoldem Kieżunem- Pakiet klimatyczny jest korzystny dla zachodu Europy, który kombinuje, by eksploatować kraje Europy Środkowej. To mają być neo-kolonie. Temu służy likwidacja polskich banków, ciężkiego przemysłu i handlu – z profesorem Witoldem Kieżunem rozmawia Krzysztof Świątek.
- Głosi Pan pogląd, że Polska podlega rekolonizacji. Na czym ona polega, kto realizuje tę koncepcję i jakie będą jej skutki?
- Problem rekolonizacji znam o tyle dobrze, że przez 10 lat prowadziłem jeden z największych programów ONZ modernizacji krajów Afryki Centralnej. I miałem możliwość zorientowania się jak wygląda polityka wielkiego kapitału w stosunku do dawnych krajów kolonialnych. Kiedy stawały się wolne, z reguły odzyskiwały dostęp do źródeł surowców, a także przedsiębiorstw znajdujących się wcześniej w rękach kolonizatorów. W II połowie lat 80. rozpoczęła się olbrzymia akcja rekolonizacji. Kapitał międzynarodowy „oświadczył” mieszkańcom Afryki: macie niepodległość, swoje państwa, natomiast my wykupimy wasze przedsiębiorstwa, głównie zajmujące się eksploatacją złóż minerałów, ale także uprawą kawy, herbaty czy egzotycznych owoców. Wy będziecie prowadzić małe i średnie firmy, pracować na roli i oczywiście kupować nasze towary, bo sami, niewiele produkując, zostaniecie zmuszeni do importu.
Na przełomie lat 70 i 80. rozpoczyna się rewolucja informatyczna. Pojawia się możliwość tworzenia potężnych imperiów gospodarczych, które zyskują szansę oddziaływania na cały świat. To stworzyło kapitalną okazję do rekolonizacji. Jedna grupa kapitałowa mogła przejąć np. kopalnie w Kongo, Rwandzie i Ugandzie. Przerażająca stopa korupcji w Afryce ułatwiała niezwykle tani zakup. Ta akcja, akceptowana przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, niesłychanie się rozwinęła.
- Skutki polityki wielkiego kapitału widział Pan w Rwandzie.
- Znam podłoże konfliktu rwandyjskiego. W moim projekcie pracowało 56 osób, w tym 45 Murzynów, z których tylko dwóch przeżyło. Resztę zamordowano. Cały konflikt był olbrzymią akcją kapitału amerykańskiego. Kiedy na początku lat 60. Rwanda i Burundi odzyskały niepodległość, władzę opanowali Tutsi. Później w Rwandzie doszło do rewolucji i władzę przejęli Hutu, a większość Tutsi uciekła do Ugandy. Okazało się, że uciekinierzy z Rwandy reprezentowali wyższy poziom, niż ludność miejscowa, opanowali więc władzę w wojsku. I wtedy doszło do porozumienia z amerykańskim kapitałem zbrojeniowym – dacie nam na kredyt broń, a my uderzymy na Rwandę, a potem przez Burundi dojdziemy do Zairu, który jest najbogatszym krajem zasobnym w minerały, diamenty i uran. Zair był wtedy opanowany przez kapitał belgijski i francuski, a chciał tam wejść kapitał amerykański. Wszystko rozgrywało się na moich oczach. Amerykanie przekazali sprzęt do Ugandy i ta rozpoczęła wojnę. Rwanda miała gorsze uzbrojenie radzieckie. Ewakuowano mnie w momencie, kiedy mój zastępca został zamordowany, a armia ugandyjska była 20 km od stolicy Rwandy. Hutu, w odwecie zaczęli mordować miejscowych Tutsi. Tutsi z Ugandy zdobyli Rwandę, przeszli pokojowo przez Burundi – cały czas opanowane przez Tutsi – i ruszyli na Zair. W tym kraju wymordowano 500-600 tys. ludzi i region został opanowany przez kapitał amerykański i brytyjski. Dziś kontroluje on całą Afrykę centralną.
- W jaki sposób przeniesiono pomysł na rekolonizację Afryki tak, by objęła naszą część Europy?
- Sytuacja Afryki była interesująca ze względu na surowce, ale przedstawiciele kapitału światowego zdawali sobie sprawę, że tam robotnik, a nawet inżynier jest słabo wykwalifikowany. Kocham Murzynów, są sympatyczni, mili, ale mają jedną wadę – brakuje im zmysłu do systematycznej pracy. Kultura afrykańska zrodziła się nie z pracy, a z zabawy. W Burundi są np. lasy bananów, z których można zrobić zupę, piwo czy chleb. Jeszcze w latach 30. po ulicach Bużumbury biegały daniele, wystarczyło z łuku strzelić, nie trzeba było pracować. Mieszkańcy wyżywali się w zabawie i to zostało do dziś. Uroczystości zaręczyn i ślubu trwają wiele dni.
Tymczasem Polska dysponowała kadrą wykwalifikowanych inżynierów i robotników. Wedle źródeł amerykańskich, w 1980 roku znajdowała się na 12. miejscu jeśli chodzi o wielkość produkcji. Pojawia się więc kolejna fantastyczna okazja dla światowego kapitału zdobycia atrakcyjnego rynku. I rusza George Soros. To jeden z 10 najbogatszych ludzi na świecie, dorobił się na spekulacjach giełdowych.
Polska jest otwartym krajem, w którym znaczna część młodszej kadry przywódczej przebywała w USA na stypendiach. Jest wielu Cimoszewiczów, Kwaśniewskich, Rosatich, Balcerowiczów. Leszek Balcerowicz uzyskał tytuł MBA na Saint John’s University . Decyzja – zaczynamy w Polsce. Wielki reprezentant światowego kapitału George Soros przyjeżdża w maju ’88. Spotyka się z Rakowskim i Jaruzelskim. Natychmiast tworzy za miliony Fundację Batorego stawiając jako cele: otwarte społeczeństwo i otwarty rynek. Niedługo później NBP tworzy 9 banków komercyjnych z partyjnym kierownictwem. Zaczyna się I etap tworzenia tzw. przedsiębiorstw nomenklaturowych. Soros opracowuje program w oparciu o tzw. konsensus waszyngtoński. Zakłada on otwarcie granic, możliwość dużego importu i jak najdalej idącą prywatyzację. Bazuje na koncepcji neoliberalizmu Miltona Friedmana, absolutyzującą wolny rynek, w której państwo nie ma nic do gadania. Soros sprowadza Sachsa, który jest finansowany przez Fundację Batorego.
- Sachs spotyka się ze strategami Solidarności.
- W maju ’89 roku idzie do Geremka. Geremek przyznaje, że nie ma zielonego pojęcia o ekonomii. Jadą do Kuronia na Żoliborz. Kuroń nie zna angielskiego, więc zapraszają Liptona, który pracuje w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, a jednocześnie w redakcji „Gazety Wyborczej”. Kuroń powtarza, że wszystko na pewno wyjdzie i poleca Sachsowi opracowanie programu. Jadą do „Gazety Wyborczej”, gdzie jest komputer i do rana Lipton z Sachsem opracowują program. Biegną do Michnika, który też wyznaje, że nie ma zielonego pojęcia o ekonomii. Ale decyduje się napisać artykuł: „Wasz prezydent, nasz premier” i zobowiązać rząd do realizacji programu. Nie odkrywam niczego nowego. Wszystko jest w książce Jeffreya Sachsa: „Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia”. Później Sachs spotyka się z OKP w sejmie…
- …większość posłów też nie ma wiedzy ekonomicznej…
- Aleksander Małachowski przyznał później: „Byliśmy jak barany”. Powstaje pytanie: kto ma realizować tę koncepcję? Jako pierwszy brany jest pod uwagę Trzeciakowski, który odmawia. Nie zgadzają się także Józefiak i Szymański. Wtedy Stefan Bratkowski stawia moją kandydaturę. Ja jestem w Burundi, gdzie nie ma ambasady, dlatego dzwoni ambasador z Kenii, ale nie umie sprecyzować o jaką propozycję chodzi. Brakowało mi roku do zakończenia realizacji 10-letniego programu, stąd odmawiam. Wtedy Kuczyński ni stąd, ni zowąd łapie Balcerowicza. Co ciekawe, Balcerowicz robi doktorat w ’75 roku, a w ’89 nie ma jeszcze habilitacji. Kiedy pracowałem w Wydziale Zarządzania UW to nasi adiunkci musieli w ciągu pięciu lat zrobić habilitację. W przeciwnym razie byli zwalniani. Sprawa druga – Balcerowicz nie brał udziału w pracach Okrągłego Stołu. Po trzecie – nigdy w życiu niczym nie kierował. Dobór więc bardzo dyskusyjny. W tym czasie OKP tworzy komisję do stworzenia programu gospodarczego pod przewodnictwem prof. Janusza Beksiaka. I wtedy Mazowiecki stawia sprawę na ostrzu noża – albo oni, albo my. Zostaje Balcerowicz.
- Dlaczego inni nie chcieli jej realizować?
- Bo poza zdławieniem inflacji, skutkowała zniszczeniem państwowych przedsiębiorstw, likwidacją PGR-ów, masowym bezrobociem, a jednocześnie zalewem importu – importowaliśmy wówczas nawet spinki do włosów i makulaturę. Przyjeżdżam wtedy do Polski i widzę mleko francuskie na półkach. Kuzynka mówi mi, że jest propaganda, by nie kupować polskiego mleka, bo rzekomo butelki myje się proszkiem IXI. Pytam o „Mazowszankę”, którą zawsze lubiłem. Okazuje się, że nie ma. Można za to nabyć niemieckie wody mineralne. Chcę kupić krem do golenia Polleny. A trzeba pamiętać, że Szwedzi specjalnie przyjeżdżali do Polski po wódkę i polskie kosmetyki. Polleny też nie ma, jest Colgate. W końcu ekspedientka znajduje Pollenę w magazynie. Widzę, że jest trzy razy tańsza. Kobieta tłumaczy, że bardziej opłaca jej się sprzedawać droższy towar, więc polskiego nie wystawia. Krótko mówiąc, rozpoczyna się świadoma likwidacja konkurencji. Siemens kupuje polski ZWUT, który dysponuje wówczas monopolem na telefony w Związku Radzieckim. Niemcy dają pracownikom dziewięciomiesięczną odprawę. Wszyscy są zadowoleni. Po czym burzą budynek, całą aparaturę przenoszą do Niemiec i przejmują wszystkie relacje z Rosją. Likwiduje się „Kasprzaka”, produkcję układów scalonych, diod, tranzystorów, a nawet naszego wynalazku, niebieskiego lasera. Wykupuje się polskie cementownie, cukrownie, zakłady przemysłu bawełnianego, świetną wytwórnię papieru w Kwidzyniu. A my uzyskane pieniądze „przejadamy”.
- Największy skandal to jednak sprawa Narodowych Funduszy Inwestycyjnych.
- Kupiłem wtedy świadectwo NFI za 20 zł, wychodzę z banku i zatrzymuje mnie mężczyzna oferując za nie 140 zł. Okazało się, że posiadacz 35 proc. akcji miał prawo do podejmowania decyzji sprzedaży. NFI tworzyło ponad 500 najlepszych przedsiębiorstw. Wszystkie upadły albo zostały za grosze sprzedane. I potem te świadectwa były po 5 zł. Toczyły się procesy, m. in. Janusza Lewandowskiego, zakończony w zeszłym roku uniewinnieniem. Wszyscy porobili kariery, a Balcerowicz dostał Order Orła Białego i był kandydatem do Nagrody Nobla. To nie do wiary!
- Polska oddała banki, a sektor energetyczny przejmują firmy narodowe innych państw, np. szwedzki Vatenfall.
- Wcześniej TP SA przejął państwowy France Telecom. Podobnie działo się w Afryce. Wszystkie towary eksportowane z Europy albo Ameryki były bez porównania droższe. Kupiłem w Afryce volkswagena za 15 tys. dolarów, przyjechałem do Berlina, patrzę – kosztuje tylko 8 tys. Teraz także ceny artykułów przemysłowych są w Polsce dużo wyższe, zaś płace nieporównywalnie niższe. Na tym polega interes firm zagranicznych. Gdyby płace, żądaniem związków zawodowych, doprowadzono do poziomu wynagrodzeń za granicą, to koncerny przeniosłyby się do Rumunii, Bułgarii, na Białoruś, do Chin, a nawet do Afryki. Przecież Ford zlikwidował fabrykę pod Warszawą i otworzył ją w St. Petersburgu.
- Czy podobnie rekolonizowano inne kraje, które wychodziły z komunizmu?
- Tak, tę koncepcję zrealizowano w całej Europie Środkowej.
- Jak ocenia Pan aktualną sytuację Polski?
- Jest tragiczna. Suma długu państwa i długu prywatnego przekracza poziom dochodu narodowego. A dług rośnie, bo całe te 20 lat mamy ujemny bilans w handlu zagranicznym. Żyjemy wedle filozofii sformułowanej przez premiera Tuska – „tu i teraz”. Nie ma żadnego planu strategicznego.
- Czy limity emisji Co2 to pomysł na doprowadzenie do upadku polskiego przemysłu?
- Pakiet klimatyczny jest korzystny dla zachodu Europy, który kombinuje, by eksploatować kraje Europy Środkowej. To mają być neo-kolonie. Temu służy likwidacja polskich banków, ciężkiego przemysłu i handlu. To są ostatnie lata polskiego handlu. Tylko w tym roku Carrefour i Biedronka zamierzają otworzyć paręset nowych placówek.
- Czyli Polacy nie mają być właścicielami dużych firm?
- Taki jest cel. Polsce grozi poważny kryzys finansowy. Zagrożony jest system ubezpieczeń społecznych. Jak można było stworzyć OFE – kilkanaście zagranicznych firm, które biorą po 7,5 proc. prowizji? Należało powołać jedno polskie towarzystwo emerytalne, które tworzy fundusz inwestujący tylko w budowę wieżowców, duże przedsiębiorstwa i na tym zarabia. Tak jak ONZ, którego fundusz emerytalny jest właścicielem wieżowców w Nowym Jorku, których wartość idzie co roku w górę. Ale zagranicznym firmom ubezpieczeniowym dawać takie zarobki?!
- Dlaczego Niemcy zdecydowali się otworzyć swój rynek pracy?
- Jest zapotrzebowanie na konkretne zawody, m. in. informatyków, lekarzy oraz osoby do opieki nad ludźmi starszymi. Zarazem Niemcy prowadzą konsekwentną politykę. W latach 70. wyemigrowało paręset tysięcy Polaków, którzy mieli rodziny w Niemczech. Oni się zgermanizowali. Także część mieszkańców Dolnego Śląska ma już obywatelstwo niemieckie i praktycznie tylko wakacje spędza w Polsce, a pracuje w Niemczech. Zakładamy, że po 1 maja wyjedzie kolejne 400 tys. Polaków.
- Za granicą pracuje już 1,5 mln Polaków. Jakie będą konsekwencje masowej emigracji zarobkowej?
- Tragiczne. Zabraknie nam specjalistów i robotników wykwalifikowanych, a to ograniczy możliwości rozwoju. Najzdolniejsi wyjeżdżają i tylko niewielki procent z nich wróci. W tej chwili przysyłają jeszcze pieniądze do Polski, ale to się skończy, kiedy ściągną rodziny. A przecież wymieramy jako naród, bo statystyczna Polka rodzi 1,23 dziecka. W rekordowym tempie rośnie mocarstwowość i rola Niemiec, które już są 4. potęgą świata i ściągają najlepszych specjalistów, również z Polski.
Program Solidarności sformułowany na I zjeździe w Oliwie to była koncepcja samorządności – tworzenia samorządów przedsiębiorstw i samorządów zawodowych. Po ’89 roku udało się utworzyć 1500 spółek pracowniczych, które dziś świetnie prosperują. Ale na poziomie państwa projekt „S” odrzucono.
———- Prof. Witold Kieżun – teoretyk zarządzania, uczeń Tadeusza Kotarbińskiego, wykłada w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie; był żołnierzem AK i powstańcem warszawskim
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1124 odsłony