KAŁMUK * spod tysiącdziewięćset 17-tego
++++++++++++++
Jacek Kaczmarski
Epitafium dla Brunona Jasieńskiego
Europa się wędzi niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych, wbita na złoty hak
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej - co przyrządzić, i jak.
Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny,
Tak czy siak trzeba będzie rybę przeciąć na pół.
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
Czarny kawior narodów, politykom na stół.
A ja wdycham Londynu grypogenne opary,
I Paryża kosztuję zgniłowonny roque-forte.
Po \"la manczy\" się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary
Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port.
A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów,
Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud!
Tam mi Kałmuk otworzy duszę swoją, jak bratu,
Tam pod ziemią - bogactwa siarki, węgla i rud!
Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów,
I za szczęście ludzkości przelewają swój tusz!
Tam czerwieńsze od krwi są kumulusy sztandarów,
Od sztandarów zaś pąki pierwszomajowych róż.
Tam - ja, Polak i były obywatel Europy
Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść,
Bataliony poetów będą lizać mi stopy;
Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!
Bruno Jasieński - niemieckie imię, nazwisko polskiej szlachty,
Żyd, komunista. Bywał w Rzymie, paryskie miał kontakty.
W Moskwie sądzony za szpiegostwo, skazany i zesłany.
Zaginął gdzieś po drodze. Odtąd los jego jest nieznany.
Drogą białą jak obłęd, w śnieg jak w łajno mamuta
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł.
Strażnik z twarzą Kałmuka w moim płaszczu i butach
Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł.
Nagle widzę, żem w Raju, po lodowej podróży,
A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!
Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył,
A tam trup mój, biedaczek - zmarzł już całkiem na kość.
Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki
I na krzesło \"stuł\" mówi, a na stół mówi \"stoł\",
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął.
Sok po brodzie mu płynie, niewątpliwie czerwony
Łyka skórę i ości; Wyssał oczy i mózg.
Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony,
A on czekał cierpliwie - ciemny Bóg pustych ust.
http://www.teksty.org/Jacek_Kaczmarski,Epitafium_dla_Brunona_Jasieńskiego
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 726 odsłon