Ciężkie jest życie sześciolatka...

Obrazek użytkownika maciej1965
Kraj

Nie będę zbyt odkrywczy. Jutro kończy się rok szkolny. Za rok, zgodnie z genialnymi pomysłami ekipy Tuska, do szkół zostaną zaciągnięte sześciolatki. Nie trzeba mnie przekonywać, że w obecnych warunkach ten pomysł jest chybiony. Ale dodatkowych argumentów dostarczył mi wczorajszy artykuł z serwisu INTERIA.pl.

Na wszelki wypadek poniżej cytuję w całości:

"Cała klasa sześciolatków powtarzała rok szkolny

Rodzice uczniów pierwszej klasy ze szkoły w Olszewnicy (woj. lubelskie) uznali, że ich dzieci nie są wystarczająco rozwinięte, by kontynuować naukę w wyższej klasie. Żaden sześciolatek nie dostał promocji do drugiej klasy. O sprawie pierwszy poinformował lokalny dziennik internetowy „Wspólnota".

"Rzeczpospolita", która także zajęła się tym tematem, wyjaśniła, że opisana sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku szkolnym, ale sprawa wyszła na jaw dopiero w lutym. Wówczas rada gminy zaczęła dopytywać dyrektorkę szkoły, dlaczego w jej placówce jest klasa pierwsza i trzecia, a nie ma drugiej.

Okazało się, że rodzice posłali swoje 6-latki do pierwszej klasy, ale po pierwszym roku nauki zmienili zdanie. Uzgodnili, że ich dzieci powinny zostać w tej samej klasie kolejny rok i napisali do dyrektorki pismo w tej sprawie. Ponieważ pismo wpłynęło już po zebraniu rady pedagogicznej, która promowała pierwszoklasistów do drugiej klasy, w dniu zakończenia roku szkolnego rada pedagogiczna musiała obradować ponownie. Uchylono pierwszą uchwałę i nie promowano uczniów do drugiej klasy. Od września uczniowie powtarzali pierwszą klasę już jako siedmiolatki.


Kuratorium z Lublina nie dopatrzyło się nieprawidłowości. MEN uznało, że przepisy nie przewidują sytuacji, w której uczeń jest promowany, a mimo to nie przechodzi do klasy programowo wyższej. "W Olszewnicy jednak sytuacja była bardziej złożona.
Dzieci w efekcie nie były promowane, więc uczęszczały do tej samej klasy, więc wszystko teoretycznie odbyło się zgodnie z przepisami" - pisze "Wspólnota".

Przykład z Olszewicy jest dowodem na to rodzice ujawnili lukę w prawie, która może spotkać się z aprobatą przeciwników posyłania sześciolatków do pierwszej klasy. "Nie jest to dla nas policzek, ponieważ istnieje taki przepis i jeśli jest taka możliwość, to trzeba z niego korzystać" - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl Grzegorz Łacheta, rzecznik MEN."

I to by było na tyle... Tylko dzieci szkoda, mogły mieć dłuższe dzieciństwo...

 

Brak głosów