Margaryna jako symbol "cywilizacji kłamstwa"

Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Blog

Rządy światowej demokracji trwają od kilkudziesięciu lat.  Dlaczego musi się to wiązać z panowaniem "margaryny" (inaczej mówiąc: tego co fałszywe i nienaturalne) w każdej dziedzinie życia?

Mówiąc w największym skrócie: między prawdą a demokracją występuje fundamentalna sprzeczność. Te drogi prowadzą w przeciwnych kierunkach!

Efektownymi opowiastkami łatwiej pozyskać większość. W zderzeniu z nimi nudna prawda jest bez szans.  Czy narracje medialne są prawdziwe? W demokracji nie ma to większego znaczenia. Chodzi tylko o jedno: ludzie mają w te wymysły wierzyć.

"Margaryna jest zdrowsza od masła", "pieniądze emerytów w rękach państwa są bezpieczne", "Iran przygotowuje światu atomową apokalipsę", "Ojciec Rydzyk jeździ maybachem po polach golfowych na Marsie", "Ewa Kopacz długo patrzyła w oczy rosyjskim patomorfologom"...

Takie opowieści to demokratyczna klasyka.

Przypomniałem sobie akurat o margarynie bo... Pani "Margaryna", czyli "superniania" z telewizji TVN przekonywała jeszcze do niedawna, że margaryna to samo zdrowie. Nie przekonywała ani do rzodkiewek, ani do szczypiorku, ani do szczawiu i mirabelek, ale akurat do margaryny.

Nieco później ta sama pani "Margaryna" przekonywała, że urzędnicze pomysły nałożenia obowiązku szkolnego na sześcioletnie dzieci dadzą im więcej szczęścia i zdrowia niż pozostawienie decyzji o losach dziecka w rękach rodziców. O stowarzyszeniu sprzeciwiającym się szkolnemu terrorowi wobec dzieci mówiła, że "wykonało potwornie złą robotę strasząc rodziców i pośrednio dzieci - strasząc je szkołą".

"Czy Kasia Cichopek, która była moją studentką, wypowiada się jako psycholog, czy jako mama?" -  bezkompromisowa pani "Margaryna" dzieliła się swymi wątpliwościami, gdy tylko okazało się, że  aktorka nie podziela jej entuzjazmu wobec urzędniczych pomysłów.

Pani "Margaryna" zapomniała, że w demokratycznym świecie nie ma znaczenia, czy ktoś wypowiada się jako superniania, tancerka, dietetyk, celebryta, rodzic, czy wychowca...?

 

Brak głosów