PATOLOGIA
Byłem w Berlinie, w sumie trzy dni.
Nigdy i nigdzie nie widziałem tylu przejawów patologii w życiu codziennym, na ulicy, w ludzkich zachowaniach codziennych, nigdzie.
Gdy w środku komunikacji publicznej spojrzałem na ewidentnego przedstawiciela tubylców i zaprezentowałem mój szczery słowiański uśmiech (mam pełny komplet uzębienia żeby nie było) to zauważyłem przestrach u tegoż tubylca i on najzwyczajniej w świecie uciekł, autentycznie wstał z krzesła na którym siedział i przeszedł na koniec wagonu metra, a ja się nadal na niego gapiłem.
Powiem tak, smutne miasto smutnych i nie znających swojego celu i sensu ludzi. A bywałem już w różnych miejscach (praktycznie tylko w Europie).
ilość osób mających jakieś tam kolczyki tu i ówdzie przekracza niewątpliwie granice zdrowego rozsądku.
Wystarczy na takiego spojrzeć "z góry" a natychmiast robi się malutki, ogon pod siebie i do kąta. Tacy są współcześni Niemcy. Żeby nie było, byłem zarówno po dawnej wschodniej jak i po zachodniej stronie Berlina.
To samo.
To nie jest normalne, żeby ludzie się tak zachowywali.
Jeszcze jedno, jakby jakiś lewak zaczął komuś nawijać, że tylko w Polsce są zamknięte osiedla, kraty i ochroniarze to pragnę takiego kogoś wyprowadzić z błędu. W Berlinie również, w Wiedniu tak samo i w paru innych miejscach też. To jest może dyskretniej zrobione, ale sens jest ten sam, karta kodowa, domofon, strażnik.
I jeszcze coś.
Gdy przejeżdża się przez Warszawę w okolicy popularnego dnia świątecznego, takiego, że wiadomo iż duża część "nowych warszawiaków" pojechała do "mamusi pod Grójec" to jednak w domach widać więcej świateł niż w Berlinie w normalnym dniu.
Wymarłe miasto, pustych, wypranych ze wszystkiego ludzi - takie jest moje zdanie.
Nawet na Węgrzech, gdzie w sumie jest dużo biedniej niż w Niemczech ludzie się do Ciebie uśmiechają na ulicy, w Niemczech NIE.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1446 odsłon
Komentarze
Re: PATOLOGIA
23 Listopada, 2010 - 09:39
zawsze na ulicy w Niemczech czułem się dziwnie - ludzie wygladali jakby byli sztuczni, nieprawdziwi, zamknięci - twarze bez emocji, lodowate, wyniosłe. taka wysoka "kultura".
porównując Europę pónocno-zachodnią np. do raczej ubogich ludzi z Dalekiego Wschodu czy Ameryki Południowej, którzy są w większości otwarci, radośni, życzliwi to dwie różne planety.
ale na przykład Paryż jest inny.
23 Listopada, 2010 - 12:27
Byłem w dzielnicy niemal stuprocentowo "kolorowej", dziwne uczucie, ale też z zazdrością patrzyłem na dobrze ubranych, pewnych siebie,wyluzowanych, uśmiechających się ludzi w "najlepszych dzielnicach", tych z widokiem na Wieżę. Dodam, że mój zachwyt (poważnie) wzbudziły paryskie.... korki. Wszyscy "się pchają", wszyscy wszystkim "zajeżdżają", i wszyscy.... jadą, luzik, zero trąbienia, nawet pięcioma rzędami po trzech pasach :):):
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
inna jest też Holandia
23 Listopada, 2010 - 12:42
tam autentycznie każdy do kazdego usmiecha sie. Po pierwszej bytności szczęki bolały od "odśmiechania". Potem już było lepiej.
_________________________________________________________
„Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Józef Beck
Pokora i uległość tylko do wzmocnienia i utrwalenia niewoli prowadzi (J.Piłsudski)
zachwyt?
23 Listopada, 2010 - 14:56
przecież te kawalkady na wielopasmówkach to widok jak z surrealistycznego snu. jedzie się w jakichś gigantycznych korkach, gigantycznymi, obudowanymi z dwóch stron ulicami, tunelami - to horror!
południowcy są inni, a Francja to południe, Holendrzy są inni.
ale Niemcy to Niemcy ;)
co do tuneli i "tuneli" ulic, to prawda, Kuki!
23 Listopada, 2010 - 15:11
Ale prawdziwą frajda jest pokonywanie rond i to tych największych :):):) Miałem akurat dramatyczne, ale w sumie dobre doświadczenia, kiedy na Champs-Eelysees złapaliśmy gumę i to w okresie przedświątecznym (było na co popatrzeć!). Sytuacja była na pozór krytyczna, bo jak się okazało (samochód pożyczony) bo to już wieczór, śnieg,byliśmy już w drodze do Polski, a mieliśmy tylko... letnią "dojazdówkę" i klucz do kół, który... nie pasował. Staliśmy koło chodnika koło samochody z polska rejestracją, więc każdy widział, z kim ma do czynienia. Wszyscy, których zaczepiałem i prosiłem o pomoc, zachowywali się nadzwyczaj życzliwie, taksówkarze, policja (która wezwała pomoc drogową), sama pomoc drogowa, a potem pracownicy zakładu wulkanizacji, którzy specjalnie zostali po godzinach. Tak więc wszystko okazało się nie katastrofą, tylko przygodą.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
wiele razy spotkałem się z obserwacją, że w Rosji...
23 Listopada, 2010 - 15:19
...i byłych republikach natychmiast wyróżnia się na ulicy i to nie z powodu ubrania. On idzie zwyczajnie, czyli po ludzku :):):), a ex-demoludy prą przed siebie z determinacją, zaciętymi, szarymi twarzami, skuleni i spięci... Coś w tym jest. Patrzyłem na Francuzów i myślałem: "oni czują się u siebie jak w domu". Podziw dla normalności i zazdrość?
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: wiele razy spotkałem się z obserwacją, że w Rosji...
23 Listopada, 2010 - 22:21
ale oni bez pośpiechu popijają winko do posiłków, stąd ten luz. potrafią przesiedzieć przy żarciu i winku cały weekend, a jak im już zaszumi w głowie, to nawet tych z demoludów potrafią zapraszać do towarzystwa - tak, żeby pogadać o pierdołach ;)
Re: PATOLOGIA
23 Listopada, 2010 - 15:46
Nasz aktor (dla ciekawskich, ikshcyrblo, pzepraszam z góry) wspominał jak w latach siedemdziesiątych znany reżyser (adjaw, przepraszam) realizował w Warszawie przedstawienie z gościnnym udziałem aktorów francuskich. Nasz aktor wspominał, że zazdrościł im właśnie luzu, który był nam obcy. Po wielu latach pojechał z tym samym reżyserem do Leningradu, by przygotowywać gościnny występ w tamtejszym teatrze. I jeden z rosyjskich aktorów powiedział, mu iż zazdrości Polakom luzu, a w szczególności partnerskich stosunków z tak znanym reżyserem i dodał, że u nich nie jest to możliwe, bo reżyser to przecież руководитeль.