Deutschland, Deutschand uber alles....

Obrazek użytkownika Colas Bregnon
Kraj

Coraz donośniej słychać głosy o zwrocie Wrocławia i Gdańska, można je usłyszeć już nawet w niemieckiej telewizji (ARD). Polaków przekonuje się – a ma kto nas przekonywać, oj ma – że jest to jakiś zupełnie bez znaczenia margines. Kilka lat temu tak samo mówiono o Erice Steinbach i jej projekcie tzw. „Centrum Wypędzonych”, obecnie jest to bardzo wpływowa osoba w niemieckim parlamencie. Czy dzisiaj o pani Erice Steinbach i o tamtych planach też tak można powiedzieć?

W polskiej polityce zagranicznej w odniesieniu do Niemiec, mamy do czynienia z ogromnym chaosem nieskoordynowanych działań, mało przemyślanych propozycji czy wypowiedzi, oraz z polityką personalną, preferującą już nawet nie tyle miernych ale wiernych, co wręcz polityków o jawnie antypolskich, antynarodowych poglądach.
Najlepszym tego potwierdzeniem może być osoba obecnego wiceministra w MSZ, Ryszarda Schnepfa. Za kadencji poprzedniego rządu został odsunięty za zdradę polskich interesów, co prawda w języku dyplomatycznym określono to inaczej, jednak w niczym nie zmienia to faktu zdrady. Mianowicie, wbrew stanowisku polskiego rządu – sprzeciwiającego się budowie gazociągu po dnie Bałtyku – pan Schnepf otwarcie poparł w tym sporze interesy Niemiec i Rosji.

Czy to tylko naiwność Tuska?
Innym wyczynem tego „dyplomaty” było ciągłe skłócanie Polonii – szczególnie tej patriotycznej, za oceanem – która niestety, w dalszym ciągu jest „solą w oku” dla dawnych środowisk UW, czyli obecnej PO.
Skutkiem takiej działalności Schnepfa było odwołanie ze stanowiska konsula honorowego w Montevideo, polskiego patrioty Jana Kobylańskiego. Miało to miejsce w 2000 roku, a decyzję zatwierdził ówczesny minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski. Kobylański został odwołany tylko za to, że stanął w obronie prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala w Stanach, gdy ten ośmielił się przeciwstawić antypolskiej, medialnej nagonce, organizowanej głównie przez opiniotwórcze środowiska amerykańskich Żydów.
Teraz ten sam człowiek znowu jest w rządzie, zresztą obok Władysława Bartoszewskiego. Pytanie zatem – jak w tytule – czy jest to tylko naiwność ze strony Donalda Tuska, preferowanie takich właśnie osób, czy też jawny sabotaż państwa, jest raczej retoryczne.
To po prostu w głowie się nie mieści. Ta niesłychana bezczelność i tupet tych ludzi, tak po stokroć już skompromitowanych, ale po jakimś czasie znowu „wypełzających” na powierzchnię życia politycznego, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Za dużo przypadków
W kontekście obecnej polityki zagranicznej na uwagę zasługuje wypowiedź Władysława Bartoszewskiego, po ostatniej wizycie w Watykanie. To co się okazało dla starszego pana najbardziej ważne w trakcie tego pobytu – to jak tłumaczył to sam Bartoszewski z niemieckiego na polski – tytułowanie go przez papieża „eminencją”. Zapewne nie chodziło tutaj o „szarą eminencję” w rządzie Donalda Tuska, ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że jest to kolejna kabała i błazenada, przy całym szacunku dla błaznów. Bo oni jednak pełnili bardzo użyteczną rolę, w odróżnieniu od różnych „dyplomatołków” czy „rekwizytów”...
Kilka tygodni temu, jeszcze w trakcie formowania nowego rządu, na ekranach BBC w światowym serwisie (a więc odbieranym w kilkudziesięciu krajach), wypowiadał się obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski – wtedy jeszcze nie było wiadomo, czy będzie kierował MON-em, czy MSZ-em. Na jedno z pytań dziennikarza, co uważa za przejaw dobrej współpracy polsko-niemieckiej? Sikorski odpowiedział, że jest to m.in. dobra współpraca wojskowa, w tym: przekazanie Polsce ponad stu niemieckich czołgów typu „Leopard”, absolutnie za darmo!
No cóż, różnie na to można patrzeć. To, czego Sikorski nie powiedział w temacie czołgów, dotyczy m.in. wieku tych maszyn. Niemcy przekazali je Polsce za darmo, bo sama utylizacja kosztowałaby ich grube miliony. I te grube miliony musieli wyciągnąć Polacy (tylko „na dzień dobry” około 200 mln zł), na same remonty i na uruchomienie tego sprzętu (tak zwany serwis tychże czołgów to kolejne kilkaset milionów złotych dla niemieckich firm, które tymże serwisem będą się zajmowały). Dlaczego te pieniądze nie poszły na dalszą modernizację polskiego czołgu najnowszej generacji PT-91? Dlaczego Polska – zamiast unowocześniać swoją własną produkcję – pakuje pieniądze w niemiecki „złom”? Tym samym promujemy niemiecki sprzęt wojskowy i uzależniamy się od niego. Głupota, której racjonalnie nie da się wytłumaczyć. Ale czy na pewno tylko głupota? Coś za dużo tu tych przypadków.

Celem jest dezintegracja Śląska
Niesłychanie bulwersująca jest wypowiedź reżysera Kazimierza Kutza dla jednego z kolorowych magazynów. Stwierdził tam mianowicie, że jakoby Donald Tusk obiecał mu (Kutzowi) autonomię Śląska w zamian za kandydowanie z listy Platformy Obywatelskiej. Poseł z Torunia, dr Zbigniew Girzyński zwrócił się w tej sprawie z interpelacją poselską do Donalda Tuska, aby potwierdził albo zaprzeczył tej informacji. Dla wielu osób może to wydawać się wręcz niewiarygodne, a raczej mające znamiona marnej prowokacji, to jednak na tle dużo wcześniejszych, podobnych wypowiedzi obecnego premiera w odniesieniu do Kaszubów, tego typu sugestie są jak najbardziej realne.
Chociaż w tym niezwykle długim expose premiera Tuska, akurat o autonomii dla Śląska nie było ani jednego słowa. Już tylko same tego typu sugestie, za plecami polskiej opinii publicznej, są absolutnym skandalem, no chyba że poseł ziemi śląskiej pan Kutz (w PRL-u: Kuc) najnormalniej kłamie.
Na tym tle zupełnie innego znaczenie zaczyna nabierać domaganie się przez co niektóre osoby ze Śląska – nastawione proniemiecko (popierane przez Niemcy) do powołania organizacji z członem „narodu” śląskiego. Są to oczywiście pierwsze kroki, mające na celu w dalszej perspektywie czasowej doprowadzenie do całkowitej dezintegracji Śląska. Dzisiaj może to jeszcze wydawać się mało realne, ale już przy odrobinie większej wyobraźni, jak najbardziej możliwe.

Z kim Tusk ma lepsze stosunki?
Coraz donośniej słychać głosy o zwrocie Wrocławia i Gdańska, można je usłyszeć już nawet w niemieckiej telewizji (ARD). Polaków przekonuje się – a ma kto nas przekonywać, oj ma – że jest to jakiś zupełnie bez znaczenia margines. Kilka lat temu tak samo mówiono o Erice Steinbach i jej projekcie tzw. „Centrum Wypędzonych”, obecnie jest to bardzo wpływowa osoba w niemieckim parlamencie. Czy dzisiaj o pani Erice Steinbach i o tamtych planach też tak można powiedzieć?
Po II wojnie światowej w niemieckiej polityce – w tym najszerszym znaczeniu – można było zauważyć różne zwroty, tendencje, zmianę taktyki, poza jednym wyjątkiem, tzw. kierunkiem wschodnim w odniesieniu do Polski.
Natomiast w polskiej polityce mamy wręcz do czynienia z „tańcem na linie”, każda nowa ekipa musi „udowodnić” poprzedniej, „kto tu rządzi”... Dla Donalda Tuska czy Radosława Sikorskiego okazuje się, że dużo ważniejsze jest „dać pstryczka” prezydentowi niż tak naprawdę mieć na uwadze interes kraju. Premier Tusk ma lepsze stosunki z niemiecką kanclerz Angelą Merkel niż z prezydentem kraju, który reprezentuje. I znowu, czy to tylko przypadek, czy jawny już sabotaż i demontaż państwa?
Na temat budowy „Centrum Wypędzonych” w Gdańsku, jako alternatywy tego w Berlinie, chyba nawet nie warto się wypowiadać. Czy pomysłodawcy takich idei naprawdę nie mają pojęcia o realiach, czy tylko udają, że nie mają? Bo jeśli to pierwsze, to naprawdę należy zacząć się bać.
Francuski historyk Pierre Gaxotte zauważył, że w historii Niemiec brakuje równowagi i ciągłości, iż przebiega ona pośród kontrastów i skrajności: „Niemcy są krajem niezwykłych wzlotów i apokaliptycznych katastrof”...

**************
Dzisiaj ten pęd Niemców do nowej socjalistycznej „idei” jest zauważalny bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, oraz bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju. Niemcy już nie tylko są pierwszą potęgą gospodarczą Europy, ale taką samą pozycję chcą uzyskać w polityce.
Ciekawe – przeciwko komu ich potęga zostanie kiedyś zwrócona? Szczególnie, że niemiecka polityka wschodnia jest niezmienna. Czy Niemcy rzeczywiście stali się skromniejsi, od tych dawnych, zadufanych w sobie?
Śmiem wątpić...
Napisał: Krzysztof Wojciechowski
______________
tekst pochodzi z serwisu www.polskiejutro.com
Z netu wyszukał: Colas Bregnon

Brak głosów

Komentarze

 Tuska i PO to dla Polski wielkie nieszczęście.

Vote up!
0
Vote down!
0
#46201

www.youtube.com Kartel Farmaceutyczny

w kolejnych wykładach dochodzi do czasów dzisiejszych
tj.pani Merkel...

Vote up!
0
Vote down!
0

chris

#46237

I do tego w pickelhaubie !
Choć coś ma przykryte!
Odrobina skromności wszak musi być!
Bo co POwiedziałby jego kapelan ks. Sowa?!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#46266

Erika Sienbach urodziła się jako Erika Hermann ,
córka żolnierza niemieckich wojsk okupacyjnych feldfebla(sierżanta)Wilhelma Hermanna
25 lipca 1943 roku w Rumi koło Gdyni, czyli na terenie który przed druga wojną światową należał do Polski.

Budowała swoją karierę podając nieprawdziwą informację
że Pomorze Gdańskie to jest Heimat, strony rodzinne.

Jej rodzice pochodzili z terenów, z których Niemców nie wysiedlano. Ojciec Wilhelm Karl Hermann urodził się w Hanau koło Frankfurtu nad Menem czyli kilkaset kilometrów
na zachód od dzisiejszej granicy na odrze i Nysie Łużyckiej
przeciwko której w 1990 roku opowiedziała się posłanka CDU.
Podobna odległość dzieli od Polskich granic Bremę- port w północno zachodnich Niemczech miejsce urodzenia matki Eriki Grote. Wilhelm Karl Hermann poślubił Erikę Grote
w styczniu 1943 roku w okupowanej Rumi.
Z ich związku w lipcu 1943 roku przyszła na świat Erika Hermann, dziś po mężu Steinbach.
Z Rumi i okolic w czasie wojny Niemcy wypędzili wielu Polaków.
Już jesienią 1939 roku rozpoczęła się pacyfikacja, nastapiły aresztowania, rozstrzeliwania i wywózki do obozu
konzentracyjnego Stutthof.
Do ich domów wprowadzali się Niemcy.
Nie jest też prawdą, że jej dziadek po mieczu utracił strony rodzinne na Śląsku z winy zmiany granic, jak niegdyś sugerowała.
Dziadek Robert Hermann urodził się co prawda w dzisiejszej Nowej Rudzie koło Wałbrzycha (Neurode)ale nikt go stamtąd nie wypędzał. Wiecej-sam stamtąd wyjechał i to w czasie pierwszej wojny światowej, prawie trzy dekady wczesniej,
niż ten teren znalazł się w granicach Polski.Ostatecznie osiadł w Hanau w Hesji.
Właśnie Hanau można uznać za prawdziwy Heimat Eriki Steinbach. Tam mieszkała od siódmego roku życia, ukończyła gimnazjium i zaczęła karierę skrzypaczki, ktorą przerwała. Teraz mieszka w pobliskim Frankfurcie nad Menem.

Czy Erika Steinbach może być nazwana "wypędzoną"?
Nie straciła przecież w Polsce Heimatu.
Nie miała nic wspólnego z Rumią poza tym, że jej rodzice, okupanci, wzięli tam ślub, a kilka miesięcy póżniej urodziła się tam mała Erika.
I po następnych kilku miesiącach jej mama wzięła ją na ręce i razem z nią uciekła stamtąd przed nadchodzącymi Sowietami.
Niemieckie ustawodastwo jest jednak bardzo łaskawe.
Pojęcie wypędzony jest niezwykle szerokie.
Obejmuje także tych, którzy sami przenieśli się w czasie wojny na teren okupowany przez Niemcy.
O statusie "wypędzonego" zgodnie z niemiecką ustawą nie decyduje kwestia urodzenia. Wystarczy także kilkuletnie miejsce pracy na tych terenach.
Zgodnie z tą definicją nawet dziecko Hansa Franka urodzone w 1943 roku na Wawelu byłoby "wypędzonym"

całość tekstu -Piotr Adamowicz i Jerzy Haszczyński
http://www.rp.pl/artykul/264205.html

Natomiast odnośnie Śląska i majstra Kutza, to kojarzy mi się również nazwisko Jerzego Gorzelika przewodniczącego Ruchu Autonomii Śląska.
Możemy przeczytać na stronie internetowej tegoż zjawiska takie oto słowa w dziale O NAS :

Ruch Autonomii Śląska umiejętnie kojarzy tradycję z nowoczesnością, działając na rzecz umocnienia śląskiej tożsamości oraz decentralizacji państwa. itd...
DECENTRALIZACJI PANSTWA !!!

Tak, żyjemy w takich czasach, że coś takiego jak RAŚ oficjalnie na swojej stronie internetowej podaje swoje konkretne cele i zamierzenia !
A rząd Rzeczpospolitej nic !

Zamiast tego nijaki Kutz ( chociaż błąd, ten jegomość jest całkiem określony, a dokladniej sam się określił podczas swojej "twórczości" w PRL-u)
coś tam pod nosem mamrota o przyłączeniu Śląska do Niemiec...
I jako "elyte" kultury polskiej puszczają czasami tegoż
kinomachera w TV z jego hiobowymi nowościami.

Vote up!
0
Vote down!
0

chris

#46502