W tych wyborach chodzi o odwieczny kosmiczny porządek, czyli o niewzruszalne koryto dla elity jasnogrodu

Obrazek użytkownika Andy-aandy
Artykuł

Dlaczego w Koalicji Obywatelskiej (Platformie Obywatelskiej) oraz w kręgach jej kibolstwa tak silne są nastroje odwetowe, żądza zemsty? Można mówić o kibolstwie jako powszechnym zjawisku w wypadku KO (PO), od momentu, gdy nie tylko politycy, ale też jej intelektualiści oraz medialni instruktorzy zamienili się w zwykłych pałkarzy, posługując się tak niewyrafinowanym językiem, że aż w głowie trzeszczy, gdy się tego słucha.

Żądza zemsty i nastroje odwetowe występują w gęstym sosie wściekłości. Towarzyszące temu urojenia wyższościowe, czyli odwołania do rzekomo folwarcznej mentalności zwolenników Prawa i Sprawiedliwości czy stygmatyzowanie ich jako prymitywnej, ciemnej, kulturowo zapóźnionej, materialistycznie zwichrowanej i aspiracyjnie zdegradowanej tłuszczy wynikają z jednej strony z wściekłości, z drugiej z bezsilności.

Skąd wściekłość wymieszania z bezsilnością? Przede wszystkim część wyborców (coraz większa) ośmieliła się zbuntować przeciwko pedagogice społecznej jasnogrodu, a szczególnie jej intelektualnych i medialnych guru. To największa zbrodnia od 1989 r., że ktoś nie chce słuchać takich dożywotnio dotkniętych geniuszem słuszności ludzi jak Adam Michnik, jego Sancho Pansa Jarosław Kurski, Tomasz Lis, Monika Olejnik, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Jacek Żakowski, prof. Leszek Balcerowicz, prof. Marcin Król, prof. Wiesław Władyka, prof. Andrzej Rychard, prof. Radosław Markowski, prof. Magdalena Środa, Agnieszka Holland, Maria Nurowska czy Krystyna Janda.

Przez lata każdego buntownika można było błyskawicznie zrównać z ziemią, a przede wszystkich każdego znanego. Żeby zaraza się nie rozprzestrzeniła. A tu „nagle pierdyknęło”, żeby użyć analitycznego określenia politycznej gwiazdy jasnogrodu, czyli Elżbiety Bieńkowskiej. (...)

Jasnogród nie wyobraża sobie, żeby Koalicja Obywatelska nie wygrała, bo wtedy upadek polskiej kostki domina zburzy cały kosmiczny porządek. A tłumacząc to na polski, ktoś chce do cna rozwalić koryto, bo popękane już jest. A wtedy można będzie wyrzucić do kosza te wszystkie szlachetne uzasadnienia i intelektualne wygibasy. Dzielenie się z motłochem majątkiem narodowym i wypracowanym PKB to czyste marnotrawstwo. Co za różnica, czy motłoch żyje wygodniej, czy tak, żeby tylko przetrwać i być zdolnym do tyrania? Jeśli już to różnica jest negatywna: motłoch tylko zajmuje miejsca na plażach i w restauracjach, a w dodatku może mieszkać czy tak się ubierać, że jest nieodróżnialny od elity. A wtedy dorobek elitarnych pokoleń pójdzie się … bujać.

Czy zatem można się dziwić, że jasnogród się wścieka, dyszy żądzą zemsty i odwetu?

autor: Stanisław Janecki - publicysta tygodnika "Sieci".

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)