30 lat temu rozwiązano SB, a jej potęga w III RP właśnie rozkwitała. Resortowe dzieci – strażnicy posowieckiego porządku
30 lat temu została rozwiązana Służba Bezpieczeństwa (SB) i przeorganizowana wojskowa bezpieka. Te obydwie formacje zapisały się w historii jako najbardziej znienawidzone przez wolnych Polaków.
Mimo upływu lat spadkobiercy SB, WSI i Zarządu II Sztabu Generalnego wciąż mają istotny wpływ na polską rzeczywistość.
Okrągła rocznica rozwiązania SB przeszła właściwie niezauważenie. Nic dziwnego – epidemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia sprawiły, że większość z nas skupiała się na trwającej pandemii. Warto jednak pochylić się nad rozwiązaniem SB, ponieważ czas pokazał, że był to zabieg pozorny, można wręcz powiedzieć – wzorcowo PR-owy, a pracownicy i tajni współpracownicy tej formacji bez większego wysiłku trafili do strategicznych obszarów naszego życia.
Tuż przed rozwiązaniem w Służbie Bezpieczeństwa było zatrudnionych 24,3 tys. funkcjonariuszy, którzy nadzorowali 90 tys. tajnych współpracowników na terenie Polski i wielu agentów wywiadu wśród obywateli obcych państw. Statystycznie na jednego funkcjonariusza przypadało 1564 obywateli, zaś tajni współpracownicy cywilnej bezpieki stanowili w przybliżeniu 0,2 proc. ogółu ludności PRL.
Do tego trzeba doliczyć tajnych współpracowników komunistycznych wojskowych służb specjalnych, którzy niemal w całości zostali później TW Wojskowych Służb Informacyjnych, które bez żadnej reformy i zwolnień zastąpiły Zarząd II Sztabu Generalnego (wywiad) oraz Wojskową Służbę Wewnętrzną (kontrwywiad). Resortowe dzieci, będące swoistymi spadkobiercami tych służb, nie rozpłynęły się we mgle, lecz z powodzeniem umościły sobie wygodne pozycje w III RP.
Media
Byli funkcjonariusze SB oraz ich tajni współpracownicy trafili w bardzo dużej części do mediów, podobnie jak osoby zarejestrowane jako współpracownicy wojskowej bezpieki. Co ciekawe, już po przekształceniu II Zarządu Sztabu Generalnego i Wojskowej Służby Wewnętrznej w Wojskowe Służby Informacyjne, nadal werbowano w Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) , nadal werbowano dziennikarzy.
(...)
O tym, że SB nie wyszła z mass mediów można się przekonać niemal codziennie. TVN, telewizja załóżona przez osoby zarejestrowane przez SB jako Tajni Współpracownicy (TW) tej sowieckiej służby (Jan Wejchert TW "Konarski" oraz Mariusz Walter TW "Mewa"), posiłkuje się opiniami osób zarejestrowanych jako tajni agenci komunistycznej bezpieki.
(...)
Polityka
Kolejnym segmentem opanowanym przez ludzi zarejestrowanych przez komunistyczną bezpiekę jako TW jest polityka. Pomijając najsłynniejszego agenta, byłego prezydenta Lecha Wałęsę, czyli TW "Bolka" - w polityce prym wiedli ludzie zsowietyzowanych służb.
Niestety nawet po 30 latach od rozwiązania SB nie można używać czasu przeszłego - nadal ci ludzie odgrywają ważne role. Na przykład Włodzimierz Cimoszewicz, zarejestrowany jako TW komunistycznego wywiadu, czyli I Departamentu MSW, o pseudonimie Careks, europoseł Koalicji Obywatelskiej (PO). Czy Dariusz Rosati, zarejestrowany jako TW "Buyer" także przez I Departament, obecny poseł Koalicji Obywatelskiej. Warto przypomnieć, że Rosati był również w FOOZ.
To ludzie służ współorganizowali Platformę Obywatelską, co publicznie przyznał Gromosław Czempiński, funkcjonariusz SB, a po 1990 roku szef Urzędu Ochrony Państwa. Nic więc dziwnego, że jednym z założycieli PO był Andrzej Olechowski, zarejestrowany jako współpracownik komunistycznego wywiadu o pseudonimie Must - jego oficerem prowadzącym był właśnie Gromosław Czempiński.
(...)
Tak jak sądownictwo nie oczyściło się samo ze złogów komunistycznej bezpieki, tak w polityce przetrwały resortowe dzieci i ich potomkowie, co widać zwłaszcza teraz.
Cenzura
Również 30 lat temu, 11 kwietnia 1990 roku, Sejm uchwalił ustawę o likwidacji Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk. Decyzja ta kończyła 45. letnią epokę, w czasie której całość funkcjonowania mediów i życie intelektualne były kontrolowane przez reżym komunistyczny z pomocą niewielkiej grupy zdyscyplinowanych cenzorów.
Zniknęła komunistyczna cenzura (wzorowana na sowieckiej - przyp. Andy), ale pojawiła się inna, związana z kontrolą myśli konserwatywnej i nurtem politycznym opartym na prawicowych założeniach. (...)
W olbrzymich nakładach były drukowane utwory pisarzy "namaszczonych" przez (bolszewickich politruków z "GWna" - przyp. Andy) "Gazetę Wyborczą". Inni albo nie mieli gdzie drukować, albo byli skazani przez na niszowe wydawnictwa.
(...)
Dorota Kania w "Gazecie Polskiej", nr 18 (1394) z 29/4/2020 r.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 183 odsłony