27 VII, koncert, Muzeum Powstania Warszawskiego
Co roku w okolicach rocznicy wybuchu Powstania na Placu Wolności przy muzeum odbywają się koncerty. Zaczęło się od rockowego (Armia, Lao Che), później stylistycznie bywało różnie. W tym roku jednak mamy powrót do korzeni i na placu zagra najpierw Armia, później zaś Apocalyptica. Wstęp wolny, początek ok. godz. 19.
Oto wywiad z Tomkiem Budzyńskim z Armii znaleziony przez Smoka na forum Muzeum Powstania Warszawskiego
Alex Kłoś: W niedzielę Armia zagra w Muzeum Powstania Warszawskiego.
Ty kilka tygodni temu wystąpiłeś tam solo, akompaniując sobie na
gitarze. Jakie znaczenie ma dla ciebie to miejsce?
Tomasz
Budzyński: Zaproszono mnie do udziału w imprezie promującej wydany
przez muzeum "Mój śpiewnik powstańczy". Miałem zagrać trzy utwory.
Wykonałem hity: "Warszawskie dzieci", "Pałacyk Michla" i swoja wersję
"Starego Miasta" - piosenki zespołu Lao Che. Muzeum jest bardzo bliskim
mi miejscem. Mogę wręcz powiedzieć, że to dla mnie najważniejszym w
Warszawie. Drugim takim jest kwatera Batalionu "Zośka" na Wojskowych
Powązkach - krzyże brzozowe. Kiedy jestem w Warszawie, to zawsze staram
się wpaść do muzeum.
Co ci dają wizyty w tym miejscu?
-
Etos powstania jest moim etosem. To historia, do której mogę się
odwołać, ja i moje pokolenie. Gdyby ktoś mnie zapytał, skąd
historycznie się wywodzę, to odpowiedziałbym, że z Powstania
Warszawskiego. Gdyby było dziś, to wziąłbym w nim udział.
Nawet
mając świadomość tego, że powstańcy porwali się z 300 pistoletami
maszynowymi na jedną z lepszych armii owych czasów? Jaka nauka dla
ciebie płynie z tej historii?
- Taka, że nie można zniszczyć
ludzkiego ducha. Mieli bardzo niewiele broni i była ich garstka. A
jednak stanęli do walki. Ci ludzie nie dali się złamać diabelskim
potęgom, które zajęły miejsca po obu stronach Wisły. Maleńka armia
odważyła się podnieść głowę. Nie chodzi tu nawet o to, czy mogła
odnieść zwycięstwo, czy też nie. Bo jeżeli zaczynamy dyskutować
pragmatycznie, to może należy zadać pytanie, czy nie lepiej się było
poddać Hitlerowi, tak jak zrobili to Czesi. Niewiele osób zginęło i
ocalały zabytkowe miasta. Dla mnie piękniejsza jest historia Warszawy.
Czyli warto walczyć, nawet gdy nie ma się szans?
-
Z walki, którą stoczyli powstańcy wyrósł owoc. A ten owoc daje życie.
Bo w trudnych chwilach można się odnieść pamięcią do tych ludzi. Że
byli tacy, którzy nie dali się złamać, mieli odwagę. Dla mnie to jest
coś bezcennego. Zostało odniesione olbrzymie zwycięstwo duchowe, które
promieniuje.
Ceną za nie była masakra ludności cywilnej, którą powstanie zaskoczyło w mieście.
-
Przepraszam, ale chyba nie można obwiniać powstańców o to, że
hitlerowcy strzelali do kobiet i dzieci. To była wojna. A jedną ze
stron konfliktu byli absolutni barbarzyńcy.
Wróćmy do imprezy w muzeum. Twój występ spotkał się z bardzo ciepłą reakcją reprezentantów starszego pokolenia.
-
To prawda. Wiele osób nuciło razem ze mną, mimo że się wspomagałem
gitarą elektryczną, grając na przesterowanym brzmieniu. Estetyka więc
była całkiem inna, ale przesłanie jak widać to samo.
W niedzielę zagracie obok Apocalyptiki, która wykona "Warszawiankę". Co szykujecie na ten wieczór?
-
Szykujemy specjalny program. Zagramy utwór powstańczy. Muzeum zamierza
w przyszłości wydać płytę z takimi piosenkami wykonywanymi przez
zespoły rockowe.
Jaki to będzie utwór?
- Oczywiście "Warszawskie dzieci".
Źródło: Gazeta Wyborcza, 24 lipca 2008
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2598 odsłon