Tuska wojna o pieniądz
W warszawskiej firmie PR w początkach wieku wisiała wielka plansza z wszystkimi działającymi w Polsce sieciowymi agencjami reklamowymi. Wszystkie te Leo Burnett’y tworzyły (nomen omen) sieć wzajemnych powiązań finansowych co na tej planszy było ukazane przez strzałki i słupki. Nawet pobieżna analiza uzmysławiała, że te przetargi można porównać do wyboru pokoju A z kreatywnym Wackiem, albo B z copywriterem Kaziem w tym samym biurowcu z jedną panią Krysią wypisującą faktury stemplowane stosowną do autora pieczątką. Krótko mówiąc – przetargi miały taką wartość jak konkursy na stanowiska urzędnicze. Wygrana była pojęciem względnym, a zarabiał kto miał zarabiać i żadnych niespodzianek tu nie było.
Ten stan powiązań, równowagi, sieci finansowej - no przecież nie układu – istnieje ku szczęśliwości beneficjentów z małym, większym lub dużym udziałem struktur państwowych. Trwałość powiązań - o czym wiemy doskonale z „Ojca chrzestnego” – jest gwarantowana przez samoograniczanie apetytów i unikanie konfliktów między stronami. Sieciowe agencje reklamowe i PR mogą być tu wzorem. W 2004 roku pewien producent chciał ominąć sieciową agencję promocyjną– pośrednika i nawiązać współpracę z odbiorcą finalnym. Skończyło się zmianą producenta.
Politycy też są niepewnym elementem struktury dzielącej kasę, gdyż zysk dla nich wyraża się nie tylko poprzez stan konta bankowego, ale także poprzez udział we władzy. Nam szarakom Polakom taki brak dyscypliny rządzących ułatwia spojrzenie w głąb czeluści królestwa PO. Walka peowskich frakcji o władzę pozwoliła ujrzeć nie tylko zegarek ministra infrastruktury, mieszkania za gotówkę kupione dzieciakom Tuska, ale też np. dowiedzieć się, że PGE Energetyka Jądrowa Aleksandra Grada zapłaciła australijskiej firmie ćwierć miliarda dolarów na promocję energii atomowej w Polsce. Cała seria ciosów nie była przypadkiem. Dlatego premier zwołuje zjazd partii, by potwierdzić tytuł capo di tutti capi. Albo jest szefem wszystkich szefów, albo zmiana szefa. Dzieje się to jednak pod silną presją. Wojna niszczy strony, więc buziak, całus w pierścień, albo …. (dla tych co chcą lepiej się wczuć w atmosferę kongresu odsyłam do wspomnianego już filmu).
Film nie odpowie jednak na istotne dzisiaj pytanie – media. Co one tak się zawściekły na tego biednego Donalda? Skąd taka krytyka. Brak już chyba naiwnych, którzy widzieliby w tym próbę dojścia do prawdy. Media są stroną. Do nich trafi spora część z ćwierci miliarda na promocję atomu. Tam wyląduje kasa unijna na promocję Ważnych Idei i taka o której jeszcze nikt w wojence peowsko-peowskiej nie puścił farby.. Są konsumentem publicznych środków, które przejmują po cichu, przy znanych wtajemniczonym kryteriach udziału w rynku. Byle był premier gwarantujący stabilność. One będą też aktywnym uczestnikiem spotkania szefów. Nie stawiają na Tuska, bo nie ma spokoju. Media będą chciały wykorzystać kongres PO i przystawić pistolet propagandy biednemu padre w tym czasie. Premier swój ruch wykona po spotkaniu w gronie szefów. Więc żeby nikt nie miał wątpliwości, że naciskom się nie podda, ostro broni decyzji 3M (Mucha Mecenas Madonny) o wydawaniu budżetowych pieniędzy relatywizując pojęcie działań publicznych. Twierdzi, że jego opinia ważniejsza jest od polskiego prawa i niezależnych organów kontrolnych. Idzie na całość, on jest prawem, tylko on krytykiem. Dobrze wie, kto skorzystał z tych 5 milionów na koncert i od kogo może liczyć na wsparcie. A przecież 5 mln to drobiazg, lista sojuszników jest długa. Cofać się już nie będzie. Rowy zastały wykopane, Rubikon przekroczony.
WOJNA
albo pokój na jego warunkach. Polski tak łatwo nie odda.
Ciekawe, czy w najbliższych dniach jakaś nowa afera zostanie ujawniona?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1226 odsłon