Reytan. Upadek Polski
Ostatnio przebywam pod wrażeniem książki J. M. Rymkiewicza „Reytan. Upadek Polski”. Ten stan w jakimś stopniu jest wzmagany pamięcią mego domu rodzinnego, w którym od kiedy pamiętam wisi kopia obrazu Matejki o tym samym co książka tytule. Artystyczna wizja sejmu rozbiorowego oddziaływała na mą dziecięcą wyobraźnię w sposób dość swobodny rodząc zdziwienia i niejasności. W pasie Reytana widziałem głowę konia, a portret carycy Katarzyny traktowałem na równi z innymi postaciami, tzn. nie dostrzegałem obrazu w obrazie.
Jakoś w okresie kiedy przestałem wierzyć w św. Mikołaja dowiedziałem się , że obraz ów jest kopią, a bogata rama to po części pomalowany gips. Fascynacja dziełem wówczas jakby zmalała, ale przemożne poczucie zakłócenia percepcji pozostało. Taka na przykład „Bitwa pod Grunwaldem” na ścianie korytarza podstawówki, choć czarno –biała i ewidentnie papierowa była w porządku. Kłębowisko postaci z powagą i zapałem się równo naparzało. A ten „Reytan” dziwny był jakiś. Emocje przedstawiał różne – powagę, zdecydowanie, śmiałość, pomieszanie rozpaczy i wstydu oraz kompletnie idiotyczną postać leżącego człowieka w podartej koszuli z obłędem w oczach.
Były w obrazie elementy stateczne. Zaufanie i poczucie budowy ładu tworzyła postać w bogato szamerowanym, czerwonym, pięknym odzieniu. Poważna, dumna, pewna swych czynów. Zdecydowanym gestem budująca porządek. To książę Adam Poniński. Reytan - oszołom pod drzwiami nie miał szans, no i był oszołomem, bo kto w poważnym towarzystwie na podłogę się wali nie mając usprawiedliwienia w pijaństwie. To zresztą mój pierwszy interpretacyjny trop. Opodal mego domu była gospoda „Nad Rzeczką” i zdarzało mi się widzieć postacie w pozycji Reytana. Ktoś z dorosłych zanegował jednak moją koncepcję i wówczas pozostała jedyna do przyjęcia opcja szaleństwa. W mojej wsi byli wariaci gotowi nie takie pozy przyjmować.
Dziecięcym rozumkiem dotarłem do istoty rzeczy. „Reytan. Upadek Polski” to pojedynek na gesty szalonego prymitywa z rozsądnym, z dużego miasta i wykształconym.
Tu powinien być spory akapit o tym jak pozory mylą, o tym że wyniosły i dumny Poniński to zdrajca i sprzedawczyk, a Reytan czyni gesty w pełni racjonalne. Nawiązując do aktualnych wydarzeń można coś o naiwności dziecka i głupocie leminga, o tym że szalony Lepper nie był szalony, a prowincjonalne mohery z Krakowskiego Przedmieścia nie takie prowincjonalne.
Mnie jednak ten pojedynek na gesty bardziej fascynuje, bo za nim i za innymi musi stać siła sprawcza - obce mocarstwa, pieniądze, media, jedność narodu, zbiorowa determinacja, Bóg, Matka Boska. Nie zawsze wiemy co, ale tajemnica jeszcze bardziej rozpala wyobraźnię. Skąd biorą siłę zaprzańcy nie jest tajemnicą, ale skąd ją bierze zbiorowość, skąd ją weźmie w przyszłości? Pojedynek jak gombrowiczowski – na miny, poza sferą materialną, ale konstytuuje rzeczywistość. Choć bez użycia realnej siły fizycznej, ale fizyczność zmieniający.
Jesienne miesiące w Polsce będą bogate w takie pojedynki, strajki, marsze. Pojawią się więc , już się pojawiają opinie z prawej strony, ze to strata energii, niepotrzebne ryzyko, moherowe szaleństwo itd. Więc dla przeciwwagi Matejką, Rymkiewiczem i dla kompletnego pomieszania konceptu Gombrowiczem podeprzeć się trzeba i gestów bronić. I zdecydowania w nich oczekiwać. Jednoznaczności, zdeterminowania i siły spokoju – Ponińscy w tej sferze monopolu nie mają.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1390 odsłon