Narracja się kruszy, władza trwa
W ciągu porażek rządu Tuska trzeba wymienić także porażkę wizerunkową związaną z Marszem Niepodległości. Kampania wrogości wobec marszu przez dwa tygodnie go poprzedzająca nie pozostawiała złudzeń co do intencji mediów głównego nurtu. Wodzowskie groźby Tuska i jego gwardzisty Sienkiewicza były akcentami dominującym w tych przekazach .Tusk i media chciały marsz i PiS zadeptać . Ale tu popełniły błąd charakterystyczny dla narwańców prących do boju.
I poległy. Nie pod ciosem sprytnej kontry, bo takiej nie było, ale prawideł tym światem rządzących. Zbyt silna motywacja szkodzi.
Miał być horror. Dlatego dobrze do klasyka filmu grozy się odwołać. Jak wiemy - na początku ma być trzęsienie ziemi, a potem napięcie powinno stopniowo rosnąć. Tymczasem prognozami swymi przeciwnicy marszu zrealizowali elementy strategii działań antykryzysowych polegające na przerobieniu w świadomości ludzi najgorszych scenariuszy w celu oswojenia z zagrożeniem. Opinia publiczna została w ten sposób uodporniona na szok, który powinien się pojawić, by można było drzeć szaty na sobie i skórę na Kaczyńskim. Krwawy poniedziałek mógłby jeszcze podtrzymać wizję widma faszyzmu po warszawskich ulicach się pałętającego. Myślę, że największa możliwość takich działań była pod ambasadą rosyjską, kiedy demonstranci zostali zamknięci z jednej strony kordonem policji, a z drugiej armatkami blokującymi wyjście z Belwederskiej w Aleje Ujazdowskie. Coś jednak nie zostało dogadane, bo armatki wycofano i ulicę odblokowano. Myślę, że Rosjanie nie zamierzali uczestniczyć w spektaklu jako barany ofiarne. A może dowodzący polski oficer policji miał w sobie trochę sumienia?
W efekcie napięcie było na wejściu, a potem malało, zamieniając horror w film obyczajowy z akcentami komicznymi. I tu tuskomedia popełniły kolejny błąd próbując ratować resztki swego planu.
Mam ten przywilej, że pamięć moja spina dawne i obecne czasy, czyli komunę i epokę postsmoleńską. Podobieństwa w wielu obszarach, które poprzednio warunkowały określone konsekwencje, pomagają dzisiaj precyzyjniej ocenić teraźniejszość. Wtedy i teraz polityczni i medialni kreatorzy byli oderwani od rzeczywistości. Pamiętam, jak w ’81 towarzysze w TVP załamywali ręce nad tym, że obraża się naszych sojuszników, że socjalizm jest zagrożony itd. Pamiętam też wzruszenie ramion i drwiny z tych zrozpaczonych (pamiętacie Siwaka?) Podobne to było trochę do szlochu nad spaloną tęczą i do gombrowiczowskiej rozterki - ma wzruszać, a nie wzrusza.
Dylemat uczniów profesora Pimko, którzy bardzo chcieli Słowackim się wzruszyć, ale nie mogli i już, dotyka także zwolenników PO. Przywołam przykład Wojewódzkiego, który oblany „żrącą substancją” coś ględził o tym, że „zamachowiec” wykrzykiwał prawicowe hasła, ale potem się z tego wycofał. Zrozumiał, że nie będzie traktowany jako ofiara moherów, ale jako moherowe trofeum. Podpalona budka, spalona tęcza mają teraz takie atrybuty trofeum. Są ze śmiechem obnoszone w internetowej przestrzeni. Rozpacz pokonanych tylko ten śmiech wzmaga. Dlatego Ławrow ma dzisiaj pretensje do Tuska i zarzuca mu brak ochrony ambasady, podczas gdy jeszcze dwa dni temu był w tym samym chórze płaczków.
On wie, że śmiech nie rozwali państwowych struktur, ale jest bardzo niebezpieczny dla bizantyjskich dworów. Tusk też w takim Bizancjum urzęduje i dlatego ten śmiech bardzo mu szkodzi. Po błędach rodzących śmiech popełnia więc kolejny, bo wie kiedy się nie drwi z tyrana, kiedy śmiech na ustach zamiera. Ano wtedy, gdy tyran mieczyk wyciąga i robi kęsim kęsim. Dzisiaj CBA 18 tyłków z wysokich stołków ściągnęła. Śmiechu na dworze już nie ma, ale czy to jest warte ceny jaką jest lojalność Bizancjum. Nie. Gdy to się stanie jawne, pojawi się kolejny błąd.
Trudno o optymizm, gdy jedyną nadzieją dla poddanych jest głupota złej władzy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1222 odsłony