System dziwek i alfonsów. System Dona Alda
Słuchajcie, przemyślałem to wszystko i sądzę, że wszyscy, jak tu stękamy, kwękamy i się mażemy, że, moi drodzy, że otóż się mylimy, się. Kwężolimy, że Polska to gdzieś tam na szarym końcu, że wszystkie rankingi okupujemy w strefach stanów poddolnych, że za nami to już tylko ... O!, nie, nie!, Gabon to Zielona, wszak, Wyspa Cywilizacji w morzu afrykańskim od kiedy Kaczyński Jarosław podjął był – niezdarną, jak to u niego, oczywiście – próbę puczu i zamachu słownego na ten kraj porównywalny swoim PKB do Norwegii, a systemem bankowym do Szwajcarii. Tak, zatem, nie wiadomo już do końca, kto to jest – na końcu. Za nami, znaczy się. Ale, właśnie, jakby popatrzeć na to odwrotnie, dialektycznie, po marksistowsku, rzecz przedstawi się zgoła inaczej. Oto, okaże się, że za nami jest cały świat, co oznaczać będzie, iż to my dzierżymy puchar za zajęcie I miejsca (... Markowi Złotnickiemu, za zajęcie pierwszego miejsca).
Do wniosków takich, jak się okazuje, dojść można bardzo łatwo. Wystarczy wszelkie tzw. złe informacje na temat jakichkolwiek zjawisk z życia Polaków potraktować jako dowód na to, że to wszyscy wokół Polski się mylą, a racja jest po naszej stronie. A że na wieściach takich nam nie zbywa, rychło uświadomimy sobie, że żyjemy w kraju wyjątkowym. Wyjątkowo – po pierwsze – bogatym. Szczególnie, po drugie, wyrozumiałym dla tzw. ludzkich słabości (w czasach słusznie zapomnianych, ciemnogrodzkich, nazywanych po faszystowsku przestępstwami). Kolejne primo, niezwykle awangardowym w ustalaniu granicy pomiędzy kłamstwem i prawdą. (Tu pierwszy z brzegu, bo dosłownie sprzed paru godzin, jak to piszę, dowód. W wydaniu internetowym jednej z gazet, w tym samym bloku tematycznym, najpierw czytamy taki oto tytuł – link: Budżet 2013. Tusk: nie będzie podwyżek podatków w przyszłym roku, po czym, już pewniejsi swego domowego budżetu, bo Pan Premier Nasz Ukochany wszak nigdy nie kłamie, spokojnie, dokładnie 4 linki – tytuły niżej, spostrzegamy nagłówek przecież w 100% potwierdzający tezę z tytułu wspomnianego powyżej: W 2013 r. wzrośnie akcyza. Papierosy będą droższe. I teraz najważniejsze: Ilu, widzących te dwa właściwie równoległe tytuły, uświadomiło sobie „pewną” ich sprzeczność?). Przecież to nie koniec polskich przewag. Jest doprawdy czym się pochwalić. Mamy i kluby lokatorów, i kółka zainteresowań, osiedle nasze przy Alternatywy 4 tętni bezustanną pracą młotów kowali wykuwających lepszy tuskświat. Ah, i w ogóle, byczo jest! Jesteśmy nadzwyczajni, a ten miś otwiera oczy niedowiarkom. I to nie jest nasze ostatnie słowo! Zwłaszcza na odcinku przywracania należnego pokracznemu bękartowi Europy miejsca pomiędzy imperium wódki i cyrylicy a korporacją porządku i organizacji.
Przykład wyjątkowo jaskrawy, 10 kwietnia 2010, Smoleńsk. Pokażcie mi drugi kraj na świecie, który w przeciągu paru dosłownie sekund stracił Prezydenta – konstytucyjnego przywódcę Państwa i Narodu, praktycznie całe dowództwo armii, kilku najwyższych urzędników państwowych, liczne grono parlamentarzystów, większość ministrów Kancelarii Prezydenta, wreszcie licznych reprezentantów przywódczej elity intelektualnej, moralnej, społecznej, kombatanckiej. Czy znacie inne państwo, które w uroczystych, oficjalnych pogrzebach składa doczesne szczątki swoich przywódców w honorowych miejscach, by po kilkunastu miesiącach nie potrafić odpowiedzieć na proste pytanie: Czy w tych grobach na pewno spoczywają ciała osób wskazanych na nagrobnych tabliczkach? I takie, które, żeby odpowiedzieć na to banalne, a zarazem po prostu grozą ziejące pytanie, musi ekshumować ciała?
Albo z branży niby budowlanej, a jakoby niebudowlanej ... Dajta mi drugie exemplum sytuacji, w której instytucja – już pal sześć!, że kluczowa dla budowy tożsamości historycznej narodu – ale wystarczy, iż działająca na podstawie najwyższego w państwie aktu prawnego, nie ma, gdzie ... pracować. Na terenie ponad 300 tys. km², w społeczeństwie więcej niż 38 milionowym, z sumą wydatków budżetowych państwa liczącą (mimo wszystko ...) prawie 330 mld złotych, nie ma – po prostu: NIE MA!!! – środków na około 9 000 m² powierzchni biurowo – magazynowej. Idźmy, a właściwie: PRAWIE jedźmy (Ustawa o przejezdności itd., itp.), dalej. Autostrady, a dokładnie: budowa autostrad w Polsce. Mamy latoś, dzięki Bogu, rozpoczęty już 24 roczek, ćwierć wieku, jak w mordę strzelił, co to doganiamy i prześcigamy. Cywilizację, infrastrukturę, i takie tam inne pierdoły ułatwiające jakoby życie ludziom. Na ten przykład właśnie autostrady. No i, jakie cuda i dziwy widzimy? Bo przecież u nas mus być inaczej, niż wszędzie. Otóż, nie, nie, nie!!!, to nie jest tak, że autostrady są niezbędne, a kto powiedział, że są ułatwieniem dla społeczeństwa? Efekt: owszem, SIĘ buduje, ale jak!? W parę lat paręset kilometrów wyrobów autostradopodobnych i równocześnie w gruzach większość firm te wyroby budujących. Ot, zadziwiona Europa, takich to cudów dokonują pod światłym kierownictwem gospodarza tych dożynek ręce robotnika i chłopa! ... jakby i dziś zaśpiewała mgr edukacji Alternatywnej Bożena Lewicka. Rzecz jasna, na posterunku czuwają te różne dziwki i poprzyklejani do nich alfonsi z tych burdeli na Czerskich i Wiertniczych, i wszystko, Państwu, zaraz wytłumaczą. Tak, jak pięknie tłumaczył zakaz produkcji mięsa towarzysz Winnicki Jan. Oczywiście, że nonsens. Ja się z panem całkowicie zgadzam, tylko, że przeforsowali. Wszyscy mówili: Nonsens, nonsens. Potem pod głosowanie, proszę pana, kto za, kto przeciw, nie widzę, nie słyszę i już. Tak wygląda pierwsza część „omówienia” tematu. KAŻDEGO tematu! To znaczy: „Za rządów PiS podjęto decyzję, by ...” (no i tu wstawia się przyczynę dzisiejszych problemów). Ale jest i druga część. (To jest nonsens, ale tylko pozornie proszę pana. To ten sam Winnicki. A w dzisiejszym wydaniu, jakiś Cieć, Lis lub, wprost członek politbiura, czyli inny Pies.) Tworzy się teorie „potrzebności” takich, a nie innych poczynań władzy, sprasza tabuny pseudo – ekspercin od wszystkiego, którzy za pieniądze „każdą piosenkę wyśpiewają”, podpiera się jakimiś rzekomymi analogiami z dojrzałymi demokracjami, które miały przechodzić w swoich wczesnych stadiach demokracji podobne zjawiska. Na Facebook`u, zupełnie samorzutnie, powstają kolejne grupy zwolenników kolejnych niegodziwości rządu. A na wieczorne seanse nienawiści (do PiS) i miłości (do neo-PZPR) w studiach na Ostrobramskiej, Wiertniczej i Woronicza (kolejność czasowa emisji seansów) będą już gotowe sondaże – absolutnie wiarygodne, absolutnie aktualne, bo zrobione tego samego dnia (telefonicznie, oczywiście) na reprezentatywnej grupie 584 młodych, aktywnych, dynamicznych, wykształconych, zatrudnionych w wiodących korporacjach (tylko co oni, k...wa, robili w domu w godzinach pracy!?). One, rzecz jasna, już jedynie potwierdzą, że wyjściowa teza o słuszności (dla przykładu) podniesienia podatków jest dobra, postępowa, europejska i, ah! w ogóle, jest cool. Bo, przecież, „zaprzyjaźniona z nami władza” mylić się nie może. Co przyznaje 584 świetnie zorientowanych (bo robili przy szparagach w Bawarii? ...) młodych ludzi, o użytkownikach Facebook`a (znają się na komputerach, panie!, to kanclerskie łby na pewno!) nie wspominając ... I tak na okrągło. I tak dookoła. Teza – potwierdzenie tezy – teza – potwierdzenie ... Premier geniusz – wspaniali ministrowie – uznający wspaniałość rządu profesorowie (... Wyższej Szkoły Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR) – media (te słuszne, z legitymacjami SB i II Zarządu) – celebryci/„autorytety” (według tygodniowych dyżurów) – internauci – sondaże – przypadkowi przechodnie – i z powrotem kółeczko. Największy gnój wytłumaczą. Wszystko jak w mafijnej rodzinie. Albo w burdelu. Ręka rękę myje. Ale jeśli wszyscy z nich „pracownicze” akta osobowe swoje, albo swoich, w-prowadzających ich do zawodu (lub: -służbowo?), rodziców, mają w zbiorze zastrzeżonym przy Towarowej (już niedługo, już niedługo, pracujemy nad tym, wszak, budynkiem ...)?
To dzieło systemu w swej istocie – nomem omen – publicznego. Naczelna dziwka kraju, niejaki Bole-sław W., stworzył już dla swoich (i swoich pomagierów – publicznych, sic!) potrzeb cały przemysł autopromocji heroizmu i ponadczasowości dziejowej, wykreowanych laboratoryjnie przez „prowadzących” z SB. Wokół niego kręcą się inne dziwki, żywotnie zainteresowane tym, żeby nie odkryto, a przynajmniej nie ogłoszono w tvDziwce24, że Bole-sław W. dziwką był (jest?). To jednak nie jest całe stado wokółBole-sławowe. Są i alfonsi. Tacy, którzy już dawno wyczuli, że krzycząc głośno, iż Bole-sław W. nie był żadnym Bole-sławem W., ale tym, co to sam, rencyma własnemi, komune obalył, sporo mogą zarobić. I w gotówce, i w tzw. autorytecie, w kreowaniu swojej zdolności koalicyjno – stołkowej, i wreszcie w staniu się celebrytą (co w Nadwiślandii oznacza zdobycie właściwie wszystkich, wcześniej wymienionych, „fantów”). Co ciekawe, na polu tegoż systemu widać z jednej strony zmianę podmiotową pierwotnego „przypisania” dziwkarstwa do jednej płci, z drugiej jednak to, że przeważają w nim faceci, oznacza także (przynajmniej tu!) sukces ideologii gender.
Sprzedajność jest wszechogarniająca. Rzekomy premier rzekomo polskiego rządu przechadza się swobodnie po sopockim (czy może zoppockim?) molo, gaworząc po niemiecku, bez żadnych świadków, z rosyjskim dyktatorem i mordercą. Kilka miesięcy potem temu samu pułkownikowi KGB oddaje do prowadzenia najważniejsze dla Polski po II wojnie śledztwo. W całości. Bez żadnych zastrzeżeń. I nie ma problemu. Mało tego: tzw. sprawa „zdarzenia lotniczego w rejonie lotniska SMOLEŃSK PÓŁNOCNY” (tak nazywa bowiem tę Narodową Tragedię oficjalny raport komisji rządowej Millera, a może Müllera?) jest już praktycznie wyeliminowana nawet z oficjalnego nurtu debaty publicznej. O stronie karnoprawnej nie mówiąc. Ta strona już zgniła, jak wrak tego fatalnego samolotu, choć na dobrą sprawę jej faza „życiowa” była bardziej naszą, niepoprawnie myślących, ułudą, niż realnym scenariuszem. Sądziliśmy, że inaczej przecież być nie może, żeby po CZYMŚ TAKIM nie było winnych, nie było kary. Szybko sprowadzono nas na ziemię. Jak wtedy tego Tupolewa nr 101.
Tzw. polski minister spraw zagranicznych jeździ do Berlina, gdzie wygłasza niemieckie (choć przygotowane przez angielskiego doradcę) frazy o niemieckiej wyższości nad resztą Europy. W tym samym czasie Bałtyk przy granicy polskiej (jeszcze?) strefy morskiej wypełnia się kolejnymi nitkami gazowymi, które tak samo łączą szwabów z ruskimi, jak i odcinają Polskę od świata. Kwitną, dotowane przez władze, niemieckie stocznie, położone w tej samej Unii, nad tym samym morzem, w niewielkiej przecież odległości od dogorywających resztek stoczni polskich. Położonych w tej samej Unii, nad tym samym morzem, w niewielkiej przecież odległości od kwitnących, dotowanych ...
Wreszcie, człowiek, który w wyniku właściwie zamachu stanu przejął obowiązki Prezydenta RP, nie tylko nie staje w obronie dobrej pamięci Śp. Lecha Kaczyńskiego, to jeszcze z zupełną premedytacją zachowuje się tak, jakby w latach 2005 – 2010 na polskim urzędzie prezydenckim był wakat. Takiej amnezji nie ma już wobec tzw. pierwszego prezydenta RP, towarzysza „Wolskiego”. Tego sowieckiego namiestnika na Warszawę i przyległości podejmuje z wszystkimi honorami, z wielkim szacunkiem wyrażając się o tego zdrajcy i bandyty zdaniu w kwestiach bezpieczeństwa Polski. Z niezwykłą regularnością spotyka się – podczas podróży afgańskich, czy chińskich – z przedstawicielami Putina. Jego jednym z najczęstszych interlokutorów jest satrapa Azerbejdżanu, nie kryjący się z hołdowniczymi deklaracjami wobec Kremla i wobec opozycji stosujący metody, których nie powstydziłby się niegdysiejszy rezydent wywiadu sowieckiego w Dreźnie, a dziś autokrata na całą Rosję. Takie też wzorce, moskiewskie, forsuje w Nadwiślandii typ z Ruskiej Budy [sic!], czego dowodzą jego usilne starania, by ustawowo praktycznie zabronić demonstrowania sprzeciwu wobec władzy, czy – osiągnięte już zresztą – rozszerzenie kompetencji urzędu Prezydenta o możliwość wprowadzenia nawet stanu wojennego w sytuacjach bardzo mętnie (a więc – każdych) opisanych w przyjętej, na wniosek tej ofiary (?) piramidy Janusza Palucha, innej ustawy. Równocześnie nie dość, że do dziś nie wytłumaczył się ze swego sprzeciwu wobec likwidacji WSI, to wręcz chełpi się tym faktem.
Do załatwienia jest wszystko. Chcesz Pan ustawę, Panie Krauze, która łeb ukręci pańskiej sprawie karnej (do 5 lat pierdla)? Nie ma problemu. Wyśle się ze stosowną poprawką najpierw jakiegoś posłaninę z PSL, a potem, gdy gada trza będzie ostatecznie przygwoździć, powierzy się misję krystalicznie uczciwemu, wzorcowemu bojownikowi o zasadę równości wszystkich wobec prawa, Szejnfeldowi. I sąd rzecz umorzy. Mata jakieś kłopoty, Panie Plichta, Drogi Oszuście – Pracodawco syna mojego ukochanego, w prowadzeniu swojej działalności? No to już ich nie mata. Gdzie problem? W ustawie? Od czego mamy – tak, tak – Szejnfelda, tego naczelnego deregulatora gospodarki w Polsce? W wymiarze tzw. sprawiedliwości? Przytomnie zadbaliśmy w odpowiednim momencie o brak dekomunizacji i prawdziwej lustracji sędziów i prokuratorów oraz swobody dostępu do tych zawodów prawniczych. No, także, na dziś, Panie Plichta, nic tu Panu nie grozi. No chyba jedynie parę słów wątpliwości naszego pożytecznego idioty w komisariacie ludowym sprawiedliwości, niejakiego Gowina Jarosława, w sensacyjnym (!) wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, hahahaha, buhahaha! Zakładajta, Panie Marcinie Kochany, kolejne domy składowe, czy jak tam to nazywacie z „chłopakami”. Komisji śledczej w tej sprawie nie będzie. Ja Ci to gwarantuję, ja, Twój przyjaciel, opiekun prawny, ja, Twój bożek!
Przykre to, ale musimy to sobie powiedzieć: Polska to kraj chrześcijański, z około 90 procentową większością społeczeństwa przyznającą się, co najmniej, do wiary rzymsko-katolickiej, z wyraźną przewagą osób regularnie praktykujących obrzędy religijne, i kraj to zarazem, który od 2007 r. tak samo regularnie wybiera już nie tylko odwiedziny, ale wprost życie w bur..., znaczy domu publicznym. Dopóki Polacy tego nie zauważą, nie uświadomią sobie tego amber bagna, na zmiany nie ma, co liczyć.
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Czy aby teoria o tym, że w Polsce nie buduje się autostrad i dróg szybkiego ruchu ze względu na niezwykle silny opór bardzo wpływowego lobby prostytutek przydrożnych, nie jest zatem, w świetle tego, co obserwujemy w całej przestrzeni – publicznej (!), nie teorią, a rzeczywistością? Swój swojego, wszak, popiera. Taka polityka prorodzinna.
O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2989 odsłon
Komentarze
@Warszawa1920
9 Września, 2012 - 17:25
Właśnie chciałam napisać wątek o rychłym awansie Kluzik-Rostkowskiej, ale tak się tym babskiem brzydzę, że ograniczę się do wykorzystania tytułu Twojej notki /bo świetnie się nadaje/do poinformowania, że : Joanna Kluzik-Rostkowska ma zostać prawą ręką ministra finansów Jacka Rostowskiego - podaje najnowsze "Wprost". Amen.
Pozdrawiam.
mukuzani
Re: System dziwek i alfonsów. System Dona Alda
9 Września, 2012 - 17:32
W rzeczy samej prawdziwa to analiza.
Dogłębna , szczera i rzeczowa.
Lenistwo i głuptactwo lemingów dużo kosztują. Bowiem jest to doskonała pożywka dla zdrady , zaprzaństwa, złodziejstwa , bandyctwa i pospolitego kurewstwa. O coraz większym zasięgu.
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
@Warszawa1920
9 Września, 2012 - 22:00
Bardzo dobry artykuł. Nasuwa mi sie tylko stare powiedzenie: q..wa q..rwie łba nie urwie. A tak - nawiasem mówiąc - mieszkam akurat przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 r. Pozdrawiam.
Re: System dziwek i alfonsów. System Dona Alda
10 Września, 2012 - 00:33
Zaprawdę doskonała to analiza, ale jak zwykle obarczona podstawowym błędem psychologicznym, brakiem wyliczenia o ile mniej w portfelu ma przeciętny Polak, obywatel tego tzw. nienormalnego kraju??? Ten błąd, powtarzany jest we wszystkich tego typu, skądinąd, świetnych diagnozach, które nic nie wnoszą do merytorycznego myślenia potencjalnego wyborcy czy buntownika??? Bo najprostrzym impulsem do takiego myślenia jest fakt, że ktoś bezkarnie kradnie mi tysiąc lub dwa tysiące miesięcznie z mojego portfela??? Tak, mówi się o milionowych łapówkach i cóż to oznacza, cóż to jest jakiś milion, pytają??? Dyskusja w Polsce odbywa się, tak jakby nic się nie działa, ot jakaś afera??? Wszyscy grzeczni, mówią coś o łapówkach, korupcji??? Cóż to kogo obchodzi, jak nie wie, że te łapówki to jego pieniądze, że korupcja to jego pieniądze, wymierne, do policzenia??? Nikt nie zajmuje się, stratami finansowymi dla obywateli z powodu tego"niby"jakiegoś miliona łapówki??? To są miliardy, setki miliardów, brak autostrad i znikające miliardy na ich budowę, miast trafić do budowniczych tych autostrad, co powodowałoby, że autostrady są i powodowałoby grubsze portfele zwykłych ludzi, powodowałoby to większe z tego tytułu wpływy do budżetu??? Zamiast tego, miliardów prawdopodobnie, nie ma nawet w Polsce??? To, są kluczowe tematy, którymi należy bombardować społeczeństwo, to są tematy, które doskonale napisane, tak jak ten artykuł, będą miały istotny wpływ, na postrzeganie rzeczywistości przez Kowalskiego!!! Pzdr.
Drogiemu Balsamowi w odpowiedzi
10 Września, 2012 - 19:17
Witam nocnego marka - pozdrowieniem przedwieczornym,
Przedwieczornym, bo wcześniej tłukłem te rzeczone piniodzory, co by ogarnąć sytuację radykalnej poprawy warunków materialnych pod 1000 - letnimi rządami Najbardziej Mądrego i Najbardziej Patriotycznego z Rządów.
Masz zapewne rację, Balsamie, że, w dobie kultury obrazkowej, w ogóle najlepiej by było posługiwać się jedynie komiksami i jakimiś tabeleczkami. Skromnie, jednakowoż, zauważę, że wpis nie dotyczy tego, ile miesięcznie nam kradną. (Bo, że kradną, i to nie miesięcznie, a codziennie - to pewna.). Sądzę, że do ludzi, przynajmniej czasem, dociera też przekaz o tym, iż egzystencja w warunkach bagna, generalnie, z uwagi na określone cechy genetyczno - kulturowe, jednak człowiekowi szkodzi.
Na marginesie, jestem dosyć regularnym klientem CPN-ów (tak, wiem, tera to się inaczej nazywa ...) i nie bywam tam sam. Na 100% sporo tych obok to ortodoksyjne albo wyborcze lemingi. I co? Wyciągają portfele i bulą, coraz więcej bulą, kompletnie nie rozumiejąc, nie dostrzegając, że te tylko w jedną stronę zmieniające się ceny "1 litra", to nic innego, jak ich właśnie wyborczy głos. Jest, być może, jakaś tzw. psychologiczna bariera cenowa, ale, zdaje się, póki co Tusk może spokojnie wiązać krawat, nie bojąc się, że będzie kolidował ze sznurem szubienicy.
Czekając na wpisy analityczno - cyfrowo - finansowo - podatkowo - budżetowe, pozostaję z poważaniem i ...
... Serdecznie pozdrawiam,
Warszawa1920
Warszawa1920