Mecenas Jan Olszewski nie podjąłby się obrony Donalda Tuska

Obrazek użytkownika zygmuntbialas
Kraj

Były premier Jan Olszewski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi "Uważam Rze" mówi sporo o tragedii smoleńskiej i badaniu przyczyn katastrofy. "Wszystko, co najważniejsze w tej sprawie, tak naprawdę dokonało się już na pierwszym posiedzeniu sztabu powołanego przez Putina, tuż po tragedii - przypomina rozmówca. - Zapadła decyzja, by wszystko zostawić Rosjanom". Wina premiera Tuska i jego przedstawicieli jest ewidentna.

Czy Jan Olszewski, uznany adwokat, podjąłby się obrony Tuska i jego decyzji o oddaniu śledztwa Rosjanom? - pytają dziennikarze. - A więc nie podjąłby się. "Tu nie ma usprawiedliwienia, nie ma poważnych argumentów". Konsekwencje tamtych rozstrzygnięć ponosimy ciągle - to są nie tylko pozorowane badania przyczyn katastrofy. To także "demonstracyjne niedopuszczanie Polaków do kolejnych czynności śledczych, okazywanie, iż mają to w zupełnej pogardzie. (...) To była świadoma decyzja Putina, pokazanie, że Polska nie jest traktowana jako samodzielny podmiot".

"Jednym z efektów tej parodii śledztwa jest to, że Donald Tusk jest zakładnikiem Rosji - kontynuuje mecenas. - Mogą go w każdej chwili zniszczyć. Niemal nic z tego, co twierdzono w raporcie MAK czy Millera, się nie zgadza. Nie ma materialnych dowodów na zderzenie z brzozą, są wyliczenia fizyków, którzy to wykluczają. Ta cała oficjalna konstrukcja się rozsypała".

By jednak dojść do prawdy, by obnażyć te wszystkie kłamstwa, potrzebna jest zmiana systemu. A więc nie tylko zmiana władzy, lecz systemu - podkreśla premier Jan Olszewski. - Trzeba mieć cierpliwość, budować instytucje, organizować się i budzić społeczeństwo. "Musimy pamiętać, że sytuacja w Polsce zależy od wielu czynników. (...) Przyjdzie jednak moment, w którym wyjdzie czarno na białym, kto miał rację".

Nie brakuje w wywiadzie wypowiedzi dotyczących prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego znaczenia w naszym życiu politycznym. Rozmówca przypomina chwile, gdy gratulował prezydentowi jego dokonań w Gruzji. "Przed rozmową pomyślałem sobie - mówi Jan Olszewski - że oni mu tego nie zapomną. I nie zapomnieli. Ale nie powiedziałem mu tego. Szkoda".

Brak głosów